Natuto wsiadł do czerwonej terenówki
Itachiego, dopiero teraz dostrzegając na przednim siedzeniu Sakurę. Mruknął
tylko „cześć” i przesunął się na miejsce za fotelem kierowcy. Dziewczyna
odpowiedziała, nie odwracając nawet głowy. Już na pierwszy rzut oka widać było,
że ma nienajlepszy humor. No to jest nas dwoje – pomyślał Naruto.
Itachi spojrzał na zegarek, było już wpół do
dwunastej.
– Słuchajcie, przepraszam was, ale musimy po
drodze podjechać do firmy, jak nie dostarczę dokumentów przed południem, urwą
mi głowę – poinformował i błyskawicznie zapiął pas. Po chwili wyjechał z
parkingu i skręcił w stronę centrum miasta.
Naruto oparł głowę o szybę, obserwując szybko
zmieniający się widok za oknem. Im więcej myślał o sytuacji, w której się w tym
momencie znajdował, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to wszystko w
ogóle nie ma sensu. Itachi może i chciał pomóc, ale chcieć to wcale nie znaczy
móc. Przymknął oczy. Dlaczego Sasuke musiał być tak uparty. Tyle razy go
przepraszał, czy on nie miał w sobie za grosz wyrozumiałości? To był tylko
głupi pocałunek. Nawet Itachi powiedział, że to przecież nie koniec świata. Nie
mógł po prostu schować tej swojej cholernej dumy do kieszeni i z nim po prostu
porozmawiać?
– Co tam mruczysz? – zapytał Itachi,
wjeżdżając na teren firmy. Zaparkował, wyłączył silnik i odwrócił się, patrząc
na swojego pasażera.