Sasuke
obudził się w bardzo złym humorze, choć właściwie to obudził go ryk Itachiego,
jaki tamten wydał, najwyraźniej naśladując wokalistę jakiegoś zespołu. Według
niego, starszy brat miał wiele wad, ale najgorszą było jego wycie wraz z
słuchaną, zdecydowanie za głośno, muzyką. Itachi nie był zadeklarowanym
wielbicielem jakiegoś określonego gatunku, toteż Sasuke nigdy nie wiedział,
jakimi to dźwiękami zostanie uraczony. Dzisiaj najwyraźniej był dzień death
metalu.
Obrócił
się na bok i zerknął na budzik – ósma rano, a zajęcia miał dopiero na
jedenastą. Mógłby jeszcze trochę pospać, gdyby nie ta druga, zdaniem Sasuke,
zdecydowanie mniej udana, pociecha państwa Uchiha. Marszcząc brwi, zwlekł się z
łóżka i poszedł do znajdującego się tuż za ścianą pokoju brata, z zamiarem
urządzenia mu awantury. Darował sobie pukanie, w takim hałasie to i tak nie
miałoby sensu, i wszedł do środka. Widok
dla zwykłego obserwatora na pewno byłby niecodzienny, ale on już dawno
przywykł. Itachi, w szlafroku i z rozpuszczonymi włosami, biegał po pokoju i
dwoma linijkami uderzał we wszystko, co popadnie, udając perkusistę. Wydawał
przy tym dziwne dźwięki do niczego niepodobne. Sasuke podszedł do dudniącej w
tle wieży i wyłączył ją.
–
O, cześć! Już nie śpisz? – Itachi dopiero zauważył brata. Odłożył linijki na
zawalone jakimiś papierami biurko. Pod względem dbania o porządek, nie różnił
się chyba niczym od Naruto.
–
A wyglądam, jakbym spał? – Sasuke spojrzał na niego spod byka, robiąc krok
naprzód i nadeptując przy okazji na jakąś książkę.
–
Obudziłem cię? – Itachi podszedł i zabrał z podłogi swoje ulubione fantasy.
Wygładził okładkę i odstawił tomik na półkę.
–
Twoje wycie umarłego by obudziło – Sasuke skrzyżował ręce, opierając się o
jedną ze ścian. Pokój Itachiego drażnił jego zmysł estetyczny. Nie było tu
oczywiście brudno, brat nie był niechlujny, ale lubił zostawiać rzeczy gdzie
popadnie. Co dziwne, zawsze potrafił wszystko znaleźć, kiedy zachodziła taka
potrzeba.
–
Aż tak źle? – udał zmartwionego.
Sasuke,
z chęcią mordu w oczach, spojrzał na brata.
–
Kpisz sobie ze mnie? – spytał tonem, który nie wróżył nic dobrego.
–
Gdzieżbym śmiał. O panie i władco! – Itachi, tłumiąc śmiech, wykonał coś na
kształt dworskiego ukłonu. – Wybacz mi, maluczkiemu.
–
Ty naprawdę jesteś kopnięty. – Sasuke patrzył na starszego brata jak na idiotę.
– Na pewno masz dwadzieścia pięć lat? Czasami odnoszę wrażenie, że tylko pięć.
–
Za to ty zachowujesz się jak zgorzkniały staruszek – Itachi nie pozostawał
dłużny. – Już nie nabzdyczaj się tak. – Podszedł, rozciągnął bratu w zabawny
sposób policzki, zrobił zeza i uciekł do łazienki.
–
Itachi! – ryknął Sasuke i pobiegł za nim.
Naruto
wyszedł z łazienki ze szczoteczką do zębów w ustach i nastawił wodę na kawę. To
był jego poranny rytuał, inaczej chodziłby cały dzień półprzytomny. Kawa
musiała być koniecznie rozpuszczalna i koniecznie z mlekiem, innej nie ruszył. Dokończył poranną toaletę i
usiadł przy stole. Jedząc płatki, wpatrywał się w zdjęcia na komodzie, jedno z
nich przedstawiało rodziców. Zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miał dwa lata. Nie pamiętał ich, był wtedy za
mały. Jednak to nie zmieniało faktu, że bardzo mu brakowało mamy i taty. Na
drugiej fotografii uśmiechał się białowłosy mężczyzna. To on zajmował się nim
przez większość jego życia, był jedyną rodziną. Dziadek Jirayia. Naruto kochał
go, jak nikogo na świecie. On nauczył go wszystkiego i zaraził miłością do
sportu. Mieszkali razem do czasu, gdy Naruto wyjechał do szkoły z internatem.
Bardzo mu brakowało dziadka, ale tylko tak mógł rozwijać swoje umiejętności.
Gdy dowiedział się o śmierci Jirayii, był załamany. Nie mógł sobie darować, że
nie było go przy nim w tamtym momencie. Rzucił się w wir treningów, poświęcając
im cały swój czas i energię. Każdy sukces motywował go jeszcze bardziej i
dzięki temu osiągał naprawdę obiecujące rezultaty. Już wtedy miał jeden cel.
Być lepszym od Uchihy.
Woda
się zagotowała. Naruto wstał i poszedł zalać napój. Przypomniał sobie
wczorajszą sytuację. Myślał, że Sasuke przestawi mu nos, a ten go puścił. Był
tak zdziwiony, że aż krzyknął za nim: „I co, dlaczego nic nie zrobiłeś!?”. Ale
Sasuke odwrócił się i z ironicznym uśmiechem na ustach stwierdził tylko: „Bo
miałem taki kaprys”.
Sasuke
był coraz bardziej zirytowany. Brat miał dzisiaj niekwestionowany wpływ na jego
humor, ale było coś jeszcze. Wściekał się sam na siebie, za swoje myśli i
zachowanie względem Naruto. Ten kretyn go ośmieszył, a on pozwolił sobie na
chwilę słabości. To się więcej nie powtórzy. Trzeba zakończyć tę chorą,
niezrozumiałą fascynację. I to jak najszybciej.
Naruto
stał przed budynkiem uczelni z Kibą, Shikamaru i paroma innymi osobami.
Wyglądał na bardzo zadowolonego, ale gdy tylko go zobaczył, spojrzał na niego z
dziwnym uśmieszkiem. To przeważyło szalę. Sasuke podszedł szybkim krokiem i nim
Naruto zdążył coś powiedzieć, leżał na ziemi, trzymając się za nos. Wszyscy
patrzyli zdezorientowani..
–
Ej, dobra, spokojnie. – Shikamaru próbował pełnić rolę rozjemcy.
–
Nie wtrącaj się! – padło jednocześnie z ust obu rywali.
–
O, więc jednak nie zamierzasz zasłaniać się kumplami? – Sasuke uśmiechnął się
ironicznie.
–
Nie. – Naruto podniósł się z ziemi. – I już dawno powinienem był to zrobić! –
Rzucił się na Sasuke, przytrzymując go za koszulkę i celując pięścią w brzuch.
Ten zablokował atak, łapiąc go za nadgarstek. – Myślisz, że możesz mi coś
zrobić? – wycedził mu do ucha. – Nie rozśmieszaj mnie.
Coraz
więcej ludzi gromadziło się, żeby obejrzeć to widowisko. Naruto wyszarpnął rękę
z uścisku i markując kolejny cios, kopnął Sasuke w krocze. Chłopak zgiął się z
bólu, ale to tylko jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Rzucił się na Naruto,
uderzając w żołądek i przewracając na ziemię. Ścisnął mu ręce.
–
Jesteś takim idiotą – szepnął.
–
Przynajmniej nie jestem zimnym, pieprzonym egoistą – Naruto, w przeciwieństwie
do niego krzyknął i uderzył go głowa
w klatkę piersiową.
Poczuł,
że chłopak na chwilę zwolnił uściska, przez co zdołał się wyrwać. Uderzył
pięścią w policzek Sasuke, ale zaraz otrzymał taki sam cios w twarz. Bili się
już na poważnie. Po kilku minutach Sasuke miał rozcięty łuk brwiowy i wargę, a
Naruto ledwo trzymał się na nogach. Przegrywał, co do tego nie było
wątpliwości, ale nie poddawał się. Obaj musieli wyładować na sobie złość.
Jeden, tą tłumioną od jakiegoś czasu i – jak mu się wydawało – słuszną, drugi –
powstałą zaledwie wczoraj.
–
No co, tylko na tyle cię stać? – Sasuke patrzył na zgiętego wpół Naruto.
–
Jesteś gnojkiem. – Chłopak oddychał ciężko.
–
Tak, tak, jestem. A teraz wynoś się, bo zmienię zdanie i naprawdę poważnie cię
uszkodzę. – Sasuke wykonał ręką gest, jakby odganiał muchę.
–
Ty dupku! – Naruto zaatakował.
Sasuke
złapał jego ręce i wykręcając, rzucił nim o ziemię. Na nieszczęście ten podciął
mu nogi tak, że wylądował na nim całym
ciężarem ciała. Coś jakby chrupnęło. Sasuke dostrzegł tylko, że Naruto pobladł,
a jego twarz wykrzywiła się w bólu. Odsunął się, ale chłopak nie wstał. Leżał,
trzymając łokieć. Cholera, chyba złamałem mu rękę – pomyślał przerażony.
Do
większości obserwatorów dopiero docierało, co się wydarzyło. Kiba i Shikamaru
pomagali Naruto wstać.
–
Wam chyba kompletnie odbiło. – Kakashi pojawił się ni stad, ni zowąd. Spoglądał
to na Sasuke, to na Naruto, trzymającego bezwładną rękę. – Uzumaki musi jechać
na pogotowie – westchnął. – Uchiha, ty też, to chyba wymaga szycia. – Obejrzał
ranę na twarzy Sasuke. – Zawiozę was.
Obaj
siedzieli w poczekalni, ponieważ Kakashi musiał wracać na uczelnię. Nie
odzywali się do siebie ani słowem. Naruto był załamany. Na parę tygodni będzie
unieruchomiony, więc teraz to już na pewno nie zdobędzie stypendium. Jego
szanse malały. W tym momencie nienawidził Sasuke całym sercem. Z kolei Sasuke
czuł się naprawdę głupio, nie chciał złamać Naruto ręki. Jako rywal z drużyny
pływackiej zdawał sobie sprawę, co to znaczy. On nie będzie mógł trenować przez
jakiś czas.
–
Uchiha Sasuke – pielęgniarka wyczytała nazwisko i zaprowadziła go do jakiegoś
pokoju. Chwilę później Naruto został poproszony do innego.
Wyszli
ze szpitala w ponurych nastrojach. Naruto z ręką w gipsie, Sasuke z bandażem na
głowie. Mieli wrócić na campus autobusem, choć Naruto poważnie zastanawiał się,
czy to ma sens. Zostawił tam co prawda rower, ale jak do cholery ma na nim
jechać w takim stanie? Sasuke był w o wiele lepszej sytuacji, bo nie dość, że
miał obie ręce sprawne, to jeszcze przyjechał samochodem. Naruto doszedł do
wniosku, że jednak lepiej będzie udać się od razu do domu. Już miał odwrócić
się i bez słowa odejść, gdy poczuł dłoń
na ramieniu. Odwrócił się, zdezorientowany.
–
Odwiozę cię – zaoferował chłopak, nie patrząc mu w oczy.
–
Nie trzeba. – Szarpnął się i chciał odejść, ale silny uścisk na to nie
pozwolił.
–
Daj spokój. – Sasuke pociągnął go do autobusu, który właśnie podjechał.
Pół
godziny później Sasuke odwiózł Naruto i jego rower do domu. Wypadało pomóc
komuś, komu się złamało rękę. Niby sam się prosił, ale wina była obustronna, bo
to on rzucił się pierwszy.
Naruto
tylko kiwnął głową w podziękowaniu, zabrał swój rower i poszedł w stronę
mieszkania. Nie wyobrażał sobie, jak będą wyglądały następne cztery tygodnie.
Unieruchomione zostało prawe ramię, więc odpadało robienie notatek na
zajęciach, chociaż i tak zwykle pożyczał je od kogoś. Będzie też musiał jeździć
środkami komunikacji miejskiej, choć to akurat najmniej istotne. Najgorsze było
to, że przez ten czas będzie mógł jedynie patrzeć, jak trenują koledzy, sam nie
mogąc nic zrobić. Spuścił głowę i powlókł się do klatki schodowej.
Sasuke
obserwował jak Naruto prowadzi swój rower. Naprawdę dziwnie się czuł. Było mu
przykro, a na palcach jednej ręki mógłby wyliczyć takie sytuacje. Zacisnął
dłonie na kierownicy, wrzucił bieg i pojechał do domu.
Miał
ochotę zagrzebać się w łóżku i zasnąć, za dużo myśli kłębiło się w jego głowie.
Chciał, aby wszyscy zostawili go w spokoju. Usłyszał huk na schodach i serię
przekleństw. Po chwili dało się słyszeć jakieś punkowe tony.
–
Itachi! – krzyknął ostrzegawczo.
–
Cześć, Sasuke. – Starszy brat wsadził głowę do pokoju. – A ty znowu spędzasz
wieczór w domu? – spytał, rejestrując bandaż na głowie leżącego. – Co ci się
stało?
–
Przycisz muzykę – Sasuke zignorował pytanie.
–
Ale jesteś sztywny. – Itachi przewrócił oczami.
–
Ty za to jesteś aż za bardzo wyluzowany – burknął i nakrył głowę poduszką,
dając tym samym do zrozumienia, że chce spać.
–
Jak się dalej tak będziesz zachowywał, to ci życie ucieknie. Nawet nie będziesz
wiedział, kiedy – westchnął Itachi i wyszedł z pokoju.
Sasuke
nie mógł zasnąć, męczył się. Z pokoju obok dolatywały stłumione dźwięki i
słowa. Miłość to późna godzina, absolutna
przyczyna…
Cholerny
Itachi, czy on nie wie, która jest godzina? Zawsze się tak zachowuje, jak
zostają sami w domu. Musi z nim o tym poważnie porozmawiać. Zamknął oczy. Nic
się nie działo, a może jednak? W jego głowie działo się chyba aż za dużo. I po
cholerę on w ogóle o tym myśli. Przecież to nielogiczne. Tak, to bezsensowne.
Musi przestać… Kiedyś codziennie chodził na pływalnię, nawet, gdy nie było
treningu. Miał nadzieję, że zobaczy tą blond czuprynę i niebieskie błyszczące
oczy, które poprawią mu nastrój. Właściwie, dlaczego myśli teraz o Naruto,
powinien raczej o kimś innym. Sasuke próbował przywołać obraz którejś z
koleżanek, ale te ulatniały się tak szybko, jak powstały. Dlaczego, dlaczego
żadna dziewczyna nie wzbudzała w nim cieplejszych uczuć? Przecież były ładne,
inteligentne…
–
Taka miłość jest jedna, ty jesteś jedna. Jesteś podwiniętą rzęsą pod moją powieką
– wydzierał się Itachi.
–
Zamknij dziób, do cholery – jęknął Sasuke sam do siebie.
Pewnie
brat znowu przeżywa jakieś zauroczenie i uważa, że cały świat musi o tym
wiedzieć. Naciągnął mocniej poduszkę. Niedawno cała szkoła dowiedziała się, że
on jest gejem. A przecież nie jest. Jakby ktoś wiedział, co się dzieje w jego
głowie i mógłby mu to wyjaśnić. Itachi? Nie, ten to żyje we własnym świecie. A
może żyje w normalnym, a Sasuke ma swój własny świat? Zamknięty przed innymi na
cztery spusty. Zawsze taki był…
Pamiętał,
jak kiedyś, gdy miał sześć lat, poszedł z rodzicami i bratem do centrum
handlowego. To było jakoś w grudniu, wszędzie ozdoby świąteczne, światełka. Na
samym środku sklepu siedział staruszek przebrany za mikołaja. Sasuke już wtedy
nie wierzył w tego typu rzeczy i bynajmniej nie było mu z tego powodu przykro.
Patrzył ironicznie na podekscytowane dzieci, gdy nagle Itachi chwycił go za
ramię i zaciągnął do kolejki. Sasuke stanął pośród rozgorączkowanych małolatów
z naburmuszoną miną, nie zwracając uwagi na to, co mówi starszy brat. Kiedy
przesunęli się na początek, kategorycznie odmówił ”robienia z siebie idioty”.
Wtedy jedenastoletni brat sam podszedł i roześmiany, usiadł Mikołajowi na
kolanach. Mama zrobiła zdjęcie, które przez dłuższy czas było przedmiotem
żartów całej rodziny i samego Itachiego. Oprawił je sobie nawet w ramkę i
powiesił na ścianie w pokoju. Do dziś tam jest.
Sasuke
przewrócił się na drugi bok. Itachi mówił, że ucieka mu życie. A co, może ma
być taki jak on i ten jego kumpel? Prychnął pod nosem. Brat poznał Sasoriego na
uczelni, gdy ten zmieniał treść ogłoszenia. Tego dnia rektor ogłosił godziny
wolne od zajęć, ponieważ odbywała się jakaś konferencja. Miały trwać od
dziesiątej do szesnastej, a czerwonowłosy chłopak przerabiał szóstkę na ósemkę.
Itachi z wielkim entuzjazmem mu w tym pomógł i tak się zaprzyjaźnili. Mieli
podobne charaktery, lubili robić zamieszanie i uwielbiali imprezy. Sasori
mieszkał w akademiku, więc Itachi zaczął w nim spędzać dużo czasu, odkrywając
nowe zalety bycia studentem. Kiedyś zabrał ze sobą Sasuke, który był wówczas
jeszcze licealistą. Siedzieli na dachu przybudówki i oceniali z góry każdą
przechodzącą dziewczynę. Sasori i Itachi mieli odmienne spojrzenia, przez co
ciągle się sprzeczali i wyrzucali – w niewybrednych słowach – brak gustu.
Sasuke miał dość i poszedł do domu, stwierdzając, że jego brat to duże dziecko,
a czerwonowłosy roztrzepaniec – jeszcze większe. Itachi skończył studia dwa
lata temu, ale prawie nic się nie zmienił. Pracował teraz w firmie ojca, zawsze
pilnując, z zegarkiem w ręku, żeby nie zostać w biurze ani minuty dłużej niż
trzeba. Dalej przyjaźnił się z Sasorim, który był obecnie na piątym roku, więc
akademickie wygłupy trwały. Swego czasu Sasuke zastanawiał się nawet, czy
przypadkiem tych dwóch nie łączy coś więcej poza przyjaźnią, szybko się jednak
przekonał, że tak nie jest. A jakby było, to miałby coś przeciwko? Powoli
zamykały mu się oczy. Nie, chyba nie. Jest tolerancyjny.
Trafiłam wczoraj na Twojego bloga typową metoda "z kwiatka na kwiatek". Już wczoraj przeczytałam wszystkie rozdziały, ale z braku czasu komentuję dopiero dzisiaj. Gomen. ^^"
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, to bardzo mi się podoba to, jak piszesz. Masz bardzo lekki styl pisania. Błędów nie wyłapałam praktycznie żadnych, co mnie strasznie cieszy. Czasem tylko jakaś literówka się przewinęła, ale szczerze powiedziawszy to mało istotne. W odbiorze całości w ogóle nie przeszkadzało.
Jeżeli mam być szczera, to opowiadanie "Rywale" podoba mi się dużo bardziej. Pierwsze opowiadanie było oczywiście bardzo dobre, ale to jest taki... lepsze. Przypuszczam, że chodzi tutaj o "trening czyni mistrza". xD W sensie, że rozwinęłaś się i "Rywale" to już wyższa szkoła jazdy. Bardzo fajnie, że się tak szybko rozwijasz.^^
Jeżeli chodzi o one-shota, to ja bije pokłony. Serio. Nie przepadam za parodiami, bo zazwyczaj są mało udane, dialogi są tak sztuczne, jak plastikowe kwiatki, a przez to równie brzydkie jak owe kwiatki. U Ciebie było inaczej. Wyszło Ci to tak naturalnie, że jestem pełna podziwu! Chichotałam praktycznie cały czas, a już jak przeczytałam "Jak mnie niania Iruka przyłapie, to dostane szlaban" to dostałam takiej głupawki, że przez 15 minut nie mogłam się uspokoić! ^^ Bardzo mi się podobało.
Od dziś jestem stałą czytelniczką Twojego bloga.
Bardzo by mnie ucieszyło, gdybyś informowała mnie o nowych notkach.
Moje gg: 5863365
Pozdrawiam bardzo serdecznie i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. ^^
Hibari.
Wybacz. Machłam prz gg. ^^"
OdpowiedzUsuń5873365
Teraz jest dobrze.^^
Fajnie stowrzyłaś bloga bardzo mi się podoba jego wygląd i czekam na kolejny rozdział pozderki :*:*:*:*:* Cloud
OdpowiedzUsuńKhem... ciekawe czy jest się w ogóle z Kim mierzyć... :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie, a Cb dodaje do Linek :)
może trochę z początku zanudzam, ale może później jakoś to wygląda :)
pozdrawiam i zapraszam :))
http://gdy-gasna-gwiazdy-yaoi.blog.onet.pl/
yaaaaaay *_* krótkie ale i tak genialne :3
OdpowiedzUsuńKomentarze przeniesione z http://sasunaru-drogapowrotu.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńo. zdecydowanie tego mi było trzeba. Jak w ogóle Sas mu mógł złamać łapę? Bezczelny =='
~Kichisame, 2009-04-16 23:26
O kurde... co za gnojek!!!! Itachi ma racje, Sasuke musi wyluzowac xD I biedny Narus nie moze cwiczyc.... :( Sas musi sie jakos mu to wynagrodzic :D
~Ana, 2009-04-16 23:37
Czytałam po łebkach, przyznaję bez bicia. Jestem zawiedziona sceną bójki Sasuke i Naruto - za bardzo przypominała te wykreowane przez homoviatora (podkreślam, przypominała) i za bardzo Sasuke oberwał - no czemu on nie mógł jakoś ładniej, bardziej i mocniej uszkodzić Naruto no? Cios w szczękę, dwa szybkie w żebra, łokieć w policzek, AJ EM UCZICHA BICZ. I jeszcze go odwozi, mógłby go przejechać a nie.
BO BY WTEDY MÓGŁ MIEĆ WYRZUTY SUMIENIA, beacz, to najlepsze jest, wiem z doświadczenia. Wyrzuty sumienia są gorsze niż najmocniejsze ciosy.
Nie wiem, może to ja nie umiem czytać jak porządny czytelnik, ale mi się twój styl podoba i poprzedni fanfick, a to jakoś tak... im dalej, tym mniej mam chęć na ciąg dalszy. Mam tylko nadzieję, że zła na mnie nie jesteś, ale nie napiszę ci 'PIĘKNIE IDEALNIE OMG', bo tak nie uważam.
~Hitokage, 2009-04-16 23:49
A jeszcze jedno - co jest takiego w metalu/death metalu/rocku, że występuje w większości fanficków? Czemu Itaś nie może słuchać reggae? Wiem, że tam niby jest 'nie ma ulubionego gatunku', ale patrz jaka miła by była zamiana z death metal na przeboje lat 80-tych, albo na Boba Segara, jak w parodii Flory Party D:
~Hitokage, 2009-04-16 23:52
Ojej biedy Naruto mam nadzieję że nic mu się więcej nie stanie. Ciekawe jak by to było gdyby Naruto miał odejść z szkoły ibo skonczyła mu się kasa? No nic czekam na niusa a i Sasuke rozpoznaj swoje cudowne uczucie do Naruo. Pozderki :*:*:*:*:*
~Cloud, 2009-04-17 00:44
Omg... Omg O_O... to bylo... piękne, cudne, zaje'biste... kobieto! gdybys napisala ksiazke bylby to best-seller 21 wieku O_O
~ikuko, 2009-04-17 12:46
Komentarze przeniesione z http://sasunaru-drogapowrotu.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńNareszcie jakis blog z "głebią" ! Trafiłam tutaj w sumie niedawno,(jeszcze nie komentowałam - teraz muszę to zrobić!) ale jednego jestem pewna to jest to! Oczywiscie yaoi też lubię, jednak większosc autorów pisze tylko o miłosci fizycznej co jest prawdę mówiąc nieco nudnawe, a tutaj to cos zupełnie innego i niesamowitego. Opowiesci kreowane Twoją wyobraźnią i stylem pisania to elementy z najwyzszej półki. Chylę czoła w uznaniu i bardzo proszę o więcej, więcej, więcej!
~raven, 2009-04-17 14:17
Wredny Sasuke..! No czy oni muszą sobie zatruwać życie..? Nie mogą się poprostu kochać..xDD A teraz niech Sasuke codziennie wozi naruto i biech czuje się winny...! Czekam na newsa.xD
~domin.jane_karo@poczta.onet.pl, 2009-04-17 17:32
zakończenie powala. reszta też. wogole wyrąbiście to piszesz. tak jakos... po ludzku. czekam na ciąg dalszy!
~Shiawase, 2009-04-17 19:26
tak tak tak tego mi było trzeba *-* ahhhh Uchiha złamałeś Uzumakiemu rękę ;/ osz ty I JAK ON BĘDZIE TERAZ PŁYWAŁ !!!!! kocham twoje długie notki, teraz czekam na next MUSZĘ wiedzieć co będzie dalej ;] pozdro :D
~Ceres, 2009-04-17 21:38
Młe he he... Chciałabym zobaczyć takiego Itachi'ego! Taki pozytywnie zakręcony świr. Czekam na następny rozdział.
~lanjeli, 2009-04-18 16:19
Przyznaję, że tamto opowiadanie było dla mnie jakoś zbyt sentymentalne, ale w tym zakochałam się już przy trzecim akapicie. Mnóstwo akcji i śmiechu. Akcja z Sakurą( z tym całowaniem na oczach Uzumakiego) skojarzyła mi się z doushinem AnaUchiha ' Forbiedden Love'. Znasz może?
Poza tym kiedy napisałaś o tej koszulce, którą Sas przetrzymywał...Myślałam, że może Sas się w nią przebierze, a Naru go na tym przyłapie...
Szalę twojego zwycięstwa i awansu (żarcik :D) do moich ulubionych blogów zapewnił ci śpiewający( lub raczej jak to powiedział Sas WYDZIERAJĄCY SIĘ) Itachi.
Swoją drogą Sas może się cieszyć, bo TAKA muza to jeszcze spoko. Gorzej jakby Itach budził go dźwiękami Disco Polo, czy też Rapu Polskiego...ZARAZ! Rapujący po POLSKU( żeby nie było NIENAWIDZĘ POLSKIEGO RAPU I D.P) ITACHI?! hahaha
Właśnie wyobraziłam sobie Itacha śpiewającego "Aniele", czy też " Otwieram wino". Nie no - total szok ;D
Gdybyś mogła...Poinformuj mnie na http://drugaszansasasuke.blog.onet.pl , http://yaoi-fresh-couples.blog.onet.pl , lub http://what-have-you-done-now-naruto.blog.onet.pl ...
W tej chwili Sasame zerka na napis obok: YYY...Albo na 4629848 -_-''
Pozdraiwam ciepło i czekam na szybkiego nexta
~Sasame, 2009-04-18
hahaha, Itaś słuchający Pidżamy, nie mogę XDDDD
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och Sasuke jesteś gejem, a w zasadzie to osobą ukierunkowaną na Naruto... chociaz licze że Kakashi się jeszcze wścieknie na nich za tą bójkę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka, hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och Sasuś jesteś gejem, a w zasadzie to osobą ukierunkowana tylko na Naruto... chociaż liczę że Kakashi się jeszcze wścieknie na nich za tą bójkę...
weny i pomysłów życzę...
Pozdrawiam cieplutko Zośka