Naruto spojrzał zegarek w telefonie
– dochodziła czternasta. Jeszcze pół godziny wykładu i zacznie się jego
pierwszy od miesiąca trening, a Kakashi zapowiedział, że zrobi sprawdzian
kondycji. Naprawdę miał uzasadnione obawy, że jeżeli źle wypadnie, wyrzucą go z
podstawowego składu na zawody. Co chwilę zerkał na siedzącego kilka rzędów
niżej Sasuke. Ma mu pomagać w treningach, będzie obecny przy tym teście. Sam
nie wiedział dlaczego, ale najbardziej nie chciał się zbłaźnić właśnie przed
nim. Przełknął nerwowo ślinę i potargał sobie włosy na karku. Miał taki nawyk
odkąd pamiętał, zawsze, gdy nie był pewny siebie lub chciał ukryć jakieś
emocje, jego ręka lądowała z tyłu głowy. Zwykle jeszcze maskował swój stan
wybuchem śmiechu, jednak teraz, z racji miejsca, w jakim się znajdował, takie
zachowanie nie byłoby mile widziane.
– Niedługo zostaniesz łysy. – Shikamaru szarpnął go
za rękaw bluzy. Rozumiał przyjaciela, wiedział, jak bardzo mu zależy, ale on
przypominał w tym momencie jeden wielki kłębek nerwów.
– No co…
– Nic, tylko wyglądasz, jakbyś się zgłaszał. Asuma
już kilka razy patrzył na ciebie dziwnie –
stwierdził odrobinę mniej znudzonym tonem niż zwykle.
Naruto uśmiechnął się pod nosem. No tak, zajęcia z taktyk
były jedynymi, na których Shikamaru nawet nie musiał udawać, że słucha, bo
wykazywał tym szczere zainteresowanie. Uwielbiał takie zadania i umiejętnie
wykorzystywał swoją wiedzę w treningach. Nierzadko trenerzy razem z nim
analizowali nagrania z zawodów, szukając rozwiązań problemów niektórych zawodników.
Ten chłopak miał zmysł taktyczny, jego geniusz umysłowy powalał na kolana ludzi
z o wiele większym doświadczeniem. Oczywiście pływanie jako sport rządzi się
swoimi własnymi zasadami i jest to wynik umiejętności każdego z osobna, jednak
dzięki jego wskazówkom, wielu zawodników poprawiło rezultaty. Naruto
zastanawiał się już kilkakrotnie, dlaczego Tsunade uparła się, że to Sasuke ma
mu pomagać, ale doszedł do wniosku, że mimo wszystko jednak Uchiha był
najlepszy i do jego stylu nie miał uwag nawet Shikamaru.
– Dzisiaj masz trening z tym nadętym bufonem? – zaciekawiony
Kiba wychylił się w stronę Naruto.
– Nie, dzisiaj tylko sprawdzą, jak bardzo moja forma
spadła przez ten miesiąc –odpowiedział smętnie i znów spojrzał na wyświetlacz
komórki. Jeszcze dwadzieścia trzy minuty.
– E tam, dasz radę! – Kiba bezczelnie rozparł się na
pulpicie Shikamaru, który siedział pomiędzy nimi.
– Czy ja tobie przypadkiem nie przeszkadzam? – Chłopak
wyraził swoją dezaprobatę, zdzierając przyjaciela po głowie i wskazując jego
stolik.
– Wiesz, jakby się nad tym lepiej zastanowić, to
przeszkadzasz, bo nie możemy pogadać z Naruto – obraził się Kiba.
– Panowie, proszę o spokój – donośny głos Asumy
przerwał dyskusję.
Jak na komendę wszystkie głowy odwróciły się w ich
stronę, w końcu ten wykładowca mało komu zwracał uwagę. Sasuke spojrzał na Naruto,
ale kiedy napotkał jego wzrok, wzruszył ramionami i wrócił do poprzedniej
pozycji. Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego irytuje go fakt, że Naruto tak
dobrze dogaduje się z przyjaciółmi. Może po prostu chciał go mieć dla siebie i
tylko dla siebie? Westchnął. Dobrze wiedział, że chłopak nie jest typem
samotnika i lubi towarzystwo. Poza tym, jeszcze nawet nie był jego. Jeszcze
nie…
Dla Naruto minuty ciągnęły się w
nieskończoność, ale gdy w końcu Asuma zakończył zajęcia, wyrwał jak z procy,
rzucając tylko „cześć” Kibie i Shikamaru. Reszta drużyny miała trening
poprzedniego dnia, a on chciał jak najszybciej znaleźć się na basenie i
przekonać o swojej kondycji. Popychając wszystkich po drodze, dotarł do drzwi,
ale ledwo wybiegł z auli, ktoś chwycił go za pasek torby.
– I gdzie się tak spieszysz?
– Ej, puść! – Obejrzał się zniecierpliwiony. –
Spieszę się na… Sasuke…
– Połamane nogi raczej nie pomogą ci w treningu,
trochę opanowania – Czarne oczy zlustrowały uważnie sylwetkę chłopaka.
– Łatwo ci mówić – odburknął Naruto, kierując wzrok
na twarz rywala. – Jak dzisiaj źle wypadnę, mogą mnie wyrzucić z pierwszego
składu.
– Nie wyrzucą. Już ja o to zadbam. – Chwycił Naruto
za ramię i pociągnął w stronę pływalni. Jakaś dziewczyna z pierwszego roku
obrzuciła go zazdrosnym, a zarazem oburzonym spojrzeniem. – Na co się gapisz? –
warknął, zdając sobie sprawę, że nie jest w tym momencie zbyt kulturalny,
jednak nie bardzo go to obchodziło. Teraz miał okazję pobyć z tym młotkiem i
nie zamierzał tego zmarnować.
Naruto szybko przebrał się w swoje
kąpielówki i nie czekając, wybiegł z szatni. O tak, wreszcie może znowu
trenować. Pełen zapału rozpoczął tak zwaną rozgrzewkę na sucho. Rozciąganie
mięśni ramion, nóg, pleców; skłony, wypady. Nie zauważył nawet, że Sasuke już
dawno do niego dołączył, a teraz siedział na słupku startowym, przyglądając się
uważnie jego ruchom.
– Dobra, nie przesadzaj – przystopował Naruto, gdy ten
po raz któryś z rzędu wykonywał serię ćwiczeń.
– Co? – Chłopak dopiero teraz spostrzegł rywala.
– To ma być rozgrzewka, a nie zawody w forsowaniu
mięśni.
– No tak. – Naruto znów bezwiednie potargał włosy na
karku, uśmiechając się szeroko.
Sasuke też się uśmiechnął, tyle że sam do siebie i
zszedł do wody. Po chwili dołączył do niego
rozanielony rywal. Widać było gołym okiem, jak cieszy się z powrotu do
treningów.
– To co, ściągamy się? – zaproponował
entuzjastycznie. Zaraz pokaże temu draniowi, kto tu rządzi!
– Nie, nie ścigamy się. Chyba, że chcesz z kolejnym
urazem trafić do szpitala. – Sasuke pokręcił głową zrezygnowany. – Kilka
długości basenu – powiedział, po chwili łapiąc za kostkę wyrywającego się do
przodu Naruto. – Powoli!
– Oj, daj spokój, to tylko trening nie zawody.
Rozgrzewka nad basenem wystarczy, zawsze tak robię i nic się nie stało –
zaoponował blondyn, coraz bardziej
zniecierpliwiony.
– Nie, nie wystarczy! – Sasuke miał ochotę mu
przyłożyć. – Jeżeli ja mam ci pomóc wrócić do formy, to będziesz robił to, co
mówię.
– Nie będę wykonywał twoich poleceń! – Na samą myśl,
że ma się słuchać bezkrytycznie, Naruto wybuchnął krzykiem.
– Obawiam
się, że będziesz zmuszony!
– Ani mi się śni!
– Jesteś narwańcem, który najpierw robi, potem myśli
– Sasuke zaczynał tracić panowanie nad sobą. No co za uparty osioł! Jak on w
ogóle mógł się w kimś takim… Hn… Zreflektował się i mruknął coś pod nosem.
– No i dobrze! – Naruto założył ręce na ramiona i
odwrócił głowę. To, że ten drań miał mu pomagać, nie znaczy, że mógł się tak
rządzić. Co to, to nie.
– Nie, nie dobrze! – Sasuke już miał przedstawić
kilka innych argumentów, gdy nad brzegiem basenu pojawił się Kakashi.
– O, widzę dobre zgranie – zarechotał, unosząc nos
ze swojej nieodzownej podkładki do notowania. – To jak tam, robaczki?
Sasuke posłał mu wściekłe spojrzenie, a Naruto,
obrażony, zaczął krzyczeć.
– Ten drań nie daje mi trenować.
– Ja ci tylko mówię, czego nie powinieneś robić.
– Wcale nie masz racji!
– Mam!
– Obawiam się, Naruto, że Sasuke ma rację. Już
kiedyś zwracałem ci na to uwagę, pamiętasz? – stwierdził spokojnie trener,
który już od pewnego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie, a raczej krzykliwej
wymianie zdań.
– Tak – mruknął nadal obrażony chłopak.
Kakashi westchnął. Tsunade ostrzegała, że nie będzie
łatwo ich ze sobą zgrać. Musiał jakoś dotrzeć do nich obu.
– Powiedz mi. Zależy ci na tym, by wziąć udział w
tych zawodach?
– No jasne! Będę trenował ile trzeba! – wykrzyknął
rozentuzjazmowany Naruto.
– Więc rób to, co mówi Sasuke. On ci pomaga, doceń
to. – Ruchem głowy wskazał Uchihę.
– Doceniam. – Niebieskie oczy spojrzały w kierunku
rywala. Jego mina nic nie wyrażała.
– Więc teraz przygotujcie się, a potem zobaczymy,
jak sobie radzisz. – Kakashi puścił do nich oko i odszedł w stronę swojego
gabinetu. Miał nadzieję, że to kazanie póki co wystarczy, w końcu Naruto był
ambitny. Może nawet czasami zbyt ambitny.
– Cztery długości – stwierdził sucho Sasuke i
odpłynął, zostawiając chłopaka samego. Ten po chwili dogonił go, ale pilnował,
by nie płynąć nawet odrobinę szybciej. Pierwszy zwrot, drugi, trzeci… W końcu zatrzymali
się przy ścianie basenu.
– Sasuke… – usłyszał cichy głos.
– Co?
– No dobra, ostatecznie niech będzie po twojemu –
wymamrotał Naruto i schował się pod powierzchnią wody.
Po chwili poczuł jak silne ramiona chwytają go i
zmuszają do wynurzenia.
– Po prostu nie rób takich rzeczy. Mam ci pomóc – mruknął
Sasuke, nie puszczając jednak Naruto. To była naprawdę ciekawa wersja słowa
„przepraszam”.
– Wiem. – Chłopak westchnął i pokiwał głową,
wlepiając swoje niebieskie oczy w czarne tęczówki. – Doceniam to, naprawdę… – Odwrócił
wzrok, zdając sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji się znajdują. Znów
ogarnęło go to przyjemne uczucie, tyle tylko, że tym razem Sasuke był w zasięgu
jego rąk. Ba, on go nawet trzymał!
– Sasuke…
– Mm? – Twarz rywala znalazła się nagle bardzo
blisko jego własnej.
– Nie zdążyłem ci jeszcze podziękować za to, co
zrobiłeś, kiedy byłem chory. – Sam nie wiedział, dlaczego właśnie teraz o tym
pomyślał. Chyba po prostu chciał zacząć coś mówić, bo czuł, że sytuacja zaczyna
wymykać się spod kontroli.
– Nie ma za co, młotku. – Tym razem nawet to
idiotyczne przezwisko nie zabrzmiało obraźliwie.
– Sasuke… – Naruto czuł, że jest mu gorąco, nawet
mimo chłodu wody, w jakiej się znajdowali.
– Czy ty nie możesz nawet na chwilę się zamknąć? – Czarne
oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze niż zwykle. Naruto zdążył jeszcze tylko pomyśleć,
czy to w ogóle jest możliwe, gdy poczuł gorące usta na swoich wargach. Nagle
wszystko wywróciło się do góry nogami, a jego ciało zaczęło wariować. Trwało to dosłownie moment, bo zaraz Uchiha
oderwał się od niego, patrząc gdzieś w bok.
– Ktoś idzie – wyszeptał na chwilę przed tym, gdy
siwa czupryna pojawiła się nad brzegiem basenu.
– Przygotowani? – zapytał trener. Tym razem w ręku
zamiast podkładki miał stoper.
Naruto tylko kiwnął głową, ale serce biło mu z
zawrotną szybkością. Widział czy nie widział? Jego mina i słowa nie wskazywały
na to, żeby coś zauważył, ale to mogły być tylko pozory. Spojrzał ukradkiem na Sasuke,
ale ten ledwo dostrzegalnie pokręcił głową. Więc jednak zdążyli się od siebie
odsunąć. Chyba… A jeżeli nie? Nie chciał, żeby ktokolwiek był świadkiem tego
pocałunku, to było coś zbyt… zbyt… Nie potrafił określić, jakie to było, ale na
pewno powinno zostać tylko między nimi. Wszedł na drabinkę, czując, jak trzęsą
mu się ręce.
– Dobra, teraz sprawdzimy w jakiej jesteś formie,
Naruto – poinformował Kakashi, stając obok. W drugiej ręce trzymał gwizdek. – Na
początek proponuję wyścig. – Wskazał słupki po obu stronach.
Obaj stanęli na wyznaczonych miejscach, ale żaden w
tym momencie nie myślał o pływaniu. Na sygnał wskoczyli do wody. Mężczyzna
patrzył to na nich, to na stoper i kręcił z niedowierzaniem głową. Kiedy po
pokonaniu ostatniej odległości chwycili się drabinek, spojrzał na nich z
grymasem na twarzy.
– Uchiha, ty mi powiedz, co to miało być? – spytał
swojego najlepszego, przynajmniej do tej pory, zawodnika. – Z takim czasem, to
ty się nie kwalifikujesz nigdzie. O Uzumakim już nie wspomnę.
– Taki dzień dzisiaj... – wymamrotał Naruto, nie
patrząc na trenera. Sasuke tylko wzruszył ramionami.
– Taki dzień mówisz? Jeszcze raz! I to już!
Kakashi nie odpuszczał, męcząc ich niesamowicie, ale
nawet pod koniec treningu nie był zadowolony z rezultatów. W końcu dał spokój,
grożąc, że jeżeli nie skończą myśleć o niebieskich migdałach, to wyrzuci ich z
pierwszego składu.
– Zrozumiano? – zagrzmiał jeszcze dla podtrzymania
efektu.
Obaj pokiwali głowami na znak, że rozumieją.
– Uzumaki do szatni, Uchiha do gabinetu, muszę z
tobą omówić rozkład tych treningów.
Sasuke zerknął jeszcze raz na rywala i poszedł za
trenerem, ale Naruto, zamiast iść się przebrać, usiadł na słupku. Patrzył na
niezmąconą teraz już niczym taflę wody, myśląc o tym, co się wydarzyło. To już
drugi raz, kiedy się całowali, nie licząc tego wyskoku w pierwszym dniu
semestru. Drugi raz! I za każdym razem było to coś niesamowitego, nie do
opisania. Nawet z Sakurą nie czuł czegoś takiego. Cholera – zaklął pod nosem,
pogrążając się w rozmyślaniach. Sam nie wiedział, ile czasu spędził nad
brzegiem basenu, ale w końcu uznając, że jurto przemyśli wszystko na spokojnie,
wrócił do szatni.
Wszedł do pomieszczenia z natryskami,
zadowolony, że został sam. Chciał się szybko wykąpać i uciec do domu, ale omal
nie wpadł na wychodzącego właśnie spod prysznica Sasuke. Obaj zaskoczeni stali
teraz na wprost siebie, z tym, że ten drugi prezentował się w całej okazałości.
Nie, nie teraz, tylko nie on, musze się nad tym wszystkim zastanowić – Naruto myślał
gorączkowo, nie mogąc jednak oderwać wzroku od wyrzeźbionego ciała. Zrobił to
dopiero, kiedy poczuł, że zaczynają palić go policzki.
– Mógłbyś nie paradować tak nago, to miejsce
publiczne – wymamrotał, zawstydzony swoją reakcją. Jak ten drań śmiał tak
seksownie wyglądać?! Zaraz, czy on pomyślał „seksownie”? Teraz już nie tylko
policzki, ale cała twarz zdawała się płonąć czerwienią.
– Nikogo nie było, myślałem, że poszedłeś już do
domu – stwierdził Sasuke, dziwnie zadowolony z zaistniałej sytuacji. Widział
reakcję na swoje ciało i miał nadzieję, że może to coś uzmysłowi temu młotkowi.
– Z czego się tak cieszysz? – Naruto nie było do
śmiechu, zaczynał mieć drobny problem z zachowaniem kontroli.
– Z ciebie. Kto by pomyślał, że mój widok nago
wywoła aż takie rumieńce. Miło mi.
– Przestań – burknął zażenowany swoją reakcją
Naruto. Musiał stąd wyjść, musiał wyjść jak najszybciej. Odwrócił się i ruszył
w stronę drzwi do szatni, jednak mocny chwyt za ramię pociągnął go z powrotem.
– Dokąd to? Nie chciałeś się przypadkiem wykąpać? –
Sasuke podszedł bliżej, całkowicie ignorując fakt, że nadal nic na sobie nie
ma.
– Wykąpie się w domu. – Chłopak, mimo że kilka
sekund temu chciał stąd uciec, teraz stał jak sparaliżowany. Ten cholerny
Uchiha był tak blisko… Stanowczo za blisko!
– Eh, Uzumaki. – Sasuke chwycił ręcznik i owinął się
nim w pasie. – Lepiej?
Naruto pokiwał tylko głową, nie będąc jednak do końca pewny czy faktycznie lepiej. Widok rywala
w pełnej okazałości spowodował u niego jakieś dziwne wahania temperatury ciała,
co rusz przechodziły go fale gorąca, pomieszane z dreszczami, a sensacje w dolnych
częściach brzucha przybrały na sile. Odruchowo przewiesił ręcznik tak, żeby
zasłaniał to i owo. Nie mógł przewidzieć, jak zareaguje, gdy ten cholerny
geniusz zbliży się do niego jeszcze o krok, a nie chciał być narażony na jego docinki.
– Wiesz, ty naprawdę jesteś młotkiem. – Sasuke
stanął na wprost niego, a spojrzenie czarnych oczu przewiercało na wskroś.
– Nie nazywaj mnie tak, do cholery, ty draniu. – Chciał,
żeby zabrzmiało stanowczo, ale wyszło jakoś słabo. Już nie pierwszy raz „drań”,
będąc tak blisko, odbierał mu całą pewność siebie.
– Powiedz, co ja mam z tobą zrobić? Jesteś najmniej
domyślną osobą, jaką znam – westchnął Sasuke.
– Nieprawda!
– Hn… Nieprawda, mówisz? Skoro tak… – Wsunął place
między blond kosmyki i przyciągnął Naruto do siebie. – Do zobaczenia jutro –
wyszeptał mu prosto w usta, powodując niebezpieczne zawirowania w podbrzuszu, a
następnie otarł się całym ciałem, wymijając go. Trzasnęły zamykane drzwi, ale Naruto
dalej gapił się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą chłopak stał.
– Niech to szlag – zreflektował się po chwili i
rzucając w złości ręcznikiem, wszedł pod natrysk. O tak, zimna woda była w tym
momencie czymś, czego potrzebował najbardziej.