Itachi
stał przed drzwiami pokoju Sasuke, zastanawiając się, czy wejść, czy poczekać,
aż brat sam się obudzi. Po chwili zdecydował się na to pierwsze i nacisnął
klamkę. Już od progu uderzył go pedantyczny porządek panujący w pomieszczeniu.
Nawet bluza na krześle wisiała tak jakoś wytwornie, jakby była tam dla ozdoby.
Jedyne, co wprowadzało tu trochę chaosu i przez to wyróżniało się z ogółu, to
sam właściciel i jego pościel. Sasuke spał zawinięty w pół kołdry, drugie pół
leżało na podłodze. Jedną poduszkę ściskał w rękach, druga była rzucona gdzieś
ponad jego głową. Itachi uznał, że Sasuke podczas snu wygląda zupełnie inaczej
niż w ciągu dnia. Nie ma skwaszonej miny, wiecznie obrażonego spojrzenia.
Zastanawiał się nawet, czy nie pobiec po aparat i nie zrobić mu zdjęcia, ale w
tym momencie obiekt obserwacji przewrócił się na drugi bok, otwierając jedno
oko.
–
Itachi? Czego chcesz? – burknął i popatrzył na intruza podejrzliwie.
–
Chciałem pogadać. – Itachi omal nie roześmiał się na myśl, że oto bańka prysła
i stary, dobry Sasuke powitał świat na jawie. Jak zwykle – „radośnie”. Swoją
drogą, kobieta z którą się kiedyś ożeni, będzie miała z niego pożytek chyba
tylko wtedy, gdy będzie spał. Jak się obudzi, to pogoni ją gdzie pieprz rośnie,
obwiniając choćby za to, że słońce świeci.
–
O czym? – Chłopak wstał i zaczął składać kołdrę w kostkę.