Tekst pisany fragmentami przez trzy osoby: mnie, Koko i Yukami. Był tworzony dla zabawy, więc proszę nie traktować go zbyt poważnie.
Naruto zmarszczył nos.
– Ej, co jest? Sasuke,
znasz ją? – zapytał z zastanowieniem, zerkając na wciąż najbardziej na świecie
przejmującego się swoją dupą Sasuke.
– Pierwszy raz ją widzę
na oczy – ten mruknął obojętnie.
– A może poderwałeś jej
faceta, co? Wiesz, taka zaryczana... – zastanowił się na głos Uzumaki. Nerwowa
Sakura, do tej pory olewana przez obu mężczyzn, w końcu nie wytrzymała.
– Sasuke! Muszę ci coś
powiedzieć – powtórzyła, tym razem z większym naciskiem. Czuła, jak jej świat
drży w posadach, jednak nie mogła tego przemilczeć.
– Hn? – Sasuke w końcu
postanowił na nią zerknąć.
– Kiedy dotknęłam... –
zaczęła i natychmiast zarumieniła się soczyście, zaraz się poprawiając. – To
znaczy... Naruto, nie uważasz, że z tyłkiem Sasuke jest coś nie tak? Był
taki... miękki i nierówny w dotyku. A to... to może być...
...bardzo zaawansowany
cellulit. Wiecie, z tym nie ma żartów – Sakura była autentycznie przerażona i
nie wiedziała, co począć z myślą, że jej ideał może jednak wcale nie być taki
idealny.
Naruto roześmiał się
głośno, zupełnie zapominając, że powinien udawać kobietę.
– Uzumaki – zaczął
nieprzyjemnie Sasuke, zapewne nie zdając sobie sprawy, że to Sakura macała jego
tyłek. Na pewno podejrzewał, że Naruto wszystko jej wypaplał.
– Ja się tylko o ciebie
martwię, draniu! – zaczął Naruto, postanawiając kryć koleżankę. Miał nadzieję,
że w przyszłości mu to zaprocentuje.
– Możesz mi wierzyć,
Sakura, nie mam żadnych, naprawdę żadnych problemów z celulitem. Nie musisz się
tak mną przejmować.
– Ale ja...
– Zdobyłaś jakieś
informacje? – przerwał jej ostro, a dziewczyna przygryzła wargę zażenowana, kiwając
twierdząco głową.
– Szefa jeszcze nie ma,
przyjdzie po północy.
– Świetnie, mamy cały
wieczór, żeby dowiedzieć się o nim jak najwięcej! – warknął Sasuke, zakładając
ręce na piersi. Było mu trochę niewygodnie, bo miał dość duże balony. –
Idziemy! – zarządził władczo. Sakura pokiwała energicznie głową, a Naruto był
chyba zbyt rozbawiony, żeby zwrócić uwagę na to, że Sasuke się rządzi.
– Tylko nie trzęś za
bardzo swoim cellulitem – mruknął cicho, kiedy przechodził obok niego. – Chyba
nie chcemy, żeby goście przestraszyli się trzęsienia ziemi, prawda?
– Kretyn – warknął
Sasuke, zaciskając mocno pięści. Spojrzał na swoją dłoń z wymalowanymi na
czerwono paznokciami i poczuł się jeszcze gorzej.
Naruto, idąc za dwójką
swoich przyjaciół na salę, cały czas podśmiewał się pod nosem. Zerknął na
papierowego sprawcę zamieszania. Jakimkolwiek Sasuke nie wykazałby się talentem
do wypychania tyłków, to on sam musiał przyznać, że zdecydowanie wolał te prawdziwe
pośladki Uchihy. Nim dotarło do niego, co może to oznaczać, zorientował się, że
Sakura zrównała z nim krok.
– Dzięki – mruknęła
niewyraźnie, z rumieńcem wciąż znaczącym jej policzki.
Naruto najpierw uniósł
brwi, ale szybko się ożywił. Nie spodziewał się, że jego uprzejmość względem
Haruno tak szybko da oczekiwany skutek!
– Co ty, Sakurka, nie
ma sprawy – wyszczerzył się. Zapamiętał sobie, żeby w razie potrzeby zwrócić
się do niej z prośbą o pomoc. W końcu mu się należało!
Sakura odchrząknęła,
nie chciała specjalnie solidaryzować się z Naruto.
– Dobrze, skoro to
jasne, to weź w końcu przykład z Sasuke i zacznij zbierać informacje. Każdy
szczegół może się przydać. Nawet najmniejszy – poinstruowała go, nagle znów
surowym tonem, którym zazwyczaj się do niego zwracała.
– Jasne, jasne, już się
z draniem do tego zabieramy – machnął ręką lekceważąco i poprawiając
podwijającą się kiecę, podjął próbę dogonienia przyjaciela na swoich ogromnych
szpilkach.
– Czego chcesz, młocie?
– warknął Sasuke, kiedy poczuł mocne szturchnięcie, przez które o mało co nie
stracił równowagi.
– Zakład nadal
aktualny, nie? – Naruto śmiesznie poruszył brwiami, ale Uchiha tylko prychnął.
Nadal czuł się dość niewyraźnie po usłyszanym zarzucie Sakury o jego
domniemanym cellulicie. I jak ten młotek śmiał mu się jeszcze pokazywać na
oczy? Życie mu niemiłe!
Minęła jakaś godzina,
odkąd pojawili się na przyjęciu. Naruto udało się już poznać kilku znanych
gości, jednak nie dowiedział się od nich niczego wartościowego poza tym, jakie
wino preferowali, że znali się z bossem dość długo i że sam był naprawdę
ładniutki, jak go określili. Przez całą tę misję szpiegowską nieźle zgłodniał,
więc na dłużej postanowił zatrzymać się przy stoliku z przekąskami. Kanapeczki,
jakie zaserwowano na przyjęciu, były naprawdę niewielkie, więc musiał ich zjeść
całkiem sporo, żeby poczuć się sytym. Krewetka, którą właśnie połknął, stanęła
mu w gardle. Porwał z tacy przechodzącego obok kelnera kieliszek szampana,
wypijając go na wdechu. Bijąc się w pierś, starał się złapać oddech, co było
naprawdę trudne. Już myślał, że się udusi, kiedy poczuł mocne klepnięcie w
plecy, skutkiem czego udało mu się wypluć krewetkę prosto na buty jakiegoś
mężczyzny, który nagle się przed nim pojawił.
Otarł łzy z kąciku
oczu, mając raczej niewielką świadomość, że właśnie rozmazał swój makijaż.
– Przepraszam –
powiedział szybko i już chciał zabrać z wypolerowanych, błyszczących butów
nieznajomego różową, obślinioną krewetkę, jednak mężczyzna uprzedził go,
strzepując ją sobie z nogi i kopiąc pod stół.
Naruto spojrzał do góry
i zamarł.
Orochimaru?! Co on
tutaj, do cholery, robił?!. Poczerwieniał obficie, ponieważ perwersyjny
kochanek ich przełożonej najwyraźniej go nie poznał.
– Uważaj, co robisz –
warknął na niego mężczyzna, zabierając ze stołu ostatnie kanapeczki, które
zostały. Naruto prawie wszystkie zjadł.
– Nie przejmuj się nim,
to stary zboczeniec! – usłyszał za uchem męski, niski głos i przeszły go
ciarki. Zacisnął w panice pośladki, odwracając się gwałtownie.
Witam,
OdpowiedzUsuńSakura przejęta celulitem Sasuke.... zaczyna się robić jeszcze ciekawiej... Orochimaru się pojawił...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ej, co jest? Sasuke, znasz ją? – zapytał z zastanowieniem, zerkając na wciąż najbardziej na świecie przejmującego się swoją dupą Sasuke.
OdpowiedzUsuńMistrzowstkie zdanie. Myślałam ze na chwilę będzie przerwa na złapanie oddechu a tu znowu cios za ciosem - cellulit
Myślałam ze się udusze ze śmiechu. Kurde mam nadzieję ze to opowiadanie jeszcze będzie szło przez parę rozdziałów bo dawno nie czytałam nic tak awietnie przesaczonym humorem i ironia. Jesteście ekstra! Lubię wasze twórczości, trochę mam zal ze koko skasowała swojego bloga. Bardzo lubiłam wracać do jej opowiadan.