19 czerwca 2009

Rywale - rozdział 14


Głośny dźwięk rozniósł się po pokoju, wyrywając Naruto z przyjemnego snu z Sasuke w roli głównej. Wyciągnął na oślep rękę, chcąc uciszyć nieznośny budzik, jednak mimo, że trafił już za trzecim razem, hałas nie ustawał. Otworzył leniwie jedno oko. Zegar stał spokojnie, nie wibrując jak zawsze przy porannej pobudce. Zerwał się gwałtownie, uświadamiając sobie, że to nie budzik, a dzwonek do drzwi. Narzucając na siebie byle jaką bluzę, podszedł i przekręcił klucz w zamku. Otworzył, jeszcze nie do końca przytomny, pocierając powieki i ziewając szeroko.
– Widzę, że miałeś ciężką noc. – Ironiczny głos zmusił go do kontaktu z rzeczywistością.
Naruto zamrugał zdezorientowany. Naprzeciwko niego, oparty niedbale ścianę, stał pan geniusz we własnej osobie. Ubrany w granatową bluzę i jasne dżinsy, z włosami opadającymi na bladą twarz o idealnych rysach… To na pewno rzeczywistość? Może wyobraźnia płata mu figla i to kolejny obraz senny? Naruto oblał się lekkim rumieńcem na wspomnienie swojego snu. Nie uszło to uwadze Sasuke.
– Aż tak na ciebie działam? – spytał lekko kpiącym tonem, przygryzając dolną wargę.
Naruto drgnął i zupełnie bezwiednie oblizał spierzchnięte po nocy usta, co Sasuke zinterpretował na swój własny sposób. Popychając właściciela w głąb mieszkania, wszedł i zamknął drzwi. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony, naprawdę nie rozumiał, co jego rywal robi w jego domu o wpół do siódmej rano. Chciał jeszcze pospać, tym bardziej, że tego dnia ich jedyne zajęcia były dopiero na dziesiątą. Nie miał pojęcia, że Kakashi, odpłacając pięknym za nadobne, za wczorajszą porażkę, zaplanował trening na siódmą rano, a Sasuke, tak jakoś zupełnie przypadkiem zapomniał mu o tym powiedzieć.
– Ubieraj się, jedziemy – rzucił, informując jednocześnie o planach trenera.
– Cholera, draniu. Nie mogłeś powiedzieć mi wczoraj? – Niebieskie oczy pociemniały ze złości.
– Zapomniałem.
– Zapomniałeś, akurat! – prychnął Naruto. Z cierpiętniczą miną udał się do łazienki, wychodząc z niej po chwili już kompletnie ubrany, a następnie zszedł za Sasuke do jego samochodu.


– Nie wypiłem przez ciebie kawy – zaczął marudzić, gdy tylko ruszyli z parkingu.
– Ja piłem, dobra była. – Sasuke nic sobie nie robił z morderczego spojrzenia, jakim uraczył go w tym momencie Naruto.
– Jesteś draniem! – mruknął chłopak, opierając głowę o zagłówek. Po chwili przypomniał sobie o czymś i sięgnął na tylne siedzenie po swoją torbę. Grzebał w niej chwilę i w końcu wyciągnął coś w czerwonym, błyszczącym opakowaniu. – Czekolada – krzyknął uradowany. 
Sasuke tylko zerknął na niego, kiedy  rozwijał ulubiony smakołyk.
– Mmm, pycha – mruczał zadowolony Naruto, gryząc batonik.
– Serio? Daj spróbować. – Sasuke wcisnął hamulec i zatrzymał auto na czerwonym świetle.
– Nie ma już. – Chłopak, z uśmiechem zadowolenia na twarzy, wepchnął sobie do ust ostatni kawałek.
– A tam, nie ma… – Nim zdążył zareagować, Sasuke pochylił się i zlizał językiem czekoladę z jego warg. – Hn… Racja, dobre. – Uśmiechnął się sam do siebie, wrzucając bieg i ruszając za jakimś niebieskim vanem.
Naruto z wrażenia upuścił opakowanie, rozsypując okruchy. Co to miało do cholery być?
– Nie śmieć mi w samochodzie – rzucił kierowca, jak gdyby nigdy nic.
– Draniu! Co ty wyprawiasz? – Naruto w tym momencie najmniej obchodził papierek, który, pozostawiony sam sobie, wpadł między siedzenia, tym samym zakłócając porządek panujący w samochodzie.
– Prowadzę, jakbyś nie zauważył.
– Nie o to mi chodzi – zmarszczył brwi.
– Nie? A o co? – Sasuke wyłapał w lusterku minę swojego pasażera i lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Lubił drażnić się z tym młotkiem i obserwować jego reakcje. Chociaż, nie. Lubił, to za mało powiedziane. On to po prostu uwielbiał.
– Jesteś okropny. – Naruto nadał policzki, spoglądając spod byka na chłopaka, którego kąciki ust ciągle były uniesione. Przemknęło mu przez myśl, że na taki widok mógłby patrzeć i patrzeć…
– Ale tobie się to podoba – Sasuke bardziej stwierdził niż zapytał, a czarne oczy spojrzały przenikliwie.
– Chciałbyś. Myślisz, że jesteś najlepszy, najprzystojniejszy i masz najbardziej seksowny tyłek w całej Akademii? – wyrzucił z siebie Naruto, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że opisał rywala tak, jak sam go widział. Nie no, tego było już za dużo. Jak mógł powiedzieć, że ten cholerny Uchiha ma seksowny tyłek? Przecież to zabrzmiało jakby… jakby…
– Nie, ale ty tak uważasz. – Sasuke najwyraźniej odgadł jego myśli i wydawał się z tego powodu niezwykle zadowolony.
– Wcale nie! – Zaprotestował słabo Naruto, czując, że znów zaczynają go palić policzki. Dlaczego ciągle dawał się wyprowadzać z równowagi?
Sasuke tylko pokręcił głową, informując tym samym, że absolutnie mu nie wierzy i wjechał na parking przed uczelnią. Oprócz jego Hondy, stały tam może trzy samochody. Naruto ogarnął ten widok i zmarszczył nos.
– A mogłem jeszcze spać – wymamrotał i potarł włosy z tyłu głowy, chcąc tym samym ukryć zażenowanie.
– Zrzędzisz jak baba. – Sasuke wysiadł i wziął z tylnego siedzenia swoją torbę.
– Wcale nie.
– Oczywiście, że tak.

Na pływalni nie było absolutnie nikogo poza dwiema paniami z personelu pijącymi kawę w jednym z gabinetów. Naruto usiadł na brzegu basenu, sięgając nogami niezmąconej niczym tafli. Wzdrygnął się, woda była wyjątkowo zimna.
– Co tak siedzisz? – Sasuke wyszedł z szatni, trzymając w rękach jakieś przedmioty.
– Zimna woda. Po co ci to? – Niebieskie oczy spojrzały zaciekawione.
– Musimy zacząć trenować, ostatnio się nie popisaliśmy. – Sasuke wrzucił żółtą i czerwoną bojkę do basenu, po chwili sam schodząc do wody.
– To twoja wina, gdybyś mnie nie… – urwał, widząc, że chłopak w ogóle go nie słucha, tylko płynie wolno do przeciwległego końca. – …rozpraszał – dokończył już sam do siebie, patrząc na jego precyzyjne ruchy. Wyglądał niesamowicie i Naruto nagle zapragnął znów zatopić się w jego niezwykle miękkich i zmysłowych ustach. Zamknął oczy, czując jak ciało przechodzą miłe dreszcze. Wiedział, że to, jak patrzy na Sasuke, ma niewiele wspólnego z chęcią rywalizacji, choć oczywiście nadal chciał pokonać drania. Tylko że ten chłopak go fascynował, na każdy jego dotyk reagował drżeniem, a pocałunek… Czekał na takie chwile i w końcu zdołał przyznać się do tego stanu rzeczy sam przed sobą. Czekał, bo… – Aaa! – krzyk wydobył się z jego gardła chwilę po tym, gdy został złapany na kostkę i brutalnie wciągnięty do wody. – Oszalałeś? Wiesz, że to zabronione! Jakby ktoś zobaczył, dostałbyś niezły opierdol – wrzasnął.
– Ale nikogo nie ma, a ty bujałeś w obłokach – stwierdził Sasuke, zatykając mu usta dłonią. – Nie drzyj się.
Niebieskie oczy miotały błyskawice, a ich właściciel próbował wyszarpać się z uścisku, jednak rywal nie puszczał, wpatrując się w niego nieodgadnionym wzrokiem. W końcu Naruto skapitulował i pokiwał głową. Sasuke niechętnie zabrał rękę.
– Przepłyń dwie długości i pogadamy, okej? – Szyję Naruto połaskotał ciepły oddech. Drgnął lekko, ale po chwili przytaknął i już go nie było. Tym razem nie szalał, jego ruchy były jakby leniwe, wykonywane od niechcenia. Sasuke oparł się plecami o lekko chropowatą ścianę basenu. Ciężko mu było panować nad sobą, kiedy obiekt jego zainteresowania był tak blisko, zdawał sobie jednak sprawę, że jeżeli Naruto ma wrócić do formy, muszą skupić się na treningach. Takie sytuacje jak wczorajsza rozpraszały ich obu, a to odbijało się na wynikach. Najpierw obowiązki, potem przyjemności – pomyślał, niezbyt z tego postanowienia zadowolony.
– Dobra, weź czerwoną bojkę – zarządził, kiedy chłopak pojawił się z powrotem obok niego. Westchnął, gdy ten podpłynął i chwycił żółtą. 
– No co? – spytał z łobuzerskim uśmiechem.
– Nic. Teraz słuchaj, oglądałem nagrania z zeszłorocznych zawodów. Wychodzi na to, że twoim słabym punktem są zwroty, za słabo się odbijasz.
Naruto zmarszczył brwi, ale pokiwał głową na znak, że rozumie.
– Sprawdzimy, ty zaznaczysz miejsce mojego wynurzenia i na odwrót – poinformował Sasuke, odchodząc na odpowiednią odległość.
Naruto przytaknął pewny siebie, jednak po kilkunastu minutach i paru próbach, jego mina zrzedła. Sam, na własne oczy przekonał się, jak słabo wypadł na tle rywala.
– Teraz rozumiesz, dlaczego musimy to poćwiczyć?
Kiwnął głową, pomrukując coś pod nosem.
– Odbij się tak, żebyś mógł mnie dosięgnąć, nie wykonując żadnego ruchu. – Sasuke ustawił się w pewnej odległości od ściany basenu. – Zaczynaj.
Ten trening Naruto mógł zaliczyć do najbardziej męczących, jakie kiedykolwiek ktoś mu zafundował. Sasuke był bezlitosny, wytykał każdy najmniejszy błąd i zmuszał do coraz większego wysiłku. Chwilami miał naprawdę dość, ale on nie ustępował. W końcu, po naprawdę wielu próbach, zły jak diabli, odbił się na tyle mocno, że wynurzając się, chwycił Sasuke za ramiona. Niebieskie oczy, wcześniej pociemniałe z bezsilnej złości, momentalnie rozjaśnił  niesamowity blask.
– Udało się! – Nie do końca świadom tego, co robi, przylgnął do chłopaka całym ciałem.
Przez chwilę patrzyli na siebie, prawie stykając się nosami. Jeden – uśmiechający się szeroko, drugi – myślący w tym momencie tylko o tym, że ma ochotę pocałować tego młotka tu i teraz. Ciepły oddech ogrzał policzek Naruto, gdy Sasuke przyciągnął jego głowę jeszcze bliżej, usta delikatnie musnęły wargi… Naruto wcale nie miał ochoty tego przerywać, ale w pewnym momencie jego charakterek dał o sobie znać. Chwycił rywala i wciągnął pod wodę. Zaskoczony takim obrotem spraw Sasuke, nie zdążył nabrać powietrza, przez co po chwili zaczęło mu go brakować. Wynurzył się, wypuszczając z objęć chłopaka, co tamten wykorzystał, odpływając na pewną odległość.
– Naruto! – Oczy Sasuke wyrażały jakaś dziwną emocję. – Wracaj tu, musimy dokończyć trening.
– Akurat, trening – Ten tylko prychnął ze śmiechem.
– Nie igraj ze mną! – Zaczął płynąć w stronę blondyna, który w tym momencie zanurkował.
Sasuke pokręcił tylko głową. W tym momencie złapanie młotka nie stanowiło żadnej sztuki, ponieważ on po tym morderczym treningu zwyczajnie nie miał siły na takie zabawy. Udowodnił mu to już po kilku chwilach, przyciskając do ściany basenu. Obaj znajdowali się pod woda i mimo że chlor drażnił spojówki, nie zamykali oczu. Sasuke przesunął nosem po policzkach Naruto, na co ten uniósł zabawnie kąciki warg. Po chwili ich usta złączyły się w pocałunku, którego tym razem nie przerwał żaden z nich, po prostu zabrakło powietrza. Obaj wynurzyli się, łapiąc do płuc zbawienny tlen. Naruto, mimo że nadal nie był pewien, co to właściwie dla niego oznacza, po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł, że jest po prostu szczęśliwy, co dało się zauważyć w jego oczach. Sasuke z kolei, widząc radosne iskierki w niebieskich tęczówkach, czuł, że chyba totalnie zgłupiał, ale dla tego blond idioty jest w stanie olać nawet swoją reputację.
Zanim jednak zdążył coś zrobić, na pływalni zaczęły pojawiać się pierwsze osoby, mające mieć w najbliższym czasie trening. Obaj wyszli z wody, a następnie w ogóle opuścili budynek pływalni, żegnając się tylko krótkim „cześć”, bo przy drzwiach natknęli się na Kibę i Shikamaru. Naruto został z nimi, a Sasuke poszedł w stronę auli.

– Jesteś! – Neji rzucił torbę i usiadł na miejscu obok. – Nie wiesz, gdzie Uzumaki?
– A skąd mam wiedzieć? – odburknął Sasuke, który jednak doskonale wiedział, że chłopak siedzi teraz z przyjaciółmi na murku przed uczelnią.
– Widziałem, jak wychodziliście z pływalni. A tak poza tym, to co się stało, że wy w ogóle rozmawiacie ze sobą?
– Powiedzmy, że parę spraw zostało wyjaśnionych. Zresztą, co się tak interesujesz?
– A, bo wiesz… – Neji oparł głowę na ręce. – Hinata mnie męczy o jego numer telefonu. Skoro trenujecie razem, może ty byś mógł to jakoś załatwić?
 – Hinata? Twoja kuzynka leci na Naruto? – Sasuke zmarszczył brwi, patrząc na Nejiego tak jakby z pretensjami.
– No… tak. Właśnie tak. Więc jak będzie? Wiesz, dla niej to ważna sprawa. Chyba zabujała się w nim.
– Nie! – Sasuke spochmurniał na samą myśl, że „jego” młotek miałby się umawiać z kimś innym. Nie ma mowy. On był jego i tylko jego.
– Dlaczego?
– Z tego, co wiem, on kogoś ma – skłamał bez mrugnięcia okiem.
– Serio? Dziwne, od czasu Sakury nie widziałem go z żadną dziewczyną – zastanowił się Neji. – Jesteś pewien?
– Tak, jestem pewien. Niech Hinata lepiej sobie odpuści. – Odwrócił głowę, udając, że szuka czegoś w torbie. Nigdy w życiu nie pozwoli, żeby Naruto poszedł na randkę z Hyuugą.
– No, skoro tak. Powiem jej, nie będzie zachwycona. – Neji wzruszył ramionami, ale nie zamierzał drążyć tematu. Tym bardziej, że Sasuke, nagle bardzo na coś zły, wyjął swój notatnik i wlepił wzrok w tablicę.

Naruto szedł do domu pieszo, choć pogoda pozostawiała wiele do życzenia. W końcu czego można oczekiwać od listopada, to najgorszy miesiąc w roku. Deszcze, ulewy, zgnile liście i ogólnie przygnębiająca atmosfera. Przechodził właśnie obok przystanku autobusowego, kiedy podjechała ósemka. Przez chwilę kusiło go, by wsiąść, jednak gdy zobaczył tłum ludzi napierający na drzwi – zrezygnował. Powlókł się w stronę swojego osiedla, co chwilę spoglądając na niebo. Wyglądało, jakby zaraz miało się rozpadać. Westchnął, sam nie wiedząc, co myśleć. Chciał przed weekendem porozmawiać jeszcze z Sasuke, wyjaśnić kilka rzeczy, ale on w pewnym momencie zniknął mu z oczu. Naruto coraz bardziej zdawał sobie sprawę ze swoich uczuć do niego i nawet przestał przejmować się faktem, że są tej samej płci. Martwiło go jednak co innego, a mianowicie to, czy czarnowłosy geniusz przypadkiem nie bawi się jego kosztem. Te pocałunki, gesty, spojrzenia… Każdy głupi by się zorientował, że to nie są normalne zachowania między rywalami, tylko czy były szczere?  Naruto nie był pewien, czy Sasuke nie obrał sobie za punkt honoru odegrać się za to przedstawienie w pierwszym dniu semestru. Jeżeli się mścił – co według niego było prawdopodobne – to wybrał sobie okrutny sposób. Niesamowicie okrutny. Westchnął. Jakkolwiek starał się przez te ostatnie dni, nie mógł wyrzucić Sasuke ze swojej głowy, zagościł tam na dobre. Coraz częściej mu się śnił, coraz częściej wspominał te pocałunki. Bał się, że jeżeli to tylko gra, nie będzie potrafił zapomnieć. Ten chłopak w jakiś irracjonalny sposób zaczynał zapełniać pustkę powstałą po utracie bliskich. To nic, że kłócił się z nim, to nic, że był wredny – gdy Naruto go widział, cały drżał. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuł. Co będzie, jeśli okaże się, że Sasuke z niego zakpił? Czy będzie w stanie znieść takie rozczarowanie?
– Porozmawiam z nim – postanowił, wchodząc do klatki schodowej.