16 kwietnia 2011

Drop your pants! - part 1


Tym razem coś zupełnie innego. Pisane podczas tak zwanej głupawki może razić niektórych czytelników. Ostrzegam, zero kanonu, zero czegokolwiek :)
_________________________________________

Naruto Uzumaki miał w swoim życiu dwa cele. Pierwszym i zupełnie oczywistym było wysłanie na emeryturę Tsunadę i zajęcie jej miejsca jako Hokage. Drugim, może nieco mniej spektakularnym, ale równie istotnym – zajrzeć Sakurze pod spódnicę. O tak! To było coś, co starał się osiągnąć odkąd skończył sześć lat. Różowowłosa koleżanka zawsze nosiła krótkie mini, a on, śliniąc się niemiłosiernie, wyobrażał sobie, co jest pod spodem. Próbował różnych metod. Czatował przyklejony do ściany łaźni, wyglądał zza krzaków obok gorących źródeł, był miły, służył pomocą w każdej sytuacji, posunął się nawet do wyznania miłości – byle tylko zawędrować wzrokiem pod materiał spódniczki. Nic nie zadziałało, a jego sytuacja pogarszała się z roku na rok, zwłaszcza że pięść Sakury stawała się coraz bardziej niebezpieczna, a on - coraz bardziej zdeterminowany... Na tyle zdeterminowany, żeby w końcu, pod groźbą własnego kalectwa, chwycić się ostatniej deski ratunku…
- Sasuke-kun – usłyszał z daleka pełen entuzjazmu głos.
„Naruto, to jest twoja chwila prawdy” – pomyślał, wygładzając granatowy materiał koszulki i  czując, że drewniany mostek, słynne miejsce spotkań drużyny siódmej, będzie świadkiem epokowego wydarzenia w jego życiu.

Sasuke Uchiha siedział przy stole z kubkiem czarnej kawy w ręku i czytał poranne wydanie „Shinobi na gorąco”. Akatsuki znów uderza, są ofiary! – głosiły wielkie, czerwone litery  na okładce tabloidu. Sasuke leniwie przerzucił kartki i z wrażenia opluł papier kawą. Na rozkładówce magazynu pod napisem: Kultowa grupa uderza nowym stylem! widniało zdjęcie Itachiego, prezentującego czarny płaszcz w czerwone chmurki. Nowe wzory i kolory. Fani na całym świecie chcą to mieć. Wybuchła panika w jednym z największych centrów handlowych w Suna Gakure. Powodem była opóźniona dostawa replik ubrań. Jak podał rzecznik Suna Gakure  - Kankuro, w zamieszkach ucierpiało dwadzieścia siedem osób. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo... Sasuke przewrócił oczami i złożył gazetę na pół, robiąc z niej podkładkę pod kubek. Kawa była jeszcze ciepła, więc denko odcisnęło się na papierze. Idealnie na twarzy Itachiego - zauważył z satysfakcją Sasuke. Irytowała go już ta popularność Akatsuki. Żeby jeszcze istniał jakikolwiek powód tego uwielbienia. Ale nic z tych rzeczy. Zebrało się paru frajerów, jeden nie lepszy od drugiego, i  mącili umysły biednych ludzi jakimś „public relations”. To było podobno cholernie silne genjutsu, robiące sieczkę z mózgu.  Sasuke wolał trzymać się od tego z daleka. Dwa lata temu jeden z członków Akatsuki, niejaki Orochimaru - facet wybitnie drażniący zmysł estetyczny Sasuke  swoimi tłustymi włosami, zaproponował mu korespondencyjnie współpracę. Sasuke pokazał list Kakashiemu, pamiętał, że było tam coś  o boskim ciele i pracy w grupie, ale naprawdę wówczas nie rozumiał, dlaczego sensei dziwnie chichotał i radził pilnować swojego tyłka. A właśnie, skoro już o tym mowa, Sasuke uznał, że  dawno nie skopał tyłka swojemu największemu rywalowi. Czas to nadrobić!

Naruto, niepewny stanu swojego uzębienia i tego, czy w ogóle da radę ustać na własnych nogach, oparł się o barierkę mostka, na którym przed kilkoma minutami doszło do iście dantejskich scen.  O pierwsze miejsce rywalizowały ze sobą cios w szczękę, kopniak poniżej pasa i wyrwanie z furią szczebelka barierki – wszystko oczywiście w wykonaniu rozwścieczonej Sakury. Naruto sam nie wiedział, co zrobił źle. Tygodniami przyglądał się Sasuke, ćwiczył jego ruchy, gesty i wyniosłe miny przed lustrem, zdzierał sobie gardło, chcąc uzyskać niższy głos, a technikę transformacji opanował do perfekcji  – wszystko na nic. Sakura i tak się domyśliła, że to on. Może trochę przesadził z prychnięciami, może za mocno odrzucił grzywę z czoła, może wyczuła od niego zapach ramenu…  Westchnął i spojrzał w dół. Na dość szerokiej drewnianej poręczy wyryta była chyba cała miłosna historia Konohy. Tsunade ma fajne cycki obok przekreślonego Tsunade to deska czy Orochimaru lubi chłopców były już dość zatarte, ale obok widniały całkiem nowe S.H + S.U = W.N.M,  I.Y. + S.U. = W.N.M, plus jeszcze kilka innych inicjałów dodawanych do imienia i nazwiska czarnowłosego geniusza, wszystkie obrysowanie serduszkami i wszystkie zapewniające o wielkiej, nieskończonej miłości. Jedyny, niezbyt pasujący tam obrazek, stanowiła trochę koślawa czaszka z napisem: Sasuke to drań. Autorem był oczywiście nie kto inny tylko Naruto, który swego czasu wyskrobał to wyznanie, czekając na tradycyjnie spóźniającego się Kakashiego.  
- Właśnie, Kakashi! – zawołał, jakby dopiero co do głowy przyszedł mu tak prosty, ale genialny plan.

- Zebranie klubu prawiczków uważam za otwarte! – Naruto stanął na środku znanej mu bardzo dobrze polany w lesie  i  uderzył kunaiem w jeden z trzech kamieni. Około dziesięciu osób pokiwało głową z aprobatą.
Sam nie wiedział, jakim cudem udało mu się zebrać tylu zainteresowanych. Pomijając Sasuke, którego zwabił tu podstępem, obiecując mu gwiazdkę z nieba, a konkretniej porządny sparing, reszta zjawiła się dobrowolnie. Chouji z wypiekami na twarzy objadał się chipsami, kontemplując ich kształty, Shikamaru spoglądał w niebo, nijak nie mogąc odczytać z chmur interesujących go odpowiedzi, Sai malował sylwetki koleżanek, którym jednak zawsze pomiędzy nogami dorysowywał coś, co przypominało penisa. Wstyd przyznać, ale męska część populacji Konohy była do bólu nieuświadomiona. I chyba jedynie Sasuke miał to w głębokim poważaniu. Inni wydawali się tym faktem rozgoryczeni. Również siwowłosy mężczyzna, wychynąwszy zza swojej nieodłącznej lektury, pokiwał głową.
- Sensei, masz największe, przynajmniej teoretyczne doświadczenie w tych sprawach. Dlatego chcemy się od ciebie czegoś dowiedzieć – wygłosił Naruto, wskazując na Kakashiego. Ten spojrzał zdezorientowany zza swojej maski. Sam pojawił się tu po informacje.
- Ale ja nic nie wiem. – Rozłożył bezradnie ręce. – Tu – uniósł do góry tomik – nie ma nic od pasa w dół – oświadczył.
Naruto jęknął. Wychodził o na, że Jirayia, mimo wieloletnich starań, także nic nie odkrył. Ta myśl autentycznie go przeraziła.
- Naprawdę,  żaden z was nic nie widział? – spytał zrezygnowany.
- Tenten powiedziała, że dowiem się po ślubie – oświadczył Neji, który nie spieszył się do kupowania, a już na pewno poślubiania, kota w worku.
- Temari mówi, że za krótko się znamy – westchnął Shikamaru. Cóż, jego dziewczyna gościła w Konoha raz na pół roku, nic więc dziwnego, że glosiła takie teorie.
- Hinata mdleje nawet wtedy, kiedy chcę ją złapać za rękę – przyznał zdegustowany Kiba.
Reszta obecnych, czyli Sai, Lee, Chouji, Kakashi i Iruka pokiwali tylko głowami. Sasuke wzruszył ramionami.
 - Musimy coś zrobić, inaczej Konoha umrze śmiercią naturalną – zawyrokował Iruka. - Musimy wezwać Akatsuki!

Najnowsze trendy. Nowe wzory i kolory… - Sasuke westchnął i odwrócił wzrok od wystawy Konohańskiego Centrum Handlowego. – Akatsuki w wiosce. Przygotuj się na gooooorący występ! – zaatakował go barwny plakat z drugiej strony. Zdruzgotany, z trzema paczkami kawy w ręce, ruszył w stronę domu. Miał dość tej całej szopki. Poza tym Naruto, jak obiecał mu sparing, tak zniknął i go nie było.
- Wielki organizator się znalazł – Sasuke prychnął i przyśpieszył kroku. On już dawno wiedział, że babskie sprawy go nie interesują. Nigdy nikomu nie mówił, ale wtedy do listu Orochimaru dołączona była gazetka. Nie oddał jej wówczas Kakashiemu, bo miała kolorowe obrazki. Obrazki, które jak odkrył niedługo potem, przedstawiały tylko panów. I to, mimowolnie, kojarzyło się Sasuke tylko i wyłącznie z jedną osobą. I tyłkiem, który poza skopaniem go, mógł posłużyć jeszcze do innego celu. 


10 komentarzy:

  1. Hehe, dobre! Naprawdę się przy tym uśmiałam :D Bardzo fajnie napisana parodia ;D Akatsuki rządzą, chociaż jeszcze nie wiem w czym. Swoją drogą, dziwie się, że w gazecie nie było nic o konohańskim żigolasie Sasuke :D Fajna odskocznia od Rywali, jestem naprawdę pozytywnie zmotywowana na wyczekiwanie kolejnych części :)
    Pozdrawiam z bananem na gębie. Życzę weny i czasu na pisanie! :)
    Koko

    OdpowiedzUsuń
  2. AAA!!! hahaha, mi też się podobało :D Zdeterminowany Naruto w kwestii zajrzenia pod kieckę Sakury, zdeterminowana Sakura w kwestii upolowania swojego ukochanego i zdeterminowany Sasuke w kwestii zdybania tyłka Naruto w celu skopania i nie tylko ;D hahaha
    Poza tym „Shinobi na gorąco” :D, dobre. Ciekawa jestem czym tak wymiata Akatsuki tutaj. Historia miłosna Konohy na moście parsknęła mnie śmiechem a zebranie klubu prawiczków zabiło ;D
    Sanu, to jest świetne i chcę więcej :D Jakie razić? A kanon? Czasem można od niego odpocząć, tym bardziej w takim stylu.
    Wena moja kochana ku naszej radości.
    Ściskam :*
    Daimon

    OdpowiedzUsuń
  3. Śmiszne :D i bardzo bym się cieszyła, gdyby nie to, że ...
    opóźnia to moich ukochanych Rywali ! <3
    bumbum

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa, naprawdę ciekawa odmiana droga Sanu , wiem ze nie było mnie widać w komentarzach na Twoich blogach jednak cieszy mnie obserwowana ewolucja Twojego stylu pisania ( w każdym dosłownie aspekcie), jak i eksperymenty czy tez odskocznie od „głównego cyklu publikacji”. Bywają chwile kiedy zastanawiam się co by było gdyby(ś)… miała możliwość wydania w formie papierowej tego co chcesz i jak chcesz…
    Może to Ciebie zaskoczy, ale nie jest najłatwiej przyznać się ze Twoje opowiadanie zainteresowało osobę zupełnie niezwiązana z manga/anime i zupełnie anty w kwestii yaoi… A na koniec cóż mogę dodać? Oby tak dalej…

    Sunbeam

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha! Dobre! To opowiadanie poprawiło mi humor ^^ Jedyne, co mi się w nim nie podobało, to długość xD Długo będziemy czekać na kolejną część? ^^" Tak tylko pytam :3
    Pomysły są świetne! Gdyby była taka możliwość, to kupiłabym prenumeratę "Shinobi na gorąco", serio xD (Coś kupić muszę, Tokio Pop zostało wczoraj oficjalnie zamknięte >< Buu... Już nie będzie mang po angielsku dostępnych w sklepach ><).
    Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać ^^ Naprawdę mi się podoba.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale zabawne! Nie no, ale się pośmiałam, od wzmianki o klubie „- Zebranie klubu prawiczków uważam za otwarte!”, przez dobre 5 minut siedziałam, na krześle kiwając się w prawo, to w lewo prowadzona nagłym atakiem śmiechu i nie mogłam odwrócić wzroku od monitora! Ba nawet gapiłam się tylko w to zdanie....
    Haha!!! Wspaniałe!
    Mushu

    OdpowiedzUsuń
  7. Hihihi, to opowiadanko jest genialne :P Klub prawiczków jest prześmieszny, a jak przeczytałam, że nawet Kakashi nic nie wie to dostałam ataku głupawki :D Czekam na dalszą część i mam nadzieję, że będzie tak zabawna jak ta ;D
    kauru

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest genialne! I ten KP... Totalna rozwałka xD Ja chcę już dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  9. O.O

    Co brałaś i gdzie to można dostać?

    ... ale tak serio żaden? Oni tam wszyscy w celibacie, czy jak?

    shadowstar

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam. Dotychczas nie komentowałam żadnych blogów i opowiadań. Cóż... wierna zasadzie, że jak nie można powiedzieć czegoś dobrego, to lepiej się nie odzywać. W przypadku tego bloga nie mogłam się wręcz powstrzymać od wyrazów uznania dla autorki. Pani opowiadania tak mocno mnie zaangażowały w czytanie, że olałam nieco swoje obowiązki zawodowe i "zanurzyłam się" w historię oryginalnej miłości. Bardzo podoba mi się styl Pani pisania. Jest lekki, zabawny i niezwykle barwny. Postacie są charakterystyczne, ale nie przerysowane i pięknie opisane. Każda z postaci ma swoją niszę i miejsce w historii. No, jedynie Sai będący dotąd na obrzeżu wydarzeń, z impetem wkracza na scenę, jako oczekiwane (a może oczekiwane) komplikacje. Musze przyznać, że nastrój w Pani opowiadaniach jest fantastyczny. Lukier nie spływa z ekranu i co najważniejsze wiele scen jest jak z życia wziętych. Imprezy akademikowe (świetnie opisane) przypomniały mi własne zabawy i aż łezka zakręciła się w oku. Relacje między postaciami są bardzo fajne i aż chciałoby się żeby zawsze tak było między ludźmi. Bardzo mi się podoba, że główne postacie są asertywne, są partnerami, potrafią komunikować o swoich potrzebach i czerpią radość ze swojej bliskości. Udało się Pani uniknąć ciężkich dywagacji i rozterek moralnych, co bardzo uatrakcyjniło wszystkie opowiadania na blogu. W wielu dotychczas czytanych blogach zazwyczaj jeden z głównych bohaterów był tak bardzo "kobiecy", przewidywalny, płaczliwy i rozdarty moralnie (typu: chciałabym a boję się), że psuło to przyjemność z czytania. W Pani tekstach tego nie ma. Tam jest MIŁOŚĆ trudna, nietypowa, niezbyt popularna ale prawdziwa ze wszystkimi jej urokami i konsekwencjami. Niezwykle pięknie opisuje Pani sceny seksu – wow. Nie są wulgarne, powierzchowne, udziwnione czy nierealne. Są świetne, pikantne, wysmakowane, działające na wyobraźnię i czasami się zastanawiam, dlaczego w realnym życiu tak rzadko takie emocje się zdarzają (w tym wypadku nie ma znaczenia płeć i orientacja seksualna). Muszę przyznać, że sporo czytam (głównie książki), ale dopiero Pani tekst zawładnął moimi zmysłami i wyobraźnią. Moje gratulację – pani blog to kawał doskonale wykonanej pracy i widać w nim rozwój Pani stylu i olbrzymią dojrzałość.
    Nie przeczę, że najbardziej związałam się z Rywalami (istny majstersztyk), ale SasuNaru - mimo wszystko czy Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób - były również emocjonujące. Najwięcej jednak radości przysporzył mi malutki pastisz Drop your pants!. Akatsuki w takim wydaniu w najśmielszych snach bym się nie spodziewała.
    Cóż .........proszę aby nadal Pani pisała, bo chętnie sobie poczytam (chociaż nie obiecuję komentowania). Ma Pani do tego talent (chociaż tak naprawdę, to nie wiem jak dużo pracy musi to Panią kosztować) i warto go dalej rozwijać. Już wiem, że wrócę powtórnie za jakiś czas do Pani tekstu od nowa, by znowu przeżyć z bohaterami te emocje.
    Pozdrawiam
    Beata

    OdpowiedzUsuń