Kiba i Shikamaru siedzieli przed budynkiem akademii na ozdobnym ceglanym
murku, który postawiono wzdłuż głównego chodnika prowadzącego z parkingu na
uczelnię. Było to bardzo popularne wśród studentów miejsce, oblegane zwłaszcza
w ciepłe dni, gdyż na polanie za ogrodzeniem lubiły przebywać dziewczyny. A
skoro z początkiem października pogoda dopisywała, to Kiba mógł w tym momencie
bezkarnie obserwować studentki, śliniąc się przy tym niemiłosiernie. Shikamaru,
chwilę wcześniej upewniwszy się, że w żeńskim towarzystwie nie ma interesującej
go osoby, rozwiązywał krzyżówkę. To było jego hobby, niestety dość denerwujące,
bo zawsze myślał na głos.
– Na niej siadasz, na cztery litery… –
przeczytał jedno z haseł do odgadnięcia.
– Ma niezły tyłek. – Kiba wpatrywał się w pewną blondynkę i kompletnie nie
słuchał przyjaciela.
– Tyłek nie pasuje. Na pe… P U F A – wpisał odpowiedź Shikamaru.
– I te nogi – rozmarzył się Kiba.
– Teren poniżej poziomu morza… – Shikamaru zdawał się nie interesować
spostrzeżeniami towarzysza, jednak uniósł na chwilę wzrok znad krzyżówki.
Faktycznie, dziewczyna była niczego sobie, jak to zwykł określać. Wysoka,
szczupła, zgrabne nogi i długie blond włosy. Nic dziwnego, że Kiba dostał
małpiego rozumu. Chociaż, jakby się zastanowić, on zawsze głupiał na widok atrakcyjnych
przedstawicielek płci przeciwnej.