27 lutego 2011

Rywale - rozdział 31

Itachi Uchiha prowadził samochód spokojnie, trzymając obie ręce na kierownicy. Zachowanie wręcz podręcznikowe, tak uczą jeździć na kursach, ale w jego przypadku wynikało to głownie z nerwów. Dłonie mu się lekko trzęsły, więc musiał uważać, żeby nie spowodować żadnego wypadku. Nie włączył radia i nie nucił pod nosem, jak to miał w zwyczaju. Tym razem musiał skupić się na drodze oraz na tym, co powiedzieć Sakurze. Nie było to łatwe zadanie, tym bardziej, że nie wiedział, czy dziewczyna nie wyrzuci go z domu, zanim w ogóle zdąży otworzyć usta.  Sakura była porywcza, z czego Itachi doskonale zdawał sobie sprawę, ale między innymi za to ją właśnie lubił. Choć „lubił” to chyba zbyt mało powiedziane. Odetchnął głęboko i zredukował bieg, bo właśnie wjeżdżał na rondo. Miał w tym momencie dużo sobie do zarzucenia. Zachował się jak bałwan, to nie podlegało dyskusji. Choć Sasori był zdania, że taka jest normalna reakcja każdego faceta na wieść o nieplanowanej ciąży, dla Itachiego nie stanowiło to żadnego usprawiedliwienia. On, zawsze odpowiedzialny za innych, tym razem zwyczajnie dał plamę.
Zatrzymał się na czerwonym świetle i przymknął oczy. Wczorajszy wieczór spędził w towarzystwie znajomych i poinformował ich o tym, że zostanie ojcem. Początkowe reakcje były różne, ale po którymś z kolei drinku wszyscy zgodnie przyznali, że nie będzie tak źle. W końcu każdy mężczyzna musi kiedyś, jak stwierdził nie najtrzeźwiejszy już Deidara: „zasadzić dom, spłodzić drzewo  i wybudować syna”. Itachi mimo wszystko uśmiechnął się na wspomnienie tamtych słów i skręcił w uliczkę domków jednorodzinnych.
Parkując przed domem Sakury, z wrażenia omal nie uderzył w żywopłot, widząc na miejscu obok Hondę Sasuke. Zgasił silnik i chwytając z siedzenia pasażera kurtkę, wysiadł z samochodu. Jeszcze raz rzucił okiem na tablicę rejestracyjną. Nie mogło być mowy o pomyłce. To na pewno było auto jego brata, tylko co on tu robił?

22 lutego 2011

Rywale - rozdział 30

Skąd na następny dzień pół uczelni wiedziało o ciąży Sakury, pozostawało słodką tajemnicą. Przeciek z sekretariatu, gdzie taką informację zapewne zgłosiła, decydując się na urlop dziekański, czy może ktoś podsłuchał rozmowę Naruto z Sasuke? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że kiedy tylko Sasuke przekroczył próg auli, na której miały odbyć się zajęcia z Asumą, został zewsząd zaatakowany rozczarowanymi spojrzeniami dziewczyn z roku. Patrzyły na niego z takim wyrzutem, jakby…
– Co jest, do cholery? – Złapał Naruto za kaptur kurtki, patrząc na niego zdezorientowany, ale ten tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową w odpowiedzi.
Oczywiście, też to widział, ale nie miał pojęcia, co się dzieje. Przeciskali się właśnie do jednego z tylnych rzędów, starając się ignorować fakt, że wszyscy nadal patrzą w ich stronę, jednak w pewnym momencie Naruto zagapił się i wpadł na jakąś koleżankę z roku. Kojarzył ją tylko po kolorze włosów, były prawie czerwone. Czerwone...  Coś go tknęło. Taki, no dobra prawie taki sam kolor, miała też kelnerka z „Wyjście Ewakuacyjnego”. Widziała, jak się całowali, a Sasuke nie najlepiej ją potraktował. W jednej chwili zrobiło mu się niesamowicie gorąco, a serce zaczęło bić tak szybko, jakby miało wyskoczyć z piersi. Pociągnął Sasuke za rękaw i spojrzał na niego przerażonym wzrokiem.

18 lutego 2011

Rywale - rozdział 29

Naruto chyba jeszcze nigdy nie przyszedł tak wcześnie na zajęcia. Zwykle zjawiał się w auli lub na pływalni pięć minut przez rozpoczęciem zajęć, ale nie dziś. Dzisiaj nie dość, że obudził się około szóstej rano, to jeszcze zamiast z kubkiem kawy w ręku, zagrzebany w kołdrę i dwa koce leżeć i oglądać telewizję, ubrał się i wyszedł z domu. Teraz, przebrany w kąpielówki, stał w szatni, trzymając w ręku komórkę. Sasuke się nie odzywał.
– Głupek – zaklął cicho i wrzucił telefon do plecaka, a plecak upchnął byle jak w szafce.
Od czasu, kiedy Sasuke w sobotni ranek pojechał do domu, nie widział się z nim. Po południu odebrał sms'a z informacją, że na weekend będzie zajęty. I tyle. Żadnego więcej kontaktu, a Naruto poczuł się zbyt urażony, żeby zadzwonić. W niedzielę jego złość powoli zaczęło zastępować uczucie niepokoju, choć sam nie wiedział, dlaczego tak się czuł. Czyżby kolejna, niezbyt logiczna obawa, że może Sasuke dostał to, czego chciał i zwyczajnie się nim znudził? Niepewny niczego, nieco mocniej niż zwykle zatrzasnął drzwi szafki i wyszedł z szatni.
Na pływalni nie było jeszcze nikogo poza sprzątaczką. Naruto stanął nad brzegiem basenu w miejscu, gdzie w pamiętną noc znaleźli w końcu jego bokserki. Obrazek we wspomnieniach był mimo wszystko tak komiczny, że parsknął śmiechem. Razem z Sasuke jakieś dobre piętnaście minut szukali tej nieszczęsnej części garderoby, a ten drań nawet, z właściwą dla jego osoby złośliwością, zaproponował, żeby je tu zostawić, bo przecież na pewno nie zginą. Ktoś w końcu na pewno je znajdzie i odda. Miał szczęście, że Naruto był od niego zbyt oddalony, by zastosować w odwecie jakąś niehumanitarną metodę. Tak czy inaczej, bokserki w końcu się znalazły. A właściwie znalazł je Sasuke, okręcone wokół jednej z drabinek, więc choć trochę się zrehabilitował.