28 kwietnia 2009

Rywale - rozdział 5


Przez kilka następnych dni Naruto, mimo że mógł iść wcześniej do domu, zostawał na basenie, przyglądając się trenującym kolegom. Jak on im cholernie zazdrościł. Gdyby nie Sasuke, też teraz dawałby z siebie wszystko, aby poprawić rezultaty. Gdyby nie Sasuke… Tylko, czy to na pewno była jego wina? Naruto zwiesił smętnie głowę. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że od czasu bójki, nastąpiła zmiana w jego postrzeganiu rywala. Co prawda nadal uważał go za zimnego drania i egoistę, ale dzięki bójce wyładował już swoją złość, tłumioną od tak dawna. Chyba sprawdziło się powiedzenie, że nieporozumienia pomiędzy mężczyznami najlepiej wyjaśnić za pomocą pięści. Gdyby tylko nie to złamanie. Westchnął i usiadł na jednym ze słupków startowych. Nawet nie zauważył, że wybrał miejsce akurat przy torze, gdzie płynął Sasuke, dopóki ten nie ochlapał go wodą. Odruchowo spojrzał w dół: świetnie wyrzeźbiona sylwetka,  precyzyjne ruchy, wyraz uporu na twarzy – nawet on sam musiał przyznać, że jest na co popatrzeć. Sasuke był idealny pod każdym względem, oczywiście fizycznie, bo jego charakter pozostawiał wiele do życzenia. Tak, gdyby nie paskudne zachowanie, to może nawet zostaliby dobrymi znajomymi, w końcu dzielili jedną pasję. Naruto, snując swoje rozważania, nie zdawał sobie sprawy, że przez cały czas śledzi wzrokiem Sasuke, który w tym momencie po raz kolejny dopłynął do słupka, jednak zamiast odbić się i zawrócić, podciągnął się i oparł  rękami o krawędź basenu.

22 kwietnia 2009

Rywale - rozdział 4


Kiba i Shikamaru siedzieli przed budynkiem akademii na ozdobnym ceglanym murku, który postawiono wzdłuż głównego chodnika prowadzącego z parkingu na uczelnię. Było to bardzo popularne wśród studentów miejsce, oblegane zwłaszcza w ciepłe dni, gdyż na polanie za ogrodzeniem lubiły przebywać dziewczyny. A skoro z początkiem października pogoda dopisywała, to Kiba mógł w tym momencie bezkarnie obserwować studentki, śliniąc się przy tym niemiłosiernie. Shikamaru, chwilę wcześniej upewniwszy się, że w żeńskim towarzystwie nie ma interesującej go osoby, rozwiązywał krzyżówkę. To było jego hobby, niestety dość denerwujące, bo zawsze myślał na głos.
– Na niej siadasz, na cztery litery… –  przeczytał jedno z haseł do odgadnięcia.
– Ma niezły tyłek. – Kiba wpatrywał się w pewną blondynkę i kompletnie nie słuchał przyjaciela.
– Tyłek nie pasuje. Na pe… P U F A – wpisał odpowiedź Shikamaru.
– I te nogi – rozmarzył się Kiba.
– Teren poniżej poziomu morza… – Shikamaru zdawał się nie interesować spostrzeżeniami towarzysza, jednak uniósł na chwilę wzrok znad krzyżówki. Faktycznie, dziewczyna była niczego sobie, jak to zwykł określać. Wysoka, szczupła, zgrabne nogi i długie blond włosy. Nic dziwnego, że Kiba dostał małpiego rozumu. Chociaż, jakby się zastanowić, on zawsze głupiał na widok atrakcyjnych przedstawicielek płci przeciwnej.

Rywale - rozdział 3


Sasuke obudził się w bardzo złym humorze, choć właściwie to obudził go ryk Itachiego, jaki tamten wydał, najwyraźniej naśladując wokalistę jakiegoś zespołu. Według niego, starszy brat miał wiele wad, ale najgorszą było jego wycie wraz z słuchaną, zdecydowanie za głośno, muzyką. Itachi nie był zadeklarowanym wielbicielem jakiegoś określonego gatunku, toteż Sasuke nigdy nie wiedział, jakimi to dźwiękami zostanie uraczony. Dzisiaj najwyraźniej był dzień death metalu.
Obrócił się na bok i zerknął na budzik – ósma rano, a zajęcia miał dopiero na jedenastą. Mógłby jeszcze trochę pospać, gdyby nie ta druga, zdaniem Sasuke, zdecydowanie mniej udana, pociecha państwa Uchiha. Marszcząc brwi, zwlekł się z łóżka i poszedł do znajdującego się tuż za ścianą pokoju brata, z zamiarem urządzenia mu awantury. Darował sobie pukanie, w takim hałasie to i tak nie miałoby  sensu, i wszedł do środka. Widok dla zwykłego obserwatora na pewno byłby niecodzienny, ale on już dawno przywykł. Itachi, w szlafroku i z rozpuszczonymi włosami, biegał po pokoju i dwoma linijkami uderzał we wszystko, co popadnie, udając perkusistę. Wydawał przy tym dziwne dźwięki do niczego niepodobne. Sasuke podszedł do dudniącej w tle wieży i wyłączył ją.
– O, cześć! Już nie śpisz? – Itachi dopiero zauważył brata. Odłożył linijki na zawalone jakimiś papierami biurko. Pod względem dbania o porządek, nie różnił się chyba niczym od Naruto.

Rywale - rozdział 2


Sasuke stał po przeciwległej stronie basenu sportowego i mrużąc oczy, wpatrywał się uparcie w Naruto. Napsuł mu on dzisiaj wystarczająco dużo krwi i chociaż pierwsza fala złości już minęła, to skutki jego wybryku będą odczuwalne jeszcze długo. Przekonał się o tym dobitnie, idąc korytarzem. Nikt co prawda nie odważył się zaczepić go wprost, ale śmiechy, chichy i szepty towarzyszyły mu na każdym kroku. Tak samo jak palące, pełne wyrzutu, spojrzenia dziewczyn. Chociaż tym się akurat nie przejmował.
– O, tu jesteś! – Neji, który właśnie przed chwilą wyszedł z szatni, klepnął go w ramię. – Jak tam? – spytał, związując swoje długie, czarne włosy.
– Nie zadawaj głupich pytań. – Sasuke spojrzał na niego ponuro.
– A wy ten, no… – Neji wykonał nieokreślony gest rękami, nie kończąc jednak zdania.
– Co? – Sasuke prawie że warknął.
– No, czy między wami coś jest? – Neji odsunął się profilaktycznie, czując, że takie prowokowanie może się dla niego źle skończyć.
– Tak, pieprzymy się na prawo i lewo, jak tylko mamy okazję – wybuchnął Sasuke. Dwóch przechodzących akurat obok chłopaków spojrzało na niego dziwnie. – A teraz spadaj, jak nie chcesz, żeby ciebie tez uważali za geja – dodał, mając dość całej sytuacji.
– Nie unoś się tak, sam jesteś sobie winny. – Neji wzruszył ramionami. – Nikt cię tak naprawdę nie zna, więc nic dziwnego, że wierzą w każdą bzdurę – stwierdził fakt.
– Zaraz rozwalę temu idiocie nos i zobaczymy, w co wtedy uwierzą. – Sasuke ruszył w stronę Naruto.

Rywale - rozdział 1


Prolog

Byli dla siebie obcy. Dzieliło ich wszystko, łączyło tylko jedno: miłość do sportu, a dokładniej pływania. Często mijali się na basenie, ale wtedy rzucali sobie tylko wyzywające spojrzenia. Jak rywal rywalowi. Do czasu…

Historia, od której wszystko się zaczęło i która w dość przewrotny sposób raz na zawsze  zmieniła ich relacje, miała miejsce rok temu. Obaj starali się wówczas o przyjęcie do Akademii Wychowania Fizycznego, do sekcji pływackiej. Sasuke Uchiha, geniusz sportowy nie tylko na skalę swojego prestiżowego liceum, ale i całego lokalnego światka pływackiego, co nie było żadną niespodzianką, dostał się na uczelnię z pierwszym wynikiem. Przyjął wiadomość bez specjalnego entuzjazmu, jakby obojętnie. Jednak to były tylko pozory, ponieważ tak naprawdę sporty wodne stanowiły jego życie i nigdy nie brał pod uwagę innego kierunku studiów. Naruto Uzumaki, rywal z sąsiedniej szkoły, miał mniej szczęścia. Podczas egzaminów wstępnych zachorował i mimo że nie dopuszczał do siebie myśli o rezygnacji, jego ciało mówiło co innego. Uparł się jednak i poszedł na basen z gorączką, żeby wziąć udział w testach. Starał się jak mógł i rezultaty nie były najgorsze, ale okazały się niewystarczające. Kiedy kilka dni później przeczytał list odmowny, jego świat się zawalił. Tak ciężko na to pracował! Pływanie było pasją, której poświęcał swój cały wolny czas. To była największa radość w jego i tak już skomplikowanym życiu. Załamał się wtedy. A potem... Potem sam nie mógł w to uwierzyć. Ktoś na skutek problemów zdrowotnych zrezygnował, a na wolne miejsce wpisali jego. Był taki szczęśliwy – wymarzona szkoła. Jakby tego było mało, w końcu, po naprawdę długich staraniach, udało mu się umówić z dziewczyną z żeńskiej grupy pływackiej – Sakurą Haruno. Znał ją i był nią zauroczony od dawna, a ona wreszcie zgodziła się na randkę. Był w siódmym niebie. Przez kilka tygodni chodził z głową w chmurach, ciesząc się każdą chwilą z nią spędzoną. I pewnie trwałoby to dłużej, może nawet do dziś, gdyby nie on! Właśnie on! Przeklęty Uchiha!

20 kwietnia 2009

SasuNaru - mimo wszystko 13. Mimo wszystko...

Tej nocy Sasuke w ogóle nie spał. Siedział na parapecie i rozmyślał. Był skołowany. Z jednej strony, po głowie mu chodziły słowa Sakury, która twierdziła, że to, co czuje do niego Naruto, to na pewno nie zwykła przyjaźń. Z drugiej strony, Uzumaki sam powiedział, że są dwa sposoby lubienia kogoś, a on uważa go za przyjaciela. Uchiha miał wielką ochotę iść do sypialni blondyna, wyciągnąć go z łóżka i wykrzyczeć mu jakim jest głupkiem, a na dodatek jego ukochanym głupkiem. Coraz trudniej przychodziło mu przebywanie z nim pod jednym dachem. A pewnie będzie jeszcze gorzej.

- Zwariuję przez tego młotka – ukrył twarz w dłoniach.

Starał się przez kilka dni unikać Naruto, co nie było łatwe. Manewrował tak, by nie zbliżać się do niego za bardzo i unikać kontaktu fizycznego. Uzumaki nie bardzo wiedział, o co chodzi draniowi. Kilka razy zbierał się na odwagę, by pójść i powiedzieć, co myśli o jego zachowaniu, o nim samym, i że nie wie, jak mógł się zakochać w takim dupku, ale zawsze jakoś rezygnował…

Sasuke stał na werandzie z kubkiem w rekach. Gapił się przed siebie i nawet nie zauważył wchodzącego blondyna.

- Tu jesteś, draniu – Uzumaki klepnął go w plecy tak, że brunet zakrztusił się herbatą.

- Co ty robisz, do cholery – wrzasnął, naprawdę zły.

Naruto otworzył usta ze zdziwienia i patrzył tymi swoimi niebieskimi ślepkami na przyjaciela.

- Sasuke… - dotknął jego ramienia. – Co się tobą dzieje?

Uchiha drgnął. Miał ochotę rzucić się na tego głupka i wytłumaczyć niewerbalnie, co się dzieje, ale zamiast tego odsunął od siebie przyjaciela.

- Nic – skłamał i odwrócił się z zamiarem wyjścia.

- Gdzie idziesz – blondyn chwycił go za rękę.

- Jestem zmęczony, chcę się położyć – wyrwał się z uścisku i poszedł na górę.

- Ta, jasne – szepnął sam do siebie Naruto.

Usiadł na drewnianej podłodze. Kilka kropel deszczu spadło na deski obok. Gdzieś w oddali rozległ się grzmot. Znowu burza… Przypomniał się dzień po tej tragicznej wiadomości, kiedy Sasuke był w stanie krytycznym. Też tu wtedy siedział, załamany, bał się, że przyjaciel może umrzeć. To był chyba najgorszy dzień w jego życiu… Zaczynało podać coraz mocniej, ale Uzumaki się nie ruszył. Nie wiedział dlaczego, ale przebywanie w tym miejscu go uspokajało. To nic, że moknął, i że było mu coraz zimniej. Nie myślał o tym… Nie wiedział, ile czasu tu tak siedzi…

Coś ciepłego spadło mu na ramiona. To Uchiha pochylił się i okrył go swoją bluzą.

- Naruto, chodź do środka – jego oddech na szyi blondyna spowodował, że przeszły go przyjemne dreszcze.

Wstał i dał się zaprowadzić do salonu.

- Poczekaj, zrobię ci gorącej herbaty.

- Nie trzeba.

- Rozchorujesz się, młotku. Kto to widział, żeby siedzieć na dworze w środku burzy – brunet przyłożył mu rękę do czoła, chcąc sprawdzić czy nie ma gorączki.

- A tam, nic mi nie będzie… - uśmiechnął się Uzumaki.

- Powinieneś się przebrać. Czekaj, zaraz ci coś przyniosę – podniósł się, ale Naruto chwycił go za rękę.

- Nie… Nie idź.

- Twoje ciuchy są całe mokre.

- Nieważne. Sasuke? - blondyn nie puszczał ręki przyjaciela.

-Tak?

- Pamiętasz, jak ci mówiłem, że cię lubię?

- Mhm.

- Ale ja wtedy kłamałem.

- Kłamałeś? – w czarnych oczach było widać zaskoczenie.

- To znaczy, nie kłamałem, ale… - spuścił wzrok.

- To kłamałeś czy nie?

- Tak… ale nie…

- Ty chyba faktycznie masz gorączkę. Zaczynasz bredzić.

- Nie, Sasuke… Nie mam gorączki, chodzi o to… No bo ja… - Naruto bawił się nerwowo końcami bluzy.

Uchiha ujął podróbek chłopaka i podniósł jego głowę.

- Co się dzieje? – zmusił blondyna do spojrzenia na siebie. Niebieskie oczy przyciągały go jak magnes. Pochylił się prawie dotykając policzka przyjaciela. – Powiesz? – zapytał cicho.

Uzumaki pokiwał głową. Jak w transie przybliżył się i wyszeptał do ucha bruneta.

- Lubię cię, ale tak inaczej…

Sasuke drgnął. Te słowa go zaskoczyły. Tak jak i elektryzujący, ciepły oddech w okolicach szyi. Ujął twarz blondyna w dłonie i niepewnie musnął ustami jego wargi.

- Inaczej, to znaczy tak? – głos miał lekko zachrypnięty z emocji.

Naruto kiwnął głową. Nie był w stanie nic powiedzieć. Uchiha objął go i przyciągnął siebie, ponawiając pocałunek; tym razem trochę śmielszy, choć nadal delikatny. To było dla nich obu niesamowite przeżycie. Jakby wyraz tych wszystkich uczuć, które łączyły ich od czasu, gdy się poznali. Od rywalizacji, poprzez przyjaźń, aż do miłości…

- Kocham cię, Sasuke.

- Ja też cię kocham, Naruto.

To wyznanie musiało kiedyś nastąpić. Wcześniej czy później, bez znaczenia. Ważne było to, co miało miejsce tu i teraz. Uchiha, z pozoru obojętny, nieczuły, zimny, w zetknięciu z ciepłymi ustami Uzumakiego, zrzucił swoją maskę i po raz pierwszy był w stanie okazać komuś tyle uczuć. Za to blondyn, po tylu latach samotności, miał wreszcie świadomość, że stał się dla kogoś najważniejszą osobą w życiu. Nie mieli pojęcia, że burza już dawno minęła, że deszcz przestaje padać. Nie obchodziło ich nic, poza nimi samymi. Nie w tym momencie…

Sasuke delikatnie przygryzł wargi blondyna i się odsunął. Coś mu przyszło do głowy.

- Naruto?

- Mmm? – tamten mruknął niezadowolony i otworzył leniwie oczy.

- Zastanawiam się tylko… Czy kiedy dotrze do ciebie, co właściwie robimy, znowu rozwalisz mi nos? – spytał, usiłując wyglądać poważnie, co niezbyt mu wychodziło.

Uzumaki burknął pod nosem coś, co brzmiało jak „Oj, zamknij się, draniu” i przyciągnął czarnowłosego z powrotem do siebie.

- Sasuke, tęcza – Naruto wybiegł na werandę.

Brunet podszedł i objął go.

- Znowu mi uciekasz? – wymruczał do ucha.

- Nie uciekam – Uzumaki obrócił się przodem do przyjaciela. Wplótł ręce w jego włosy i dotknął nosem policzka.

Sasuke wtulił twarz w jasne kosmyki.

- Wiesz, że musimy się zbierać na trening? – spytał blondyn. Poczuł jak Uchiha kręci przecząco głową.

- Nigdzie nie idziemy.

- Ale Kakashi…

- Kakashi mnie w tym momencie najmniej obchodzi.

- Taak? A kto cię obchodzi? – droczył się Naruto.

- Ty – brunet ugryzł go lekko w ucho.

- Ale nie możemy przecież tu zostać i zapomnieć o reszcie świata.

- Możemy.

- A treningi?

- Jakie treningi…

- Sasuuuke! Musze stać się silniejszy. W końcu moim marzeniem jest zostać Hokage, a zawsze trzeba walczyć o swoje marzenia.

- No tak, tak – uśmiechnął się Uchiha, całując po raz kolejny swojego „rozwrzeszczanego młotka”. A moim pragnieniem jest być zawsze przy tobie. Nie ważne, co się stanie, nie ważne jak potoczą się nasze losy, ważne jest to, że będę cię kochał. Kochał zawsze i mimo wszystko… – pomyślał.

* * *

- W takim razie to wszystko. Świetnie się spisaliście – młody Hokage uśmiechnął się łobuzersko. Ten wyraz zadowolenia nie zmienił się u niego od czasu, gdy był dzieckiem. – Zasłużyliście na kilka dni wolnego.

Patrzył jak wszyscy opuszczają jego gabinet. Byli w dobrych humorach. Kilkutygodniowa misja zakończyła się powodzeniem, praktycznie nie ponieśli żadnych strat, a teraz mogli pobyć ze swoimi bliskimi. Lee wystrzelił jak z procy, udając się zapewne do szpitala. Spotykał się z Sakurą, która już dawno zrozumiała, że populacja męska nie składa się tylko i wyłącznie z ostatniego członka tragicznego klanu i zaczęła przychylniej patrzeć na innych. Shikamaru odruchowo przekręcił obrączkę na palcu. Pewnie spieszył się do Temari i małego Asumy, który – jak zauważył Naruto – zaczynał już powoli przypominać ojca, dowodząc grupką dzieci w piaskownicy. Kiba najprawdopodobniej znów miał randkę z jakąś dziewczyną, sam już pewnie nie wiedział, która to z kolei…

Została tylko jedna osoba, stojąca pod ścianą z założonymi rękami.

- Dłużej się nie dało? – Uchiha, starając się wyglądać na znudzonego, podszedł do stolika, za którym urzędował blondyn.

- Oj, Sasuke – Uzumaki wstał i zarzucił mu ręce na szyję. – Im dłużej na coś czekasz, tym lepiej to smakuje.

- Czekałem prawie dwa miesiące – skrzywił się brunet. – I nie zamierzam już ani chwili dłużej – objął chłopaka i przejechał nosem po jego szyi.

- Łaskocze, przestań – zachichotał Hokage.

- Jeszcze nawet dobrze nie zacząłem, a ty już mi każesz przestać? – czarnowłosy ugryzł go lekko w ucho. – Zapomnij.

- Draniu, chciałem ci coś powiedzieć. – blondyn odsunął głowę. - Przybędzie nam nowy mały mieszkaniec wioski. Neji się postarał.

- Kolejna szczęśliwa rodzinka, co? – Uchiha musnął palcem wargi niebieskookiego.

- Sasuke – Naruto spoważniał. – Wiesz, że ty nigdy nie będziesz tego miał? No chyba, że mnie zost…

Brunet zatkał mu usta ręką i spojrzał groźnie.

- Nigdy cię nie zostawię, nawet nie waż się tak mówić. A wiesz dlaczego? Bo ze wszystkich ludzi na całym świecie, ty obchodzisz mnie najbardziej.

- Ale…

- Nie ma żadnego „ale”. Zrozum to w końcu.

Naruto pokiwał głową, a w jego oczach znów zabłysły iskierki szczęścia. Sasuke zabrał rękę.

- A teraz zamknij się i w końcu mnie pocałuj.

Jego życzenie zostało natychmiastowo spełnione.

No i mamy happy endJ Bardzo proszę o komentarze oceniające całe opowiadanko, będę za nie bardzo wdzięczna.

SasuNaru - mimo wszystko 12. Olśnienie

Sakura spojrzała uważnie na stojących nieopodal przyjaciół. Naruto gestykulował, jakby próbował coś tłumaczyć, Sasuke wyglądał na wkurzonego. Westchnęła i powróciła myślami do wczorajszego ranka. Przyszedł do niej Uzumaki i zachowywał się bardzo dziwnie. Niby chciał coś powiedzieć, ale gdy tylko otwierał usta, rezygnował. Kręcił się niespokojnie i nie mógł usiedzieć w miejscu. W końcu go przycisnęła i zażądała wyjaśnień. Chodziło o zorganizowanie podwójnej randki. Twierdził, że Sasuke się zgodził i prosił, by ona namówiła Hinatę. Haruno już wtedy była w lekkim szoku, ale tylko kiwnęła potakująco głową. Najbardziej dziwił ją fakt, że Uchiha, który zawsze odmawiał spotkania, tym razem zmienił zdanie. Poza tym, przecież kto inny był obiektem jego uczuć. Czyżby robił to dla Naruto? Nie, bez sensu, to by było nielogiczne. Poświęcać się i pchać blondyna w ramiona Hyugi? To nie w stylu bruneta. Może więc jej spostrzeżenia były błędne i Sasuke wcale nie interesuje się Uzumakim? Może się myliła i ma jeszcze szanse? Nie, to niemożliwe i doskonale o tym wiedziała. Jednak słaba iskierka nadziei zapaliła się i tliła się aż do teraz. Do momentu, w którym Sakura zorientowała się, że Uchiha najwyraźniej nic nie wiedział o ich obecności. Wyraz zaskoczenia na jego twarzy mówił sam za siebie.

- Czy coś się stało? – Hinata spoglądała to na nią, to na chłopców.

- Nie, nic. O, już idą – Haruno uśmiechnęła się, obiecując sobie w duchu, że to było jej ostatnie westchnięcie w stronę czarnookiego.

Sasuke, choć tego nie okazywał, był wściekły. Na siebie, bo nie domyślił się najprostszej rzeczy, tkwiąc w jakiś urojeniach. Na Naruto, że jest młotkiem i wyciągnął go na taką randkę. Na dziewczyny, bo przez nie spotkanie z chcianego, stało się niechcianym. Brunet najchętniej wróciłby teraz do rezydencji, ale to znów stawiało by go w głupiej sytuacji. No bo jak wyjaśni swoją nagłą zmianę decyzji? Najpierw zgodził się, żeby tu przyjść, a potem tak nagle się wycofuje? Miałby tłumaczyć, że liczył na spotkanie sam na sam z tym rozwrzeszczanym idiotą, bo coś do niego czuje, a teraz jest obrażony na wszystkich i o wszystko? Tego nigdy nie zrobi. Zresztą, reakcja Naruto na takie wyznanie nie byłaby raczej pozytywna. Młotek ma to do siebie, że prędzej mówi niż myśli, a Uchiha nie chciał być narażony na kpiny. Tak więc, po przeanalizowaniu całej sytuacji, doszedł do wniosku, że jedyne co mu pozostaje, to przemęczyć się te parę godzin, robiąc dobrą minę do złej gry.

Haruno traciła go lekko łokciem, wyrywając z zamyślenia.

- Sasuke.

- Tak? – podniósł wzrok. Zauważył, że wszyscy mu się przyglądają.

- Złożyliśmy już zamówienie, co dla ciebie?

- A, tak – czarnowłosy, zupełnie mimowolnie, wybrał ulubioną potrawę niebieskookiego, za którą sam nie przepadał.

- O! Myślałem, że nie lubisz ramen, draniu – Naruto wyszczerzył się w uśmiechu.

- To źle myślałeś, młotku – oparł głowę na łokciu.

Patrzył ponuro na rozchichotanego blondyna, który teraz tłumaczył coś Hinacie. No oczywiście, w końcu po to się z nią umówił, żeby miło spędzić czas. Trudno było od niego wymagać, aby zajmował się w takim momencie humorzastym przyjacielem. Jedyną dobrą stroną tej sytuacji, był fakt, że Sakura mu się już nie narzucała, jak kiedyś. To dość dziwne zachowanie z jej strony, ale Uchiha nie zaprzątał sobie teraz tym głowy. Miał ważniejsze rzeczy do roboty. Na przykład obserwowanie kątem oka „pary” siedzącej naprzeciwko i wbijanie sobie ze złości paznokci w udo.

Sposób bycia Naruto, ogólnie rzecz biorąc, jest zaraźliwy, więc nawet nieśmiała Hyuga zaczynała powoli wychodzić ze swojej skorupki. Zdołali ją wciągnąć w rozmowę o nowych technikach, a kiedy opuszczali restaurację, dziewczyna była nie do poznania. Wyglądała na bardziej pewną siebie, na jej twarzy gościł uśmiech. Opowiadała Sakurze zabawną historię z dzieciństwa. Naruto odciągnął bruneta na bok.

- Sasuke, muszę odprowadzić Hinatę. No a ty chyba powinieneś Sakurę… – spojrzał, niepewnie się uśmiechając. - Shikamaru mi mówił. Bo ja wiesz – nachylił się i zniżył głos do szeptu – podpytałem go trochę, on ma doświadczenie z Temari – zachichotał.

- W porządku – Uchiha nie był zachwycony, ale wiedział, że tak trzeba, nawet bez podpowiedzi innych.

- Dobra, to my idziemy – blondyn wyszczerzył się i ruszył w stronę dziewczyn.

- Naruto – czarnowłosy chwycił go nagle za rękę, nie pozwalając odejść.

- Co? – błękitne oczy zwróciły się w jego stronę ze zdziwieniem.

- A nie, nic – puścił go. – Baw się dobrze.

Kierowali się w stronę rezydencji Hyugi. Uzumaki milczał, co było dość niezwykłe w jego przypadku. Odnosił dziwne wrażenie, że coś przeoczył. Pod powiekami ciągle miał wyraz twarzy przyjaciela, gdy ten chwycił jego dłoń. Przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż pleców…

- Czy Sasuke - kun mnie nie lubi?– Hinata przerwała jego rozmyślania.

- Nie, no coś ty. On już taki jest.

- No bo… Cały czas obserwował ciebie i mnie, jakby był zły.

- Sasuke? – Naruto już chciał zaprzeczyć, ale po namyśle doszedł do wniosku, że coś w tym jest.

Uchiha faktycznie wydawał się tego wieczoru jakiś nieswój. I to nie dlatego, że milczał, bo to u niego normalne, ale był taki… Blondyn nie potrafił określić, jaki właściwie był brunet, ale na pewno zachowywał się dziwnie. Uzumaki kilka razy zauważył, jak przyjaciel obrzucił go ponurym spojrzeniem. Okazywał wyraźnie niezadowolenie, gdy Naruto mówił coś do Hinaty i śmiał sie razem z nią, a kiedy niebieskooki odgarnął Hyudze włosy, żeby nie wpadły do jedzenia, tamten wręcz syknął ze złości. Odgarnął włosy… Blondyn przypomniał sobie podobną sytuację sprzed kilku miesięcy. Siedzieli z Sasuke na werandzie. Wpatrywał się z jakąś taką fascynacją w twarz przyjaciela, gdy nagle niepotrzebny kosmyk zasłonił widok. Pamiętał, jak drżąc, podniósł rękę, żeby odsunąć włosy z policzka. Czuł się wówczas jak sparaliżowany, robiło mu się gorąco i zimno na przemian, a dotyk twarzy czarnookiego był porażający. Czy można to porównać do sytuacji sprzed niecałych dwóch godzin? Naruto nie był pewien. Dzisiaj to był zwykły odruch, który nie powodował żadnych sensacji w okolicach żołądka. Nie tak, jak wtedy, gdy prowadziły go jakieś nieznane emocje, a serce uderzało z zawrotną szybkością. Uzumaki zamarł… Już wiedział, co przeoczył. Sasuke… Olśnienie spłynęło na niego w jednej chwili. Obrazy kolejnych sytuacji, z Uchihą w roli głównej, zaczęły nakładać się na siebie. Znów widział zbliżającą się twarz bruneta, te niesamowite, czarne tęczówki. Znów poczuł jego rękę we włosach i dotyk ciepłych usta na swoich wargach. Pamiętał, jak świat wywrócił się do góry nogami, jak pragnął, aby to się nigdy nie skończyło. Był wtedy szczęśliwy i przerażony jednocześnie. Zareagował wściekłością, bo bał się, że to jakiś żart, podstęp ze strony przyjaciela…

- Naruto-kun – dziewczyna lekko dotknęła jego ramienia.

- Hinata… - Uzumaki powoli wracał do rzeczywistości.

- Źle się czujesz, Naruto –kun?

- Nie skądże –roześmiał się zakładając ręce za głowę. Jednak tak naprawdę wcale nie było mu wesoło. Zaczynała do niego docierać pewna prawda… A on sam nie był do końca przekonany, czy chce ją całą poznać.

- Hinata, odprowadzę cię do domu, późno już, pewnie się o ciebie martwią.

- Dobrze, Naruto – kun – dziewczyna uśmiechnęła się do niego, ale on jakby tego nie widział, bo pod powiekami miał wciąż obraz pewnego pocałunku.

Szedł sprężystym krokiem, trzymając ręce w kieszeniach. Ponury wyraz twarzy, był niezmienny od dobrych paru godzin. Dziewczyna idąca obok, obserwowała go ukradkiem. Wygląda jak obrażone dziecko, któremu zabrano najukochańszą zabawkę – pomyślała. Znała przyczynę takiego zachowania czarnookiego i zrobiło jej się go trochę żal. Niby nie zasługiwał na to, bo w końcu został potraktowany tak, jak do tej pory sam traktował innych, ale Haruno, wbrew pozorom, nie była mściwa. Wcześniej zaproponowała brunetowi, że sama wróci do domu, ale on uparł się, że ją odprowadzi. Widocznie dobre wychowanie nie pozwalało mu postąpić inaczej. A skoro tak, to miała czas, aby z nim porozmawiać. Nie była do końca przekonana, czy to dobry pomysł w tym momencie, ale postanowiła zaryzykować.

- Sasuke - kun - zaczęła cicho. - Nie martw się, on w końcu zrozumie.

- On? – Uchiha nie wydawał się zainteresowany, odpowiedział głównie przez grzeczność.

- Tak, on. Naruto.

Drgnął na dźwięk tego imienia, ale nadal nie odwrócił głowy.

- Nie wiem, o co ci chodzi – zacisnął mimowolnie pięści.

- Myślę, że jednak wiesz – Sakura uśmiechnęła się. - Zależy ci na Naruto – powiedziała to wolno i wyraźnie. – Coś do niego czujesz.

Czarnowłosy zatrzymał się i spojrzał na nią ze złością.

- Nic nie wiesz.

- Gdy jesteś w jego towarzystwie, stajesz się inny – ciągnęła, nie przejmując się nieuprzejmym tonem głosu rozmówcy. - Zauważyłam, jak na niego patrzysz, kiedy wydaje ci się, że nikt nie widzi. Jeśli nie jesteście razem, twoje myśli błądzą nie wiadomo gdzie i nie możesz się skupić. Tak było na tamtej misji… - dziewczyna umilkła na chwilę.

Uchiha poruszył się niespokojnie. Skąd ona to wie. Zawsze starał się ukrywać swoje uczucia. Może faktycznie za często spoglądał na Naruto, ale żeby od razu wysnuwać takie wnioski? Co gorsza, to były trafne wnioski. Jednak Sasuke nie zamierzał nic mówić. To jego sprawa i tylko jego. Zresztą Naruto i tak nie odwzajemnia tych uczuć, czego dał dzisiaj dobitny przykład.

- Jemu tak samo na tobie zależy, nawet jeżeli jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy – Haruno jakby czytała w jego myślach.

- Skąd ty to możesz wiedzieć? – był wyraźnie zaskoczony.

- Ponieważ widziałam jego determinację, kiedy przez trzy lata robił wszystko, żeby cię odnaleźć. To spojrzenie, kiedy mówił o tobie. Takie zawzięcie, upór, skłonność do poświęceń – nie biorą się z niczego. On chciał za wszelką cenę uratować najważniejszą osobę w życiu – ciebie. A żadna przyjaźń, nawet ta najlepsza, nie sprawia, że ktoś zachowuje się jak szaleniec, wariat opętany tylko jedną myślą i brnący ślepo naprzód. To może spowodować tylko miłość.

Uchiha, choć nie dał tego po sobie poznać, był wstrząśnięty jej słowami. To w jaki sposób o tym mówiła…

- Kiedy byłeś w śpiączce, Naruto prawie nie odchodził od twojego łóżka. Siedział tam, trzymając cię z rękę. Widziałam jego łzy, choć za wszelką cenę starał się je przede mną ukryć. Jego oczy… Był kompletnie załamany. – Haruno spojrzała zdecydowanym wzrokiem na bruneta. - On cię kocha, nawet jeśli o tym nie wie. I bez ciebie byłby bardzo samotny i nieszczęśliwy. Tak jak ty bez niego. Kiedy to dostrzegłam, moja nadzieja, że kiedykolwiek zdobędę twoje uczucie, prysła.

- Sakura, ja… - nie wiedział, co powiedzieć.

- Gdyby chodziło o inną dziewczynę, nie poddałabym się tak łatwo – kąciki jej ust uniosły się. – Ale w takim wypadku, nie jestem na tyle głupia, by wierzyć w cuda.

- Sakura, wiesz co? – Uchiha spojrzał na dziewczynę. – Może jednak nie jesteś taka irytująca?

Odpowiedział mu śmiech.

Naruto sam nie wiedział, ile już czasu siedzi na gałęzi jakiegoś drzewa, rozmyślając. Nad sobą, nad Sasuke… Kiedyś zapytał Sakurę, po czym poznać, że jest się zakochanym. Powiedziała, że jeśli coś takiego nastąpi, raczej to zauważy. On jednak nie był tą odpowiedzią usatysfakcjonowany. Męczył ją i męczył, aż w końcu poddała się i z uśmiechem na ustach zaczęła opowiadać: o śmiesznym uczuciu w okolicach żołądka, szybszym biciu serca, chęci przebywania z wybraną osobą jak najczęściej. Mówiła, że zakochany człowiek nie myśli racjonalnie, robi z siebie idiotę, byle tylko ta druga osoba go zauważyła. Cieszy się z każdego małego sukcesu swojej miłości, ale też płacze, gdy dzieje jej się krzywda… Uzumaki przymknął oczy. Nie powiedziała mi tylko, że gdy ta osoba cię dotyka – całe ciało przechodzą przyjemne dreszcze, kiedy czujesz na sobie jej ciepły oddech – jesteś jak sparaliżowany, wreszcie, gdy cię całuje - wszystko wokół jakby wirowało – pomyślał. - Nie powiedziała, bo tego nie doświadczyła. Blondyn jęknął i schował twarz w dłoniach. Właśnie - o ile niczego nie pominął - doskonale opisał sam siebie w relacjach z Sasuke. A to oznaczało tylko jedno. Zakochał się w swoim najlepszym przyjacielu…

Gdy Uchiha wrócił do domu, Naruto jeszcze nie było. Czekał na niego w salonie, rozmyślając o tym, co mówiła Haruno. Prawie nie śmiał w to uwierzyć. Bo jeżeli Uzumakiemu na nim zależy w taki sposób, to dlaczego umawia się z kimś innym? Po dwóch godzinach uznał, że to chyba nie ma sensu. Młotek najwyraźniej nieźle się bawi, skoro tak długo nie wraca. W ponurym nastroju poszedł do siebie.

Blondyn wszedł do rezydencji najciszej jak się da. Wcześniej był tak pochłonięty swoimi myślami, że nawet nie zauważył, która już godzina. Nie wiedział, czy Sasuke wrócił, ale jeżeli tak, to pewni śpi. Naruto czuł jakiś ciężar w żołądku. Nerwy dawały o sobie znać. Nie wiedział, co zrobić. Nie wyobrażał sobie, że uda mu się ukryć swoje uczucia przed Uchihą. Nigdy nie był w tym dobry. Więc może mu po prostu powiedzieć i czekać na wyrok? Chciałby, ale zwyczajnie bał sie reakcji drania, na takie rewelacje. Gdyby go tylko wyśmiał – to jeszcze byłoby do zniesienia. Ale jakby powiedział, że nie chcę więcej przyjaźni kogoś takiego jak Uzumaki? Że to mu popsuje wizerunek i takie tam?

Naruto wstał i poszedł na górę. Jutro o tym pomyśli, teraz to nie ma sensu. Minął drzwi do pokoju Sasuke. Było cicho, chyba spał… Blondyna nagle coś podkusiło. Wszedł do środka.

- Sasuke – wyszeptał. – Sasuke, śpisz?

- Nie śpię, młotku?

Uzumaki drgnął. Nie spodziewał się tego. Podszedł do łóżka i usiadł na brzegu. Sylwetka bruneta uniosła się lekko.

- Mogę cię o coś zapytać? – niebieskie oczy przyzwyczajały się do ciemności panującej w pomieszczeniu.

- Mhm.

- Czemu byłeś dzisiaj taki zły?

- A jak sądzisz? – skrzywił się czarnowłosy.

- Nie chciałeś się umawiać z Sakura?

- Coś w tym guście – brunet uznał to za wystarczające wyjaśnienie.

- Sasuke… A z kim chciałbyś pójść na randkę?

- Przyszedłeś tu o pierwszej w nocy pytać mnie, z kim chciałbym pójść na randkę? Zwariowałeś? – spojrzał na niego zdziwiony.

- Oj, draniu, nie dlatego przyszedłem. Chciałem ci coś powiedzieć – Naruto zebrał się na odwagę. Chyba jednak wszystko będzie lepsze od tej niepewności.

- A więc słucham.

- Bo ja, wiesz… - niebieskooki mówił tak cicho, że Uchiha musiał się przysunąć, żeby cokolwiek słyszeć - Lubię cię… - wyszeptał, a cieple ramiona objęły czarnowłosego za szyje.

Sasuke przeszły przyjemne dreszcze. Dotknął policzka Uzumakiego.

- Ja też cię lubię – delikatny uśmiech pojawił się na twarzy.

- Ale… wiesz… bo można lubić i lubić… - niebieskooki nie miał pojęcia jak to ująć w słowa. - A ja cię lubię tak… tak…- nie, nie da rady tego powiedzieć, nie potrafi. – Draniu, jesteś moim najlepszym przyjacielem – wymamrotał, a w duchu aż jęknął, zły na siebie, za to, że stchórzył.

Brunet drgnął. Wiec jednak tylko przyjacielem - pomyślał z rozczarowaniem. Odsunął od siebie chłopaka.

- Późno już. Idź spać.

- Coś się stało? – Naruto był zdezorientowany nagłą zmianą barwy głosu.

- Nie, po prostu jestem zmęczony. Idź.

Blondyn wstał i ruszył w stronę wyjścia. Przez chwile się zawahał, ale w końcu nacisnął klamkę.

- Dobranoc, Sasuke – mruknął.

- Dobranoc – Uchiha patrzył na oddalająca się sylwetkę, która po chwili zniknęła za drzwiami. Ukrył twarz w dłoniach. – Skoro tak, to będę dla ciebie przyjacielem. Będę kimkolwiek zechcesz. Tylko mnie nie zostawiaj – pomyślał gorzko.