Hinata,
której zwykle na sam widok Naruto robiło się gorąco i dostawała rumieńców,
teraz wyglądała jak dojrzały pomidor. Albo jak Ino, która ostatnio przesadziła
z solarium i straszyła przez dobre dwa dni czerwoną twarzą. Hinacie do
osiągnięcia takiego efektu wystarczył jeden dotyk obiektu jej marzeń. To, co
dla niego było tylko przyjacielskim gestem, który swoją drogą i tak wykonał,
chcąc utrzeć nosa Sasuke, dla niej stanowiło niemalże erotyczne doznanie.
–
No więc? – Naruto zdjął rękę z jej ramienia i spojrzał pytająco.
Hinata
odetchnęła, próbując się uspokoić, ale było to prawie niewykonalne, zwłaszcza
pod spojrzeniem niebieskich oczu, na punkcie których po prostu szalała. Nikt
według niej takich nie miał. Mogła by się tak na niego patrzeć i patrzeć…
–
Chciałam ci to dać. – W końcu opanowała się i wyciągnęła coś ze swojej torby. –
To zaproszenie na moją imprezę urodzinową – wyjaśniła.
Naruto
spojrzał na kremową kopertę z jakimś zielonym nadrukiem. Otworzył zaciekawiony.
W środku znajdował się ozdobny, złożony na pół biały kartonik, na którym
widniały niezbędne informacje. Impreza miała odbyć się w najbliższą sobotę, w
domu państwa Hyuuga. Pod spodem była podana godzina i adres.
–
I jak, przyjdziesz? – spytała Hinata, gdy od dłuższej chwili się nie odzywał.
–
Jasne – uśmiechnął się Naruto. Był zadowolony, że Hinata go zaprosiła, tym
bardziej, że wcześniej raczej dość słabo się znali. Ona była bardzo nieśmiała i
raczej rzadko kiedy rozmawiała z chłopakami. No chyba że z Nejim, ale on był jej
kuzynem. – Tylko tak się zastanawiam... mogę przyjść z kimś? – zapytał.
W
jednej chwili Hinata poczuła nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Te kilka
słów dosłownie ją zmroziło i niemal odebrało zdolność oddychania. Z kimś… Ale z
kim? Od czasu Sakury nie widziała go z żadną dziewczyną. Do pubu też ostatnio
przyszedł sam. Oparła się plecami o ścianę i wbiła wzrok w podłogę.
–
Jasne – ledwo przeszło jej to przez gardło. – Nie ma żadnego problemu – dodała
zdecydowanie za cicho i zdecydowanie wbrew sobie. A była przekonana, że Naruto z
nikim się nie spotyka. Mogła wcześniej coś zrobić, jakoś do niego zagadać, a
tak chyba przegapiła swoją szansę. Zawsze miała jakąś wymówkę, zawsze
przekładała to na później. Kiedy dowiedziała się, że Naruto i Sakura zerwali,
wmawiała sobie, że to nieodpowiedni moment, że on pewnie potrzebuje czasu, a
potem… Potem jakoś też nie było okazji. Za każdym razem, jak już się decydowała
porozmawiać, ktoś pojawiał się obok. A to Kiba, a to Shikamaru. Naruto rzadko
kiedy bywał sam. Choć nie, nie zawsze. Była jedną sytuacja, ale totalnie ją
zmarnowała. Kiedyś na wykładzie Naruto pożyczył od niej długopis. Drogi,
markowy. Potem gdzieś się spieszył, więc wybiegł machinalnie wrzucił go do
torby i wybiegł z auli. Następnego dnia
złapał ją na korytarzu. Przepraszał, czochrając włosy z tyłu głowy, tłumaczył,
że zapomniał. Uśmiechał się przy tym tak rozbrajająco. Mogła wtedy jakoś
zagadać, ale niestety, jedyne, co potrafiła wymamrotać, to „nic się nie stało”.
A Naruto, widząc, że nie jest skora do rozmowy, po prostu sobie poszedł.
–
To dobrze, postaram się go wyciągnąć – powiedział Naruto, wyrywając ją z
zamyślenia i schował zaproszenie do torby.
–
Jego? – Hinata spojrzała zaskoczona. Jak to „jego”. To nie chodzi o żadną
dziewczynę?
–
No, chciałem zabrać… eee… – zająknął się – ... kolegę – wyjaśnił. – Sasuke
zwykle unika imprez i...
Nie
dokończył, zastanawiając się, co może w ogóle jeszcze powiedzieć, żeby nie
wyszło dziwnie, ale Hinata, w nagłym przypływie ulgi, uśmiechnęła się, wcale
nie oczekując dalszych wyjaśnień.
–
Neji zaniósł wczoraj zaproszenie dla Sasuke, ale chyba go nie było. Wiesz, my
mieszkamy po sąsiedzku – poinformowała,
a ton jej głosu był diametralnie różny od tego sprzed chwili. – Mam też – sięgnęła ponownie do torby – dla
Kiby i Shikamaru – pokazała dwie kolejne koperty – ale jeszcze ich dzisiaj nie
spotkałam – dodała.
Naruto
zmarszczył brwi i jeszcze raz zerknął na zaproszenie. No jasne! Dopiero teraz
uświadomił sobie, że coś mu mówi ten adres. To była ta sama ulica, na której
mieszkał Sasuke. Wcześniej po prostu nie zwrócił zbytniej uwagi.
–
Jak chcesz, to mogę im oddać – zaoferował pomoc. – No chyba, że chcesz je wręczyć,
na przykład Kibie, osobiście – zażartował, uznając, że przyjaciel nie miałaby
nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Często gadał o Hinacie i – jakby to ładnie
ująć – jej atrybutach. Poza tym uważał, że jest jedną z najładniejszych lasek
na uczelni. Pewnie miał rację, ale Naruto ostatnio w ogóle na takie rzeczy nie
zwracał uwagi.
–
Nie, nie! – Hinata zaprotestowała gwałtownie, jakby tłumacząc się, że przecież
nie interesuje ją Kiba. – Weź je. – Wcisnęła mu do rąk zaproszenia dla kolegów.
–
Dobra, jasne! – Naruto roześmiał się. – Chodźmy, zaraz zacznie się wykład.
Sasuke
siedział w auli, w jednym z ostatnich rzędów i wlepiał wzrok w drzwi wejściowe.
Chwilę temu dosiadł się do niego Shikamaru, który jednak w tym momencie, oparty
rękami i głową na pulpicie, po postu spał.
Po
chwili do sali wszedł Naruto razem z bardzo zadowoloną z czegoś Hinatą. Sasuke
prychnął, obserwując ich. Obiecał sobie w myślach, że jeżeli chłopak jeszcze
raz będzie chciał mu w taki sposób przedstawiać definicję zazdrości, to on w
odwecie przedstawi mu definicję swojego gniewu.
–
Jestem już – zakomunikował Naruto, który
przed momentem pożegnał się z Hinatą, obiecując swoją obecność na imprezie, a
teraz, jak gdyby nigdy nic, usiadł na miejscu obok Sasuke. – No co? – spytał,
kiedy ten uraczył go ponurym spojrzeniem.
–
Dobrze się bawiłeś? – warknął.
–
Nie rozumiem, o co ci chodzi. – Naruto uśmiechnął się wrednie, wyjmując z torby
trzy koperty. – Jesteśmy zaproszeni na urodziny Hinaty – poinformował i
wychylił się, szturchając Shikamaru.
Ten
poderwał głowę i zerknął na zegarek. Było trzynaście po jedenastej, czyli
mógłby spać jeszcze całe dwie minuty, gdyby go nie obudzili.
–
Gdzie jest Kiba – usłyszał pytanie. Dopiero teraz zauważył, że to Naruto
rozwalił się na pulpicie Sasuke i to on go obudził.
–
Jego zwłoki wiszą nad kiblem w akademiku. Musiałem myć zęby w kuchni, żeby po
nim nie deptać, jakie to upierdliwe – westchnął.
–
Aha… – Naruto parsknął śmiechem. Był ciekaw, czy Kibie też wczoraj urwał się
film. Sądząc po dzisiejszej niedyspozycji – najprawdopodobniej tak. Jednak nie
miał czasu się nad tym dłużej zastanawiać, bo do auli właśnie weszła Tsunade i
zaczęły się zajęcia.
Shikamaru
usilnie starał się nie spać, ale wykład był tak strasznie nudny, że co chwilę
głowa opadała mu na rękę. W końcu chyba naprawdę zasnął, bo rozległo się
chrapnięcie.
–
Shikamaru – syknął Naruto, chcąc go obudzić, ale to nic nie dało. Zachrapał za
to głośniej. Z rzędów niżej rozległ się śmiech, a siedzący bliżej Sasuke
potrząsnął go za ramię. Niestety, było już za późno.
–
Panie Nara! – rozległ się głośny, apodyktyczny ton z przodu auli.
Shikamaru
gwałtownie poderwał głowę.
–
Znowu chce pan czyścić basen? Sądziłam, że tamta nauczka wystarczyła, ale
najwyraźniej nie!
Naruto
parsknął cicho, za co został uraczony morderczym spojrzeniem Shikamaru.
–
Nie, przepraszam, to się nie powtórzy – odpowiedział głośno i wyprostował się
na krześle.
–
No ja myślę! – Tsunade rzuciła kredę na biurko i rozejrzała się uważnie po
sali, w poszukiwaniu innych ofiar swojego – nie najlepszego najwyraźniej –
humoru. – Wy dwie – wskazała dziewczyny w jednym z pierwszych rzędów – w tej
chwili odłóżcie te telefony. I razem z panem Narą zapraszam na konsultacje w
przyszłym tygodniu!
–
Co? – jęknął cicho Shikamaru. No czy to była jego wina, że tak strasznie
chciało mu się spać? Poza tym kto wymyśla wykłady o ósmej rano. O tej porze jeszcze
się nie myśli logicznie.
–
Przydałoby się jej porządne bzykanie – mruknął Sasuke, ale Naruto, choć z
trudem, powstrzymał się od śmiechu. Tym razem kara mogłaby być gorsza, a jakoś
kariera czyściciela basenu nie była spełnieniem jego marzeń.
Wychodząc
z auli po wykładzie, natknęli się na ledwo żywego Kibę. Wyraźnie miał problemy
z koncentracją i nie do końca kontaktował z rzeczywistością. W ręku trzymał kawę
z automatu z podwójnym cukrem i wyglądał jak siódme nieszczęście.
–
Hej – wymamrotał, upijając łyk.
–
A jednak żyjesz – nie omieszkał skomentować Naruto, który jednocześnie
rozglądał się za Sasuke, który chwile wcześniej szepnął mu do ucha, że musi
odebrać telefon i gdzieś zniknął.
–
Portier z kierownikiem był u nas. – Kiba powlókł się kilka kroków dalej i
usiadł na jedynej wolnej ławce w budynku. – Chcą mi odebrać Akamaru – wyżalił
się do kubka.
–
A mówiłem ci, że tak będzie. – Shikamaru pokręcił głową. Przecież tłumaczył już
Kibie, że pies to nie rybka czy chomik, że wcześniej czy później ktoś się zorientuje,
ale on go w ogóle nie słuchał. Twierdził, że jakoś sobie poradzi. Może i chciał
dobrze, ale wyszło jak zawsze.
–
Powiedzieli, że albo wyprowadza się Akamaru, albo ja razem z nim… – Kiba
zgniótł pusty kubek w ręku. – Co ja mam teraz zrobić?
–
No nie wiem, trzeba pomyśleć. – Shikamaru usiadł obok i złożył ręce w
piramidkę. Jak zawsze to on musiał ratować z opresji swojego współlokatora. A przecież
wystarczyłoby, żeby go wcześniej posłuchał. No ale po co, prawda? Lepiej
narobić sobie kolejnych kłopotów. – Nie wiem może oddaj go…
–
Na pewno nie oddam go do schroniska – wszedł mu w słowo oburzony Kiba. Jeszcze
czego!
–
… oddaj go komuś na jakiś czas, no, bo ja wiem, aż nie skończysz studiów? –
Shikamaru spokojnie dokończył wypowiedź.
Naruto
zastanawiał się, czy nie mógłby w tej sytuacji pomóc, ale nie do końca sobie
wyobrażał jak. Owszem, miał przecież mieszkanie, ale psem trzeba się zajmować,
wyprowadzać go, a on przecież więcej czasu spędzał poza domem. W końcu w jego
głowie zaczął kiełkować jednak pewien pomysł…
–
Może zapytam Sasuke… – zaczął niepewnie, wiedząc, jaka będzie reakcja.
–
Uchihę? – Kiba aż zamrugał ze zdumienia, jakby nie był pewien, czy dobrze
usłyszał. W głowie mu się nie mieściło, że Naruto mógł zaproponować coś tak
absurdalnego. – Nigdy w życiu! – krzyknął zbulwersowany, kiedy ten kiwnął głową.
–
On ma dom z ogrodem, więc może by się zgodził.
–
Akamaru miałby mieszkać na dworze? Ani mi się śni! – Kiba skrzyżował ręce z
oburzeniem. Nie dość że miałby oddać psa na pastwę Uchihy, to jeszcze do budy?
Nie, na pewno nie. Nie ma mowy!
–
A masz lepszy pomysł? – mruknął Shikamaru.
–
No, nie… – speszył się Kiba i tak jakby trochę oklapł. – Zresztą, on i tak się
nie zgodzi.
–
Zobaczymy – uśmiechnął się Naruto, który właśnie dostrzegł Sasuke po drugiej
stronie holu. – Idę z nim pogadać.
Sasuke,
który właśnie skończył rozmawiać przez telefon, patrzył na Naruto, jakby był
wyjątkowo szokującym okazem botanicznym. – Psa? Ty chyba kpisz.
–
Akamaru cię polubił, przecież nie skażesz go na schronisko. No, draniu, tylko
na jakiś czas, potem znajdziemy jakieś inne rozwiązanie. – Chwycił go za rękaw
i spojrzał błagalnie. Czasami to przynosiło jakiś skutek.
Sasuke
tylko prychnął. Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego psy go lubią. Nie głaskał
ich, nie rzucał smacznych kąsków, odpędzał od siebie, a one i tak przychodziły
się łasić. Pamiętał, że kiedyś Itachi bardzo chciał mieć psa. Rodzice w końcu
się zgodzili, chcieli kupić mu szczeniaka z hodowli rasowej, ale on uparł się
na takiego ze schroniska. Pojechali tam wtedy całą rodziną i Itachi wybrał
sobie brązowego kundla. Rodzice trochę krzywo na niego patrzyli, ale skoro już
obiecali… Pakkun, bo tak Itach nazwał psa, bardzo lubił swojego nowego
właściciela, ale jeszcze bardziej darzył sympatią właśnie jego. Mimo że Sasuke
był dla niego wredny, nie chciał się z nim bawić i wyrzucał go z pokoju – ta
jednostronna psia miłość była niezmienna. Może nawet byli w jakiś sposób
podobni – żaden nikogo nie słuchał, robił wszystko po swojemu. Któregoś dnia,
jak często zresztą, Pakkun przekopał się pod ogrodzeniem i wyszedł poza teren
rezydencji. Tym razem nie miał szczęści, wpadł pod samochód. Itachi przeżywał
jego stratę bardzo długo i jemu było smutno z tego powodu. Zaczął się do niego
przyzwyczajać.
–
Więc jak, zgodzisz się? – Jego rozmyślania przerwał Naruto, który usilnie
starał się wpłynąć swoim urokiem osobistym na decyzję. Dobrze, że nie był
dziewczyną, i nie babskich zachowań, bo gdyby jeszcze zaczął machać rzęsami, to
walnąłby go w łeb tak, że by zapamiętał to do końca życia.
–
Nie – powiedział stanowczo. – Ale jak
chcesz, pogadaj z Itachim. On ma skłonności do przygarniania ofiar losu – dodał,
widząc minę Naruto. Wzruszył ramionami. Czy on prowadził do cholery schronisko
dla zwierząt?
–
Świetnie! Możemy po treningu pojechać do niego? – Naruto najwyraźniej uznał to
za fantastyczny pomysł.
–
Nie bardzo. Dzwonił ojciec. Jak ci powiem, co mój głupi brat zrobił, to
padniesz. – Sasuke skrzywił się. – Poza tym na weekend mam z nimi jechać na
promocję nowej gry. Idealnie… – westchnął. Już chyba gorzej być nie mogło.
–
To może mi powiedz, a nie… – Naruto
wydawał się nie rozumieć o co chodzi.
–
Ten idiota chce się z nią ożenić. Odbiło mu już całkowicie i nie dociera do
niego nic. – Sasuke zacisnął zęby ze złości. – Próbowałem mu to przed chwilą wyperswadować,
ale kazał mi się odwalić. Wyobrażasz to sobie?
Naruto,
tak szczerze mówiąc, wyobrażał sobie. Tyle razy Sasuke kazał Itachiemu się odwalić
i nie wtrącać w jego życie, że ten teraz zrobił dokładnie to samo. Ale… Kurczę,
żeby tak od razu się żenić? Ile oni się znali? To tak, jakby nagle on i Sasuke
zdecydowali, że…
–
Czyli nie będzie cię w sobotę w mieście? – zapytał, chcąc szybko zmienić temat,
bo poczuł, że zrobiło mu się gorąco. Cholera, o czym on w ogóle pomyślał. Chyba
totalnie zgłupiał. To idiotyczne. To…
–
Niestety, a co? – Sasuke spojrzał pytającym wzrokiem. Czy mu się tylko
wydawało, czy Naruto lekko poczerwieniał.
–
No nic, tylko w sobotę jest impreza urodzinowa Hinaty. Chyba będę musiał bawić
się bez ciebie. – Naruto roześmiał się, choć trochę na siłę. Poprawił torbę na
ramieniu i ruszył w stronę pływalni, udając, że nie widzi wściekłego wzroku
Sasuke.
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam widokiem nowego rozdziały Rywali^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Nie komentowałam wcześniej ale obiecuję poprawę.
Nie lubię Hinaty i jej maślanego wzroku skierowanego w stronę Naruto. No ale cóż, skąd ma wiedzieć, że Uzumaki interesuje się zupełnie kimś innym. Nadziei nikt jej w końcu pozbawiać nie będzie. Wzdychania też nikt nie zabroni *a szkoda xD*
Uwielbiam jak Sasuke jest zazdrosny a Naruto jeszcze to w nim podsyca.
Mam nadzieję, że na tej imprezie nie wydarzy się nic strasznego(czytaj Hinata nie rzuci się na Naruto).
Może Sasuke wykręci się z wyjazdu z ojcem i uda się "pilnować" swego chłopaka?
aaaaah tak i jeszcze tekst o słabości Itachiego do ofiar losu - muahhahaha uśmiałam się. Itachi jest taki pocieszny, dobry z niego człowieczyna a Sasuke tak o nim się wyraża nieładnie.
Szkoda mi Kiby, nie mam zwierzęcia ale tęsknotę za kimś rozumiem.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużodużodużodużoduużo weny.
^^
Króóóóótkieeeee... :(
OdpowiedzUsuńAle jak zwykle notka niesamowita^^
Tak długo już nie czytałam Rywali, że musiałam wrócić do poprzedniego rozdziału:)
Szkoda Kiby...musi oddać Akamaru. Miejmy nadzieję, że Itachi przygarnie kropka :] Sasuke zazdrosny. Boże jak ja lubię kiedy Sas jest taki zaborczy^^
Powtarzam, że notka świetna itd. , itp.
Pozdrawiam i już teraz z niecierpliwością czekam na następny rozdział Rywali(który mam nadzieję nie długo się pojawi:] )
Trzymaj się i niech wen będzie z Tobą! :*
Łiiiiii ^^ Rywale to moje ulubione opowiadanie, ale , przyznaję, zawiodłam się na tym rozdziale. Króciutki, a miałam tak wielką ochotę przeczytać jakąś ostrzejszą scenkę :) Super, że nowy rozdział się pojawił, czekam na następny.
OdpowiedzUsuńmersz
Super rozdział już się nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBy: Cloud
Dzięki ci o wielka Sanu za kolejny odcinek... Twoje opowiadanie to balsam dla mej duszy... Szkoda tylko, że reglamentujesz nam je jak krówki w czasach kryzysu za komuny... A ja tu później zaglądam i tikóów takich dostaje... Hehehe
OdpowiedzUsuńWspaniały odcinek, a Sasu taki zaborczy... Cud miód i orzeszki...
maxiii
Nie potrafię opisać ekscytacji i radości jaka mnie opanowała, gdy zobaczyłam u Siruwii w linkach nowy rozdział Rywali :) Dziękuję ci za to bardzo, bo ostatnio nie miałam zbyt wielu powodów do uśmiechu :) "Głupi" rozdział, a ile może zmienić :) Jak się pewnie domyślasz, bardzo bardzo mi się ten rozdział też podobał, mimo, że jeden z przejściowych. Jesteś niesamowita. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńYatta, gdy zobaczyłam, że jest nowy rozdział, poczułam się jak nastolatka, która widzi swojego idola;)Bardzo lubię "Rywali" i mam nadzieję, że na następny rozdział nie każesz tak długo czekać, zwłaszcza, że po tym pozostaje lekki niedosyt...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Urocze, wiesz? Pewnie wiesz, sama to pisałaś. Naruto, który uzazdraśnia sasuke i Sasuke, który pała nienawiścią do Hinaty. I like it.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że tak krótko.
Btw. Świetne tło. Po prostu genialne. Gdzie mogę znaleźc kogoś, kto takie robi?
I lubię Twojego Shikamaru. Bo tak.
Ukłon, Billy
jeju nie spodziewalam sie tak "drastycznej" zmiany wygladu ;o jest w miare ok, troche mi napis nie pasi z boku, ale to w koncu twoj blog rob jak chcesz :) fajny rozdzial !
OdpowiedzUsuńTak sobie szukam nowych blogów no i natknęłam się na Twój ... no i jak dodawałam go do zakładek to chciałam użyć Twojego nicka ...no i tak czytam "Sanu... cholera chyba mam już taki blog zapisany ..." więc patrzę na moje zakładki ... i byłaś tam (znaczy Twój blog)
OdpowiedzUsuńTak oto tym sposobem dowiedziałam się, że dodałaś nową notkę ^^
Jeśli tego wcześniej nie zrobiłam to robię teraz (a jak już robiła to trudno ;P) piszesz wspaniale, kocham Twojego bloga i jestem prze szczęśliwa, że dodałaś notkę ;)
UUU, Sasuś zazdrosny .? Jestem ciekawa czy pójdzie na tą imprezę, żeby pilnować Naruciaka ^^
Błagam niech Itachi przygarnie Akamaru, bo będę płakać jak psiak zostanie wysłany do schroniska T^T
Tak, tak wiem, nie umiem pisać komentarzy, ale sądzę, że powinnaś wiedzieć, że JA czytam Twój blog i mam nadzieję, że wybaczysz mi za moje bazgrołki ^^
Pozdrawiam i Wena życzę ;*
Sachiko
Sasuke nie nawidzi Hinaty? Wspaniały pomysł...:) Ale się uśmiałam, jak czytałam, to jaki był zazdrosny... Swoją sprawą Sasuke, zazdrosny??? Aż mnie teraz zżera, czy Sasuke wszystkiego nie odwoła na ostatnią chwilę, i jak na skrzydłach poleci na impreze Hinaty, zobaczyc co robi Naruciak... Pewnie by padł, jakby zobaczył, że Hinata krąży wokól jego blondaska...
OdpowiedzUsuńPięnie, weny zyczę! :***
Mushu
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, "w taki sposób przedstawiać definicję zazdrości, to on w odwecie przedstawi mu definicję swojego gniewu." - ocho Sasuś bardzo jest zazdrosny o Naruto, ojć Hinatko trzeba było jednak wczesniej zagadać do Naruto, może byś miała szanse...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika