13 września 2016

Rywale - rozdział 39

W poniedziałek rano Sasuke przyjechał na uczelnię w podłym nastroju. Właściwie to taki humor nie opuszczał go od wczorajszego poranka, kiedy to Naruto zafundował mu rewelacje z dnia urodzin Hinaty. Jednak im dłużej o tym myślał, tym częściej dochodził do wniosku, że to mógł być po prostu jakiś żart. Na imprezach, a zwłaszcza imprezach studenckich, miewały miejsce naprawdę różne dziwne sytuacje.
– Sasuke, poczekaj na mnie!
Odwrócił głowę. To był Neji, który właśnie zamykał swój samochód i machał, żeby się zatrzymał. Chwilę później podszedł, chowając kluczyki do kieszeni spodni.
– Szkoda, że cię nie było w sobotę – zaczął, poprawiając sportową torbę na ramieniu. – Działy się ciekawe rzeczy.
Sasuke tylko wzruszył ramionami. Nie miał ochoty rozmawiać na ten temat, w końcu przez to wszystko był teraz w takim a nie innym nastroju.
– Dobra, słuchaj, przejdę od razu do rzeczy, bo widzę, że jesteś nie w humorze. Pamiętasz, kiedyś pytałem cię o Naruto, czy on kogoś ma, i powiedziałeś, że tak.
– No tak, przypominam sobie. A co?
– A no bo widzisz, na urodzinach Hinaty on się z nią całował. I teraz tak się zastanawiam, wiesz, to moja kuzynka, nie chciałbym, żeby…

– Co?! – Sasuke zatrzymał się i obrócił w stronę Nejiego. – Co ty powiedziałeś?!
– No, że to moja kuzynka i nie…
– Nie to. Co powiedziałeś wcześniej?
– Chodzi ci o to całowanie? – Neji nie miał pojęcia skąd tak nagle w spojrzeniu i głosie Sasuke wzięło się tyle złości. Patrzył na niego zdumiony, bo zachowywał się, jakby miał ochotę kogoś zabić. – Ej, nie miałem pojęcia, że ona ci się podoba. Nie wkurzaj się tak…
– Ona mi się wcale nie podoba – wycedził przez zaciśnięte zęby Sasuke. – Nie wierzę, jak on… – Ścisnął pasek torby. – Byłeś przy tym? – spytał, z trudem hamując odruchy, przez które najchętniej by coś rozwalił.
– Właściwie to tylko przez chwilę, bo pomagałem… Sasuke, a ty dokąd? – krzyknął, bo ten zostawił go samego i  pobiegł do budynku.
Co go ugryzło? – zastanawiał się. Skoro Hinata mu się nie podoba, to skąd ta wściekłość? Ewidentnie zachowywał się, jakby był zazdrosny. Zaraz, zaraz. Co on powiedział… – Neji wrócił myślami do rozmowy. „Nie wierzę, jak on…” Jak on… On! Nie ona, tylko on! Był zazdrosny, ale o… Naruto! Zszokowany Neji stał jak wryty i gapił się bezproduktywnie przed siebie. Jasna cholera, jak mógł nie zauważyć. Wszystko powoli zaczynało mu się układać w całość. Ta nagła przyjaźń Sasuke z Naruto, to, że spędzali ze sobą tyle czasu. Przecież nawet na zajęciach zazwyczaj siedzieli razem. Wcześniej tłumaczył to sobie tymi ich dodatkowymi treningami, sądził, że mają dużo spraw do omówienia, ale… No naprawdę, jak mógł nie zauważyć? Coś sobie przypomniał… Wyjście Ewakuacyjne… Sasuke przyszedł tam z Naruto, Kibą i Shikamaru, ale rozmawiał praktycznie tylko z Naruto. A potem obaj gdzieś zniknęli…
– To… to…
– Hej, wszystko w porządku? – Jakaś dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami podeszła i spojrzała na niego zdziwiona.
– Tak, a dlaczego?  – Zerknął na nią, nadal będąc w głębokim szoku.
– No wiesz, mówiłeś do siebie. I wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha – stwierdziła studentka. Kojarzył ją, była chyba rok starsza, ale nie znał albo nie pamiętał imienia.
– Nie, nie, jest okej. – Neji podziękował i chwytając swoją torbę, która chwilę wcześniej bezwiednie zsunęła się na chodnik, poszedł do wejścia budynku.

Sasuke dosłownie wpadł do auli, w której za kilkanaście minut miał się zacząć wykład z Tsunade. Szukał wzrokiem Naruto. W końcu znalazł go w jednym ze środkowych rzędów, przepychał się właśnie na wolne miejsce obok Shikamaru. Ruszył za nim, potrącając przy okazji kilka osób po drodze. Nie zwracał uwagi na syknięcia i przekleństwa rzucane w jego kierunku, nie miał teraz do tego głowy.
Naruto już miał siadać na miejscu, gdy poczuł szarpnięcie. To Sasuke chwycił go za ramiona i odwrócił twarzą do siebie. W jego czarnych oczach dostrzegł gniew… nie, raczej furię.
– Co ty sobie myślałeś?!
 Naruto popatrzył na niego zaskoczony i jakby odrobinę przerażony. Przełknął nerwowo ślinę. Chciał coś powiedzieć, ale tylko otworzył usta, nie był w stanie w żaden sposób zareagować. Dowiedział się… – ta myśl dosłownie go poraziła. Sasuke potrząsnął nim, jakby chciał go wyrwać z tego dziwnego otępienia.
– Powiedz mi, kurwa, całowałeś się z nią? Tak czy nie?! – Sasuke tracił panowanie nad sobą. Im dłużej patrzył na Naruto, tym większej nabierał pewności. Widział to, widział to w jego oczach. To narastające poczucie winy…
– Daj spokój, nie tutaj. – Shikamaru podniósł się i usiłował interweniować.
– Nie wtrącaj się. To sprawa między nami.
– Sasuke! – Shikamaru gestem dał do zrozumienia, żeby się rozejrzał.
Ten odwrócił głowę, zerkając dookoła i po chwili puścił Naruto. Studenci, a przynajmniej ci siedzący w bliskiej odległości, wpatrywali się w niego zaskoczeni. Wśród nich była także Hinata, na której widok zamarł. Wbrew własnej woli wyobraził sobie ją i Naruto w niedwuznacznej sytuacji. Zacisnął pięści. Miał wrażenie, że jeżeli zaraz stąd nie wyjdzie, to zrobi cos o wiele gorszego niż szarpanie za bluzę. Przeklął pod nosem i zaczął przeciskać się z powrotem do wyjścia.
– To koniec – rzucił do Naruto, który nadal stał i nie był w stanie wypowiedzieć choćby słowa.
– Nie, poczekaj! – Naruto w końcu jakby się otrząsnął, ale Sasuke znajdował się już prawie przy drzwiach prowadzących z auli do holu. Wrzucił swój notatnik i długopis do plecaka, jednak ręce tak mu się trzęsły przy zapinaniu suwaka, że zostawił tak jak było i ruszył za nim. W drzwiach omal nie wpadł na Nejiego. Co prawda udało mu się odskoczyć, ale plecak wysunął mu się z rąk, a cała jego zawartość wypadła na podłogę.
– Cholera, nie teraz… – mruknął, zbierając wszystko z powrotem. Denerwował się, że Sasuke zdąży mu zniknąć z oczu, a przecież musiał z nim porozmawiać. To nie mógł być żaden koniec!
Kiedy w końcu dotarł do holu, jego obawy potwierdziły się, Sasuke już tam nie było. Naruto rzucił się biegiem w stronę parkingu, myśląc, że może zamierza pojechać do domu. Jednak czarna Honda stała na swoim zwykłym miejscu, a właściciela nigdzie nie było widać.

Naruto nie wrócił na wykład. Całą godzinę szukał Sasuke, był przekonany, że skoro jego samochód nadal jest na terenie uczelni, to on też. Nie znalazł go jednak. Za kilkanaście minut mieli zajęcia na basenie, a tam ciężko będzie porozmawiać, zawsze za dużo ludzi kręci się wokół.
Usiadł zrezygnowany na ławce przed budynkiem głównym. Nie było za ciepło, ale musiał ochłonąć. Chciał się zastanowić, co konkretnie powiedzieć Sasuke, jak w ogóle zacząć tę rozmowę. Już wczoraj dowiedział się od Shikamaru, co zrobił na imprezie. Naprawdę całował się z Hinatą. Shikamaru twierdził, że widział całą sytuację tylko przelotnie, bo w tamtym momencie właśnie zbierał się do wyjścia – musiał zawieźć do akademika Temari, która zdecydowanie za dużo wypiła, ale skoro on coś takiego twierdził, to raczej nie było mowy o pomyłce.  Kiba może mógłby wyjaśnić coś więcej, ale jak na złość musiał pojechać do domu. Miał ponoć jakieś ważne sprawy rodzinne i nie można się było do niego dodzwonić. Naruto próbował ze dwadzieścia razy i nic. W końcu dał sobie spokój, Kiba zapewne jak będzie mógł, to oddzwoni. Oby jak najszybciej, bo musiał wiedzieć, jak daleko się posunął. Był jedynie pewien, no, prawie pewien, że nie uprawiał wtedy seksu, w innym wypadku na pościeli czy bieliźnie byłyby jakieś ślady.
– No i co ja zrobiłem? – westchnął i schował twarz w dłoniach. I jeszcze żeby jedynym dowodem na brak zdrady był brak tego typu śladów! To żenujące. Zresztą, przecież sam fakt, że pocałował kogoś innego już był zdradą. Po cholerę tyle pił?! Nie miał pojęcia, co czuje w tym momencie Sasuke, ale jeżeli to samo co on po zdradzie Sakury, to będzie bardzo ciężko cokolwiek mu teraz wytłumaczyć. Drzwi do budynku głównego otworzyły się i zaczęli z niego wychodzić studenci. Wykład najwyraźniej się skończył. Naruto wstał, zarzucił na ramię zapięty już plecak i ruszył w stronę pływalni.

Tamtego dnia Sasuke nie pojawił się ani na treningu, ani na żadnych innych zajęciach. Co gorsza, nie pojawił się również przez kolejne kilka dni. Naruto zorientował się, że Honda zniknęła z parkingu uczelni dopiero we wtorek. W poniedziałek, kiedy wracał do domu, a było już dość późno, nadal tam stała. Nie miał pojęcia, co się dzieje. Sasuke nie odbierał, nie odpisywał na sms-y, raz nawet pojechał do niego do domu, ale Itachi, który otworzył drzwi, tylko bezradnie rozłożył ręce. Powiedział, że Sasuke wychodzi rano i znika na cały dzień. A kiedy w końcu wraca, zamyka się w swoim pokoju i nie chce z nikim rozmawiać. Jakoś koło środy Kakashi poinformował ich, że Sasuke jest chory i póki co muszą trenować bez niego. Chory, akurat! Naruto był przekonany, że to tylko wymówka,  zwolnienie lekarskie wcale nie tak trudno zdobyć. Był załamany, a humoru wcale nie poprawiał  mu fakt, że wszędzie aż huczało od plotek. Zastanawiano się, o kogo Sasuke Uchiha zrobił w auli taką scenę zazdrości. Większość dobrze pamiętała początek roku akademickiego i ten ich słynny pocałunek, ale też spora część osób wiedziała, że Sasuke odbił kiedyś Naruto dziewczynę, więc ten mógłby się teraz po prostu zemścić w ten sam sposób. Jedno było pewne – chodziło o pocałunek Naruto z jakąś dziewczyną. Typy były więc dwa – albo Sasuke był zazdrosny o niego, albo o jakaś bliżej nieokreśloną nią. Zaczęto nawet obstawiać zakłady.
– Jak myślisz, może postawię trochę gotówki na opcję numer jeden, wygrana murowana! – Shikamaru, z którym Naruto właśnie wychodził z szatni, szturchnął go łokciem.
– To nie jest śmieszne – ten tylko mruknął i odwrócił głowę. Podszedł do krawędzi basenu i usiadł, mącąc nogami wodę.
Shikamaru dogonił go i ulokował się obok.
– Wiem, przepraszam. Chciałem ci jakoś poprawić humor, ale to był faktycznie głupi pomysł. Nadal nie ma z nim żadnego kontaktu?
– Nie. To już piąty dzień. Ja chyba oszaleję… – Naruto wlepił wzrok w wodę. Tyle wspomnień miał z tym miejscem. To tutaj trenowali, tutaj sobie dogryzali, tutaj był jego pierwszy… Potrząsnął głową, jakby chciał odpędzić od siebie te myśli.
– Wiem, że to mało pocieszające, ale w końcu kiedyś będzie musiał wrócić na trening. – Shikamaru złożył ręce w piramidkę. Naruto był jednym z jego dwóch najlepszych przyjaciół, musiał się zastanowić, co w takiej sytuacji może zrobić. O ile w ogóle może zrobić cokolwiek. Wiedział, że Sasuke jest niesamowicie uparty. Nawet, jeżeli czuje coś do Naruto, to urażona duma nie pozwoli mu na to, aby tak po prostu wybaczyć. No chyba, że czuje coś więcej. Wtedy może być po prostu… Zdrada boli. W takim wypadku jakakolwiek próba pogodzenia ich może być niewykonalna.
– Kiba też się nie odzywa?
– Nie. Teraz włącza się już tylko poczta głosowa.
– Znając go, zgubił gdzieś telefon – Naruto westchnął. Dlaczego wszystko musiało ułożyć się w najbardziej niekorzystny dla niego sposób. Kiba też sporo wypił, ale na pewno będzie coś pamiętał, byli wtedy prawie cały czas razem. Istniała oczywiście jeszcze inna opcja uzyskania informacji – rozmowa z Hinatą, ale sam fakt, że miałby do niej teraz podejść i zapytać, do jakiego momentu posunęli się na jej urodzinach… To byłoby krępujące zarówno dla niego, jak i dla niej.

Trening minął niespodziewanie szybko. Tylko Kakashi co rusz miał uwagi co do jego koncentracji, a Neji przyglądał mu się z zagadkowym wyrazem twarzy.
Nie miał pojęcia, o co chodzi. Powlókł się pod prysznic, a potem wyjął z szafki ubrania na przebranie.
– Która godzina, bo się spieszę na autobus. – Spytał jeden z kolegów z drużyny.
Naruto wyjął komórkę i sprawdził.
– Za piętnaście czwarta – poinformował i już miał schować telefon, gdy zobaczył znaczek sms-a. Odczytał: Będę na ciebie czekał po treningu. Murek naprzeciwko parkingu. Nadawca: Sasuke.
Naruto rzucił się, jakby dostał potężnego kopa, nigdy tak szybko się nie przebierał. Mokre rzeczy włożył byle jak do szafki, chwycił kurtkę, zabrał plecak i narzucając go sobie na ramię, wybiegł z szatni.
Biegł tak aż do budynku głównego, potem zwolnił. Denerwował się, z tych nerwów aż rozbolał go brzuch. Kiedy wyszedł na chodnik wzdłuż parkingu, zobaczył go.

Sasuke stał oparty o murek, jednak tym razem nie miał nonszalancko założonych rąk i nie emanował wyniosłością. Wyglądał tak jakoś… inaczej. Jakby… jakby stracił gdzieś rezon, typową dla niego bezwzględną pewność siebie. Miał na sobie dość luźną, granatową kurtkę z kapturem, a przez to, że stał lekko pochylony, włosy opadały mu na twarz.
– Sasuke… – Naruto podszedł niepewnie. Miał wrażenie, że coś rozrywa mu klatkę piersiową, a kulka w gardle prawie nie pozwala mówić. – Sasuke, tak strasznie cię przepraszam… – Popatrzył mu prosto w oczy i chwycił za rękaw. Miał cholerną ochotę go przytulić, ale na to w tej chwili brakowało mu odwagi. Stali tak w milczeniu, co było chyba najgorszym możliwym scenariuszem, jaki Naruto mógł sobie wyobrazić. Już wolał, żeby Sasuke na niego krzyczał, obrażał, nawet żeby mu przyłożył – ale żeby w ogóle jakoś zareagował. – Proszę cię, wybacz mi, ja nie byłem świadomy tego, co w ogóle robię.  – Chwycił go za ramiona i zmusił, żeby znów na niego spojrzał. W jego czarnych oczach dostrzegł rozczarowanie i jakiś taki upór. – No powiedz coś!
– Mam kilka twoich rzeczy. Poproszę Itachiego, żeby ci je przywiózł do domu.
Naruto czuł się, jakby dostał obuchem w głowę. Sasuke w ogóle nie reagował na jego przeprosiny, nie reagował na nic, co miał mu do powiedzenia. A przecież między nimi było coś wyjątkowego. Nie mógł tego zapomnieć, to niemożliwe!
– Nie! Nie pozwolę ci tak po prostu odejść. Nawet nie wiem, co się tam do końca stało, Sasuke! – Naruto szarpnął go, a po chwili objął tak, jakby nie miał zamiaru pozwolić ruszyć się z tego miejsca. Nie miało znaczenia, że to był teren publiczny i zaraz ktoś może ich zobaczyć. A niech się dowiedzą. Nic nie miało w tym momencie znaczenia poza chłopakiem, którego tak bardzo pragnął zatrzymać przy sobie.
– Naruto… – Sasuke nie odtrącił go, odsunął się tylko lekko od murku i przesunął tak, że teraz Naruto był oparty o ścianę.  Pochylił się nad nim i spojrzał prosto w oczy. Jego spojrzenie wydawało się być tak poważne, jak jeszcze nigdy dotąd. – Już jakiś czas temu chciałem ci powiedzieć… – Pokręcił głową, jakby nadal niedowierzając. –  Eh, idioto, ja cię, do cholery, kochałem. Ale po tym, co się stało, nie potrafię dalej z to…
– Nie, Sasuke! – Naruto chwycił jego twarz w dłonie i pocałował go gwałtownie, jakby chciał tym samym wyrazić wszystkie swoje uczucia.
Sasuke oddał pocałunek, ale chwilę później się odsunął.
– Naruto… Musze już iść.
Odwrócił się i odszedł do samochodu, nie oglądając się za siebie, zostawiając swojego, już teraz byłego chłopaka w stanie całkowitego oszołomienia.
Naruto nie był w stanie nawet się ruszyć. Patrzył tylko, jak czarna Honda wyjeżdża z parkingu uczelni i czując uporczywe pieczenie oczu i ścisk w przełyku, miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Przez własną głupotę stracił to, co było dla niego najważniejsze.

4 komentarze:

  1. Przeczytałam oba rozdziały i muszę przyznać, że tak fenomenalnego powrotu, to nigdy nie widziałam. Lubię takiego Sasuke. Uparty jak osioł, pokazujący dziecinnie, czego pragnie. I Naruto, który martwi się, a także wychodzi z siebie; postępuje głupio, ale w tym wszystkim jest uroczy. Dobrze, że chcesz zakończyć opowiadanie, gdyż jest ono tego warte. Życzę dużo weny. //MH

    OdpowiedzUsuń
  2. Walczą we wnie sprzeczne emocje, z jednej strony cieszę się, że tak szybko jest kolejny rozdział, z drugiej smutno mi ze względu na akcję... ale przyznaję, lubię gdy to Naruto jest tym złym ;-) pozdrawiam i weny życzę
    J.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Sasuke wróci do siebie, no bo chwilowo zachowuje się jak rozhisteryzowana nastolatka. Naruto nawet z nią nie spał. Ok, Sasuke może tego nie wiedzieć, ale niech skończy się zachowywać jak baba podczas okresu, to się dowie. ==.==
    No i... Jakoś jak na akcję z HINATĄ, mało w tym reakcji Hinaty. Znając ją, zrobiłaby coś do bólu martyrologicznego, jak np. pogodzenie ich. Jakkolwiek, Hinata naprawdę nie wygląda na pannę, która przechodzi z pijackim pocałunkiem na imprezie do porządku dziennego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    smutno mi, słowa Sasuke, że to koniec, chciał powiedzieć kocham, a tutaj takie coś... nie powinien palić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń