22 kwietnia 2009

Rywale - rozdział 4


Kiba i Shikamaru siedzieli przed budynkiem akademii na ozdobnym ceglanym murku, który postawiono wzdłuż głównego chodnika prowadzącego z parkingu na uczelnię. Było to bardzo popularne wśród studentów miejsce, oblegane zwłaszcza w ciepłe dni, gdyż na polanie za ogrodzeniem lubiły przebywać dziewczyny. A skoro z początkiem października pogoda dopisywała, to Kiba mógł w tym momencie bezkarnie obserwować studentki, śliniąc się przy tym niemiłosiernie. Shikamaru, chwilę wcześniej upewniwszy się, że w żeńskim towarzystwie nie ma interesującej go osoby, rozwiązywał krzyżówkę. To było jego hobby, niestety dość denerwujące, bo zawsze myślał na głos.
– Na niej siadasz, na cztery litery… –  przeczytał jedno z haseł do odgadnięcia.
– Ma niezły tyłek. – Kiba wpatrywał się w pewną blondynkę i kompletnie nie słuchał przyjaciela.
– Tyłek nie pasuje. Na pe… P U F A – wpisał odpowiedź Shikamaru.
– I te nogi – rozmarzył się Kiba.
– Teren poniżej poziomu morza… – Shikamaru zdawał się nie interesować spostrzeżeniami towarzysza, jednak uniósł na chwilę wzrok znad krzyżówki. Faktycznie, dziewczyna była niczego sobie, jak to zwykł określać. Wysoka, szczupła, zgrabne nogi i długie blond włosy. Nic dziwnego, że Kiba dostał małpiego rozumu. Chociaż, jakby się zastanowić, on zawsze głupiał na widok atrakcyjnych przedstawicielek płci przeciwnej.

Rywale - rozdział 3


Sasuke obudził się w bardzo złym humorze, choć właściwie to obudził go ryk Itachiego, jaki tamten wydał, najwyraźniej naśladując wokalistę jakiegoś zespołu. Według niego, starszy brat miał wiele wad, ale najgorszą było jego wycie wraz z słuchaną, zdecydowanie za głośno, muzyką. Itachi nie był zadeklarowanym wielbicielem jakiegoś określonego gatunku, toteż Sasuke nigdy nie wiedział, jakimi to dźwiękami zostanie uraczony. Dzisiaj najwyraźniej był dzień death metalu.
Obrócił się na bok i zerknął na budzik – ósma rano, a zajęcia miał dopiero na jedenastą. Mógłby jeszcze trochę pospać, gdyby nie ta druga, zdaniem Sasuke, zdecydowanie mniej udana, pociecha państwa Uchiha. Marszcząc brwi, zwlekł się z łóżka i poszedł do znajdującego się tuż za ścianą pokoju brata, z zamiarem urządzenia mu awantury. Darował sobie pukanie, w takim hałasie to i tak nie miałoby  sensu, i wszedł do środka. Widok dla zwykłego obserwatora na pewno byłby niecodzienny, ale on już dawno przywykł. Itachi, w szlafroku i z rozpuszczonymi włosami, biegał po pokoju i dwoma linijkami uderzał we wszystko, co popadnie, udając perkusistę. Wydawał przy tym dziwne dźwięki do niczego niepodobne. Sasuke podszedł do dudniącej w tle wieży i wyłączył ją.
– O, cześć! Już nie śpisz? – Itachi dopiero zauważył brata. Odłożył linijki na zawalone jakimiś papierami biurko. Pod względem dbania o porządek, nie różnił się chyba niczym od Naruto.

Rywale - rozdział 2


Sasuke stał po przeciwległej stronie basenu sportowego i mrużąc oczy, wpatrywał się uparcie w Naruto. Napsuł mu on dzisiaj wystarczająco dużo krwi i chociaż pierwsza fala złości już minęła, to skutki jego wybryku będą odczuwalne jeszcze długo. Przekonał się o tym dobitnie, idąc korytarzem. Nikt co prawda nie odważył się zaczepić go wprost, ale śmiechy, chichy i szepty towarzyszyły mu na każdym kroku. Tak samo jak palące, pełne wyrzutu, spojrzenia dziewczyn. Chociaż tym się akurat nie przejmował.
– O, tu jesteś! – Neji, który właśnie przed chwilą wyszedł z szatni, klepnął go w ramię. – Jak tam? – spytał, związując swoje długie, czarne włosy.
– Nie zadawaj głupich pytań. – Sasuke spojrzał na niego ponuro.
– A wy ten, no… – Neji wykonał nieokreślony gest rękami, nie kończąc jednak zdania.
– Co? – Sasuke prawie że warknął.
– No, czy między wami coś jest? – Neji odsunął się profilaktycznie, czując, że takie prowokowanie może się dla niego źle skończyć.
– Tak, pieprzymy się na prawo i lewo, jak tylko mamy okazję – wybuchnął Sasuke. Dwóch przechodzących akurat obok chłopaków spojrzało na niego dziwnie. – A teraz spadaj, jak nie chcesz, żeby ciebie tez uważali za geja – dodał, mając dość całej sytuacji.
– Nie unoś się tak, sam jesteś sobie winny. – Neji wzruszył ramionami. – Nikt cię tak naprawdę nie zna, więc nic dziwnego, że wierzą w każdą bzdurę – stwierdził fakt.
– Zaraz rozwalę temu idiocie nos i zobaczymy, w co wtedy uwierzą. – Sasuke ruszył w stronę Naruto.

Rywale - rozdział 1


Prolog

Byli dla siebie obcy. Dzieliło ich wszystko, łączyło tylko jedno: miłość do sportu, a dokładniej pływania. Często mijali się na basenie, ale wtedy rzucali sobie tylko wyzywające spojrzenia. Jak rywal rywalowi. Do czasu…

Historia, od której wszystko się zaczęło i która w dość przewrotny sposób raz na zawsze  zmieniła ich relacje, miała miejsce rok temu. Obaj starali się wówczas o przyjęcie do Akademii Wychowania Fizycznego, do sekcji pływackiej. Sasuke Uchiha, geniusz sportowy nie tylko na skalę swojego prestiżowego liceum, ale i całego lokalnego światka pływackiego, co nie było żadną niespodzianką, dostał się na uczelnię z pierwszym wynikiem. Przyjął wiadomość bez specjalnego entuzjazmu, jakby obojętnie. Jednak to były tylko pozory, ponieważ tak naprawdę sporty wodne stanowiły jego życie i nigdy nie brał pod uwagę innego kierunku studiów. Naruto Uzumaki, rywal z sąsiedniej szkoły, miał mniej szczęścia. Podczas egzaminów wstępnych zachorował i mimo że nie dopuszczał do siebie myśli o rezygnacji, jego ciało mówiło co innego. Uparł się jednak i poszedł na basen z gorączką, żeby wziąć udział w testach. Starał się jak mógł i rezultaty nie były najgorsze, ale okazały się niewystarczające. Kiedy kilka dni później przeczytał list odmowny, jego świat się zawalił. Tak ciężko na to pracował! Pływanie było pasją, której poświęcał swój cały wolny czas. To była największa radość w jego i tak już skomplikowanym życiu. Załamał się wtedy. A potem... Potem sam nie mógł w to uwierzyć. Ktoś na skutek problemów zdrowotnych zrezygnował, a na wolne miejsce wpisali jego. Był taki szczęśliwy – wymarzona szkoła. Jakby tego było mało, w końcu, po naprawdę długich staraniach, udało mu się umówić z dziewczyną z żeńskiej grupy pływackiej – Sakurą Haruno. Znał ją i był nią zauroczony od dawna, a ona wreszcie zgodziła się na randkę. Był w siódmym niebie. Przez kilka tygodni chodził z głową w chmurach, ciesząc się każdą chwilą z nią spędzoną. I pewnie trwałoby to dłużej, może nawet do dziś, gdyby nie on! Właśnie on! Przeklęty Uchiha!