Rozdział
nie do końca wyszedł tak, jakbym chciał, ale wklejam już bez przeciągania. Jak
się zacznę nad nim zastanawiać, to nic nie wrzucę.
Wiem,
że przerwa była długa, następne – już końcowe – postaram się dodac dużo
szybciej.
Miłego
czytania – o ile ktoś to jeszcze tutaj czyta:)
Styczniowe
dni mijały bardzo szybko. Nie dość, że codziennie rano mieli dodatkowe
treningi, to jeszcze musieli to pogodzić z nauką do sesji, na co Naruto
codziennie narzekał. Kilka przedmiotów było jego zdaniem zupełnie zbędnych i
gdyby nie Sasuke, ślęczałby bezproduktywnie nad notatkami z jakimiś wykresami.
Na szczęście Sasuke był i póki co nie wspominał o wyprowadzce. Zwłaszcza po
tym, jak w Nowy Rok Naruto, widząc jego na wpół spakowaną torbę, zrobił mu o to
awanturę. I tego dnia nie było seksu nawet na zgodę…
Mimo
że wszystko układało się naprawdę dobrze, to jednak z tygodnia na tydzień obaj czuli,
że w tej malutkiej kawalerce zaczyna się robić za ciasno. Sasuke przywiózł
więcej swoich rzeczy, na które zwyczajnie brakowało już miejsca w szafie, a
książki i notatki leżały porozwalane dosłownie wszędzie. I to tak, że ciągle
się o nie potykali. Ciągle też kłócili się o jedzenie, bo Naruto był przyzwyczajony
do żywienia się zupkami instant i pizzą, a Sasuke wolał coś bardziej
zróżnicowanego.