20 kwietnia 2009

SasuNaru - mimo wszystko 13. Mimo wszystko...

Tej nocy Sasuke w ogóle nie spał. Siedział na parapecie i rozmyślał. Był skołowany. Z jednej strony, po głowie mu chodziły słowa Sakury, która twierdziła, że to, co czuje do niego Naruto, to na pewno nie zwykła przyjaźń. Z drugiej strony, Uzumaki sam powiedział, że są dwa sposoby lubienia kogoś, a on uważa go za przyjaciela. Uchiha miał wielką ochotę iść do sypialni blondyna, wyciągnąć go z łóżka i wykrzyczeć mu jakim jest głupkiem, a na dodatek jego ukochanym głupkiem. Coraz trudniej przychodziło mu przebywanie z nim pod jednym dachem. A pewnie będzie jeszcze gorzej.

- Zwariuję przez tego młotka – ukrył twarz w dłoniach.

Starał się przez kilka dni unikać Naruto, co nie było łatwe. Manewrował tak, by nie zbliżać się do niego za bardzo i unikać kontaktu fizycznego. Uzumaki nie bardzo wiedział, o co chodzi draniowi. Kilka razy zbierał się na odwagę, by pójść i powiedzieć, co myśli o jego zachowaniu, o nim samym, i że nie wie, jak mógł się zakochać w takim dupku, ale zawsze jakoś rezygnował…

Sasuke stał na werandzie z kubkiem w rekach. Gapił się przed siebie i nawet nie zauważył wchodzącego blondyna.

- Tu jesteś, draniu – Uzumaki klepnął go w plecy tak, że brunet zakrztusił się herbatą.

- Co ty robisz, do cholery – wrzasnął, naprawdę zły.

Naruto otworzył usta ze zdziwienia i patrzył tymi swoimi niebieskimi ślepkami na przyjaciela.

- Sasuke… - dotknął jego ramienia. – Co się tobą dzieje?

Uchiha drgnął. Miał ochotę rzucić się na tego głupka i wytłumaczyć niewerbalnie, co się dzieje, ale zamiast tego odsunął od siebie przyjaciela.

- Nic – skłamał i odwrócił się z zamiarem wyjścia.

- Gdzie idziesz – blondyn chwycił go za rękę.

- Jestem zmęczony, chcę się położyć – wyrwał się z uścisku i poszedł na górę.

- Ta, jasne – szepnął sam do siebie Naruto.

Usiadł na drewnianej podłodze. Kilka kropel deszczu spadło na deski obok. Gdzieś w oddali rozległ się grzmot. Znowu burza… Przypomniał się dzień po tej tragicznej wiadomości, kiedy Sasuke był w stanie krytycznym. Też tu wtedy siedział, załamany, bał się, że przyjaciel może umrzeć. To był chyba najgorszy dzień w jego życiu… Zaczynało podać coraz mocniej, ale Uzumaki się nie ruszył. Nie wiedział dlaczego, ale przebywanie w tym miejscu go uspokajało. To nic, że moknął, i że było mu coraz zimniej. Nie myślał o tym… Nie wiedział, ile czasu tu tak siedzi…

Coś ciepłego spadło mu na ramiona. To Uchiha pochylił się i okrył go swoją bluzą.

- Naruto, chodź do środka – jego oddech na szyi blondyna spowodował, że przeszły go przyjemne dreszcze.

Wstał i dał się zaprowadzić do salonu.

- Poczekaj, zrobię ci gorącej herbaty.

- Nie trzeba.

- Rozchorujesz się, młotku. Kto to widział, żeby siedzieć na dworze w środku burzy – brunet przyłożył mu rękę do czoła, chcąc sprawdzić czy nie ma gorączki.

- A tam, nic mi nie będzie… - uśmiechnął się Uzumaki.

- Powinieneś się przebrać. Czekaj, zaraz ci coś przyniosę – podniósł się, ale Naruto chwycił go za rękę.

- Nie… Nie idź.

- Twoje ciuchy są całe mokre.

- Nieważne. Sasuke? - blondyn nie puszczał ręki przyjaciela.

-Tak?

- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że cię lubię?

- Mhm.

- Ale ja wtedy kłamałem.

- Kłamałeś? – w czarnych oczach było widać zaskoczenie.

- To znaczy, nie kłamałem, ale… - spuścił wzrok.

- To kłamałeś czy nie?

- Tak… ale nie…

- Ty chyba faktycznie masz gorączkę. Zaczynasz bredzić.

- Nie, Sasuke… Nie mam gorączki, chodzi o to… No bo ja… - Naruto bawił się nerwowo końcami bluzy.

Uchiha ujął podróbek chłopaka i podniósł jego głowę.

- Co się dzieje? – zmusił blondyna do spojrzenia na siebie. Niebieskie oczy przyciągały go jak magnes. Pochylił się prawie dotykając policzka przyjaciela. – Powiesz? – zapytał cicho.

Uzumaki pokiwał głową. Jak w transie przybliżył się i wyszeptał do ucha bruneta.

- Lubię cię, ale tak inaczej…

Sasuke drgnął. Te słowa go zaskoczyły. Tak jak i elektryzujący, ciepły oddech w okolicach szyi. Ujął twarz blondyna w dłonie i niepewnie musnął ustami jego wargi.

- Inaczej, to znaczy tak? – głos miał lekko zachrypnięty z emocji.

Naruto kiwnął głową. Nie był w stanie nic powiedzieć. Uchiha objął go i przyciągnął siebie, ponawiając pocałunek; tym razem trochę śmielszy, choć nadal delikatny. To było dla nich obu niesamowite przeżycie. Jakby wyraz tych wszystkich uczuć, które łączyły ich od czasu, gdy się poznali. Od rywalizacji, poprzez przyjaźń, aż do miłości…

- Kocham cię, Sasuke.

- Ja też cię kocham, Naruto.

To wyznanie musiało kiedyś nastąpić. Wcześniej czy później, bez znaczenia. Ważne było to, co miało miejsce tu i teraz. Uchiha, z pozoru obojętny, nieczuły, zimny, w zetknięciu z ciepłymi ustami Uzumakiego, zrzucił swoją maskę i po raz pierwszy był w stanie okazać komuś tyle uczuć. Za to blondyn, po tylu latach samotności, miał wreszcie świadomość, że stał się dla kogoś najważniejszą osobą w życiu. Nie mieli pojęcia, że burza już dawno minęła, że deszcz przestaje padać. Nie obchodziło ich nic, poza nimi samymi. Nie w tym momencie…

Sasuke delikatnie przygryzł wargi blondyna i się odsunął. Coś mu przyszło do głowy.

- Naruto?

- Mmm? – tamten mruknął niezadowolony i otworzył leniwie oczy.

- Zastanawiam się tylko… Czy kiedy dotrze do ciebie, co właściwie robimy, znowu rozwalisz mi nos? – spytał, usiłując wyglądać poważnie, co niezbyt mu wychodziło.

Uzumaki burknął pod nosem coś, co brzmiało jak „Oj, zamknij się, draniu” i przyciągnął czarnowłosego z powrotem do siebie.

- Sasuke, tęcza – Naruto wybiegł na werandę.

Brunet podszedł i objął go.

- Znowu mi uciekasz? – wymruczał do ucha.

- Nie uciekam – Uzumaki obrócił się przodem do przyjaciela. Wplótł ręce w jego włosy i dotknął nosem policzka.

Sasuke wtulił twarz w jasne kosmyki.

- Wiesz, że musimy się zbierać na trening? – spytał blondyn. Poczuł jak Uchiha kręci przecząco głową.

- Nigdzie nie idziemy.

- Ale Kakashi…

- Kakashi mnie w tym momencie najmniej obchodzi.

- Taak? A kto cię obchodzi? – droczył się Naruto.

- Ty – brunet ugryzł go lekko w ucho.

- Ale nie możemy przecież tu zostać i zapomnieć o reszcie świata.

- Możemy.

- A treningi?

- Jakie treningi…

- Sasuuuke! Musze stać się silniejszy. W końcu moim marzeniem jest zostać Hokage, a zawsze trzeba walczyć o swoje marzenia.

- No tak, tak – uśmiechnął się Uchiha, całując po raz kolejny swojego „rozwrzeszczanego młotka”. A moim pragnieniem jest być zawsze przy tobie. Nie ważne, co się stanie, nie ważne jak potoczą się nasze losy, ważne jest to, że będę cię kochał. Kochał zawsze i mimo wszystko… – pomyślał.

* * *

- W takim razie to wszystko. Świetnie się spisaliście – młody Hokage uśmiechnął się łobuzersko. Ten wyraz zadowolenia nie zmienił się u niego od czasu, gdy był dzieckiem. – Zasłużyliście na kilka dni wolnego.

Patrzył jak wszyscy opuszczają jego gabinet. Byli w dobrych humorach. Kilkutygodniowa misja zakończyła się powodzeniem, praktycznie nie ponieśli żadnych strat, a teraz mogli pobyć ze swoimi bliskimi. Lee wystrzelił jak z procy, udając się zapewne do szpitala. Spotykał się z Sakurą, która już dawno zrozumiała, że populacja męska nie składa się tylko i wyłącznie z ostatniego członka tragicznego klanu i zaczęła przychylniej patrzeć na innych. Shikamaru odruchowo przekręcił obrączkę na palcu. Pewnie spieszył się do Temari i małego Asumy, który – jak zauważył Naruto – zaczynał już powoli przypominać ojca, dowodząc grupką dzieci w piaskownicy. Kiba najprawdopodobniej znów miał randkę z jakąś dziewczyną, sam już pewnie nie wiedział, która to z kolei…

Została tylko jedna osoba, stojąca pod ścianą z założonymi rękami.

- Dłużej się nie dało? – Uchiha, starając się wyglądać na znudzonego, podszedł do stolika, za którym urzędował blondyn.

- Oj, Sasuke – Uzumaki wstał i zarzucił mu ręce na szyję. – Im dłużej na coś czekasz, tym lepiej to smakuje.

- Czekałem prawie dwa miesiące – skrzywił się brunet. – I nie zamierzam już ani chwili dłużej – objął chłopaka i przejechał nosem po jego szyi.

- Łaskocze, przestań – zachichotał Hokage.

- Jeszcze nawet dobrze nie zacząłem, a ty już mi każesz przestać? – czarnowłosy ugryzł go lekko w ucho. – Zapomnij.

- Draniu, chciałem ci coś powiedzieć. – blondyn odsunął głowę. - Przybędzie nam nowy mały mieszkaniec wioski. Neji się postarał.

- Kolejna szczęśliwa rodzinka, co? – Uchiha musnął palcem wargi niebieskookiego.

- Sasuke – Naruto spoważniał. – Wiesz, że ty nigdy nie będziesz tego miał? No chyba, że mnie zost…

Brunet zatkał mu usta ręką i spojrzał groźnie.

- Nigdy cię nie zostawię, nawet nie waż się tak mówić. A wiesz dlaczego? Bo ze wszystkich ludzi na całym świecie, ty obchodzisz mnie najbardziej.

- Ale…

- Nie ma żadnego „ale”. Zrozum to w końcu.

Naruto pokiwał głową, a w jego oczach znów zabłysły iskierki szczęścia. Sasuke zabrał rękę.

- A teraz zamknij się i w końcu mnie pocałuj.

Jego życzenie zostało natychmiastowo spełnione.

No i mamy happy endJ Bardzo proszę o komentarze oceniające całe opowiadanko, będę za nie bardzo wdzięczna.

SasuNaru - mimo wszystko 12. Olśnienie

Sakura spojrzała uważnie na stojących nieopodal przyjaciół. Naruto gestykulował, jakby próbował coś tłumaczyć, Sasuke wyglądał na wkurzonego. Westchnęła i powróciła myślami do wczorajszego ranka. Przyszedł do niej Uzumaki i zachowywał się bardzo dziwnie. Niby chciał coś powiedzieć, ale gdy tylko otwierał usta, rezygnował. Kręcił się niespokojnie i nie mógł usiedzieć w miejscu. W końcu go przycisnęła i zażądała wyjaśnień. Chodziło o zorganizowanie podwójnej randki. Twierdził, że Sasuke się zgodził i prosił, by ona namówiła Hinatę. Haruno już wtedy była w lekkim szoku, ale tylko kiwnęła potakująco głową. Najbardziej dziwił ją fakt, że Uchiha, który zawsze odmawiał spotkania, tym razem zmienił zdanie. Poza tym, przecież kto inny był obiektem jego uczuć. Czyżby robił to dla Naruto? Nie, bez sensu, to by było nielogiczne. Poświęcać się i pchać blondyna w ramiona Hyugi? To nie w stylu bruneta. Może więc jej spostrzeżenia były błędne i Sasuke wcale nie interesuje się Uzumakim? Może się myliła i ma jeszcze szanse? Nie, to niemożliwe i doskonale o tym wiedziała. Jednak słaba iskierka nadziei zapaliła się i tliła się aż do teraz. Do momentu, w którym Sakura zorientowała się, że Uchiha najwyraźniej nic nie wiedział o ich obecności. Wyraz zaskoczenia na jego twarzy mówił sam za siebie.

- Czy coś się stało? – Hinata spoglądała to na nią, to na chłopców.

- Nie, nic. O, już idą – Haruno uśmiechnęła się, obiecując sobie w duchu, że to było jej ostatnie westchnięcie w stronę czarnookiego.

Sasuke, choć tego nie okazywał, był wściekły. Na siebie, bo nie domyślił się najprostszej rzeczy, tkwiąc w jakiś urojeniach. Na Naruto, że jest młotkiem i wyciągnął go na taką randkę. Na dziewczyny, bo przez nie spotkanie z chcianego, stało się niechcianym. Brunet najchętniej wróciłby teraz do rezydencji, ale to znów stawiało by go w głupiej sytuacji. No bo jak wyjaśni swoją nagłą zmianę decyzji? Najpierw zgodził się, żeby tu przyjść, a potem tak nagle się wycofuje? Miałby tłumaczyć, że liczył na spotkanie sam na sam z tym rozwrzeszczanym idiotą, bo coś do niego czuje, a teraz jest obrażony na wszystkich i o wszystko? Tego nigdy nie zrobi. Zresztą, reakcja Naruto na takie wyznanie nie byłaby raczej pozytywna. Młotek ma to do siebie, że prędzej mówi niż myśli, a Uchiha nie chciał być narażony na kpiny. Tak więc, po przeanalizowaniu całej sytuacji, doszedł do wniosku, że jedyne co mu pozostaje, to przemęczyć się te parę godzin, robiąc dobrą minę do złej gry.

Haruno traciła go lekko łokciem, wyrywając z zamyślenia.

- Sasuke.

- Tak? – podniósł wzrok. Zauważył, że wszyscy mu się przyglądają.

- Złożyliśmy już zamówienie, co dla ciebie?

- A, tak – czarnowłosy, zupełnie mimowolnie, wybrał ulubioną potrawę niebieskookiego, za którą sam nie przepadał.

- O! Myślałem, że nie lubisz ramen, draniu – Naruto wyszczerzył się w uśmiechu.

- To źle myślałeś, młotku – oparł głowę na łokciu.

Patrzył ponuro na rozchichotanego blondyna, który teraz tłumaczył coś Hinacie. No oczywiście, w końcu po to się z nią umówił, żeby miło spędzić czas. Trudno było od niego wymagać, aby zajmował się w takim momencie humorzastym przyjacielem. Jedyną dobrą stroną tej sytuacji, był fakt, że Sakura mu się już nie narzucała, jak kiedyś. To dość dziwne zachowanie z jej strony, ale Uchiha nie zaprzątał sobie teraz tym głowy. Miał ważniejsze rzeczy do roboty. Na przykład obserwowanie kątem oka „pary” siedzącej naprzeciwko i wbijanie sobie ze złości paznokci w udo.

Sposób bycia Naruto, ogólnie rzecz biorąc, jest zaraźliwy, więc nawet nieśmiała Hyuga zaczynała powoli wychodzić ze swojej skorupki. Zdołali ją wciągnąć w rozmowę o nowych technikach, a kiedy opuszczali restaurację, dziewczyna była nie do poznania. Wyglądała na bardziej pewną siebie, na jej twarzy gościł uśmiech. Opowiadała Sakurze zabawną historię z dzieciństwa. Naruto odciągnął bruneta na bok.

- Sasuke, muszę odprowadzić Hinatę. No a ty chyba powinieneś Sakurę… – spojrzał, niepewnie się uśmiechając. - Shikamaru mi mówił. Bo ja wiesz – nachylił się i zniżył głos do szeptu – podpytałem go trochę, on ma doświadczenie z Temari – zachichotał.

- W porządku – Uchiha nie był zachwycony, ale wiedział, że tak trzeba, nawet bez podpowiedzi innych.

- Dobra, to my idziemy – blondyn wyszczerzył się i ruszył w stronę dziewczyn.

- Naruto – czarnowłosy chwycił go nagle za rękę, nie pozwalając odejść.

- Co? – błękitne oczy zwróciły się w jego stronę ze zdziwieniem.

- A nie, nic – puścił go. – Baw się dobrze.

Kierowali się w stronę rezydencji Hyugi. Uzumaki milczał, co było dość niezwykłe w jego przypadku. Odnosił dziwne wrażenie, że coś przeoczył. Pod powiekami ciągle miał wyraz twarzy przyjaciela, gdy ten chwycił jego dłoń. Przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż pleców…

- Czy Sasuke - kun mnie nie lubi?– Hinata przerwała jego rozmyślania.

- Nie, no coś ty. On już taki jest.

- No bo… Cały czas obserwował ciebie i mnie, jakby był zły.

- Sasuke? – Naruto już chciał zaprzeczyć, ale po namyśle doszedł do wniosku, że coś w tym jest.

Uchiha faktycznie wydawał się tego wieczoru jakiś nieswój. I to nie dlatego, że milczał, bo to u niego normalne, ale był taki… Blondyn nie potrafił określić, jaki właściwie był brunet, ale na pewno zachowywał się dziwnie. Uzumaki kilka razy zauważył, jak przyjaciel obrzucił go ponurym spojrzeniem. Okazywał wyraźnie niezadowolenie, gdy Naruto mówił coś do Hinaty i śmiał sie razem z nią, a kiedy niebieskooki odgarnął Hyudze włosy, żeby nie wpadły do jedzenia, tamten wręcz syknął ze złości. Odgarnął włosy… Blondyn przypomniał sobie podobną sytuację sprzed kilku miesięcy. Siedzieli z Sasuke na werandzie. Wpatrywał się z jakąś taką fascynacją w twarz przyjaciela, gdy nagle niepotrzebny kosmyk zasłonił widok. Pamiętał, jak drżąc, podniósł rękę, żeby odsunąć włosy z policzka. Czuł się wówczas jak sparaliżowany, robiło mu się gorąco i zimno na przemian, a dotyk twarzy czarnookiego był porażający. Czy można to porównać do sytuacji sprzed niecałych dwóch godzin? Naruto nie był pewien. Dzisiaj to był zwykły odruch, który nie powodował żadnych sensacji w okolicach żołądka. Nie tak, jak wtedy, gdy prowadziły go jakieś nieznane emocje, a serce uderzało z zawrotną szybkością. Uzumaki zamarł… Już wiedział, co przeoczył. Sasuke… Olśnienie spłynęło na niego w jednej chwili. Obrazy kolejnych sytuacji, z Uchihą w roli głównej, zaczęły nakładać się na siebie. Znów widział zbliżającą się twarz bruneta, te niesamowite, czarne tęczówki. Znów poczuł jego rękę we włosach i dotyk ciepłych usta na swoich wargach. Pamiętał, jak świat wywrócił się do góry nogami, jak pragnął, aby to się nigdy nie skończyło. Był wtedy szczęśliwy i przerażony jednocześnie. Zareagował wściekłością, bo bał się, że to jakiś żart, podstęp ze strony przyjaciela…

- Naruto-kun – dziewczyna lekko dotknęła jego ramienia.

- Hinata… - Uzumaki powoli wracał do rzeczywistości.

- Źle się czujesz, Naruto –kun?

- Nie skądże –roześmiał się zakładając ręce za głowę. Jednak tak naprawdę wcale nie było mu wesoło. Zaczynała do niego docierać pewna prawda… A on sam nie był do końca przekonany, czy chce ją całą poznać.

- Hinata, odprowadzę cię do domu, późno już, pewnie się o ciebie martwią.

- Dobrze, Naruto – kun – dziewczyna uśmiechnęła się do niego, ale on jakby tego nie widział, bo pod powiekami miał wciąż obraz pewnego pocałunku.

Szedł sprężystym krokiem, trzymając ręce w kieszeniach. Ponury wyraz twarzy, był niezmienny od dobrych paru godzin. Dziewczyna idąca obok, obserwowała go ukradkiem. Wygląda jak obrażone dziecko, któremu zabrano najukochańszą zabawkę – pomyślała. Znała przyczynę takiego zachowania czarnookiego i zrobiło jej się go trochę żal. Niby nie zasługiwał na to, bo w końcu został potraktowany tak, jak do tej pory sam traktował innych, ale Haruno, wbrew pozorom, nie była mściwa. Wcześniej zaproponowała brunetowi, że sama wróci do domu, ale on uparł się, że ją odprowadzi. Widocznie dobre wychowanie nie pozwalało mu postąpić inaczej. A skoro tak, to miała czas, aby z nim porozmawiać. Nie była do końca przekonana, czy to dobry pomysł w tym momencie, ale postanowiła zaryzykować.

- Sasuke - kun - zaczęła cicho. - Nie martw się, on w końcu zrozumie.

- On? – Uchiha nie wydawał się zainteresowany, odpowiedział głównie przez grzeczność.

- Tak, on. Naruto.

Drgnął na dźwięk tego imienia, ale nadal nie odwrócił głowy.

- Nie wiem, o co ci chodzi – zacisnął mimowolnie pięści.

- Myślę, że jednak wiesz – Sakura uśmiechnęła się. - Zależy ci na Naruto – powiedziała to wolno i wyraźnie. – Coś do niego czujesz.

Czarnowłosy zatrzymał się i spojrzał na nią ze złością.

- Nic nie wiesz.

- Gdy jesteś w jego towarzystwie, stajesz się inny – ciągnęła, nie przejmując się nieuprzejmym tonem głosu rozmówcy. - Zauważyłam, jak na niego patrzysz, kiedy wydaje ci się, że nikt nie widzi. Jeśli nie jesteście razem, twoje myśli błądzą nie wiadomo gdzie i nie możesz się skupić. Tak było na tamtej misji… - dziewczyna umilkła na chwilę.

Uchiha poruszył się niespokojnie. Skąd ona to wie. Zawsze starał się ukrywać swoje uczucia. Może faktycznie za często spoglądał na Naruto, ale żeby od razu wysnuwać takie wnioski? Co gorsza, to były trafne wnioski. Jednak Sasuke nie zamierzał nic mówić. To jego sprawa i tylko jego. Zresztą Naruto i tak nie odwzajemnia tych uczuć, czego dał dzisiaj dobitny przykład.

- Jemu tak samo na tobie zależy, nawet jeżeli jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy – Haruno jakby czytała w jego myślach.

- Skąd ty to możesz wiedzieć? – był wyraźnie zaskoczony.

- Ponieważ widziałam jego determinację, kiedy przez trzy lata robił wszystko, żeby cię odnaleźć. To spojrzenie, kiedy mówił o tobie. Takie zawzięcie, upór, skłonność do poświęceń – nie biorą się z niczego. On chciał za wszelką cenę uratować najważniejszą osobę w życiu – ciebie. A żadna przyjaźń, nawet ta najlepsza, nie sprawia, że ktoś zachowuje się jak szaleniec, wariat opętany tylko jedną myślą i brnący ślepo naprzód. To może spowodować tylko miłość.

Uchiha, choć nie dał tego po sobie poznać, był wstrząśnięty jej słowami. To w jaki sposób o tym mówiła…

- Kiedy byłeś w śpiączce, Naruto prawie nie odchodził od twojego łóżka. Siedział tam, trzymając cię z rękę. Widziałam jego łzy, choć za wszelką cenę starał się je przede mną ukryć. Jego oczy… Był kompletnie załamany. – Haruno spojrzała zdecydowanym wzrokiem na bruneta. - On cię kocha, nawet jeśli o tym nie wie. I bez ciebie byłby bardzo samotny i nieszczęśliwy. Tak jak ty bez niego. Kiedy to dostrzegłam, moja nadzieja, że kiedykolwiek zdobędę twoje uczucie, prysła.

- Sakura, ja… - nie wiedział, co powiedzieć.

- Gdyby chodziło o inną dziewczynę, nie poddałabym się tak łatwo – kąciki jej ust uniosły się. – Ale w takim wypadku, nie jestem na tyle głupia, by wierzyć w cuda.

- Sakura, wiesz co? – Uchiha spojrzał na dziewczynę. – Może jednak nie jesteś taka irytująca?

Odpowiedział mu śmiech.

Naruto sam nie wiedział, ile już czasu siedzi na gałęzi jakiegoś drzewa, rozmyślając. Nad sobą, nad Sasuke… Kiedyś zapytał Sakurę, po czym poznać, że jest się zakochanym. Powiedziała, że jeśli coś takiego nastąpi, raczej to zauważy. On jednak nie był tą odpowiedzią usatysfakcjonowany. Męczył ją i męczył, aż w końcu poddała się i z uśmiechem na ustach zaczęła opowiadać: o śmiesznym uczuciu w okolicach żołądka, szybszym biciu serca, chęci przebywania z wybraną osobą jak najczęściej. Mówiła, że zakochany człowiek nie myśli racjonalnie, robi z siebie idiotę, byle tylko ta druga osoba go zauważyła. Cieszy się z każdego małego sukcesu swojej miłości, ale też płacze, gdy dzieje jej się krzywda… Uzumaki przymknął oczy. Nie powiedziała mi tylko, że gdy ta osoba cię dotyka – całe ciało przechodzą przyjemne dreszcze, kiedy czujesz na sobie jej ciepły oddech – jesteś jak sparaliżowany, wreszcie, gdy cię całuje - wszystko wokół jakby wirowało – pomyślał. - Nie powiedziała, bo tego nie doświadczyła. Blondyn jęknął i schował twarz w dłoniach. Właśnie - o ile niczego nie pominął - doskonale opisał sam siebie w relacjach z Sasuke. A to oznaczało tylko jedno. Zakochał się w swoim najlepszym przyjacielu…

Gdy Uchiha wrócił do domu, Naruto jeszcze nie było. Czekał na niego w salonie, rozmyślając o tym, co mówiła Haruno. Prawie nie śmiał w to uwierzyć. Bo jeżeli Uzumakiemu na nim zależy w taki sposób, to dlaczego umawia się z kimś innym? Po dwóch godzinach uznał, że to chyba nie ma sensu. Młotek najwyraźniej nieźle się bawi, skoro tak długo nie wraca. W ponurym nastroju poszedł do siebie.

Blondyn wszedł do rezydencji najciszej jak się da. Wcześniej był tak pochłonięty swoimi myślami, że nawet nie zauważył, która już godzina. Nie wiedział, czy Sasuke wrócił, ale jeżeli tak, to pewni śpi. Naruto czuł jakiś ciężar w żołądku. Nerwy dawały o sobie znać. Nie wiedział, co zrobić. Nie wyobrażał sobie, że uda mu się ukryć swoje uczucia przed Uchihą. Nigdy nie był w tym dobry. Więc może mu po prostu powiedzieć i czekać na wyrok? Chciałby, ale zwyczajnie bał sie reakcji drania, na takie rewelacje. Gdyby go tylko wyśmiał – to jeszcze byłoby do zniesienia. Ale jakby powiedział, że nie chcę więcej przyjaźni kogoś takiego jak Uzumaki? Że to mu popsuje wizerunek i takie tam?

Naruto wstał i poszedł na górę. Jutro o tym pomyśli, teraz to nie ma sensu. Minął drzwi do pokoju Sasuke. Było cicho, chyba spał… Blondyna nagle coś podkusiło. Wszedł do środka.

- Sasuke – wyszeptał. – Sasuke, śpisz?

- Nie śpię, młotku?

Uzumaki drgnął. Nie spodziewał się tego. Podszedł do łóżka i usiadł na brzegu. Sylwetka bruneta uniosła się lekko.

- Mogę cię o coś zapytać? – niebieskie oczy przyzwyczajały się do ciemności panującej w pomieszczeniu.

- Mhm.

- Czemu byłeś dzisiaj taki zły?

- A jak sądzisz? – skrzywił się czarnowłosy.

- Nie chciałeś się umawiać z Sakura?

- Coś w tym guście – brunet uznał to za wystarczające wyjaśnienie.

- Sasuke… A z kim chciałbyś pójść na randkę?

- Przyszedłeś tu o pierwszej w nocy pytać mnie, z kim chciałbym pójść na randkę? Zwariowałeś? – spojrzał na niego zdziwiony.

- Oj, draniu, nie dlatego przyszedłem. Chciałem ci coś powiedzieć – Naruto zebrał się na odwagę. Chyba jednak wszystko będzie lepsze od tej niepewności.

- A więc słucham.

- Bo ja, wiesz… - niebieskooki mówił tak cicho, że Uchiha musiał się przysunąć, żeby cokolwiek słyszeć - Lubię cię… - wyszeptał, a cieple ramiona objęły czarnowłosego za szyje.

Sasuke przeszły przyjemne dreszcze. Dotknął policzka Uzumakiego.

- Ja też cię lubię – delikatny uśmiech pojawił się na twarzy.

- Ale… wiesz… bo można lubić i lubić… - niebieskooki nie miał pojęcia jak to ująć w słowa. - A ja cię lubię tak… tak…- nie, nie da rady tego powiedzieć, nie potrafi. – Draniu, jesteś moim najlepszym przyjacielem – wymamrotał, a w duchu aż jęknął, zły na siebie, za to, że stchórzył.

Brunet drgnął. Wiec jednak tylko przyjacielem - pomyślał z rozczarowaniem. Odsunął od siebie chłopaka.

- Późno już. Idź spać.

- Coś się stało? – Naruto był zdezorientowany nagłą zmianą barwy głosu.

- Nie, po prostu jestem zmęczony. Idź.

Blondyn wstał i ruszył w stronę wyjścia. Przez chwile się zawahał, ale w końcu nacisnął klamkę.

- Dobranoc, Sasuke – mruknął.

- Dobranoc – Uchiha patrzył na oddalająca się sylwetkę, która po chwili zniknęła za drzwiami. Ukrył twarz w dłoniach. – Skoro tak, to będę dla ciebie przyjacielem. Będę kimkolwiek zechcesz. Tylko mnie nie zostawiaj – pomyślał gorzko.

SasuNaru - mimo wszystko 11. Dziwne sny i pierwsza randka

Szedł przez pole dojrzewającego zboża. Kłosy muskały skórę, przyjemnie łaskocząc. Wodził po nich ręką, były takie miękkie w dotyku. Kolor pszenicy coś mu przypominał, tylko nie pamiętał co. W pewnym momencie jego wzrok przykuły dwa niebieskie kwiatki. Wydawały się jakby ukryte w złotym łanie, czekające, aż ktoś je dostrzeże. Uchiha wyciągnął po nie rękę… Nagle coś szarpnęło go gwałtownie do tyłu, odciągając od pięknego, wabiącego błękitu.

- Sasuke, wstawaj – Naruto potrzasnął śpiącym chłopakiem.

Nie, jeszcze chwila, musi je zerwać. Czuł, że z jakiegoś powodu są dla niego ważne. Rzucił się do przodu, zaciskając dłoń.

- Mam, nie puszczę!

- Ała, to boli, draniu – jęknął Uzumaki.

Sasuke otworzył powoli oczy. Dwie chabropodobne tęczówki wpatrywały się w niego pytająco.

- Może jednak puścisz, co? – właściciel błękitnych oczu zaczynał być lekko zirytowany.

- Co? A, jasne – czarnowłosy uświadomił sobie, ze ściska kurczowo ramiona przyjaciela, wbijając w nie paznokcie.

- Coś ci się śniło? – blondyn patrzył na czarnookiego.

- Nic ważnego – mruknął geniusz pod nosem.

- Mamrotałeś o jakiś kwiatach – Naruto roześmiał się. – Nie wiedziałem, że ty taki wrażliwy na piękno przyrody jesteś, Uchiha. Czego ja się dowiaduję, mieszkając z tobą, no…

- Niczego godnego uwagi – Sasuke gwałtownie wstał i łapiąc Naruto za kołnierz bluzy, wyrzucił go z pokoju. – Wypad, musze się ubrać - zakomunikował i zatrząsnął drzwi.

Usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Ostatnio codziennie budził się zdezorientowany dziwnymi snami, które go nawiedzały. Wiedział, że to ma coś wspólnego z młotkiem. Od czasu pocałunku w szpitalu, zaczął przejawiać jakąś niezdrową fascynację tym blond idiotą, który znów z nim mieszkał. Codziennie obserwował go ukradkiem, jakby spodziewając się, że znajdzie satysfakcjonujące wyjaśnienie tego stanu rzeczy. Niestety, jedyne czego się dowiedział, to to, że Naruto mruży zabawnie oczy i nos, kiedy oślepia go słońce, denerwując się, przeczesuje włosy na karku, a jedząc, zawsze oblizuje sobie wargi językiem. Zwłaszcza od tego ostatniego Uchiha nie mógł oderwać wzroku. Ciągle obiecywał sobie w duchu, że przestanie się tak zachowywać, ale to było silniejsze od niego. Co gorsza, po pewnym czasie doszedł już nawet do pewnych wniosków. Przerażających wniosków. Uzumaki zaczynał go interesować, nie tylko jako przyjaciel.

- Trzeba z tym skończyć – czarnooki wstał, zakładając koszulę. Najbardziej bał się, że Naruto w jakiś sposób dowie się o tym dziwnym zafascynowaniu przyjaciela swoją osobą i… No właśnie. I co? Znając tego idiotę, to najpierw rozwaliłby mu nos, a potem wyleciał z krzykiem z rezydencji, wrzeszcząc, że ostatni członek klanu jest zboczeńcem. Sasuke jakoś nie odpowiadała taka wizja, wolał więc być ostrożny. Chociaż z drugiej strony, biorąc pod uwagę spostrzegawczość młotka w takich sprawach, nie było się czego obawiać. Czarnowłosy roześmiał się na wspomnienie niezbyt inteligentnej miny Uzumakiego, kiedy mu powiedział o Hinacie. Trochę uspokojony i w lepszym nastroju zszedł na dół.

- O! Jesteś, draniu – Naruto siedział na werandzie i wcinał ramen z plastikowego kubka.

- Po co mnie budziłeś tak wcześnie, młotku?

- Trening – niczego nieświadomy blondyn oblizał usta, na co czarnooki drgnął i odwrócił głowę.

- Trening mamy na dziewiątą. Biorąc poprawkę na spóźnienia Kakashiego, dotarcie tam na jedenastą powinno być akurat.

- No tak, nie pomyślałem – Uzumaki wyszczerzył się radośnie i rzucił opakowanie po zupce za siebie.

- Co robisz, idioto? Podnieś to i wyrzuć do śmieci.

- Oj, nie zrzędź, później zabiorę.

- Jesteś jak zaraza morowa – westchnął Uchiha i ganiąc się za to w duchu, podniósł kubek, wyrzucając tam, gdzie trzeba. – W życiu nie widziałem takiego bałaganiarza jak ty.

- Ale i tak mnie lubisz? – Naruto padł na drewniany podest, rozkoszując się promieniami słońca.

- Chciałbyś – prychnął brunet, znikając we wnętrzu domu.

Trening był tego dnia wyjątkowo męczący. Kakashi wściekał się z jakiegoś powodu i jego humory odbijały się na drużynie siódmej. Uzumaki zaczął nawet żartować, że to zapewne wynik opóźniającej się premiery nowej części ulubionej książeczki sensei. Jednak po paru godzinach, humor opuścił nawet jego. Mieli dość.

- Ja już sobie porozmawiam z ero-seninem, jak go spotkam – narzekał blondyn w drodze powrotnej do posiadłości. – Skoro i tak nic nie robi, poza pisaniem tych zboczonych komiksów, to mógłby chociaż się wyrabiać na czas.

- Nie przesadzaj, młotku – Sasuke nie dał po sobie poznać, że nie ma już sił. – Tak cię zmęczyły zwykłe ćwiczenia? – nie mógł się powstrzymać od dokuczania.

- Mnie zmęczyły? Draniu, zaraz ci pokażę! – niebieskooki jak zwykle nie pozostał obojętny na zaczepkę. – Zobaczysz, że jestem od ciebie lepszy!

- Chyba w snach.

- Dobra, to ścigamy się, kto pierwszy będzie w domu – Naruto klepnął czarnowłosego w plecy i pobiegł.

Uchiha, przeklinając się w duchu za niewyparzony język, ruszył za nim, bo mimo że padał z nóg, nie mógł dać się pokonać temu blond narwańcowi.

Sasuke skakał po drzewach, próbując złapać postać w pomarańczowym dresie. Nie miał już siły, a na dodatek osobnik oddalał się coraz bardziej. Musi go dogonić, to kwestia honoru. Był zdeterminowany, aby nie pozwolić mu uciec. Jeszcze ostatni wysiłek i Uchiha wyciągnął ręce w stronę jasnej czupryny… Skądś pojawił się dym. Brunet z przerażeniem stwierdził, że trzyma za rękaw nie młotka, ale Kakashiego. Sensei roześmiał się złowieszczo, mówiąc, że jak Sasuke nie przyniesie mu najnowszej części Icha Icha Paradise, to już nigdy więcej nie zobaczy Naruto. To niemożliwe, musi go zobaczyć - geniusz próbował wyjaśnić siwowłosemu, ale ten zarechotał jeszcze głośniej i zniknął… Biegł po szpitalnym korytarzu, szukając Jiraiyi. Na pewno Tsunade będzie wiedziała gdzie jest. Z uchylonych drzwi jednego z pokojów dobiegał szloch. Uchiha katem oka dostrzegł, jak na podłodze pod ścianą kuli się blondwłosy chłopiec.

- Naruto? –zaskoczony podszedł i ujął jego twarz w dłonie. Była cała mokra od łez. – Dlaczego płaczesz?

Niebieskie oczy spojrzały na niego smutno.

- Nie chcę być już więcej sam – wyszeptał.

- Nie będziesz sam – czarnowłosy przysunął się i musnął ustami policzek Uzumakiego. – Już nigdy nie będziesz sam – delikatnie dotknął jego warg. Poczuł jak ciepłe ramiona oplatają go za szyję. Było mu tak przyjemnie… Gdzieś daleko rozległ się huk i głośny śmiech.

Uchiha otworzył oczy. Nie był w szpitalu, ale we własnej sypialni. Powoli docierało do niego, że to był tylko sen…

- Cholera – zerwał się z łóżka. – O czym ja myślę – brunet był zarazem zły i przestraszony. Już wiele razy miał dziwne wizje senne z niebieskookim, ale nigdy wcześniej go w nich nie całował!

Kolejny huk. Dochodził gdzieś z ogrodu. Sasuke zbiegł na dół, w wyszedł na werandę. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to dwie duże żaby i - najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony - Naruto. Drugie, to połamane drzewa w jego własnym sadzie.

- Młotku, co ty wyprawiasz? – Uchiha stał zdezorientowany.

- Trenuję – wyszczerzył się blondyn.

- A to? – ogarnął ręką zniszczone jabłonie.

- Zaraz ci pokaże. Gamatatsu, gotowy? – Uzumaki położył dłoń na głowie płaza, po czym nieprawdopodobnie silny strumień wody połamał kolejne drzewo. – I co fajne, nie?

- Fajne? – Sasuke z chęcią mordu w oczach ruszył w stronę jasnowłosego. – Zabiję cię, młotku, popatrz co zrobiłeś z moim ogrodem – wrzasnął.

- To może my już pójdziemy, co braciszku? – ropuchy, wyczuwając niebezpieczeństwo, ulotniły się, zostawiając Uzumakiego sam na sam z rozwścieczonym właścicielem posiadłości.

- Trzeba wiać – jęknął sprawca zameszania, ale zanim zdążył zrobić krok, dopadł go rozjuszony Uchicha, drąc się, przeklinając, wyzywając od idiotów i grożąc śmiercią, przez dobrą godzinę.

Ostatecznie geniusz niebieskookiego nie zabił, ale wymyślił mu odpowiednią karę. Zero ramenu przez cały miesiąc i koszenie wszystkich trawników. O ile drugą częścią Naruto się zbytnio nie zmartwił, to pierwszą odczuł boleśnie, bo od swoich zupek był najzwyczajniej w świecie uzależniony.

Nadszedł maj, a wraz z nim pogoda wręcz wymarzona do leniuchowania. Uchiha rozkładał się w ogrodzie z książką, a Uzumaki, który nie potrafił usiedzieć w miejscu, wynajdywał sobie coraz to nowe rozrywki. Tego dnia był jednak spokojniejszy niż zwykle. Podszedł cicho do bruneta.

- Sasukeee – nerwowo splótł dłonie za plecami.

- Co? - chłopak nie oderwał nawet wzroku od czytanej strony.

- Sasuke, co byś powiedział na to, żebyśmy umówili się na randkę?

Czarnowłosemu z wrażenia aż lektura wyleciała z rąk.

- Na randkę? My? –chłopak przeraził się. Czyżby Naruto jakimś cudem odkrył jego tajemnicę?

- Nie, święty Walenty. No jasne, że my. Nie sądzisz, że już najwyższy czas, zimny draniu? – paplał blondyn, nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, co dzieje się w tym momencie z jego przyjacielem.

- Najwyższy czas? To znaczy, że ty… - geniusz nie wiedział, co powiedzieć. Czyżby ta fascynacja działała w obie strony? Czyżby młotek…

- No tak, ja – śmiał się niebieskooki. – Tobie też się przyda, nie uważasz?

- No chyba…

- To co, zgadzasz się? – Uzumaki skakał dookoła zszokowanego bruneta. - No zgódź się, zgódź.

- No dobra – Sasuke zaczerwienił się i zamarł, widząc błękitne tęczówki naprzeciwko swojej twarzy. Uzumaki pochylił się nad nim, był tak blisko…

- Draniu.

- Mm? – czarnowłosy zamknął oczy.

- Książka ci spadła – blondyn podniósł z ziemi tomik i oddał właścicielowi. – To ja już pójdę i wszystko zorganizuję – krzyknął i pobiegł w stronę domu.

- Co zorganizujesz? – wyjąkał czarnooki, ale nie doczekał się odpowiedzi.

Uchiha stał przed lustrem, próbując doprowadzić włosy ładu. Kilka godzin temu Naruto wpadł do jego pokoju jak pocisk atomowy, informując, że spotkają się o 19 w Ichiraku. Sasuke nie za bardzo wiedział, co młotek miał na myśli, mówiąc „spotkają”, bo przecież skoro mieszkają w jednym domu, to pójdą tam razem, ale postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy. Dziwnie się czuł. Z jednej strony był zadowolony, że wyjdzie gdzieś z blondynem, z drugiej – ogarniał go strach. Nie oszukiwał sam siebie, miał w tych sprawach doświadczenie zerowe. Nigdy nie umówił się z nikim na randkę, mimo że miał prawie 18 lat. Zastanawiał się, jak to będzie wyglądało. Znał Naruto już tyle lat, spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Czy fakt, że to randka, zobowiązuje do jakiegoś określonego zachowania? Dlaczego wcześniej nikogo nie zapytał? Zresztą, kogo miałby pytać. Spojrzał jeszcze raz w lustro, nie poznając sam siebie. On, ostatni członek wybitnego klanu, nieustraszony geniusz, pierwszy raz w życiu był tak przerażony.

Stał w holu, oparty o futrynę. Czekał na Naruto.

- Chodź już, młotku – niecierpliwił się.

- Idę, idę – usłyszał gdzieś z góry, po czym rozległ się odgłos kroków na schodach.

Sasuke dokładnie obejrzał sobie Uzumakiego. Niby wyglądał tak jak zawsze, ale jednak inaczej. Nie miał na sobie pomarańczowej bluzy, a jedynie czarną koszulkę. Świeżo umyte jasne włosy spadały kosmykami na twarz, a niebieskie oczy błyszczały jeszcze bardziej niż zwykle. Brunet poczuł nagłą chęć objęcia „swojego głupka”, jak go w myślach nazwał, ale opanował się, stwierdzając, że na to przyjdzie czas później.

- To jak idziemy? – Naruto nerwowo potarmosił sobie włosy na karku i wyszczerzył się w uśmiechu.

- Ano idziemy – czarnooki puścił blondyna przodem.

- Całą drogę się nie odzywasz, co z tobą? – Uchiha był trochę zirytowany zachowaniem niebieskookiego, bo już przywykł do jego paplaniny. - To nie pasuje do twojego wizerunku rozwrzeszczanego młotka – dodał, chcąc go sprowokować.

- A bo się denerwuję – Naruto wlepił wzrok w swoje buty, jakby były one godne najwyższej uwagi. – A jak dam plamę?

- Nie rozumiem…

- To moja pierwsza randka.

- Moja też i co z tego?

- A jak zrobię coś nie tak?

- Na przykład co?

- Nie wiem, boję się – jęknął blondyn łapiąc czarnookiego za rękaw koszulki.

- Wyluzuj, to tylko ja – stwierdził Sasuke, pomijając fakt, że sam też jest kłębkiem nerwów.

- Przecież nie tobą się martwię, draniu. – Uzumaki jęknął.

- Nie mną? To kim? – brunet stanął jak wryty, spoglądając ze zdziwieniem na stojącego przed nim chłopaka. Jednak odpowiedź nie była potrzebna, bo właśnie zza rogu budynku wyszły dwie dziewczyny.

- Witaj, Na… Naruto-kun – Hinata spłonęła rumieńcem.

- Cześć, Sasuke – kun – jej towarzyszka uśmiechnęła się.

Gdyby Naruto w tamtej chwili spojrzał na przyjaciela, najprawdopodobniej padłby trupem. Sasuke wzrokiem bazyliszka gapił się na niego, olewając wszystko inne.

- Przepraszam na chwilę – rzucił w stronę dziewczyn i pociągnął brutalnie blondyna. – Co to ma do cholery znaczyć? – syknął mu do ucha.

- No jak to co? Nasza randka – jasnowłosy nie rozumiał.

- Jak to nasza randka? Myślałem, że my… - zamarł w połowie zdania. Dotarł do niego absurd całej sytuacji i własna głupota. Jak mógł pomyśleć, że Naruto chciał pójść na spotkanie tylko z nim. Przecież to oczywiste, że musiało chodzić o podwójną randkę. Z dziewczynami! Każdy głupek by się zorientował. Każdy, oprócz Uchihy, który zaślepiony własną, niezrozumiałą fascynacją, ułożył najbardziej idiotyczny scenariusz. Scenariusz w którym on i…

- Sasuke, myślałem, że domyślasz się z kim cię umówiłem – Uzumaki wydawał się przestraszony. Czyżby zrobił coś źle? – Przepraszam, jeśli… Ale nie pytałeś…

- Nie, w porządku. Jestem zaskoczony i tyle. Chodźmy – brunet przybrał swoją zwykłą maskę, ale gdzieś głęboko w czarnych oczach czaiła się iskierka żalu i zawodu. Próbując to zignorować, poszedł za przyjacielem, modląc się w duchu, by nieszczęsne spotkanie jak najszybciej dobiegło końca.