Tej nocy Sasuke w ogóle nie spał. Siedział na parapecie i rozmyślał. Był skołowany. Z jednej strony, po głowie mu chodziły słowa Sakury, która twierdziła, że to, co czuje do niego Naruto, to na pewno nie zwykła przyjaźń. Z drugiej strony, Uzumaki sam powiedział, że są dwa sposoby lubienia kogoś, a on uważa go za przyjaciela. Uchiha miał wielką ochotę iść do sypialni blondyna, wyciągnąć go z łóżka i wykrzyczeć mu jakim jest głupkiem, a na dodatek jego ukochanym głupkiem. Coraz trudniej przychodziło mu przebywanie z nim pod jednym dachem. A pewnie będzie jeszcze gorzej.
- Zwariuję przez tego młotka – ukrył twarz w dłoniach.
Starał się przez kilka dni unikać Naruto, co nie było łatwe. Manewrował tak, by nie zbliżać się do niego za bardzo i unikać kontaktu fizycznego. Uzumaki nie bardzo wiedział, o co chodzi draniowi. Kilka razy zbierał się na odwagę, by pójść i powiedzieć, co myśli o jego zachowaniu, o nim samym, i że nie wie, jak mógł się zakochać w takim dupku, ale zawsze jakoś rezygnował…
Sasuke stał na werandzie z kubkiem w rekach. Gapił się przed siebie i nawet nie zauważył wchodzącego blondyna.
- Tu jesteś, draniu – Uzumaki klepnął go w plecy tak, że brunet zakrztusił się herbatą.
- Co ty robisz, do cholery – wrzasnął, naprawdę zły.
Naruto otworzył usta ze zdziwienia i patrzył tymi swoimi niebieskimi ślepkami na przyjaciela.
- Sasuke… - dotknął jego ramienia. – Co się tobą dzieje?
Uchiha drgnął. Miał ochotę rzucić się na tego głupka i wytłumaczyć niewerbalnie, co się dzieje, ale zamiast tego odsunął od siebie przyjaciela.
- Nic – skłamał i odwrócił się z zamiarem wyjścia.
- Gdzie idziesz – blondyn chwycił go za rękę.
- Jestem zmęczony, chcę się położyć – wyrwał się z uścisku i poszedł na górę.
- Ta, jasne – szepnął sam do siebie Naruto.
Usiadł na drewnianej podłodze. Kilka kropel deszczu spadło na deski obok. Gdzieś w oddali rozległ się grzmot. Znowu burza… Przypomniał się dzień po tej tragicznej wiadomości, kiedy Sasuke był w stanie krytycznym. Też tu wtedy siedział, załamany, bał się, że przyjaciel może umrzeć. To był chyba najgorszy dzień w jego życiu… Zaczynało podać coraz mocniej, ale Uzumaki się nie ruszył. Nie wiedział dlaczego, ale przebywanie w tym miejscu go uspokajało. To nic, że moknął, i że było mu coraz zimniej. Nie myślał o tym… Nie wiedział, ile czasu tu tak siedzi…
Coś ciepłego spadło mu na ramiona. To Uchiha pochylił się i okrył go swoją bluzą.
- Naruto, chodź do środka – jego oddech na szyi blondyna spowodował, że przeszły go przyjemne dreszcze.
Wstał i dał się zaprowadzić do salonu.
- Poczekaj, zrobię ci gorącej herbaty.
- Nie trzeba.
- Rozchorujesz się, młotku. Kto to widział, żeby siedzieć na dworze w środku burzy – brunet przyłożył mu rękę do czoła, chcąc sprawdzić czy nie ma gorączki.
- A tam, nic mi nie będzie… - uśmiechnął się Uzumaki.
- Powinieneś się przebrać. Czekaj, zaraz ci coś przyniosę – podniósł się, ale Naruto chwycił go za rękę.
- Nie… Nie idź.
- Twoje ciuchy są całe mokre.
- Nieważne. Sasuke? - blondyn nie puszczał ręki przyjaciela.
-Tak?
- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że cię lubię?
- Mhm.
- Ale ja wtedy kłamałem.
- Kłamałeś? – w czarnych oczach było widać zaskoczenie.
- To znaczy, nie kłamałem, ale… - spuścił wzrok.
- To kłamałeś czy nie?
- Tak… ale nie…
- Ty chyba faktycznie masz gorączkę. Zaczynasz bredzić.
- Nie, Sasuke… Nie mam gorączki, chodzi o to… No bo ja… - Naruto bawił się nerwowo końcami bluzy.
Uchiha ujął podróbek chłopaka i podniósł jego głowę.
- Co się dzieje? – zmusił blondyna do spojrzenia na siebie. Niebieskie oczy przyciągały go jak magnes. Pochylił się prawie dotykając policzka przyjaciela. – Powiesz? – zapytał cicho.
Uzumaki pokiwał głową. Jak w transie przybliżył się i wyszeptał do ucha bruneta.
- Lubię cię, ale tak inaczej…
Sasuke drgnął. Te słowa go zaskoczyły. Tak jak i elektryzujący, ciepły oddech w okolicach szyi. Ujął twarz blondyna w dłonie i niepewnie musnął ustami jego wargi.
- Inaczej, to znaczy tak? – głos miał lekko zachrypnięty z emocji.
Naruto kiwnął głową. Nie był w stanie nic powiedzieć. Uchiha objął go i przyciągnął siebie, ponawiając pocałunek; tym razem trochę śmielszy, choć nadal delikatny. To było dla nich obu niesamowite przeżycie. Jakby wyraz tych wszystkich uczuć, które łączyły ich od czasu, gdy się poznali. Od rywalizacji, poprzez przyjaźń, aż do miłości…
- Kocham cię, Sasuke.
- Ja też cię kocham, Naruto.
To wyznanie musiało kiedyś nastąpić. Wcześniej czy później, bez znaczenia. Ważne było to, co miało miejsce tu i teraz. Uchiha, z pozoru obojętny, nieczuły, zimny, w zetknięciu z ciepłymi ustami Uzumakiego, zrzucił swoją maskę i po raz pierwszy był w stanie okazać komuś tyle uczuć. Za to blondyn, po tylu latach samotności, miał wreszcie świadomość, że stał się dla kogoś najważniejszą osobą w życiu. Nie mieli pojęcia, że burza już dawno minęła, że deszcz przestaje padać. Nie obchodziło ich nic, poza nimi samymi. Nie w tym momencie…
Sasuke delikatnie przygryzł wargi blondyna i się odsunął. Coś mu przyszło do głowy.
- Naruto?
- Mmm? – tamten mruknął niezadowolony i otworzył leniwie oczy.
- Zastanawiam się tylko… Czy kiedy dotrze do ciebie, co właściwie robimy, znowu rozwalisz mi nos? – spytał, usiłując wyglądać poważnie, co niezbyt mu wychodziło.
Uzumaki burknął pod nosem coś, co brzmiało jak „Oj, zamknij się, draniu” i przyciągnął czarnowłosego z powrotem do siebie.
- Sasuke, tęcza – Naruto wybiegł na werandę.
Brunet podszedł i objął go.
- Znowu mi uciekasz? – wymruczał do ucha.
- Nie uciekam – Uzumaki obrócił się przodem do przyjaciela. Wplótł ręce w jego włosy i dotknął nosem policzka.
Sasuke wtulił twarz w jasne kosmyki.
- Wiesz, że musimy się zbierać na trening? – spytał blondyn. Poczuł jak Uchiha kręci przecząco głową.
- Nigdzie nie idziemy.
- Ale Kakashi…
- Kakashi mnie w tym momencie najmniej obchodzi.
- Taak? A kto cię obchodzi? – droczył się Naruto.
- Ty – brunet ugryzł go lekko w ucho.
- Ale nie możemy przecież tu zostać i zapomnieć o reszcie świata.
- Możemy.
- A treningi?
- Jakie treningi…
- Sasuuuke! Musze stać się silniejszy. W końcu moim marzeniem jest zostać Hokage, a zawsze trzeba walczyć o swoje marzenia.
- No tak, tak – uśmiechnął się Uchiha, całując po raz kolejny swojego „rozwrzeszczanego młotka”. A moim pragnieniem jest być zawsze przy tobie. Nie ważne, co się stanie, nie ważne jak potoczą się nasze losy, ważne jest to, że będę cię kochał. Kochał zawsze i mimo wszystko… – pomyślał.
* * *
- W takim razie to wszystko. Świetnie się spisaliście – młody Hokage uśmiechnął się łobuzersko. Ten wyraz zadowolenia nie zmienił się u niego od czasu, gdy był dzieckiem. – Zasłużyliście na kilka dni wolnego.
Patrzył jak wszyscy opuszczają jego gabinet. Byli w dobrych humorach. Kilkutygodniowa misja zakończyła się powodzeniem, praktycznie nie ponieśli żadnych strat, a teraz mogli pobyć ze swoimi bliskimi. Lee wystrzelił jak z procy, udając się zapewne do szpitala. Spotykał się z Sakurą, która już dawno zrozumiała, że populacja męska nie składa się tylko i wyłącznie z ostatniego członka tragicznego klanu i zaczęła przychylniej patrzeć na innych. Shikamaru odruchowo przekręcił obrączkę na palcu. Pewnie spieszył się do Temari i małego Asumy, który – jak zauważył Naruto – zaczynał już powoli przypominać ojca, dowodząc grupką dzieci w piaskownicy. Kiba najprawdopodobniej znów miał randkę z jakąś dziewczyną, sam już pewnie nie wiedział, która to z kolei…
Została tylko jedna osoba, stojąca pod ścianą z założonymi rękami.
- Dłużej się nie dało? – Uchiha, starając się wyglądać na znudzonego, podszedł do stolika, za którym urzędował blondyn.
- Oj, Sasuke – Uzumaki wstał i zarzucił mu ręce na szyję. – Im dłużej na coś czekasz, tym lepiej to smakuje.
- Czekałem prawie dwa miesiące – skrzywił się brunet. – I nie zamierzam już ani chwili dłużej – objął chłopaka i przejechał nosem po jego szyi.
- Łaskocze, przestań – zachichotał Hokage.
- Jeszcze nawet dobrze nie zacząłem, a ty już mi każesz przestać? – czarnowłosy ugryzł go lekko w ucho. – Zapomnij.
- Draniu, chciałem ci coś powiedzieć. – blondyn odsunął głowę. - Przybędzie nam nowy mały mieszkaniec wioski. Neji się postarał.
- Kolejna szczęśliwa rodzinka, co? – Uchiha musnął palcem wargi niebieskookiego.
- Sasuke – Naruto spoważniał. – Wiesz, że ty nigdy nie będziesz tego miał? No chyba, że mnie zost…
Brunet zatkał mu usta ręką i spojrzał groźnie.
- Nigdy cię nie zostawię, nawet nie waż się tak mówić. A wiesz dlaczego? Bo ze wszystkich ludzi na całym świecie, ty obchodzisz mnie najbardziej.
- Ale…
- Nie ma żadnego „ale”. Zrozum to w końcu.
Naruto pokiwał głową, a w jego oczach znów zabłysły iskierki szczęścia. Sasuke zabrał rękę.
- A teraz zamknij się i w końcu mnie pocałuj.
Jego życzenie zostało natychmiastowo spełnione.
No i mamy happy endJ Bardzo proszę o komentarze oceniające całe opowiadanko, będę za nie bardzo wdzięczna.