21 października 2011

Rywale - rozdział 35

Hinata, której zwykle na sam widok Naruto robiło się gorąco i dostawała rumieńców, teraz wyglądała jak dojrzały pomidor. Albo jak Ino, która ostatnio przesadziła z solarium i straszyła przez dobre dwa dni czerwoną twarzą. Hinacie do osiągnięcia takiego efektu wystarczył jeden dotyk obiektu jej marzeń. To, co dla niego było tylko przyjacielskim gestem, który swoją drogą i tak wykonał, chcąc utrzeć nosa Sasuke, dla niej stanowiło niemalże erotyczne doznanie.
– No więc? – Naruto zdjął rękę z jej ramienia i spojrzał pytająco.
Hinata odetchnęła, próbując się uspokoić, ale było to prawie niewykonalne, zwłaszcza pod spojrzeniem niebieskich oczu, na punkcie których po prostu szalała. Nikt według niej takich nie miał. Mogła by się tak na niego patrzeć i patrzeć…
– Chciałam ci to dać. – W końcu opanowała się i wyciągnęła coś ze swojej torby. – To zaproszenie na moją imprezę urodzinową – wyjaśniła.
Naruto spojrzał na kremową kopertę z jakimś zielonym nadrukiem. Otworzył zaciekawiony. W środku znajdował się ozdobny, złożony na pół biały kartonik, na którym widniały niezbędne informacje. Impreza miała odbyć się w najbliższą sobotę, w domu państwa Hyuuga. Pod spodem była podana godzina i adres.

– I jak, przyjdziesz? – spytała Hinata, gdy od dłuższej chwili się nie odzywał.
– Jasne – uśmiechnął się Naruto. Był zadowolony, że Hinata go zaprosiła, tym bardziej, że wcześniej raczej dość słabo się znali. Ona była bardzo nieśmiała i raczej rzadko kiedy rozmawiała z chłopakami. No chyba że z Nejim, ale on był jej kuzynem. – Tylko tak się zastanawiam... mogę przyjść z kimś? – zapytał.
W jednej chwili Hinata poczuła nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Te kilka słów dosłownie ją zmroziło i niemal odebrało zdolność oddychania. Z kimś… Ale z kim? Od czasu Sakury nie widziała go z żadną dziewczyną. Do pubu też ostatnio przyszedł sam. Oparła się plecami o ścianę i wbiła wzrok w podłogę.
– Jasne – ledwo przeszło jej to przez gardło. – Nie ma żadnego problemu – dodała zdecydowanie za cicho i zdecydowanie wbrew sobie. A była przekonana, że Naruto z nikim się nie spotyka. Mogła wcześniej coś zrobić, jakoś do niego zagadać, a tak chyba przegapiła swoją szansę. Zawsze miała jakąś wymówkę, zawsze przekładała to na później. Kiedy dowiedziała się, że Naruto i Sakura zerwali, wmawiała sobie, że to nieodpowiedni moment, że on pewnie potrzebuje czasu, a potem… Potem jakoś też nie było okazji. Za każdym razem, jak już się decydowała porozmawiać, ktoś pojawiał się obok. A to Kiba, a to Shikamaru. Naruto rzadko kiedy bywał sam. Choć nie, nie zawsze. Była jedną sytuacja, ale totalnie ją zmarnowała. Kiedyś na wykładzie Naruto pożyczył od niej długopis. Drogi, markowy. Potem gdzieś się spieszył, więc wybiegł machinalnie wrzucił go do torby i wybiegł z auli.  Następnego dnia złapał ją na korytarzu. Przepraszał, czochrając włosy z tyłu głowy, tłumaczył, że zapomniał. Uśmiechał się przy tym tak rozbrajająco. Mogła wtedy jakoś zagadać, ale niestety, jedyne, co potrafiła wymamrotać, to „nic się nie stało”. A Naruto, widząc, że nie jest skora do rozmowy, po prostu sobie poszedł.
– To dobrze, postaram się go wyciągnąć – powiedział Naruto, wyrywając ją z zamyślenia i schował zaproszenie do torby.
– Jego? – Hinata spojrzała zaskoczona. Jak to „jego”. To nie chodzi o żadną dziewczynę?
– No, chciałem zabrać… eee… – zająknął się – ... kolegę – wyjaśnił. – Sasuke zwykle unika imprez i...
Nie dokończył, zastanawiając się, co może w ogóle jeszcze powiedzieć, żeby nie wyszło dziwnie, ale Hinata, w nagłym przypływie ulgi, uśmiechnęła się, wcale nie oczekując dalszych wyjaśnień.
– Neji zaniósł wczoraj zaproszenie dla Sasuke, ale chyba go nie było. Wiesz, my mieszkamy po sąsiedzku –  poinformowała, a ton jej głosu był diametralnie różny od tego sprzed chwili. –  Mam też – sięgnęła ponownie do torby – dla Kiby i Shikamaru – pokazała dwie kolejne koperty – ale jeszcze ich dzisiaj nie spotkałam – dodała.
Naruto zmarszczył brwi i jeszcze raz zerknął na zaproszenie. No jasne! Dopiero teraz uświadomił sobie, że coś mu mówi ten adres. To była ta sama ulica, na której mieszkał Sasuke. Wcześniej po prostu nie zwrócił zbytniej uwagi.
– Jak chcesz, to mogę im oddać – zaoferował pomoc. – No chyba, że chcesz je wręczyć, na przykład Kibie, osobiście – zażartował, uznając, że przyjaciel nie miałaby nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Często gadał o Hinacie i – jakby to ładnie ująć – jej atrybutach. Poza tym uważał, że jest jedną z najładniejszych lasek na uczelni. Pewnie miał rację, ale Naruto ostatnio w ogóle na takie rzeczy nie zwracał uwagi.
– Nie, nie! – Hinata zaprotestowała gwałtownie, jakby tłumacząc się, że przecież nie interesuje ją Kiba. – Weź je. – Wcisnęła mu do rąk zaproszenia dla kolegów.
– Dobra, jasne! – Naruto roześmiał się. – Chodźmy, zaraz zacznie się wykład.

Sasuke siedział w auli, w jednym z ostatnich rzędów i wlepiał wzrok w drzwi wejściowe. Chwilę temu dosiadł się do niego Shikamaru, który jednak w tym momencie, oparty rękami i głową na pulpicie, po postu spał.
Po chwili do sali wszedł Naruto razem z bardzo zadowoloną z czegoś Hinatą. Sasuke prychnął, obserwując ich. Obiecał sobie w myślach, że jeżeli chłopak jeszcze raz będzie chciał mu w taki sposób przedstawiać definicję zazdrości, to on w odwecie przedstawi mu definicję swojego gniewu.
– Jestem już –  zakomunikował Naruto, który przed momentem pożegnał się z Hinatą, obiecując swoją obecność na imprezie, a teraz, jak gdyby nigdy nic, usiadł na miejscu obok Sasuke. – No co? – spytał, kiedy ten uraczył go ponurym spojrzeniem.
– Dobrze się bawiłeś? – warknął.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi. – Naruto uśmiechnął się wrednie, wyjmując z torby trzy koperty. – Jesteśmy zaproszeni na urodziny Hinaty – poinformował i wychylił się, szturchając Shikamaru.
Ten poderwał głowę i zerknął na zegarek. Było trzynaście po jedenastej, czyli mógłby spać jeszcze całe dwie minuty, gdyby go nie obudzili.
– Gdzie jest Kiba – usłyszał pytanie. Dopiero teraz zauważył, że to Naruto rozwalił się na pulpicie Sasuke i to on go obudził.
– Jego zwłoki wiszą nad kiblem w akademiku. Musiałem myć zęby w kuchni, żeby po nim nie deptać, jakie to upierdliwe – westchnął.
– Aha… – Naruto parsknął śmiechem. Był ciekaw, czy Kibie też wczoraj urwał się film. Sądząc po dzisiejszej niedyspozycji – najprawdopodobniej tak. Jednak nie miał czasu się nad tym dłużej zastanawiać, bo do auli właśnie weszła Tsunade i zaczęły się zajęcia. 
Shikamaru usilnie starał się nie spać, ale wykład był tak strasznie nudny, że co chwilę głowa opadała mu na rękę. W końcu chyba naprawdę zasnął, bo rozległo się chrapnięcie.
– Shikamaru – syknął Naruto, chcąc go obudzić, ale to nic nie dało. Zachrapał za to głośniej. Z rzędów niżej rozległ się śmiech, a siedzący bliżej Sasuke potrząsnął go za ramię. Niestety, było już za późno.
– Panie Nara! – rozległ się głośny, apodyktyczny ton z przodu auli.
Shikamaru gwałtownie poderwał głowę.
– Znowu chce pan czyścić basen? Sądziłam, że tamta nauczka wystarczyła, ale najwyraźniej nie!
Naruto parsknął cicho, za co został uraczony morderczym spojrzeniem Shikamaru.
– Nie, przepraszam, to się nie powtórzy – odpowiedział głośno i wyprostował się na krześle.
– No ja myślę! – Tsunade rzuciła kredę na biurko i rozejrzała się uważnie po sali, w poszukiwaniu innych ofiar swojego – nie najlepszego najwyraźniej – humoru. – Wy dwie – wskazała dziewczyny w jednym z pierwszych rzędów – w tej chwili odłóżcie te telefony. I razem z panem Narą zapraszam na konsultacje w przyszłym tygodniu!
– Co? – jęknął cicho Shikamaru. No czy to była jego wina, że tak strasznie chciało mu się spać? Poza tym kto wymyśla wykłady o ósmej rano. O tej porze jeszcze się nie myśli logicznie.
– Przydałoby się jej porządne bzykanie – mruknął Sasuke, ale Naruto, choć z trudem, powstrzymał się od śmiechu. Tym razem kara mogłaby być gorsza, a jakoś kariera czyściciela basenu nie była spełnieniem jego marzeń.

Wychodząc z auli po wykładzie, natknęli się na ledwo żywego Kibę. Wyraźnie miał problemy z koncentracją i nie do końca kontaktował z rzeczywistością. W ręku trzymał kawę z automatu z podwójnym cukrem i wyglądał jak siódme nieszczęście.
– Hej – wymamrotał, upijając łyk.
– A jednak żyjesz – nie omieszkał skomentować Naruto, który jednocześnie rozglądał się za Sasuke, który chwile wcześniej szepnął mu do ucha, że musi odebrać  telefon i gdzieś zniknął.
– Portier z kierownikiem był u nas. – Kiba powlókł się kilka kroków dalej i usiadł na jedynej wolnej ławce w budynku. – Chcą mi odebrać Akamaru – wyżalił się do kubka.
– A mówiłem ci, że tak będzie. – Shikamaru pokręcił głową. Przecież tłumaczył już Kibie, że pies to nie rybka czy chomik, że wcześniej czy później ktoś się zorientuje, ale on go w ogóle nie słuchał. Twierdził, że jakoś sobie poradzi. Może i chciał dobrze, ale wyszło jak zawsze.
– Powiedzieli, że albo wyprowadza się Akamaru, albo ja razem z nim… – Kiba zgniótł pusty kubek w ręku. – Co ja mam teraz zrobić?
– No nie wiem, trzeba pomyśleć. – Shikamaru usiadł obok i złożył ręce w piramidkę. Jak zawsze to on musiał ratować z opresji swojego współlokatora. A przecież wystarczyłoby, żeby go wcześniej posłuchał. No ale po co, prawda? Lepiej narobić sobie kolejnych kłopotów. – Nie wiem może oddaj go…
– Na pewno nie oddam go do schroniska – wszedł mu w słowo oburzony Kiba. Jeszcze czego!
– … oddaj go komuś na jakiś czas, no, bo ja wiem, aż nie skończysz studiów? – Shikamaru spokojnie dokończył wypowiedź.
Naruto zastanawiał się, czy nie mógłby w tej sytuacji pomóc, ale nie do końca sobie wyobrażał jak. Owszem, miał przecież mieszkanie, ale psem trzeba się zajmować, wyprowadzać go, a on przecież więcej czasu spędzał poza domem. W końcu w jego głowie zaczął kiełkować jednak pewien pomysł…
– Może zapytam Sasuke… – zaczął niepewnie, wiedząc, jaka będzie reakcja.
– Uchihę? – Kiba aż zamrugał ze zdumienia, jakby nie był pewien, czy dobrze usłyszał. W głowie mu się nie mieściło, że Naruto mógł zaproponować coś tak absurdalnego. – Nigdy w życiu! – krzyknął zbulwersowany, kiedy ten kiwnął głową.
– On ma dom z ogrodem, więc może by się zgodził.
– Akamaru miałby mieszkać na dworze? Ani mi się śni! – Kiba skrzyżował ręce z oburzeniem. Nie dość że miałby oddać psa na pastwę Uchihy, to jeszcze do budy? Nie, na pewno nie. Nie ma mowy!
– A masz lepszy pomysł? – mruknął Shikamaru.
– No, nie… – speszył się Kiba i tak jakby trochę oklapł. – Zresztą, on i tak się nie zgodzi.
– Zobaczymy – uśmiechnął się Naruto, który właśnie dostrzegł Sasuke po drugiej stronie holu. – Idę z nim pogadać.

Sasuke, który właśnie skończył rozmawiać przez telefon, patrzył na Naruto, jakby był wyjątkowo szokującym okazem botanicznym. – Psa? Ty chyba kpisz.
– Akamaru cię polubił, przecież nie skażesz go na schronisko. No, draniu, tylko na jakiś czas, potem znajdziemy jakieś inne rozwiązanie. – Chwycił go za rękaw i spojrzał błagalnie. Czasami to przynosiło jakiś skutek.
Sasuke tylko prychnął. Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego psy go lubią. Nie głaskał ich, nie rzucał smacznych kąsków, odpędzał od siebie, a one i tak przychodziły się łasić. Pamiętał, że kiedyś Itachi bardzo chciał mieć psa. Rodzice w końcu się zgodzili, chcieli kupić mu szczeniaka z hodowli rasowej, ale on uparł się na takiego ze schroniska. Pojechali tam wtedy całą rodziną i Itachi wybrał sobie brązowego kundla. Rodzice trochę krzywo na niego patrzyli, ale skoro już obiecali… Pakkun, bo tak Itach nazwał psa, bardzo lubił swojego nowego właściciela, ale jeszcze bardziej darzył sympatią właśnie jego. Mimo że Sasuke był dla niego wredny, nie chciał się z nim bawić i wyrzucał go z pokoju – ta jednostronna psia miłość była niezmienna. Może nawet byli w jakiś sposób podobni –­­ żaden nikogo nie słuchał, robił wszystko po swojemu. Któregoś dnia, jak często zresztą, Pakkun przekopał się pod ogrodzeniem i wyszedł poza teren rezydencji. Tym razem nie miał szczęści, wpadł pod samochód. Itachi przeżywał jego stratę bardzo długo i jemu było smutno z tego powodu. Zaczął się do niego przyzwyczajać.
– Więc jak, zgodzisz się? – Jego rozmyślania przerwał Naruto, który usilnie starał się wpłynąć swoim urokiem osobistym na decyzję. Dobrze, że nie był dziewczyną, i nie babskich zachowań, bo gdyby jeszcze zaczął machać rzęsami, to walnąłby go w łeb tak, że by zapamiętał to do końca życia.
– Nie – powiedział stanowczo. –  Ale jak chcesz, pogadaj z Itachim. On ma skłonności do przygarniania ofiar losu – dodał, widząc minę Naruto. Wzruszył ramionami. Czy on prowadził do cholery schronisko dla zwierząt?
– Świetnie! Możemy po treningu pojechać do niego? – Naruto najwyraźniej uznał to za fantastyczny pomysł.
– Nie bardzo. Dzwonił ojciec. Jak ci powiem, co mój głupi brat zrobił, to padniesz. – Sasuke skrzywił się. – Poza tym na weekend mam z nimi jechać na promocję nowej gry. Idealnie… – westchnął. Już chyba gorzej być nie mogło.
– To może mi powiedz, a nie…  – Naruto wydawał się nie rozumieć o co chodzi.
– Ten idiota chce się z nią ożenić. Odbiło mu już całkowicie i nie dociera do niego nic. – Sasuke zacisnął zęby ze złości. – Próbowałem mu to przed chwilą wyperswadować, ale kazał mi się odwalić. Wyobrażasz to sobie?
Naruto, tak szczerze mówiąc, wyobrażał sobie. Tyle razy Sasuke kazał Itachiemu się odwalić i nie wtrącać w jego życie, że ten teraz zrobił dokładnie to samo. Ale… Kurczę, żeby tak od razu się żenić? Ile oni się znali? To tak, jakby nagle on i Sasuke zdecydowali, że…
– Czyli nie będzie cię w sobotę w mieście? – zapytał, chcąc szybko zmienić temat, bo poczuł, że zrobiło mu się gorąco. Cholera, o czym on w ogóle pomyślał. Chyba totalnie zgłupiał. To idiotyczne. To…
– Niestety, a co? – Sasuke spojrzał pytającym wzrokiem. Czy mu się tylko wydawało, czy Naruto lekko poczerwieniał.
– No nic, tylko w sobotę jest impreza urodzinowa Hinaty. Chyba będę musiał bawić się bez ciebie. – Naruto roześmiał się, choć trochę na siłę. Poprawił torbę na ramieniu i ruszył w stronę pływalni, udając, że nie widzi wściekłego wzroku Sasuke.



11 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam widokiem nowego rozdziały Rywali^^
    Uwielbiam to opowiadanie. Nie komentowałam wcześniej ale obiecuję poprawę.
    Nie lubię Hinaty i jej maślanego wzroku skierowanego w stronę Naruto. No ale cóż, skąd ma wiedzieć, że Uzumaki interesuje się zupełnie kimś innym. Nadziei nikt jej w końcu pozbawiać nie będzie. Wzdychania też nikt nie zabroni *a szkoda xD*
    Uwielbiam jak Sasuke jest zazdrosny a Naruto jeszcze to w nim podsyca.
    Mam nadzieję, że na tej imprezie nie wydarzy się nic strasznego(czytaj Hinata nie rzuci się na Naruto).
    Może Sasuke wykręci się z wyjazdu z ojcem i uda się "pilnować" swego chłopaka?
    aaaaah tak i jeszcze tekst o słabości Itachiego do ofiar losu - muahhahaha uśmiałam się. Itachi jest taki pocieszny, dobry z niego człowieczyna a Sasuke tak o nim się wyraża nieładnie.
    Szkoda mi Kiby, nie mam zwierzęcia ale tęsknotę za kimś rozumiem.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużodużodużodużoduużo weny.
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Króóóóótkieeeee... :(
    Ale jak zwykle notka niesamowita^^
    Tak długo już nie czytałam Rywali, że musiałam wrócić do poprzedniego rozdziału:)
    Szkoda Kiby...musi oddać Akamaru. Miejmy nadzieję, że Itachi przygarnie kropka :] Sasuke zazdrosny. Boże jak ja lubię kiedy Sas jest taki zaborczy^^
    Powtarzam, że notka świetna itd. , itp.
    Pozdrawiam i już teraz z niecierpliwością czekam na następny rozdział Rywali(który mam nadzieję nie długo się pojawi:] )
    Trzymaj się i niech wen będzie z Tobą! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Łiiiiii ^^ Rywale to moje ulubione opowiadanie, ale , przyznaję, zawiodłam się na tym rozdziale. Króciutki, a miałam tak wielką ochotę przeczytać jakąś ostrzejszą scenkę :) Super, że nowy rozdział się pojawił, czekam na następny.
    mersz

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział już się nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam.
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki ci o wielka Sanu za kolejny odcinek... Twoje opowiadanie to balsam dla mej duszy... Szkoda tylko, że reglamentujesz nam je jak krówki w czasach kryzysu za komuny... A ja tu później zaglądam i tikóów takich dostaje... Hehehe
    Wspaniały odcinek, a Sasu taki zaborczy... Cud miód i orzeszki...
    maxiii

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie potrafię opisać ekscytacji i radości jaka mnie opanowała, gdy zobaczyłam u Siruwii w linkach nowy rozdział Rywali :) Dziękuję ci za to bardzo, bo ostatnio nie miałam zbyt wielu powodów do uśmiechu :) "Głupi" rozdział, a ile może zmienić :) Jak się pewnie domyślasz, bardzo bardzo mi się ten rozdział też podobał, mimo, że jeden z przejściowych. Jesteś niesamowita. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Yatta, gdy zobaczyłam, że jest nowy rozdział, poczułam się jak nastolatka, która widzi swojego idola;)Bardzo lubię "Rywali" i mam nadzieję, że na następny rozdział nie każesz tak długo czekać, zwłaszcza, że po tym pozostaje lekki niedosyt...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Urocze, wiesz? Pewnie wiesz, sama to pisałaś. Naruto, który uzazdraśnia sasuke i Sasuke, który pała nienawiścią do Hinaty. I like it.
    Szkoda tylko, że tak krótko.

    Btw. Świetne tło. Po prostu genialne. Gdzie mogę znaleźc kogoś, kto takie robi?

    I lubię Twojego Shikamaru. Bo tak.

    Ukłon, Billy

    OdpowiedzUsuń
  9. jeju nie spodziewalam sie tak "drastycznej" zmiany wygladu ;o jest w miare ok, troche mi napis nie pasi z boku, ale to w koncu twoj blog rob jak chcesz :) fajny rozdzial !

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak sobie szukam nowych blogów no i natknęłam się na Twój ... no i jak dodawałam go do zakładek to chciałam użyć Twojego nicka ...no i tak czytam "Sanu... cholera chyba mam już taki blog zapisany ..." więc patrzę na moje zakładki ... i byłaś tam (znaczy Twój blog)
    Tak oto tym sposobem dowiedziałam się, że dodałaś nową notkę ^^
    Jeśli tego wcześniej nie zrobiłam to robię teraz (a jak już robiła to trudno ;P) piszesz wspaniale, kocham Twojego bloga i jestem prze szczęśliwa, że dodałaś notkę ;)

    UUU, Sasuś zazdrosny .? Jestem ciekawa czy pójdzie na tą imprezę, żeby pilnować Naruciaka ^^

    Błagam niech Itachi przygarnie Akamaru, bo będę płakać jak psiak zostanie wysłany do schroniska T^T

    Tak, tak wiem, nie umiem pisać komentarzy, ale sądzę, że powinnaś wiedzieć, że JA czytam Twój blog i mam nadzieję, że wybaczysz mi za moje bazgrołki ^^

    Pozdrawiam i Wena życzę ;*
    Sachiko

    OdpowiedzUsuń
  11. Sasuke nie nawidzi Hinaty? Wspaniały pomysł...:) Ale się uśmiałam, jak czytałam, to jaki był zazdrosny... Swoją sprawą Sasuke, zazdrosny??? Aż mnie teraz zżera, czy Sasuke wszystkiego nie odwoła na ostatnią chwilę, i jak na skrzydłach poleci na impreze Hinaty, zobaczyc co robi Naruciak... Pewnie by padł, jakby zobaczył, że Hinata krąży wokól jego blondaska...
    Pięnie, weny zyczę! :***
    Mushu

    OdpowiedzUsuń