Głośny
dźwięk rozniósł się po pokoju, wyrywając Naruto z przyjemnego snu z Sasuke w
roli głównej. Wyciągnął na oślep rękę,
chcąc uciszyć nieznośny budzik, jednak mimo, że trafił już za trzecim razem,
hałas nie ustawał. Otworzył leniwie jedno oko. Zegar stał spokojnie, nie
wibrując jak zawsze przy porannej pobudce. Zerwał się gwałtownie, uświadamiając
sobie, że to nie budzik, a dzwonek do drzwi. Narzucając na siebie byle jaką
bluzę, podszedł i przekręcił klucz w zamku. Otworzył, jeszcze nie do końca
przytomny, pocierając powieki i ziewając szeroko.
–
Widzę, że miałeś ciężką noc. – Ironiczny głos zmusił go do kontaktu z
rzeczywistością.
Naruto
zamrugał zdezorientowany. Naprzeciwko niego, oparty niedbale ścianę, stał pan
geniusz we własnej osobie. Ubrany w granatową bluzę i jasne dżinsy, z włosami
opadającymi na bladą twarz o idealnych rysach… To na pewno rzeczywistość? Może
wyobraźnia płata mu figla i to kolejny obraz senny? Naruto oblał się lekkim
rumieńcem na wspomnienie swojego snu. Nie uszło to uwadze Sasuke.
–
Aż tak na ciebie działam? – spytał lekko kpiącym tonem, przygryzając dolną
wargę.
Naruto
drgnął i zupełnie bezwiednie oblizał spierzchnięte po nocy usta, co Sasuke
zinterpretował na swój własny sposób. Popychając właściciela w głąb mieszkania,
wszedł i zamknął drzwi. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony, naprawdę nie
rozumiał, co jego rywal robi w jego domu o wpół do siódmej rano. Chciał jeszcze
pospać, tym bardziej, że tego dnia ich jedyne zajęcia były dopiero na dziesiątą.
Nie miał pojęcia, że Kakashi, odpłacając pięknym za nadobne, za wczorajszą
porażkę, zaplanował trening na siódmą rano, a Sasuke, tak jakoś zupełnie
przypadkiem zapomniał mu o tym powiedzieć.
–
Ubieraj się, jedziemy – rzucił, informując jednocześnie o planach trenera.
–
Cholera, draniu. Nie mogłeś powiedzieć mi wczoraj? – Niebieskie oczy
pociemniały ze złości.
–
Zapomniałem.
–
Zapomniałeś, akurat! – prychnął Naruto. Z cierpiętniczą miną udał się do
łazienki, wychodząc z niej po chwili już kompletnie ubrany, a następnie zszedł
za Sasuke do jego samochodu.
–
Nie wypiłem przez ciebie kawy – zaczął marudzić, gdy tylko ruszyli z parkingu.
–
Ja piłem, dobra była. – Sasuke nic sobie nie robił z morderczego spojrzenia,
jakim uraczył go w tym momencie Naruto.
–
Jesteś draniem! – mruknął chłopak, opierając głowę o zagłówek. Po chwili
przypomniał sobie o czymś i sięgnął na tylne siedzenie po swoją torbę. Grzebał
w niej chwilę i w końcu wyciągnął coś w czerwonym, błyszczącym opakowaniu. –
Czekolada – krzyknął uradowany.
Sasuke
tylko zerknął na niego, kiedy rozwijał
ulubiony smakołyk.
–
Mmm, pycha – mruczał zadowolony Naruto, gryząc batonik.
–
Serio? Daj spróbować. – Sasuke wcisnął hamulec i zatrzymał auto na czerwonym
świetle.
–
Nie ma już. – Chłopak, z uśmiechem zadowolenia na twarzy, wepchnął sobie do ust
ostatni kawałek.
–
A tam, nie ma… – Nim zdążył zareagować, Sasuke pochylił się i zlizał językiem
czekoladę z jego warg. – Hn… Racja, dobre. – Uśmiechnął się sam do siebie,
wrzucając bieg i ruszając za jakimś niebieskim vanem.
Naruto
z wrażenia upuścił opakowanie, rozsypując okruchy. Co to miało do cholery być?
–
Nie śmieć mi w samochodzie – rzucił kierowca, jak gdyby nigdy nic.
–
Draniu! Co ty wyprawiasz? – Naruto w tym momencie najmniej obchodził papierek,
który, pozostawiony sam sobie, wpadł między siedzenia, tym samym zakłócając
porządek panujący w samochodzie.
–
Prowadzę, jakbyś nie zauważył.
–
Nie o to mi chodzi – zmarszczył brwi.
–
Nie? A o co? – Sasuke wyłapał w lusterku minę swojego pasażera i lekki uśmiech
pojawił się na jego twarzy. Lubił drażnić się z tym młotkiem i obserwować jego
reakcje. Chociaż, nie. Lubił, to za mało powiedziane. On to po prostu
uwielbiał.
–
Jesteś okropny. – Naruto nadał policzki, spoglądając spod byka na chłopaka,
którego kąciki ust ciągle były uniesione. Przemknęło mu przez myśl, że na taki
widok mógłby patrzeć i patrzeć…
–
Ale tobie się to podoba – Sasuke bardziej stwierdził niż zapytał, a czarne oczy
spojrzały przenikliwie.
–
Chciałbyś. Myślisz, że jesteś najlepszy, najprzystojniejszy i masz najbardziej
seksowny tyłek w całej Akademii? – wyrzucił z siebie Naruto, dopiero po chwili
zdając sobie sprawę, że opisał rywala tak, jak sam go widział. Nie no, tego
było już za dużo. Jak mógł powiedzieć, że ten cholerny Uchiha ma seksowny
tyłek? Przecież to zabrzmiało jakby… jakby…
–
Nie, ale ty tak uważasz. – Sasuke najwyraźniej odgadł jego myśli i wydawał się
z tego powodu niezwykle zadowolony.
–
Wcale nie! – Zaprotestował słabo Naruto, czując, że znów zaczynają go palić
policzki. Dlaczego ciągle dawał się wyprowadzać z równowagi?
Sasuke
tylko pokręcił głową, informując tym samym, że absolutnie mu nie wierzy i
wjechał na parking przed uczelnią. Oprócz jego Hondy, stały tam może trzy
samochody. Naruto ogarnął ten widok i zmarszczył nos.
–
A mogłem jeszcze spać – wymamrotał i potarł włosy z tyłu głowy, chcąc tym samym
ukryć zażenowanie.
–
Zrzędzisz jak baba. – Sasuke wysiadł i wziął z tylnego siedzenia swoją torbę.
–
Wcale nie.
–
Oczywiście, że tak.
Na
pływalni nie było absolutnie nikogo poza dwiema paniami z personelu pijącymi
kawę w jednym z gabinetów. Naruto usiadł na brzegu basenu, sięgając nogami
niezmąconej niczym tafli. Wzdrygnął się, woda była wyjątkowo zimna.
–
Co tak siedzisz? – Sasuke wyszedł z szatni, trzymając w rękach jakieś
przedmioty.
–
Zimna woda. Po co ci to? – Niebieskie oczy spojrzały zaciekawione.
–
Musimy zacząć trenować, ostatnio się nie popisaliśmy. – Sasuke wrzucił żółtą i
czerwoną bojkę do basenu, po chwili sam schodząc do wody.
–
To twoja wina, gdybyś mnie nie… – urwał, widząc, że chłopak w ogóle go nie
słucha, tylko płynie wolno do przeciwległego końca. – …rozpraszał – dokończył
już sam do siebie, patrząc na jego precyzyjne ruchy. Wyglądał niesamowicie i
Naruto nagle zapragnął znów zatopić się w jego niezwykle miękkich i zmysłowych
ustach. Zamknął oczy, czując jak ciało przechodzą miłe dreszcze. Wiedział, że to,
jak patrzy na Sasuke, ma niewiele wspólnego z chęcią rywalizacji, choć
oczywiście nadal chciał pokonać drania. Tylko że ten chłopak go fascynował, na
każdy jego dotyk reagował drżeniem, a pocałunek… Czekał na takie chwile i w
końcu zdołał przyznać się do tego stanu rzeczy sam przed sobą. Czekał, bo… –
Aaa! – krzyk wydobył się z jego gardła chwilę po tym, gdy został złapany na
kostkę i brutalnie wciągnięty do wody. – Oszalałeś? Wiesz, że to zabronione!
Jakby ktoś zobaczył, dostałbyś niezły opierdol – wrzasnął.
–
Ale nikogo nie ma, a ty bujałeś w obłokach – stwierdził Sasuke, zatykając mu
usta dłonią. – Nie drzyj się.
Niebieskie
oczy miotały błyskawice, a ich właściciel próbował wyszarpać się z uścisku,
jednak rywal nie puszczał, wpatrując się w niego nieodgadnionym wzrokiem. W
końcu Naruto skapitulował i pokiwał głową. Sasuke niechętnie zabrał rękę.
–
Przepłyń dwie długości i pogadamy, okej? – Szyję Naruto połaskotał ciepły
oddech. Drgnął lekko, ale po chwili przytaknął i już go nie było. Tym razem nie
szalał, jego ruchy były jakby leniwe, wykonywane od niechcenia. Sasuke oparł
się plecami o lekko chropowatą ścianę basenu. Ciężko mu było panować nad sobą, kiedy
obiekt jego zainteresowania był tak blisko, zdawał sobie jednak sprawę, że
jeżeli Naruto ma wrócić do formy, muszą skupić się na treningach. Takie
sytuacje jak wczorajsza rozpraszały ich obu, a to odbijało się na wynikach. Najpierw
obowiązki, potem przyjemności – pomyślał, niezbyt z tego postanowienia
zadowolony.
–
Dobra, weź czerwoną bojkę – zarządził, kiedy chłopak pojawił się z powrotem
obok niego. Westchnął, gdy ten podpłynął i chwycił żółtą.
–
No co? – spytał z łobuzerskim uśmiechem.
–
Nic. Teraz słuchaj, oglądałem nagrania z zeszłorocznych zawodów. Wychodzi na
to, że twoim słabym punktem są zwroty, za słabo się odbijasz.
Naruto
zmarszczył brwi, ale pokiwał głową na znak, że rozumie.
–
Sprawdzimy, ty zaznaczysz miejsce mojego wynurzenia i na odwrót – poinformował
Sasuke, odchodząc na odpowiednią odległość.
Naruto
przytaknął pewny siebie, jednak po kilkunastu minutach i paru próbach, jego
mina zrzedła. Sam, na własne oczy przekonał się, jak słabo wypadł na tle
rywala.
–
Teraz rozumiesz, dlaczego musimy to poćwiczyć?
Kiwnął
głową, pomrukując coś pod nosem.
–
Odbij się tak, żebyś mógł mnie dosięgnąć, nie wykonując żadnego ruchu. – Sasuke
ustawił się w pewnej odległości od ściany basenu. – Zaczynaj.
Ten
trening Naruto mógł zaliczyć do najbardziej męczących, jakie kiedykolwiek ktoś
mu zafundował. Sasuke był bezlitosny, wytykał każdy najmniejszy błąd i zmuszał
do coraz większego wysiłku. Chwilami miał naprawdę dość, ale on nie ustępował.
W końcu, po naprawdę wielu próbach, zły jak diabli, odbił się na tyle mocno, że
wynurzając się, chwycił Sasuke za ramiona. Niebieskie oczy, wcześniej
pociemniałe z bezsilnej złości, momentalnie rozjaśnił niesamowity blask.
–
Udało się! – Nie do końca świadom tego, co robi, przylgnął do chłopaka całym
ciałem.
Przez
chwilę patrzyli na siebie, prawie stykając się nosami. Jeden – uśmiechający się
szeroko, drugi – myślący w tym momencie tylko o tym, że ma ochotę pocałować tego
młotka tu i teraz. Ciepły oddech ogrzał policzek Naruto, gdy Sasuke przyciągnął
jego głowę jeszcze bliżej, usta delikatnie musnęły wargi… Naruto wcale nie miał
ochoty tego przerywać, ale w pewnym momencie jego charakterek dał o sobie znać.
Chwycił rywala i wciągnął pod wodę. Zaskoczony takim obrotem spraw Sasuke, nie
zdążył nabrać powietrza, przez co po chwili zaczęło mu go brakować. Wynurzył
się, wypuszczając z objęć chłopaka, co tamten wykorzystał, odpływając na pewną
odległość.
–
Naruto! – Oczy Sasuke wyrażały jakaś dziwną emocję. – Wracaj tu, musimy
dokończyć trening.
–
Akurat, trening – Ten tylko prychnął ze śmiechem.
–
Nie igraj ze mną! – Zaczął płynąć w stronę blondyna, który w tym momencie
zanurkował.
Sasuke
pokręcił tylko głową. W tym momencie złapanie młotka nie stanowiło żadnej
sztuki, ponieważ on po tym morderczym treningu zwyczajnie nie miał siły na
takie zabawy. Udowodnił mu to już po kilku chwilach, przyciskając do ściany
basenu. Obaj znajdowali się pod woda i mimo że chlor drażnił spojówki, nie
zamykali oczu. Sasuke przesunął nosem po policzkach Naruto, na co ten uniósł
zabawnie kąciki warg. Po chwili ich usta złączyły się w pocałunku, którego tym
razem nie przerwał żaden z nich, po prostu zabrakło powietrza. Obaj wynurzyli
się, łapiąc do płuc zbawienny tlen. Naruto, mimo że nadal nie był pewien, co to
właściwie dla niego oznacza, po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł, że jest
po prostu szczęśliwy, co dało się zauważyć w jego oczach. Sasuke z kolei,
widząc radosne iskierki w niebieskich tęczówkach, czuł, że chyba totalnie
zgłupiał, ale dla tego blond idioty jest w stanie olać nawet swoją reputację.
Zanim
jednak zdążył coś zrobić, na pływalni zaczęły pojawiać się pierwsze osoby,
mające mieć w najbliższym czasie trening. Obaj wyszli z wody, a następnie w
ogóle opuścili budynek pływalni, żegnając się tylko krótkim „cześć”, bo przy
drzwiach natknęli się na Kibę i Shikamaru. Naruto został z nimi, a Sasuke
poszedł w stronę auli.
–
Jesteś! – Neji rzucił torbę i usiadł na miejscu obok. – Nie wiesz, gdzie
Uzumaki?
–
A skąd mam wiedzieć? – odburknął Sasuke, który jednak doskonale wiedział, że chłopak
siedzi teraz z przyjaciółmi na murku przed uczelnią.
–
Widziałem, jak wychodziliście z pływalni. A tak poza tym, to co się stało, że wy
w ogóle rozmawiacie ze sobą?
–
Powiedzmy, że parę spraw zostało wyjaśnionych. Zresztą, co się tak
interesujesz?
–
A, bo wiesz… – Neji oparł głowę na ręce. – Hinata mnie męczy o jego numer
telefonu. Skoro trenujecie razem, może ty byś mógł to jakoś załatwić?
– Hinata? Twoja kuzynka leci na Naruto? –
Sasuke zmarszczył brwi, patrząc na Nejiego tak jakby z pretensjami.
–
No… tak. Właśnie tak. Więc jak będzie? Wiesz, dla niej to ważna sprawa. Chyba
zabujała się w nim.
–
Nie! – Sasuke spochmurniał na samą myśl, że „jego” młotek miałby się umawiać z
kimś innym. Nie ma mowy. On był jego i tylko jego.
–
Dlaczego?
–
Z tego, co wiem, on kogoś ma – skłamał bez mrugnięcia okiem.
–
Serio? Dziwne, od czasu Sakury nie widziałem go z żadną dziewczyną – zastanowił
się Neji. – Jesteś pewien?
–
Tak, jestem pewien. Niech Hinata lepiej sobie odpuści. – Odwrócił głowę,
udając, że szuka czegoś w torbie. Nigdy w życiu nie pozwoli, żeby Naruto
poszedł na randkę z Hyuugą.
–
No, skoro tak. Powiem jej, nie będzie zachwycona. – Neji wzruszył ramionami,
ale nie zamierzał drążyć tematu. Tym bardziej, że Sasuke, nagle bardzo na coś
zły, wyjął swój notatnik i wlepił wzrok w tablicę.
Naruto
szedł do domu pieszo, choć pogoda pozostawiała wiele do życzenia. W końcu czego
można oczekiwać od listopada, to najgorszy miesiąc w roku. Deszcze, ulewy,
zgnile liście i ogólnie przygnębiająca atmosfera. Przechodził właśnie obok
przystanku autobusowego, kiedy podjechała ósemka. Przez chwilę kusiło go, by
wsiąść, jednak gdy zobaczył tłum ludzi napierający na drzwi – zrezygnował.
Powlókł się w stronę swojego osiedla, co chwilę spoglądając na niebo.
Wyglądało, jakby zaraz miało się rozpadać. Westchnął, sam nie wiedząc, co
myśleć. Chciał przed weekendem porozmawiać jeszcze z Sasuke, wyjaśnić kilka
rzeczy, ale on w pewnym momencie zniknął mu z oczu. Naruto coraz bardziej
zdawał sobie sprawę ze swoich uczuć do niego i nawet przestał przejmować się
faktem, że są tej samej płci. Martwiło go jednak co innego, a mianowicie to,
czy czarnowłosy geniusz przypadkiem nie bawi się jego kosztem. Te pocałunki,
gesty, spojrzenia… Każdy głupi by się zorientował, że to nie są normalne
zachowania między rywalami, tylko czy były szczere? Naruto nie był pewien, czy Sasuke nie obrał
sobie za punkt honoru odegrać się za to przedstawienie w pierwszym dniu
semestru. Jeżeli się mścił – co według niego było prawdopodobne – to wybrał
sobie okrutny sposób. Niesamowicie okrutny. Westchnął. Jakkolwiek starał się
przez te ostatnie dni, nie mógł wyrzucić Sasuke ze swojej głowy, zagościł tam
na dobre. Coraz częściej mu się śnił, coraz częściej wspominał te pocałunki.
Bał się, że jeżeli to tylko gra, nie będzie potrafił zapomnieć. Ten chłopak w
jakiś irracjonalny sposób zaczynał zapełniać pustkę powstałą po utracie
bliskich. To nic, że kłócił się z nim, to nic, że był wredny – gdy Naruto go
widział, cały drżał. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuł. Co będzie, jeśli
okaże się, że Sasuke z niego zakpił? Czy będzie w stanie znieść takie
rozczarowanie?
–
Porozmawiam z nim – postanowił, wchodząc do klatki schodowej.