Tekst staroć. Parodia. Ale zauważyłam, że nie mam go na blogu, a chce tu mieć wszystkie swoje teksty więc wklejam.
Sasuke
oparł ręce o drewnianą balustradę i spojrzał w dół. Strumyk płynął tak samo
leniwie jak przed laty, zupełnie, jakby nic się nie zmieniło. Ten sam mostek,
te same krzaczki przy brzegu, to samo bezchmurne niebo… Tylko czy on sam nie
zrobił się aby odrobinę bardziej sentymentalny?
-
Draniu – oświadczył uroczyście Naruto, przestępując z nogi na nogę i gniotąc
coś w ręku. – To oficjalne ułaskawienie! – Rozprostował papier, niestety, tusz
trochę się rozmazał i jedyne, co było widać, to jeden wielki kleks. – Zresztą,
nieważne… - Wyrzucił urzędowy dokument do strumyka, który, jego zdaniem, coraz
bardziej przypominał rynsztok. Cóż, tak bywa, gdy nie dba się o ekologię. A on
sam był ostatnio zajęty dużo ważniejszymi i poważniejszymi sprawami, jak na
przykład sprowadzenie stojącego tu i teraz Sasuke do wioski. Z tego całego
zamieszania zaburczało mu w brzuchu.