Następnego
dnia Itachi niestety nie miał czasu, żeby przyjechać na uczelnię, ale zadzwonił
do Naruto i wstępnie zgodził się na przechowanie małego psa, jak wywnioskował z
słów jakiegoś innego chłopaka, co rusz wtrącającego się w rozmowę. Kiba, mimo
iż obiecał, że będzie tylko stał z boku i słuchał, nie mógł się powstrzymać
przed dorzuceniem swoich trzech groszy. W końcu ważyły się losy jego pupila i
sądził, że nikt poza nim nie będzie potrafił wyjaśnić bratu Sasuke, jak
wspaniałym psem jest Akamaru. Koniec końców, umówili się, że Naruto i Kiba
przyprowadzą szczeniaka pod wieczór.
Itachi
już po południu wyciągnął z garażu karton z rzeczami Pakuna. Mimo że nie
planował kolejnego psa, to nigdy ich nie wyrzucił. Był beznadziejnie
sentymentalny, jak twierdził Sasuke. Jednak, co by nie mówił, teraz psie zabawki okazały się być przydatne. Kilka
piłek, piszczący gumowy jeż i pomidor, kilka psich sznurków. Takich do gryzienia.
O, i było jeszcze frizbi. Uśmiechnął się. Pakkun nie lubił się tym bawić,
zawsze, kiedy rzucał mu kółko, odwracał się tyłem, jakby taka rozrywka była
poniżej jego poziomu.