25 października 2011

Rywale - rozdział 36

Sasuke był wkurwiony jak mało kiedy. Nic nie udało mu się załatwić. Itachi nadal upierał się przy swoim i nie dał sobie niczego powiedzieć, nawet więcej, zatrzasnął mu drzwi przed nosem, kiedy zaczął mu wyjaśniać, dlaczego nie powinien robić takiej głupoty. Po raz kolejny kazał mu pilnować własnego nosa i – co dodał z lekkim uśmiechem – Naruto. Stwierdził, że jak nadal będzie zachowywał się jak dupek, to i on mu zwieje sprzed nosa. No co za idiota!  Jakby tego wszystkiego było mało, matka poprosiła go, żeby pojawił się na tej kolacji zaręczynowej. Zauważyła, że jest między nimi jakieś spięcie, ale nie mogła sobie wyobrazić, żeby Sasuke nie przyszedł. W końcu on i Itachi byli braćmi.
Sasuke na początku miał ochotę po prostu powiedzieć, co o tym sądzi i wyjść, ale widząc minę matki, obiecał, że się zastanowi. Nie miał ochoty kłócić się też z nią. Jeszcze zaraz ojciec zacząłby zadawać dziwne pytania, a nie zamierzał niczego w tym temacie wyjaśniać. Mimo że według niego Itachi robił największą głupotę w swoim życiu, to przecież jako starszy brat zawsze był w stosunku do niego lojalny. Nie wydał też jego związku z Naruto, więc i on powinien zachować się tak samo.
Westchnął ciężko i podniósł się z łóżka. Musiał wziąć prysznic i się jakoś porządnie ubrać. Ostatecznie uznał, że przemęczy się tę godzinę, byle tylko się od niego odczepili.

21 października 2011

Rywale - rozdział 35

Hinata, której zwykle na sam widok Naruto robiło się gorąco i dostawała rumieńców, teraz wyglądała jak dojrzały pomidor. Albo jak Ino, która ostatnio przesadziła z solarium i straszyła przez dobre dwa dni czerwoną twarzą. Hinacie do osiągnięcia takiego efektu wystarczył jeden dotyk obiektu jej marzeń. To, co dla niego było tylko przyjacielskim gestem, który swoją drogą i tak wykonał, chcąc utrzeć nosa Sasuke, dla niej stanowiło niemalże erotyczne doznanie.
– No więc? – Naruto zdjął rękę z jej ramienia i spojrzał pytająco.
Hinata odetchnęła, próbując się uspokoić, ale było to prawie niewykonalne, zwłaszcza pod spojrzeniem niebieskich oczu, na punkcie których po prostu szalała. Nikt według niej takich nie miał. Mogła by się tak na niego patrzeć i patrzeć…
– Chciałam ci to dać. – W końcu opanowała się i wyciągnęła coś ze swojej torby. – To zaproszenie na moją imprezę urodzinową – wyjaśniła.
Naruto spojrzał na kremową kopertę z jakimś zielonym nadrukiem. Otworzył zaciekawiony. W środku znajdował się ozdobny, złożony na pół biały kartonik, na którym widniały niezbędne informacje. Impreza miała odbyć się w najbliższą sobotę, w domu państwa Hyuuga. Pod spodem była podana godzina i adres.

1 października 2011

Drop your pants - 3


— To już wszystkie! — Zdyszana Shizune rzuciła na biurko Hokage kilka staników, powiększając tym samym pokaźną już stertę. Cały ranek na żądanie skacowanej Tsunade biegała po głównym placu i zbierała biustonosze porozrzucane wśród torebek po chipsach i kubków po napojach.
Oparty pod ścianą Sasuke obserwował obie kobiety i stojącego obok Shikamaru, i zastanawiał się, po jaką cholerę Hokage ich wezwała. Shikamaru, łypiąc co jakiś czas na różnokolorowe staniki, dyskretnie ziewał.
— To będzie wasze zadanie. — Tsunade wstała zza biurka i splatając ręce za plecami, podeszła do okna. — Macie znaleźć właścicielki — zakomunikowała.
— Dlaczego akurat my? — spytał Shikamaru, który wolałby raczej zająć się tym, co jego dziewczyna chowa pod stanikiem.
— Ty — Hokage odwróciła się od okna i wskazała na niego — jesteś najbystrzejszym ze znanych mi ninja. Ty zaś — zwróciła wzrok na Sasuke — jesteś najwyraźniej aseksualny, więc idealnie nadajesz się do tej roboty, nic nie będzie cię rozpraszać.

Sasuke wzruszył ramionami. Słyszał krążącą na jego temat legendę, ale nie miał ochoty jej komentować. Swoją drogą, zamiast tych biustonoszy, wolałby mieć do czynienia z czymś, co należy do Naruto…
Shikamaru westchnął. Nie rozumiał, dlaczego jego geniusz wykorzystywano do tak prozaicznych spraw. Jedno było pewne. Nie zamierzał zajmować się tym sam…
— Wow! — Kiba rzucił się na stertę staników i zaczął w nich przebierać. Reszta członków Klubu Prawiczków, zachęcona reakcją Kiby, poszła w jego ślady. Wszyscy zebrali się na polanie, by przedyskutować problem.
— Ten jest Sakury. — Ledwo przytomny ze szczęścia Lee wyciągnął czarny biustonosz o dużych miseczkach.
— Chyba kpisz — Sasuke parsknął śmiechem. — Najwyżej ten. — Chwycił inny, w biało czerwoną kratkę, który mógłby pasować może na trzynastolatkę.
Lee, który od dawna kochał się w Sakurze, potraktował to jako osobistą obelgę i stanął w obronie rozmiaru biustu dziewczyny. Naruto zamierzał go poprzeć, ale jego uwagę odwrócił Kiba, który obecnie wylosował chyba największy stanik i włożył sobie jedną z miseczek na głowę, robiąc przy tym głupie miny. Chwilę później, wraz z Kakashim i Saiem, paradowali w biustonoszach założonych na koszulki.
— Dobra, przestańcie już — zirytowany Shikamaru próbował przywrócić wszystkich do porządku. — Musimy się zastanowić, co napisać w raporcie dla Hokage.
— To znaczy? — spytał Chouji, gryząc chipsa.
— To znaczy, że nie możemy wydać dziewczyn, bo wtedy kaplica — wyjaśnił Shikamaru. Towarzystwo w stanikach, które tańczyło w tym momencie wężyka, zatrzymało się.
— O żesz, ty to masz łeb! — Kiba wytrzeszczył oczy. No tak, o tym nie pomyślał nikt.
— Co proponujesz? — spytał Iruka.
— Zostawcie to mi — zaoferował się niespodziewanie Sasuke, wzbudzając ogólne zaskoczenie.
— Sasuke, draniu! — Naruto rzucił mu się na szyję. — Wiedziałem, że na ciebie można liczyć — roześmiał się na głos. — A tak w ogóle to co chcesz zrobić?
— Szkoda, są takie piękne. — Kiba pochylił się nad stertą staników, żegnając się z nimi łzawo. Lee cały czas tulił czarny biustonosz, który, w co wierzył niezłomnie, miał należeć do Sakury.
— Jak Tsunade dowiedziałaby się, do kogo należą, wprowadziłaby tu stan wojenny — stwierdził znudzonym głosem Shikamaru. — Swoją drogą, nie mam pojęcia, jak się z tego wytłumaczymy.
— Nie wiem, zasnąłeś z fajką w zębach? — zaproponował Sasuke.
— Zaraz, dlaczego to ja mam być kozłem ofiarnym? — zaprotestował Shikamaru. — Poza tym ja nie palę.
— Twój sensei pali, mogłeś mieć to po nim — wtrącił Naruto.
— No widzisz — uśmiechnął się cynicznie Sakuke. — Poza tym ja tu wykonuję brudną robotę, więc ty weź chociaż na siebie odpowiedzialność.
Shikamaru miał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył, bo po jego prawej stronie rozległo się potężne:
— Katon no jutsu.
Tsunade była wściekła. W żaden sposób nie uwierzyła w opowieść Shikamaru, który zarzekał się, że to był wypadek. Akurat! Dobrze przynajmniej, że w jakiś sposób historia staników dotarła do mieszkanek Konohy. Może i na koncercie Akatsuki zachowały się nieodpowiedzialnie, jednak w tym momencie boysbandu już nie było w mieście, a Hokage — tak. I jej gniewu bały się chyba najbardziej.
Klub Prawiczków zaczynał tracić rezon. Chouji jadł coraz więcej, Kiba częściej przytulał swojego psa, a Sai, nucąc pod nosem Tobi jest pedałem, chwycił w rękę nożyczki i obciął wszystkie swoje podkoszulki tak, by odsłaniały mu brzuch.
— Od dzisiaj zostaję gejem — oznajmił zdumionemu towarzystwu, które, tradycyjnie już, zebrało się na polanie.
Kilka osób spuściło smętnie ramiona. Czy taki los ich właśnie czekał?
— Nie, nie, nie możemy się poddawać! — Shikamaru machnął rękoma. — Dajcie pomyśleć…
— Skoro nawet Akatsuki nic nie dało — wyraził zwątpienie Iruka.
— Akatsuki może nie, ale… — Shikamaru nagle się rozpogodził. — Wyślemy Sasuke!
Sasuke zapierał się nogami i rękami przed pomysłem Shikamaru, ale w końcu przekonał go Naruto. Ostatecznie, klnąc na siebie w myślach za brak asertywności, szedł ulicą na spotkanie z Sakurą. Prawie czuł oddech innych członków Klubu Prawiczków za sobą. Schowani w krzakach, chcieli w końcu zobaczyć to, na co od tak dawna czekali. Zwłaszcza Naruto…
Dziewczyna czekała na niego na mostku. Wyłamany szczebelek jeszcze do tej pory nie został naprawiony.
— Cześć, Sakura — wymamrotał Sasuke. Naprawdę nie miał ochoty na to spotkanie, jednak nic, naprawdę nic, nie przygotowało go na to, co stało się chwilę później.
— Naruuuto! — Rozeźlona dziewczyna rzuciła się na niego. — Znowu udajesz Sasuke? — Jej lewa pięść wylądował na jego prawym policzku.
— Ale, zaraz… — Sasuke próbował coś powiedzieć, jednak nawet jego, uznanego geniusza, przeraziła furia w oczach koleżanki z drużyny. Ledwo zdołał zareagować na czas, gdy druga z pięści frunęła w jego stronę.
— Ty… — Sakura, chwycona za nadgarstek, straciła równowagę i upadła na deski mostku. Pech, a może szczęście chciało, że jej spódniczka zadarła się do góry.
— O żesz ty… — Iruka wybałuszył oczy.
— Sakura—chan — w oczach Lee pojawiły się łzy.
— Ona jest tam płaska — zawołał Kiba.
Wszyscy członkowie Klubu Prawiczka podeszli bliżej.
— O… — Naruto wydawał się zszokowany — … o…ona nie ma wacka! — zawołał. — Sasuke, a ty masz? — spytał zupełnie machinalnie
— Ja mam — zaoferował się Sai. — Chcesz zobaczyć?
— Nie, nie chce. — Sasuke zdecydował się bronić tego, co do niego należało. A przynajmniej tego, co mu się powinno należeć. — Idziemy stąd! — Chwycił Naruto za rękaw i pociągnął w stronę swojej rezydencji, ignorując przeróbkę Saia: Sasuke jest pedałem, właśnie się dowiedziałem…
Tego, co działo się w rezydencji tej nocy nie sposób opisać. W końcu obaj niewyżyci i niedoświadczeni chłopcy zasługują na chwilę prywatności… Nie? No dobra. Kiedy Naruto w końcu odkrył to, czego nie ma Sakura, a co ma Sasuke, był wniebowzięty. W końcu genialny spadkobierca klanu Uchiha nie chwalił się byle czym. Co reszta wioski zauważyła prędzej niż później…
— Siadać — Tsunade wrzasnęła tak, że Shizune w przyległym pomieszczeniu poderwała się z krzesła.
Wszyscy, z wyjątkiem Naruto, zajęli miejsca.
— A ty czemu stoisz? — spytała o pól tonu ciszej.
— Raczej chyba dlaczego jemu stoi — wyszeptał obrażony Sai.
— Nic, nic — wymamrotał głośno Naruto, próbując jednak usiąść. Sasuke spojrzał na niego z uśmiechem, a Naruto przysiągł, że w zemście napisze kiedyś o ich związku piosenkę.
Kilka miesięcy później:
— Akatsuuuki, nowe wzory i kolory. Znów w Konohaaaaaa… — krzyknął prowadzący do rzeszy zgromadzonych fanów.
— To nasz najnowsza piosenka — ukłonił się Itachi.— Słowa napisał Naruto Uzumaki.
Kto za tobą w wiosce ganiał, za koszulkę żaby wkładał, kto, no powiedz kto?
Kto na drzewie wyciął „UKE” i podpisał „DLA SASUKE”, kto, no powiedz, kto…