Naruto
wysiadł na przystanku autobusowym tuż obok uczelni. Pogoda nie sprzyjała
spacerom ani jeździe na rowerze, więc za dużego wyboru jeżeli chodzi o środek
transportu nie miał. Poprawił plecak na ramieniu i ruszył, wymijając po drodze
innych studentów. Nie chciał się spóźnić, tym bardziej, że pierwsze zajęcia
były z Tsunade, a jej wolał nie podpaść po raz kolejny.
Aula
była już prawie pełna. Rozejrzał się, szukając wzrokiem Kiby i Shikamaru.
Wczoraj miał w telefonie czternaście nieodebranych połączeń, z czego jedenaście
było właśnie od niego. Nie słyszał dźwięku powiadomienia, bo wyciszył komórkę,
kiedy w piątek wieczorem oglądali z Sasuke film. Z Sasuke… Naruto poczuł, jak
robi mu się gorąco, zwłaszcza, że właśnie go dostrzegł. Trzymał głowę opartą na
rekach i miał przymknięte oczy. Najwyraźniej go nie zauważył. Naruto uznał, że
porozmawia z nim później, bo właśnie Kiba machał do niego, robiąc przy tym dziwne
miny. Ruszył na górę, ale gdy przechodził obok jednego z pierwszych rzędów,
silne ramie pociągnęło go na najbliższe siedzenie. Tego kompletnie się nie
spodziewał, dlatego stracił równowagę i wyrżnął ręką w pulpit.
–
Ała, draniu – jęknął, rozmasowując sobie łokieć i podnosząc z podłogi plecak,
który zsunął mu się z ramienia. – Co ty wyprawiasz?
–
Siadaj na tyłku – warknął Sasuke, nie zamierzając najwyraźniej nic tłumaczyć.