Sasuke
był wkurwiony jak mało kiedy. Nic nie udało mu się załatwić. Itachi nadal upierał
się przy swoim i nie dał sobie niczego powiedzieć, nawet więcej, zatrzasnął mu
drzwi przed nosem, kiedy zaczął mu wyjaśniać, dlaczego nie powinien robić
takiej głupoty. Po raz kolejny kazał mu pilnować własnego nosa i – co dodał z
lekkim uśmiechem – Naruto. Stwierdził, że jak nadal będzie zachowywał się jak
dupek, to i on mu zwieje sprzed nosa. No co za idiota! Jakby tego wszystkiego było mało, matka
poprosiła go, żeby pojawił się na tej kolacji zaręczynowej. Zauważyła, że jest
między nimi jakieś spięcie, ale nie mogła sobie wyobrazić, żeby Sasuke nie
przyszedł. W końcu on i Itachi byli braćmi.
Sasuke
na początku miał ochotę po prostu powiedzieć, co o tym sądzi i wyjść, ale
widząc minę matki, obiecał, że się zastanowi. Nie miał ochoty kłócić się też z
nią. Jeszcze zaraz ojciec zacząłby zadawać dziwne pytania, a nie zamierzał
niczego w tym temacie wyjaśniać. Mimo że według niego Itachi robił największą
głupotę w swoim życiu, to przecież jako starszy brat zawsze był w stosunku do
niego lojalny. Nie wydał też jego związku z Naruto, więc i on powinien zachować
się tak samo.
Westchnął
ciężko i podniósł się z łóżka. Musiał wziąć prysznic i się jakoś porządnie
ubrać. Ostatecznie uznał, że przemęczy się tę godzinę, byle tylko się od niego
odczepili.
Sasuke szybko pożałował, że dał się przekonać.
Kiedy zszedł na dół i zobaczył Sakurę w korytarzu, prychnął pod nosem i
pokręcił głową z irytacją. Miał ochotę to skomentować, ale powstrzymał się, bo
obok stali jej rodzice. Powiedział po prostu suche „dzień dobry”, poczekał, aż
wejdą do jadalni i oparł się o ścianę, wkładając ręce do kieszeni spodni.
Przymknął oczy. Oj, to będzie trudniejsze, niż sądził.
–
Sasuke… – Itachi, który pojawił się dosłownie przed chwilą, wyrwał go z
zamyślenia.
Sasuke
otworzył oczy i spojrzał na swojego starszego brata. Między nimi była różnica
tylko pięciu lat, ale zawsze miał wrażenie, że są zupełnie z innej bajki.
Itachi był zbyt żywiołowy, zbyt beztroski, do wszystkiego podchodził na
zasadzie „jakoś to będzie”. Ale teraz… Teraz patrzył na niego z napięciem.
Denerwował się, to było widać na pierwszy rzut oka. Chyba jeszcze nigdy nie
widział go tak zestresowanego.
–
Sasuke… – powtórzył Itachi. – Wiem, co o tym myślisz, ale nie zrób niczego
głupiego. Zastanów się dwa razy, zanim coś powiesz, a potem najlepiej jeszcze
ugryź się w język.
–
O to się nie martw. Nie jestem idiotą, by gadać o tym przy rodzicach – mruknął
Sasuke, wzruszając ramionami. – To już wszystko?
– Nie. Słuchaj… Wiem, że ty wiesz, że ja
wiem… – zaczął, ale widząc minę Sasuke, który
patrzył na niego jak na kretyna,
przeszedł do rzeczy. – Ty i Naruto… Mów sobie, co chcesz, ja nie jestem ślepy, widzę,
co się dzieje. – Uśmiechnął się mimowolnie, widząc zmieniający się wyraz twarzy
brata. – I wiesz co? Jedno, co mi przychodzi na myśl, kiedy patrzę na ciebie,
na was, to takie: „NARESZCIE”!
Sasuke
prychnął, ale tego nie skomentował. Nie było sensu zaprzeczać. Zresztą, po co?
–
To nie zmienia faktu, że ty popełniasz największy błąd swojego życia – mruknął
i pokręcił głową w odpowiedzi.
Itachi
uśmiechnął się znów i zupełnie niespodziewanie dwoma palcami pacnął Sasuke w
czoło. Kiedyś często tak robił, gdy ten był jeszcze dzieckiem. Zwłaszcza, gdy jego
młodszy braciszek chciał się bawić, a on nie musiał się uczyć. Eh, to były
czasy. Sasuke był jeszcze tak uroczym dzieckiem, bez tych swoich obecnych
humorów. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie na korytarz weszła
ich matka.
–
A wy jeszcze tutaj? Sasuke, wyjmij ręce z kieszeni! – Mikoto podeszła i
poprawiła młodszemu synowi marynarkę. – No już, wszyscy czekają.
Sasuke,
jak obiecał, tak bardzo starał się nie zrobić „niczego głupiego”, co jednak nie
zmieniało faktu, że nieludzko się nudził. Ta kolacja zaręczynowa była jak z
kiepskich filmów romantycznych. Przemili do bólu rodzice Sakury, jego matka,
która z trudem powstrzymywała wzruszenie i dumny ojciec. Tak, właśnie tak. Mimo
że Fugaku Uchiha hołdował tradycjom i wolałby, żeby wszystko odbyło się w
trochę innej kolejności – czyli najpierw zaręczyny, potem ślub, a dopiero na
końcu dziecko, to tak naprawdę cieszył się, że jego pierworodny syn w końcu
dorósł. Wiązał z nim naprawdę wielkie plany, a fakt, że się ustatkuje, dobrze rokował na przyszłość. Fugaku miał
nadzieję, że Itachi skończy z zabawą, a weźmie się poważnie za rozwój firmy.
Nie, żeby do tej pory nic nie robił, ale póki co nie stawiał pracy na pierwszym
planie. Miał wielu kolegów w wieku studenckim, a to sprawiało, że wolał imprezy
w akademiku zamiast eleganckich bankietów.
Sasuke
poruszył się niespokojnie na krześle i machinalnie poluzował sobie granatowy
krawat, do którego założenia zmusiła go matka. Miał ochotę podeprzeć się
łokciem na stole, przy którym siedzieli i ziewnąć, jednak był na to zbyt dobrze
wychowany. Żałował, że nie ma tu Naruto. Przynajmniej miałby do kogo się
odezwać, a tak utknął pomiędzy swoim ojcem a matką Sakury, naprzeciwko
Itachiego. Do tego brat co jakiś czas rzucał mu pełne obaw spojrzenia, czy aby na
pewno czegoś nie wywinie, ale Sasuke przecież nie był chamem. Poza tym obiecał.
–
To prawda, Sasuke, że byłeś na jednym roku z Sakurą? – zagadnęła go ni stąd, ni
zowąd pani Haruno. Była ubrana w zieloną garsonkę, a jasne włosy miał ułożone w
elegancki kok.
–
Tak – odparł lakonicznie i upił łyk wina.
–
Przyjaźnicie się? – kontynuowała matka Sakury, nie zniechęcona niezbyt wylewną
odpowiedzią.
Sasuke
zakrztusił się i chwycił za serwetkę. Nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, żeby
nie urazić gościa, na szczęście z kłopotliwej sytuacji wybawił go Itachi, który
w tym momencie wstał i poprosił o uwagę.
–
Chciałbym wznieść toast za moją narzeczoną. Napisałem też kilka słów, ale
zgubiłem kartkę, więc jeśli pozwolicie będę improwizował…
Sasuke
przewrócił oczami i chwilę później odpłynął we własne rozmyślania. Nie chciał
słuchać, co Itachi miał do powiedzenia na temat Sakury. On miał swoje zdanie i
po prostu jej nie ufał. Skoro zachowała się w tak bezwzględny sposób w stosunku
do Naruto, to kto wie, do czego jest zdolna. Kiedy kilka dni temu rozmawiał z
Itachim na ten temat (czyli w momencie, gdy jeszcze potrafili rozmawiać, a nie
tylko się kłócić) on próbował mu tłumaczyć, że ludzie się zmieniają i jak nie
wierzy, to niech spojrzy w lustro. Jego początkową reakcją był śmiech, ale
później zastanowił się nad słowami brata. Naprawdę aż tak widać, że się
zmienił? Wydawało mu się, że nie, że zachowuje się tak, jak zawsze. Jednak
Itachi był dobrym obserwatorem i zauważał dużo więcej niż inni. Może nawet
więcej niż on sam. Nie miał pojęcia, jakim cudem tak dobrze go zna. Nie
rozumiał tego. On o Itachim wiedział naprawdę niewiele. Nigdy nie rozmawiali ze
sobą o rzeczach ważnych. Owszem, był czas, że Itachi próbował do niego dotrzeć,
ale mu na to nie pozwolił. Zawsze traktował go jak natrętnego starszego brata,
wtrącającego się w nie swoje sprawy. Jedyną osoba, przed którą choć trochę się
otworzył, był Naruto…
Jakiś
żart Itachiego spowodował wybuch śmiechu i wyrwał go tym samym z zamyślenia. Westchnął
ciężko. Miał nadzieję, że reszta kolacji upłynie szybko.
Niestety,
przeliczył się. Dpiero gdy przyszedł czas na deser, poczuł wibrację telefonu w
kieszeni. Dyskretnie wyciągnął go pod stołem i odczytał sms-a: „I jak,
zintegrowałeś się już z przyszłą bratową?”
Pokręcił
głową z lekkim uśmiechem i odpisał szybko: „Wyciągnij mnie stąd”. O tak, taki deser był mu bardzo na
rękę.
Czekał
kilka minut na odpowiedź, ale Naruto się nie odezwał. Za to ojciec uznał, że
czas zainteresować się również młodszym synem.
–
To teraz tylko czekać, aż Sasuke przedstawi nam swoją narzeczoną – wygłosił, bardzo
z siebie zadowolony.
Sasuke
zamarł, a Itachi, który właśnie jadł kurczaka, zakrztusił się. Chwycił szybko
szklankę wody i popił jedzenie, rzucając w międzyczasie sugestywne spojrzenie
bratu.
–
Ma jeszcze czas – odparła z uśmiechem Mikoto.
Nikt
nie zauważył ich dziwnego zachowania, więc kontynuowali dyskusję. Mówili coś o
firmie, promocji nowej gry i jeszcze innych różnych rzeczach…
Sasuke
miał ochotę wyjść. Chciał w jakiś sposób rozładować napięcie, męczyła go już ta
rola nienagannego syna i udawanie idealnej rodziny. I to nagłe zainteresowanie
jego osobą, jakby ojciec nagle uświadomił sobie, że ma drugiego syna. Gdzie
był, gdzie oboje byli, kiedy najbardziej ich potrzebował? Cały czas poświęcali
swojemu innemu dziecku – firmie. A od niego tylko wymagali, nic nie dając w
zamian. Teraz, gdy miał już dwadzieścia lat, owszem, szanował ich, ale już nie
potrzebował ich atencji. I byłoby mu bardzo na rękę, gdyby nie wtrącali się w
jego życie.
Męczył
się jeszcze dobry kwadrans, zanim rozległ się dzwonek do drzwi. Jeden, a potem
drugi. Ktoś był bardzo niecierpliwy. Uśmiechnął się.
–
Ja otworzę – zaoferował się od razu i wstał od stołu. Wyszedł szybkim krokiem z
salonu i otworzył drzwi. – Jesteś – odetchnął z ulgą, widząc osobę, która jako
jedyna była w stanie poprawić mu teraz humor.
Naruto
spojrzał na niego zaskoczony. I to tak bardzo, że aż zagryzł wargę. O kurwa… Obrzucił
Sasuke uważnym spojrzeniem i zagwizdał z wrażenia.
–
Ładny krawat – stwierdził, gdy już obejrzał swojego chłopaka od stóp do głów.
Drogi markowy garnitur, eleganckie buty, koszula. No wyglądał obłędnie. I
pachniał obłędnie! Ale miał na niego ochotę… – Ej, a może to twoje zaręczyny, a
mi kit wciskasz? – zmrużył oczy.
–
Tak, odbiłem ci dziewczynę – odgryzł się Sasuke, nawiązując do sytuacji sprzed
dzisiejszego wykładu. – Hyuuga uznała, że jednak kiepska z ciebie partia, a ona
potrzebuje prawdziwego ogiera.
–
Aha, i że niby ty jesteś tym ogierem? – zapytał Naruto, który naprawdę zaczynał
się ślinić na widok Sasuke w garniturze. – Wpuścisz mnie w końcu, czy mam tu korzenie
zapuścić? – Chwycił go z krawat i przyciągnął do siebie. Jak ten drań śmiał tak
seksownie wyglądać i tak go prowokować? Uff… – Mógłbyś się tak częściej ubierać
– szepnął mu do ucha.
–
Zapomnij – mruknął Sasuke i uśmiechając się lekko, zaprosił go do środka. O ile
wciągnięcie kogoś za drzwi można uznać za zaproszenie.
–
Kto to? – zainteresowała się Mikoto, gdy jej młodszy syn nie wracał już od
dłuższego czasu. Zaczynała się trochę martwić. Sasuke, od kiedy przyjechali,
zachowywał się dziwnie. Znikał gdzieś na całe dnie, nie dało się z nim nawet
porozmawiać.
Itachi
wstał zza stołu i wyjrzał do przedpokoju. Domyślał się, kto to mógł być.
–
To do Sasuke – poinformował gości i rodziców, upewniając się, że miał rację,
jednak wolał nie mówić nic więcej. Sakura i tak już miała jak na jeden dzień za
dużo stresu. A widok Sasuke z Naruto, którzy – co by nie mówić – nie mieli o
niej dobrego zdania, nie był teraz dobrym pomysłem.
–
Dziewczyna? – Mrugnął znacząco Fugaku. Wypił kilka kieliszków wina, więc czuł
się rozluźniony.
–
Chłopak – odpowiedział spokojnie Itachi i usiadł z powrotem przy stole.
Zapanowała
niezręczna cisza.
–
To znaczy, kolega ze studiów – dodał, widząc zdumienie na twarzach obecnych.
–
To może ja podam deser – poderwała się Mikoto i przepraszając wszystkich na
chwilę, wyszła z jadalni. – Była ciekawa, kim jest znajomy syna. Tak długi czas
jej przy nim nie było… Miała wyrzuty sumienia, że nic nie wie o jego życiu.
–
Dzień dobry – przywitał się Naruto, gdy zobaczył kobietę wchodzącą do kuchni.
Od razu ją poznał, widział kiedyś zdjęcie w salonie. Poza tym Sasuke był do
niej niesamowicie podobny. Te same czarne włosy i oczy, ta sama jasna karnacja.
Ale pani Uchiha na żywo robiła dużo większe wrażenie. Szczupła, elegancka i mimo
że musiała mieć ponad czterdzieści lat, wyglądała na dużo młodszą.
–
Dzień dobry – odpowiedziała. – Sasuke, dlaczego każesz gościowi stać w korytarzu
– podeszła i zaprosiła Naruto do środka. – Jestem matką Sasuke – przedstawiła
się.
–
Naruto Uzumaki – odwzajemnił się tym samym.
–
Może zostaniesz na deser? – zaproponowała. – Mamy tu taką mała uroczystość
rodzinną, zaręczyny starszego syna. Miła ta jego narzeczona, choć chyba
strasznie nieśmiała, prawie nic nie mówi – stwierdziła z zastanowieniem.
Sakura
nieśmiała? Naruto spojrzał ze zdziwieniem na Sasuke, ale ten tylko wzruszył
ramionami, choć dobrze wiedział, że to jego obecność wpływała na zachowanie Sakury.
Pewnie miała takie same obawy jak wcześniej Itachi.
–
Chętnie bym został, ale musimy jechać na uczelnię. Nasz trener dzwonił, mamy
zebranie w sprawie zawodów – skłamał gładko.
–
No właśnie, to ponoć coś pilnego – poparł go Sasuke. – Przebiorę się tylko i
wychodzimy. Mamo, przeproś wszystkich w moim imieniu – rzucił i pobiegł na
górę.
Mikoto
uśmiechnęła się i wyciągnęła dodatkowy talerzyk. Nałożyła kawałek czekoladowego
ciasta z najlepszej cukierni w mieście, zmuszając Naruto do zjedzenia.
–
Jesteś umazany kremem – stwierdził Sasuke, gdy w końcu wyszli z domu i wsiadali
do samochodu.
–
Zostawiłem trochę dla ciebie, myślałem, że będziesz chciał spróbować. – Naruto
uśmiechnął się sugestywnie, ale jedyne, co tym osiągnął, to paczka chusteczek
higienicznych rzuconych mu na kolana. Sasuke najwyraźniej nie chciał ryzykować
całowania go na podjeździe własnego domu, zwłaszcza kiedy jest w nim całą
rodzina. – To gdzie jedziemy? – spytał, gdy już starł resztki ciasta z twarzy.
– Bo za jakieś dwie godziny muszę być w domu.
–
Po co? – Sasuke wyjechał za bramę i skręcił w stronę centrum.
–
Akamaru nie mógł zostać w akademiku, musiałem go wziąć do siebie na kilka dni –
wyjaśnił Naruto.
Żałował,
że Sasuke się przebrał. Och, jaką on miał ochotę zerwać z niego ten garnitur…
Odwrócił głowę i zaczął obserwować światła za oknem. Większość sklepów była już
ozdobiona świątecznymi dekoracjami. Niektóre były całkiem niezłe, inne
niesamowicie kiczowate.
–
A właśnie, może pogadamy jutro z Itachim – zaproponował, gdy stali na
skrzyżowaniu w centrum miasta.
–
Zapytam go później, czy nie podjechałby jutro na uczelnię. Powiem, że masz
sprawę – stwierdził Sasuke i skręcił na parking galerii handlowej. – Muszę kupić
nową antenę GPS – wyjaśnił, widząc zdziwienie w oczach Naruto. – Pod
akademikiem ktoś ją ukradł. I zostawił kartkę, że była potrzebna do walki z
ciemną stroną mocy.
Naruto
parsknął. No tak, norma. Wiedział, do jakich rzeczy byli zdolni studenci, zwłaszcza
pod wpływem alkoholu. Sam nie raz i nie dwa brał udział w różnych akcjach, więc
chyba nic by go już nie zdziwiło.
–
Ej, właśnie – przypomniał sobie. – Jak już tu jesteśmy to rozejrzę się za
prezentem dla Hinaty.
Galeria
jak zwykle była zatłoczona i Sasuke, z nową anteną w ręku, miał ochotę jak
najszybciej się z niej ewakuować, jednak obiecał Naruto, że pomoże z wyborem
prezentu. Nie mógł przecież pozwolić, żeby kupił jej na przykład komplet
bielizny.
Właśnie
weszli do sklepu ze upominkami. Naruto od razu rzucił się w oczy wielki litrowy
kufel z napisem: „Pij piwo, będziesz łatwiejszy” i stojące obok pudełko z jakiegoś
rodzaju grą w butelkę.
–
Myślisz, że Hinacie spodobałaby się gra? – spytał i wziął z półki kartonik,
który zaczął oglądać z każdej strony. To był chyba jakaś wersja erotyczna, bo
obrazki kart z wyzwaniami sugerowały tylko jedno.
–
O, na pewno – skrzywił się Sasuke. – Ale odłóż to i mnie nie prowokuj.
–
Bo co? – Naruto najwyraźniej bardzo odpowiadało prowokowanie. Lubił, kiedy ten
drań stawał się zazdrosny. Oczywiście on zawsze udawał, że wcale nie o to
chodzi, ale wiedział swoje.
–
Bo kupię to – Sasuke wskazał na stojący na najwyższej półce „Zestaw małego
sadysty” – i użyję do własnych celów – zagroził.
Naruto
tylko prychnął, ale odłożył grę na miejsce.
Przez
następne dwadzieścia minut przejrzeli chyba wszystkie gadżety w sklepie. Sasuke
miał ochotę trzepnąć Naruto w głowę, gdy ten pokazał mu skarbonkę – figurkę
diabła z napisem: „Rogaty, ale bogaty”.
W
końcu Naruto wypatrzył coś, co mogło nadawać się na prezent dla Hinaty.
–
Co o tym sądzisz? – spytał, wyjmując z pudełka z biżuterią bransoletkę. Srebrna,
z czarnymi kwadratowymi koralikami i wyrytymi literkami: FRIENDS
–
Może być. – Sasuke pokiwał głową z aprobatą. No, może to jej da do myślenia, że
będzie tylko koleżanką – pomyślał i popchnął Naruto w stronę kasy, żeby się nie
rozmyślił i nie zaczął wyszukiwać innych rzeczy. – Kupuj i idziemy coś zjeść.
–
Przecież właśnie wyciągnąłem cię z kolacji. – Naruto uniósł brwi.
Zapłacił
i schował torebkę z prezentem do kieszeni.
–
Daj spokój, prawie nic nie jadłem – westchnął i skierował się na piętro
galerii, tam, gdzie były restauracje. – To na co masz ochotę? – spytał.
–
Na pizzę – Naruto uśmiechnął się w odpowiedzi.
–
Tak dla odmiany? – zakpił Sasuke, jednak skręcił w stronę pizzerii.
–
Wiesz, chyba zaczynam cię lubić. – Naruto szturchnął go ramieniem i pobiegł
przodem, szukać wolnego stolika.
Ach, ale mi się trafiło... Rozdział super. A jak ta różowa flądra coś knuje, to jej normalnie klaki powyrywam (sorry za słownictwo, ale godzinę temu od dentysty wróciłam).
OdpowiedzUsuńOoooh jak dawno mnie tu nie było ^^ i jak bardzo cieszę się, że jest tyle wpisów! :D Uwielbiam twój styl pisania i poczucie humoru ;3 najarana taką ilością rozdziałów lałam jak głupia z tekstu "Wtedy, gdy auto stało pod akademikiem, ktoś ją ukradł. I zostawił kartkę, że była potrzebna do walki z ciemną stroną mocy." :D Cieszę się, że trafiłam na twój blog w którym, jak napisałaś "sceny yaoi są małym dodatkiem do fabuły, a nie fabuła dodatkiem do scen yaoi." ;D Uwielbiam to, a takich blogów jest naprawdę skrajnie mało...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę byś nigdy nie utraciła takiej weny *.* (ja zawsze jak próbuję coś pisać to wychodzi mi taka dupa z miodem .. ;d)
Wow! Nie spodziewalam sie rozdzialu tak szybko, zrobilas mi naprawde mila niespodzianke, mam nadzieje ze w
OdpowiedzUsuńnastepnym rozdziale bedzie impreza Hinaty i oczywiscie ze rozdzial pojawi sie rownie szybko, pozdrawiam.:)
Wchodząc na Twojego bloga nawet nie liczyłam na nowy rozdział, ale na szczęście się pomyliłam.
OdpowiedzUsuńAch, żeby tak wszystkie rozdziały pojawiały się tak szybko! :3
Jak zwykle bardzo fajnie. Kiedy ojciec Sasuke rzucił coś o jego ślubie od razu zwizualizowałam sobie Naruto w sukni ślubnej. :D
Może to jest tylko moje wrażenie, ale Sasuke wydaje się jakiś inny... Taki bardziej miękki względem Naruto. Nie umiem tego wyjaśnić. W każdym razie mam nadzieję, że nie zrobisz z nich "mentalnych pizd". XD
Dobra, kończę przynudzać. Pozdrawiam i duużo wena. :D
No patrz, ledwo zdążyłam przeczytać 35 rozdział, a już pojawił się 36. Nawet nie zdążyłam komentarza rzucić, ale już nadrabiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się zazdrosny Sasuke, jest po prostu uroczy w swojej złości ;D Do tego mały, wredny demon w postaci Naruto robiący mu na złość. Normalnie nie mogę doczekać się tej imprezy ;) Rozbawiła mnie Hinata z jej ulgą jak usłyszała, że chodzi o Sasuke, hehe. Biedne dziewczę, zejdzie na zawał, jak się dowie prawdy, ani chybi ;>
Dalej mamy kolację zaręczynową. Uśmiałam się, jak chłopcy na przemian krztusili się :D HAHA chcę zobaczyć minę Fugaku jak poznaje przyszłą "synową" ;D Wisienką jest Itachi:
"- Dziewczyna? – Mrugnał znacząco Fugaku.
- Chłopak – odpowiedział spokojnie Itachi i usiadł z powrotem przy stole. Zapanowała niezręczna cisza. – To znaczy, kolega ze studiów – dodał, widząc zdumienie na twarzach obecnych."
Czy już mówiłam, że kocham Itachiego? :D
Och Do_ris nie rozmazuj zaraz różu po ścianie ;) Dajmy jej szansę, może faktycznie się zmieniła. W końcu, jak zauważył Itachi, Sasuke też się zmienił.
Sanu, kochana moja, pozostaje mi życzyć wena jak stąd do nie widać :* Czekamy na imprezę. Ściskam mocno :*
Fragment w którym Itachi mówi o Naru jako chłopaku Sasuke mnie rozbawił. Szkoda, że to sprostował. Szkoda dla nas.
OdpowiedzUsuńSakura, nie przepadam za nią ale interesuje mnie jaka będzie dalej. czy rzeczywiście przeszła metamorfozę a może jeszcze coś namiesza.
Naruto wybawiciel. Jak widać można na niego liczyć w takich ciężkich chwilach jak obiadki rodzinne. Eh...taki wybawiciel to i mi by się przydał.
Jaki uroczy prezent dla Hinaty. Może odbierze go właśnie tak jak powinna. Raczej jest rozumną osóbką. Czasem ludzie sobie wmawiają coś co nie ma miejsca. Dopowiadają sobie własne prawdy.
Ale Hinata taka nie jest, prawda?
Fugaku...jest jaki jest ale tutaj można go nawet polubić. Taki w miarę zrelaksowany mi się wydał. Nie był strasznie sztywny, oziębły jak myślałam, że będzie.
Mikoto także milutka.
Jaki groźny Sasuke, że Itachi z Sakurą siedzieli niemalże jak na szpilkach.
I ten moment z krawatem...narobiłaś ochoty na scenkę z krawatem. jejć.....
Pozdrawiam i życzę szalonej, aczkolwiek okiełznanej, weny^^
Chyba wszystko co przychodzi mi w tym momencie do głowy zawarłam w poprzednich komentarzach :) Nie umiem w żaden inny sposób opisać moich reakcji na twoje opowiadania, więc po prostu się zamknę i przeczytam rozdział kolejne dwa razy :) Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny !
OdpowiedzUsuń"- Dziewczyna? – Mrugnał znacząco Fugaku.
OdpowiedzUsuń- Chłopak – odpowiedział spokojnie Itachi i usiadł z powrotem przy stole. "
To po prostu genialne, aż się zaksztusiłam śniadaniem:) I narobiłaś mi apetytu na pizze, chyba mam tak jak Naruto, mogłabym ją jeść zawsze^^
Podoba mi sie, że Fugaku nie jest taki niemiły i odpychający, jak zazwyczaj się go przedstawia. Ale co będzie gdy Sasuke zamiast narzeczonej przyprowadzi narzeczonego...
pozdrawiam i weny życzę
Wow dawno mnie tu nie bylo... Piekny szablon. Notki wspaniale! Wielbie to opowiadanie! Hehe najlepsze jak Itachi mowi o Naruto hehe niezle mu to pyszlo:P Fajnie by bylo gdyby Sasuke wiecej rozmawial z bratem. Ale to twoje opowiadanie, wiem ze jest wspaniale. Czekam na next!
OdpowiedzUsuńRozdział był naprawdę wspaniały jak zawsze. Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału w twoim wspaniałym wykonaniu.
OdpowiedzUsuńBy: Cloud
Cieszę się, że moglem pomóc tym głupim tekstem... Ale ty masz lepsze... To z tortem było super... Pzdr i życze weny...
OdpowiedzUsuńmaxiii
Piszesz kiepsko, nawet nikt cię tu nie czyta ponad tymi faneczkami. Daj sobie spokój.
OdpowiedzUsuń"-Dziewczyna?
OdpowiedzUsuń-Nie, chłopak"
Ten cytat jest najlepszy z całego rozdziału. Po prostu.
Podoba mi sie rola Itachiego w tym wszystkim. Brat opeinkun, który dużo widzi, ppodczas gdy Sasuke zamyka się na innych. To pokazuje, jacy są różńi. Jednocześnie dobrze, ż enie zrobilaś z niego kolejnego zbuntowanego "nastolatka" z zacięciem do rocka. OK, może i fajnei się to czyta, ale co za dużo, to niezdrowo.
Czytając fragment o prezencie dla Hinaty myślę sobie "Naruto nie miał kasy na jakąś adniejszą biżuterię?" IMO, jeżeli juz branzoletka, to bardziej ozdobna niż jajcarska. Chociaż z drugiej strony, to Hinata zapewne mogła sama kupić sobie o wiele ładniejszą i lepszą, więc Naruto mógł nie chcieć się ośmieszyć.
I dobry pomysł z Akamaru, oryginalny. Chwali się to, chwali.
I ciekawi mnie, co wyniknie z relacji Naruto vs. Sakura...
:), Billy
No Naruto nie ma za bardzo kasy. Poza tym, myślę, że typowa biżuteria byłaby jakoś bardziej zobowiązująca. Nie kupuje się takich rzeczy dziewczynie, która robi maślane oczy, a której chce się to wybić z głowy ;) Byłby to trochę prezent nie na miejscu. To co wybrał, daje wyraźną granicę i miejmy nadzieję, że Hinatka to mądra dziewczynka i zrozumie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje bazgrołki miło się czyta ^^
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał fragment na kolacji :"To teraz tylko czekać, aż Sasuke przedstawi nam swoją narzeczoną" już myślałam, że Sasuke poprawi swojego ojca i powie "chyba narzeczonego", ale niestety mi myślenie nie wychodzi ^^"
Co do Hinaty ... to żal mi dziewczyny. Zakochała się w kimś kto nawet nie jest hetero. A tak ogólnie to jej nie lubię xD Mam wielką nadzieję, że dowie się o upodobaniach Naruto na swoim przyjęciu, kiedy to będzie on się całować (lub coś więcej ;)) z Saskiem i wtedy Hinatka zemdleje z wrażenia ... dobra już przestaję marzyć ^^
A tak na marginesie to czy możesz dodać taką reakcję jak "zajebiste" albo "genialne" albo chociaż "świetne" bo twoje opowiadanie nie zasługuje na miano "fajnego" tylko jak już to "genialnego" XD (to tylko moja opinia ;D)
Pozdrawiam i Wena życzę ;*
Sachiko
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no dobry prezent wypatrzył Naruto dla Hinaty... chodź pewnie bedzie zawiedzona, wielka szkoda, że Sasuke nie zlizał tego kremu ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika