Sasuke
i Naruto pojawili się na uczelni dość wcześnie rano. Pierwsze zajęcia mieli na
basenie, więc woleli się na spokojnie przebrać i uniknąć ataku wścibskich
spojrzeń, które na pewno pojawiłyby się, gdyby ludzie widzieli, że przyjechali
razem. Sasuke miał świadomość, że w końcu wszyscy i tak się zorientują w sytuacji,
ale chciał mieć dla siebie i Naruto chociaż spokojny poranek.
Oczywiście
po tym wszystkim, co wydarzyło się wczoraj, nie wypuścił go z domu. I choć spanie
w dwie osoby na jednoosobowym łóżku nie było jakoś szczególnie wygodne, to żaden
z nich nie narzekał. Sasuke westchnął i rozejrzał się po praktycznie pustym
jeszcze parkingu. Miał ochotę pocałować Naruto, ale komórka w kieszeni jego
spodni zaczęła dzwonić i wibrować. Wyjął ją i spojrzał na wyświetlacz.
–
Inuzuka? – spytał sam siebie. – A ten czego może ode mnie chcieć? – Naprawdę
się zdziwił, ale odebrał.
–
Uchiha? – Kiba, który jak się okazało, znalazł swój wyciszony telefon za
łóżkiem w akademiku, darł się do słuchawki. – Posłuchaj, Naruto miał wypadek!
Musisz natychmiast się z nim zobaczyć!
–
Jaki wypadek? – Sasuke uniósł brwi. Albo Kiba coś pomieszał, albo on sam źle
zrozumiał. Przecież Naruto stał obok niego i miał się całkiem nieźle, a nawet,
sądząc po rozleniwionym uśmiechu na twarzy, lepiej niż nieźle.