20 kwietnia 2009

SasuNaru - mimo wszystko 6. Przebłyski szczęścia

Uzumakiego obudziły promienie słońca, które wpadały do pokoju przez odsłonięte rolety i delikatnie łaskotały go po twarzy. Otworzył oczy i uśmiechnął się. Lubił w ten sposób zaczynać dzień. Już nie budził się zdezorientowany, nie wiedząc gdzie jest. Można powiedzieć, że przez ten tydzień, zdążył zadomowić się w rezydencji Uchihy.

W koszulce z nadrukiem małego liska, w której zawsze spał, i boso, zszedł na dół, wyciągając się na wszystkie strony i ziewając pełną buzią. Spodziewał się znaleźć Sasuke w kuchni, ale zastał tam tylko talerz kanapek i kubek z jeszcze gorącą herbatą.

- Ten to ma wyczucie czasu – uśmiechnął się do siebie. Porwał przygotowany prowiant i udał się w swoje ulubione miejsce w całym domu, czyli na werandę. Zawsze rano tu przychodził. Roztaczał się stąd piękny widok na ogród i oczko wodne. Rozsiadł się wygodnie na deskach, spuścił nogi i machał nimi w powietrzu, pochłaniając, jedna po drugiej, kanapki z dżemem. Zastanawiał się, jak wygląda ten sad, kiedy wszystko w nim rozkwita.

- Nie powinieneś wychodzić boso, przeziębisz się – glos czarnowłosego wyrwał go z zadumy. Uchiha stał oparty o futrynę drzwi.

- Ciepło jest – Naruto zwrócił ku niemu twarz umazaną dżemem, oblizując przy tym palce.

Sasuke uśmiechnął się na ten widok. Kojarzył mu się tak jakoś przyjemnie. Przyzwyczaił się już do obecności tego młotka w swoim domu. W ogóle był gotów zaryzykować stwierdzenie, że rezydencja ożyła, odkąd mieszkał w niej Naruto. I sam lokator też był zadowolony z tego pobytu. Było mu tu dobrze. Z powodu rannej ręki nie był zmuszany praktycznie do niczego, poza sprzątaniem swoich porozrzucanych rzeczy. To było coś, czego geniusz wymagał z całą stanowczością. Ale blondyn uznał, że do tego ostatecznie można przywyknąć. Poza tym żyło mu się naprawdę wygodnie. Nie musiał troszczyć się o swój żołądek, bo Sasuke umiał całkiem nieźle gotować. To dzięki niemu blondyn odkrył, że na świecie istnieją jeszcze inne potrawy poza ramenem i są, o dziwo, całkiem smaczne. Jednak co najważniejsze, Uzumaki cieszył się, że nie jest sam. To nic, że za współdomownika miał zimnego drania, który miewał swoje humory i często był strasznie denerwujący. To jakoś się nie liczyło, bo wreszcie był ktoś, do kogo mógł się odezwać. Nawet jeżeli ten ktoś udawał, że nie słucha.

Dni które spędzali razem można było nazwać sielanka. Sasuke najczęściej przesiadywał w ogrodzie, gdzie blond narwaniec prawie zawsze mu towarzyszył. Uchiha miał zwykle wzrok utkwiony w jakieś książce, a Uzumaki mówił , nie zwracając uwagi czy przyjaciel go słucha, czy też nie. O dziwo, po pewnym czasie czarnooki stwierdził, że wcale mu to nie przeszkadza. Co więcej, zaczął łapać się na tym, że coraz częściej tylko udawał, że czyta, a tak naprawdę wsłuchiwał się w beztroską paplaninę młotka, która, jak zauważył, nie zawsze była tylko taką czczą gadaniną. Nauczył się rozpoznawać, kiedy Naruto mówi o czymś ważnym i starał się wyłapywać te momenty. Nie było to łatwe, ale Uchiha, spoglądając kątem oka, dostrzegał, jak zmienia się twarz Uzumakiego w takich momentach. Prowadził więc te swoje małe obserwacje pod nosem niczego nieświadomego przyjaciela. Tak, przyjaciela. Po powrocie od Orochimaru już nie wypierał się tego. Teraz sam przed sobą mógł się przyznać, że Naruto jest jego najlepszym przyjacielem i strasznie mu na nim zależy. Co więcej, uważał Uzumakiego za najważniejszą osobę w swoim życiu i nie pozwoliłby go skrzywdzić. Sasuke nigdy nie wyznał młotkowi, co myśli, ale wydawało mu się, że takiego tematu nie trzeba poruszać, bo rozumieją się bez słów. Przy Naruto już nie raz opadła maska zimnego drania. O ile kiedyś by sobie na to nie pozwolił, teraz był z takiego obrotu spraw nawet zadowolony. Nie wypowiedział tego na glos, ale czuł, że jest naprawdę szczęśliwy. To właśnie za czymś takim tęsknił w ciągu ostatnich trzech lat. Mimo że nie pamiętał podobnych chwil, to jednak zawsze wspomnienie Naruto kojarzyło mu się ze słońcem, ciepłem, beztroską… Intrygowała go tylko jedna rzecz. Dlaczego tak dziwnie, a zarazem przyjemnie poczuł się wtedy, gdy przyjaciel dotknął jego policzka. To było nieznane uczucie. Nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś takiego. Postanowił jednak na jakiś czas odpędzić te myśli od siebie i dalej czerpać przyjemność z chwil, które spędzał w towarzystwie niebieskookiego.

Jednak leniwe dni dobiegały końca. Co prawda Uzumaki był jeszcze przez tydzień unieruchomiony w domu, ale Uchiha, chcąc nie chcąc, musiał wznowić treningi. Raczej nie chcąc, bo nie miał zwyczajnie ochoty wychodzić z tego ciepłego i przyjaznego, dzięki Naruto, domu. Domu, w którym po raz pierwszy od śmierci bliskich czuł się dobrze.

Tak wiec Uchiha codziennie rano opuszczał tą swoją idyllę, żegnany uśmiechem młotka, a Uzumaki zostawał w rezydencji i zwyczajnie się nudził. Nie miał z kim rozmawiać, z kim się kłócić. Czekał tylko niecierpliwie na powrót Sasuke. Ręka go już co prawda nawet nie bolała, ale Tsunade kategorycznie zabroniła zdejmowania bandaży i broń boże forsowania się. Blondyn, pozostawiony sam sobie, błąkał się więc po domu swojego rywala-przyjaciela i z nudów wpadał na coraz to głupsze pomysły.

Dzisiaj akurat miał na sobie koszulkę, którą dostał pierwszego dnia pobytu w rezydencji, a potem Sasuke w akcie desperacji podarował mu ja na zawsze, mówiąc, że nie może już patrzeć na ten jego okropny dres. Poczuł się więc tak jakoś „klanowo” i z powodu braku jakiegokolwiek zajęcia uznał, że pobawi się w Uchihę. Przytargał z góry swoją bluzę i powiesił ja na oparciu krzesła. Owy mebel miał udawać jego samego.

- Naruto znowu robisz bałagan – zwrócił się do krzesła, przyjmując pozę z założonymi rekami. Nie, nie... Sasuke tak nie mówił. Niech no pomyśle. Wiem! - Młotku, znowu zostawiłeś po sobie syf, czy ty nie potrafisz jeść normalnie! – krzyczał, próbując zrobić minę pod tytułem: „jesteś największą ofermą, jaka widział świat”. Ponarzekał jeszcze trochę, porobił kilka Uchihowych grymasów i stwierdził, że już chyba całkiem mu odbiło, skoro rozmawia z krzesłem. Co by tu robić… Co by robił drań na jego miejscu…

- Pewnie by sprzątał – roześmiał się.

Nie miał ochoty na robienie porządków, ale po chwili uznał, że to na pewno wywoła u Sasuke szok, a jego spojrzenie będzie bezcenne. Mycie naczyń jedną ręką odpadało. Może pranie? Pozbierał wszystkie rzeczy, dziwiąc się jednocześnie, jak w tak krótkim czasie można wybrudzić tyle ubrań. Wrzucił wszystko, nasypał proszku i włączył pralkę. Po dwóch godzinach przypomniał sobie, że jak się wyprało, to wypadało by również rozwiesić.

Wyciągnął swój dres, koszulki Sasuke, ale gdy przyszło do szortów, zamarł. Wszystkie one, pierwotnie białe, teraz były jakiegoś zgniłobrązowego koloru. Uzumaki nie miał pojęcia, co właściwie zrobił nie tak, zawsze prał ubrania jednego koloru, bo tylko takie posiadał. Wychodziło jednak na to, że granat z koszulek i pomarańcz narutowego wdzianka, zafarbowały wszystkie jasne rzeczy.

- Sasuke mnie zabije – przełknął nerwowo ślinę.

Rzucił się w poszukiwaniu jakiegoś środka. Przetrząsał wszystkie półki w łazience, rozsypując przy tym proszek i rozlewając dwa szampony, ale w końcu znalazł buteleczkę z napisem wybielacz.

- Jestem uratowany – odetchnął z ulgą, wrzucając zafarbowanie rzeczy do wanny i polewając je specyfikiem, a następnie zadowolony z siebie, poszedł rozwiesić resztę prania.

Dobry humor zniknął, gdy tylko wrócił. Rzeczy Sasuke nie były już co prawda zgniłobrązowe, ale… były teraz zgniłobrązowe w białe plamy, a gdzieniegdzie - o zgrozo - widniały dziury.

- Teraz to już na pewno mnie zabije – jęknął. – Może jak mu zrobię coś do jedzenia, to choć trochę się udobrucha? – westchnął zrezygnowany.

Ramenu nie umiał , więc wybrał jajecznicę. Widział jak drań gotuje, zrobi tak samo i już. Wyjął z lodówki kilka jajek i położył na stole, szukając masła. Nie zauważył, jak jedno po drugim staczają się z blatu i spadają na podłogę.

- No żesz do stu tysięcy piorunów – wrzasnął, łapiąc trzy ostatnie.

Nie wierząc już w jakikolwiek sukces dzisiejszego dnia, wbił jajka na patelnię.

Sasuke zastał Naruto, siedzącego w kuchni nad talerzem czegoś, co może i przypominało jajecznicę, ale z pewnością nie było jadalne. Połowa potrawy była przypalona, reszta surowa.

- Co to? – zapytał oglądając uważnie zawartość naczynia, jak jakiś eksponat.

- Przepraszam, draniu…

- Nie musisz przepraszać, wiem że jesteś totalnym beztalenciem, jeżeli chodzi o gotowanie – brunet nie odpuścił sobie tej złośliwej uwagi.

Naruto zmieszał się.

- Nie za to…

- A za co? – czarne oczy spojrzały na niego zdziwione.

- Za to – wyciągnął zza pleców coś, co kiedyś było spodniami Uchihy, a teraz wyglądało jak ścierka do podłogi. - Tam jest tego więcej – wskazał ręką na łazienkę.

Sasuke poczuł jak ogarnia go złość. Zostawił tego młotka na kilka godzin, a ten zniszczył połowę jego garderoby.

- Jak to się stało? – zapytał wściekły.

Blondyn opowiedział o robieniu prania, o tym, że ubrania zafarbowały, a on je polał wybielaczem, bo myślał, że wrócą do dawnego koloru. Patrzył przy tym, gdzieś poniżej twarzy Sasuke, widział jak zaciska ręce i cały dygoce. Podniósł wzrok. Zszokowany stwierdził, że Uchiha wcale nie drży z gniewu… On się po prostu zaczynał trząść ze śmiechu. Po chwili brunet aż trzymał się za brzuch. Zamierzał co prawda wykrzyczeć Uzumakiemu, jakim jest kretynem, ale po wysłuchaniu tej rozpaczliwej opowieści, dostał takiej głupawki, że cała złość wyparowała.

- Wiesz co, jesteś największym młotkiem, jakiego znam – wyjąkał przez łzy, nie przejmując się zupełnie faktem, że przecież Naruto był jedynym, którego tak tytułował.

Siedzieli na werandzie popijając herbatę, był już prawie wieczór.

- Ale się najadłem – Naruto poklepał się po brzuchu.

Wcześniej Sasuke, wbrew protestom blondyna i jego argumentom, że przecież się starał, wyrzucił tamto dzieło kulinarne do kosza i przygotował coś sam.

- Czuję się jak małe dziecko, dlatego że się mną tak zajmujesz – zmarszczył zabawnie nos.

- I tak też się zachowujesz, młotku – w kącikach ust Uchihy błąkał się uśmiech

- Sasuke – NUzumaki niespodziewanie położył głowę na jego ramieniu. Bruneta przeszedł dreszcz, ale nic nie powiedział. – Sasuke powiedz, że już będzie tak zawsze – dodał, przymykając oczy.

- To znaczy jak? – spytał, ale dobrze wiedział, o co chodzi niebieskookiemu.

- No tak jak teraz, ciepło, przyjemnie, bez żadnych problemów…

- Obiecać nie mogę – Sasuke się uśmiechnął.– Ale mogę się postarać – dodał po chwili.

- Mmm – odpowiedziało mu pełne zadowoleni mruczenie przyjaciela. - Wierzę, że tak będzie. – Naruto ułożył się wygodniej.

Nawet nie przypuszczał wtedy, jak szybko jego wiara zostanie wystawiona na ciężką próbę i jak gwałtownie przyjdzie mu dorosnąć.

3 komentarze:

  1. Komentarze przeniesione z http://sasunaru-drogapowrotu.blog.onet.pl

    Yay ^^ słodkie to było.. Ale w Sumie zauważyłam, ze w Sasunaru Sasuke nie złości się aż tak bardzo na Naruto.. Sama próbowałam coś takiego napisać i mi nie wyszło O.o
    ~Karori - Kimi, 2009-03-23 15:32

    Super ^^ akcja z pralką wystrzałowa XD. Ojć, ale boję się, co to za próba, proszę nie pisz nic smutnego i niech nikt nie umiera *o*
    ~Lloyd, 2009-03-23 15:58

    Tak jak można się było spodziewać po Uzumakim....Żeby z jedną ręką się brać za gotowanie? Z praniem już nie wspomnę.
    Ale powiem, że czytając to, gdzieś tam w głębi miałam taką cichą nadzieję na to, że Uchiha jednak nie będzie na niego za to zły.
    Bardzo fajnie się czytało, miło, przyjemnie i z uśmiechem na ustach. Poprawiło mi to zdecydowanie humor po monotonnym poprawianiu moich wszystkich epizodów.
    Oczywiście czekam na kolejną część z niecierpliwością. Zwłaszcza po przeczytaniu ostatniego akapitu.
    Cya...:*
    ~Siruwia, 2009-03-23 16:35

    Tak, ja zdecydowanie nie odbiegam od reszty czytelników i mnie też to frasuje w jakiż to sposób ta wiara zostanie poddana ciężkiej próbie.. Taka beznadziejna pogoda nudne studia i w ogóle wszystko wokół szare, że wolałabym nic smutnego, ale pewnie zdławię wszystko jeśli będzie mieć dobre zakończenie hihi i tak wspaniałe opisy SasuNaru:) Bardzo mi się podoba jak ich opisujesz od razu widać hm jak to okreslić dojrzałe spojrzenie na te sprawy hehe. Jeżeli informujesz o notkach to bardzo proszę informuj mnie też. Moje gg. 2472747
    ~Elbereht, 2009-03-23 16:58

    Najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj pojawi się ciąg dalszy, bo miałam to napisane już wcześniej, tylko muszę dopracować.
    ~SaNu, 2009-03-23 17:35

    Ohh cudowne opowiadanie. Niektóre momenty naprawdę mi się podobały, pod względem fabularnym naprawdę mnie zaskoczyłaś. Zawsze czytałam opowiadania gdzie Sasuke wracał i był nazywany zdrajcą. A tu proszę, jakaś odmiana zawsze się przydaje :)
    Naruto jest tutaj taki fajny, podoba mi się jego charakter, o i lubię Sakurę, nie jest taka denerwująca jak w większości ff, bo w końcu ona nie jest jadowitą żmiją a Sakurą :)
    Co do Sasuke, także jest świetny, taki opiekuńczy, troskliwy <3
    Normalnie się zakochałam (nie w Sasuke a w opowiadaniu, żeby nie było xD)
    Już się doczekać nie mogę następnego rozdziału, a widzę, że dodajesz notki często. To się chwali!
    A no i teraźniejsza notka mnie uspokoiła. Sasuke się obudził i miejmy nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
    Ps: przeczytałam Twoje spojrzenie na miłość SasuNaru i podpisuję się pod nim obiema łapkami, bo uważam, że nie ważne jest jakiej są oni płci <3
    Ps2 Dodaję Cię do linków www.jaknietytokto.blog.onet.pl Pozdrawiam cieplutko :)
    ~Honou, 2009-03-26 00:08

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    cudo naprawdę cudo Sasuke przyzwyczaił się do obecnosci Naruto u siebie w domu jest mu po prostu miło, oj Naruto to ty się nie bierz za pranie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    cudo, naprawdę cudo... Sasuke przyzwyczaił się do obecności Naruto u siebie jest mu tak miło, ojć Naruto ty to lepiej za pranie to się nie bierz...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń