11 maja 2009

Rywale - rozdział 9

– No to, za mamusię – Neji podniósł kieliszek i spojrzał pijanym wzrokiem na zegar wiszący na jednej ze ścian. Wskazywał kilka minut po dziesiątej. Potrząsnął głową, jakby chciał pozbyć się tego widoku i spojrzał jeszcze raz. Nadal nic się nie zmieniło. Ale przecież musiało być już zdecydowanie dużo później.
– Za mamusię – zgodził się z nim Lee. – A ten zegar nie działa – wyjaśnił, widząc błądzące spojrzenie kolegi z roku.
To już trzecie butelka, którą razem pili. Neji trafił do pokoju Lee przypadkiem. Musiał się gdzieś schować przed Tenten, która po piątym piwie zaczęła snuć świetlaną wizję ich wspólnej przyszłości. Zawsze, gdy była w stanie wskazującym zachowywała się dziwnie, więc Neji, tłumacząc się, że musi do łazienki, zostawił dziewczynę z – równie pijaną – koleżanką Sakurą, mając nadzieję, że jutro i tak o wszystkim zapomni. Potem dołączył do nich jeszcze Sasori, który nigdzie nie mógł znaleźć Itachiego, a szukał chętnych do zabawy gaśnicą. Kompletnie mieszane i na co dzień mało co mające ze sobą wspólnego towarzystwo dawało jednak radę, a to za sprawą niczego innego jak trzech półlitrówek.
– A za tatusia? – Lee polewał już następną kolejką trochę chwiejną ręką, tak że nie do końca precyzyjnie trafiał w kieliszki.

– Było. – Neji pokręcił głową. – I uważaj, jak lejesz, to ostatnia.
– A za kogo nie było?
– Nie wiem… – Neji podniósł się ciężko z krzesła. – Ale imprezę czas zacząć – ogłosił, nie przejmując się zupełnie faktem, że niektórzy już ją skończyli.
– To jak, idziemy po tę gaśnicę? – zapytał Sasori, po czym przechylił kieliszek i wstał. Niestety, chyba tylko po to, żeby chwilę później paść na łóżko i zwyczajnie zasnąć.

Naruto nie znalazł już piwa w lodówce Kiby i Shikamaru, za to na klatce schodowej znalazł właśnie swoich przyjaciół i klika pustych butelek.
– No i mnie zostawiła – tłumaczył właśnie Kiba znudzonemu Shikamaru. Ten, mimo usilnych próśb i gróźb, nie chciał powiedzieć, co robił, kiedy go nie było, za to Kibie nie zamykały się usta. Teraz cały czas wspominał jakąś dziewczynę, która – delikatnie rzecz ujmując – olała go.
– No... – Shikamaru pociągnął łyk z butelki. Zaczynało go już irytować zachowanie współlokatora.
– Ale rozumiesz? Zostawiła mnie…
– Tak, tak.
– Ale rozumiesz?
– Tak, rozumiem! Powtórz to jeszcze raz, a nie ręczę za siebie – stracił w końcu cierpliwość.
Kiba wstał i obrzucił przyjaciela spojrzeniem, które z założenia miało być groźnie. Niestety, zachwiał się, a to popsuło cały efekt.
– Kiba siadaj, nie zamierzam cię zbierać ze schodów.
– Martwisz się o mnie? – Chłopak  rozłożył ręce, jakby chciał przytulić kumpla. – Shikamaru, mordo ty moja!
– Pieprz się. – Ten zrobił unik.
– Ja bardzo chętnie. Ale nie mam z kim – stwierdził smętnie Kiba. Objął szczebelek barierki, wyginając usta w podkówkę. – Nikt mnie nie kocha, jestem odpadem atomowym.
Naruto parsknął śmiechem, zdradzając tym samym swoją obecność. Do tej pory nie zauważyli, że stał na półpiętrze, a on sam nie chciał im przerywać tej niezwykle uroczej i inteligentnej konwersacji.
– Naruciątko, ty debilu – wrzasnął Kiba. – Gdzie byłeś, martwiłem się.
– Jasne. –  Naruto wyszczerzył usta w uśmiechu. – Chyba o to, żeby ci piwa nie zabrakło.
Nie zamierzał mówić nikomu o dzisiejszej sytuacji. Choć ten sms… No właśnie, dopiero teraz zastanowiło go, od kogo mogła być wiadomość. Nieznany… Nawet przez myśl mu nie przeszło, że mógłby to być Sasuke. Bo i skąd miałby numer. Nie przypuszczał nawet, że jego zdobycie było dla tego cholernego geniusza prostsze niż budowa cepa, a to za sprawą  nikogo innego, tylko Kiby, który nigdy nie zamykał swojej szafki na basenie.
Po chwili na korytarzu rozległ się jakiś wrzask. Wychylili głowy.
– Whisky moja żono! – to Lee się wydzierał się na całe gardło, wymachując w połowie jeszcze zapełnioną butelką. Jego towarzysz zasłaniał sobie uszy rękami.
– O, chipsy przyszły! – Kiba odkleił się od swojego szczebelka.
– Sieema! – Brewka zamachnął się entuzjastycznie. Trzask… Butelka uderzyła o ścianę. W ręku został mu jedynie kawałek szkła. – O nie! – Chłopak tępo wpatrywał się w ścianę, jakby ta była wszystkiemu winna. – To była ostatnia! – Usiadł załamany na schodach.
Neji najchętniej by mu nawrzucał, jakim jest niezdarnym kretynem, ale tamten wyglądał, jakby się miał rozpłakać.
– Lee, wierzysz w przeznaczenie? – zapytał, siląc się na współczujący ton.
Brewka pokiwał głową.
– No więc, przeznaczeniem tej butelki było zostać stłuczoną – wytłumaczył, chcąc brzmieć jak najbardziej poważnie, jednak pijacki bełkot mu to uniemożliwiał.
Naruto zatkał sobie usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
– Dobra, wiecie co, trzeba skoczyć do nocnego, my też już nic nie mamy – stwierdził, po dłuższej chwili. – Kto idzie ze mną? – Rozejrzał się. Kiba, Lee i Neji nie nadawali się już raczej do takich eskapad.
– Na mnie nie patrz. – Shikamaru pokręcił głową. – Nie chce mi się.
– On niech z tobą idzie. – Neji wskazał osobę, której jeszcze poł minuty temu tam nie było.
Wszyscy odwrócili głowy. Na półpiętrze stał Sasuke i patrzył z tym swoim ironicznym uśmieszkiem, jakby chciał dać do zrozumienia, że dla niego nawet alkohol nie jest przeciwnikiem i że zawsze potrafi zachować się z godnością. Naruto poczuł jakiś dziwny ścisk w żołądku. Sam nie wiedział dlaczego.
– A żebyś wiedział, że pójdę.

– Dlaczego ze mną poszedłeś? – Naruto uznał, że wypada wreszcie się odezwać. Odkąd wyszli ze sklepu, skubał nerwowo rękaw bluzy, nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
– Powiedzmy, że miałem ochotę na spacer. A co? – Sasuke nawet nie odwrócił głowy. Szedł sprężystym krokiem, nie wyjmując rąk z kieszeni.
– A nic – padła niezbyt inteligentna odpowiedź.
I znowu cisza. To milczenie było bardzo niewygodne. Naruto co chwilę zerkał w stronę idącego obok chłopaka, kiedy myślał, że ten nie widzi. Chciał zacząć rozmowę, ale jakoś opornie to szło.
– Sasuke… – spróbował jeszcze raz.
– Co?
– Możemy pogadać? – Zatrzymał się przy ławce. Sasuke nie był specjalnie rozmowny, ale musiał się w końcu przełamać.
– O czym?
– Eee… – Naruto usiadł i wyjął z plecaka butelkę. – Chcesz? – spojrzał najpierw na etykietę informująca, że piwo jest niepasteryzowane, potem gdzieś w nieokreślonym kierunku.
– Zamierzasz mnie upić i wykorzystać? – zadrwił Sasuke.
Naruto zmarszczył brwi. Znów ten ton. Taki jak wtedy na treningu czy wykładzie. No ale tak szczerze mówiąc, czego miał się spodziewać? Że rywal, którego ośmieszył kilka tygodni temu, rzuci się mu na szyję z radości, bo w końcu ten przestał źle o nim myśleć? Przecież nawet, gdyby o tym wiedział, to… To, że zaczął inaczej postrzegać Sasuke, nie oznaczało, że on będzie lepiej traktować jego samego.
– Nie – zaczął tłumaczyć. – Posłuchaj, bo muszę to wyjaśnić. To, co zrobiłem wtedy, no wiesz…
– Szkoda – wtrącił Sasuke, nie dając mu nawet dokończyć zdania.
– Szkoda? – Naruto zamrugał oczami, lekko zdezorientowany. –  Możesz przestać ze mnie kpić?  – Zmarszczył brwi, kiedy dotarł do niego sens wypowiedzi.
– O rany, ale z ciebie idiota… – Sasuke usiadł obok i zabrał mu butelkę. Westchnął. Dotarcie do tego młotka będzie o wiele trudniejsze niż zakładał.
– Nie nazywaj mnie tak! – burknął Naruto, a do zmarszczonych brwi dołączył jeszcze nos.
– Nie kpij, nie nazywaj… Nie za duże masz wymagania?
– Nie czepiaj się! – Naruto z powrotem zabrał piwo i wziął kilka dużych łyków.

Pili, wyrywając sobie co rusz butelkę, jakby jeden chciał udowodnić drugiemu, że ma mocniejsza głowę. Niestety, Naruto mocnej głowy do alkoholu zdecydowanie nie miał, a i Sasuke odczuwał już lekki szum. W końcu tego wieczora, a właściwie tej nocy, wypił już więcej niż trochę.
– Ciekawe, która godzina? – Naruto chwilowo zaprzestał pieczołowitego zdzierania nalepki z nazwą trunku i zaczął szukać swojej komórki.
– Po dwunastej. – Sasuke zerknął na zegarek.
– Aha. Czyli już mamy dziesiątego października? – To było raczej pytanie retoryczne, bo doskonale wiedział, jaka w takim razie jest już data.
– No tak. A co?
– A nic. – Niebieskie oczy zabłysły tak jakoś dziwnie.
Sasuke nie mógł oderwać od nich wzroku. Wygląda zupełnie jak wtedy – pomyślał.  Za sprawą alkoholu rozluźnił się. Może nawet bardziej, niż by sobie tego życzył. W jego głowie powstawały coraz to nowe wizje. Zastanawiał się, co by zrobił ten blond idiota, gdyby… O nie, nie, to zdecydowanie… Że też w ogóle o tym pomyślał! Ale jednak pomyślał. Cholera, procenty we krwi dodają aż za dużo odwagi.
– Uzumaki – zaczął mówić tylko po to, by tamten spojrzał wprost na niego.
– Mm?
Tak, to na pewno było to samo spojrzenie, co kiedyś. To było to samo spojrzenie, którego tak bardzo mu brakowało. Niech to szlag! Jeszcze chwila, a przestanie się kontrolować. Chwycił za butelkę, którą chłopak nadal trzymał w ręce, tylko po to, by go dotknąć.
Naruto drgnął, to było dość nieoczekiwane. Po jego ciele przeszło jakieś dziwne ciepło. Elektryzujące ciepło.
– Sasuke – zaczął, w końcu przecież miał coś rywalowi do powiedzenia.
– Słucham?
– Ja usłyszałem coś dzisiaj, przypadkiem oczywiście, nie żebym podsłuchiwał – uznał, że warto się wytłumaczyć.  – Dlaczego mi nie powiedziałeś, jak to było z Sakurą? – spytał, wpatrując się w niego tymi swoimi niebieskimi oczami.
Sasuke pokręcił głową. Nie chciał teraz o tym rozmawiać. Nie teraz, kiedy pod wpływem tego spojrzenia zaczynał mieć małe problemy z koncentracją.
– I dlaczego w ogóle to zrobiłeś? – ciągnął Naruto. – To znaczy, to była chyba przysługa…  A ty przecież, eee, no ty przecież nigdy mnie nawet nie lubiłeś.
– Tak uważasz? – Sasuke bezwiednie przybliżył twarz w stronę chłopaka.
– No chyba. – Naruto wydawał się coraz bardziej niepewny. Czarne oczy były tak blisko…
– Jesteś głupi, młotku – wyszeptał ich właściciel, jakby zbyt głośne słowa mogły zburzyć ten moment. Cholera, jak on pragnął w tej chwili chwycić te jasne kosmyki w swoje dłonie i zanurzyć się wargami w usta Naruto. Podniósł rękę, nie, ona sama się podniosła, jakby w ogóle nad nią nie panował. Nie myślał o swojej reputacji, nie myślał o niczym innym poza tym, że teraz… teraz chce to po prostu zrobić… – Naruto… – mruknął niemal niedosłyszalnie. Położył chłopakowi rękę na karku i przyciągnął go lekko do siebie. Tak, właśnie tak…
– Dobry wieczór, panowie – jakiś męski, gruby głos zabrzmiał tuż nad ich głowami.
Obaj gwałtownie odskoczyli od siebie. Za nimi stał policjant, a trochę dalej radiowóz. Naruto spojrzał na butelkę trzymaną w ręku i zupełnie bezsensownie schował ją za plecy.
– Ja bardzo przepraszam, że przerywam tak uroczą chwilę – mężczyzna uśmiechnął się cynicznie – ale poproszę dowodziki.
– Ale panie władzo, my nic złego nie robimy – wypalił Naruto, za późno orientując się, że zabrzmiało to dość  dwuznacznie. W końcu przed chwilą omal się nie pocałowali!
Mundurowy zdawał się jednak tego nie dostrzegać.
– Picie w miejscu publicznym jest zabronione – stwierdził sucho i wziął do ręki jakiś bloczek.
– Ale… – Naruto spojrzał na Sasuke, oczekując wsparcia, lecz tamten najwyraźniej nie zamierzał się odezwać. Wyciągnął tylko z portfela dowód i podał bez słowa.
Policjant zabrał dokumenty i zaczął coś z nich spisywać. Po chwili zwrócił wzrok na blondyna.
– Ty jesteś Uzumaki Naruto, tak?
– Tak. – Chłopak nie rozumiał, co miało na celu to pytanie, skoro przecież w dowodzie widniało jego zdjęcie.
– Ale ci się trafiło. – Policjant pokiwał głową. – Żeby w swoje urodziny dostać mandacik.
Sasuke, który wcześniej po prostu czekał na swój blankiet, podniósł głowę. A więc dziesiątego października to były urodziny Naruto. W takim razie będzie musiał dać mu dość nietypowy prezent. Ale to później. Bo teraz…
– Niech pan nas puści – jego głos, mimo wypitego alkoholu, brzmiał normalnie.
Może to sprawiło, że policjant potraktował wypowiedź bardziej serio. Zastanowił się dłuższą chwilę.
– I tak macie szczęście, że tym razem skończy się na mandacie.
– Ale my biedni studenci! – Naruto próbował się bronić, nie reagując na syki i poszturchiwania Sasuke, który uważał, że sam lepiej by to wszystko załatwił.
– Na alkohol was stać, więc możecie również wspomóc ubogie służby mundurowe.
– Ale, panie, kalekę będzie pan karał? – Naruto wstał i podsunął mu pod nos swoją zabandażowana rękę.
Mężczyzna tylko pokręcił głową i wzniósł oczy do nieba.
– A zna pan kawał o Jasiu i klockach? – Zdesperowany Naruto nie poddawał się. Nie zamierzał płacić tego mandatu. Nie dość, że ten cholerny gliniarz popsuł mu taką chwilę, to jeszcze przecież naprawdę nic takiego nie zrobił. To, do cholery, tylko picie piwa.
– Nie, nie znam i nie chce po…
– Jasiu bawił się klockami, aż przyszła mama i spuściła wodę.
Policjant przestał pisać i spojrzał na niego z głupią minę. Zupełnie mimowolnie wyobraził to sobie. Próbował utrzymać powagę, ale nie do końca mu się udawało.
– Dobra, zabieraj stąd tego kawalarza i zejdźcie mi z oczu – rzucił do Sasuke, odwracając się plecami. – A jak jeszcze raz…
– Rozumiemy! – Sasuke chwycił plecak, pociągnął Naruto za rękaw i po chwili przebiegli przez ulicę –  w niedozwolonym miejscu.
Policjant tylko machnął na nich ręką.
– Studenci – mruknął do siebie.

Sasuke dalej trzymał rękaw Narutowej bluzy, mimo że byli już przed akademikiem, ten z kolei usiadł zdyszany na kwietniku i wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Sasuke spojrzał na niego groźnie, ale po chwili coś na kształt uśmiechu pojawiło się również na jego ustach. Odwrócił głowę, nie zamierzał pokazywać, że jego także ta akcja rozbawiła. Ogarnął wzrokiem budynek akademika, próbując na powrót przywołać na twarz obojętny wyraz. Gdzieniegdzie paliło się jeszcze światło, a okno pokoju Tenten i Temari było otwarte na oścież. Ktoś siedział na parapecie, wymachując butelką.
– Jeszcze po kropelce, jeszcze po kropelce… – wydarł się po chwili osobnik, zauważając siedzących na dole chłopaków. – A wy kto, znam was? – spytał, wychylając się lekko.
– Jaś i Małgosia – odburknął Sasuke.
Chwycił chichoczącego rywala i skierował się do drzwi akademika.
– Jaś i Małgosia? – Naruto spojrzał na niego, szczerząc zęby. –  Uchiha, ty jednak masz poczucie humoru.
– Zdaje ci się. Chodź już. Chcesz spać na tym kwietniku? – Sasuke zirytował się lekko.
– Czemu nie. – Naruto wyglądał, jakby rozważał tą opcję, ale rywal tylko pokręcił głową i silą wciągnął go do budynku.

27 komentarzy:

  1. o. okazało się, że nie czytałam poprzedniego rozdziału. musze ponadrabiać ^^'
    Kichisame

    OdpowiedzUsuń
  2. O w mordę, no to dałaś popalić. Ja chcę więcej T-T (wiem, że to nie było zbyt inteligentne ale ja zawsze w zauroczeniu się tak zachowuje - jak debil xd)
    Mogę bez wahania stwierdzić, że notka jedna z najlepszych, na wysokim poziomie, przyprawiająca mnie o niekontrolowane odruchy śmiechy. Klocki mnie zabiły, Naruciątko również mnie zabiło, o jej powtórzę się, ja chcę więcej xD
    I chociaż Naruto i Sasuke wcale się nie pocałowali, to dosłownie czułam jakieś takie ciepło.
    A policjant był świetny, szkoda, że u nas nie ma tak wyrozumiałych policjantów xD
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, życzę weny i dużo czasu. :)
    Btw tutaj Honou, nie mogę się zalogować T^T jak zwykle >_>

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak.. Jak nam przykro, że ten policjant jednak się napatoczył. Ale jest i dobra strona medalu Uchiha wie, że Naru ma urodzinki. Może coś wymodzi. Ciekawe, czy Naruto jeśli się dowie, że to wszystko był plan Sasuke z tym podsłuchaniem to znowu się obrazi.. Na mój gust nie powinien bo to, aż takie złe nie było zwłaszcza, że przecież jemu na słowo mógł nie uwierzyć, no ale wracając do tematu.. Podobało mi się jak opisywałaś tą imprezę. Przypomniały mi się swoje własne akademickie imprezy tyle, że ja w połowie tracę film po dwóch butelkach wódki i winie a potem znów go odzyskuję to już większy spokój i cisza, ale hihi nieźle. Takie było przeznaczenie tej butelki hihi. Aż zapragnęłam po tych żalach Kiby by ktoś go pokochał. Biedak taki samotny. Czekam na cd zastanawiając się jak teraz będzie się zmieniał wyraz błękitnych tęczówek. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. no, moja droga. dawno się tak nie uśmiałam. nie kłamię :) Kichi

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale jazda. To było SUPEROWE I BOOOSKIE *O* (hehehe :P)Ale tak na serio, skończ juz z tą imprezą, bo ja przez ciebie popełnię samobójstwo tak mi się chce pohulać. Sasuke jest bardzo... męski, tak sobie pomyślałam. Pijany Lee mnie rozczula i ogólnie- teksty są bombowe. Whisky moja żono...eeeh

    Lloyd

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebiste;D
    Ohhh... Biedny Kibuś:DDD..
    Ohhh.. dlaczego *Uwarzaj bo zagryzę xDDDDDDD* ten policjant im przerwał?.. Ahh w takiej chwili O_O
    By: Kushina..

    OdpowiedzUsuń
  7. Whisky moja żono jednak tyś najlepszą z dam... No i zaczęłam to śpiewać, przez Ciebie XD Rozdział bardzo Ci się udał (jak zwykle) ^^ pozdrawiam i czekam na następną notkę :*

    OdpowiedzUsuń
  8. łiiiiiiii ^^ jak ja koffam Twoje opooowiadaniaaaa :33

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie boskie, powiadasz? no to co? zajebiste! jak zwykle plakalam ze smiechuXD i pijany lee i naruto byli powalający. ale dlaczego saskowi nie dane bylo dokonczyc obsciskiwanie naruto? czemu, ah czemu... dalej uwazam, ze powinnas napisac preety woman!

    OdpowiedzUsuń
  10. to było świetne *O* ze tesh Sasuke nie zdązył pocałowac Uzumakiego ahhhh zmarnowana okazja ale KAWAŁ MNIE POWALIŁ ;] był super totalnie. Szkoda ze takie krótkieeeee ale ja zawsze mam problem z długością bo nieważne jak długie dla mnie i tak jest któtkie ^^" pozdrawiam i czekam na next :*
    Ceres

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaa Cie. Dlaczego policjant. Zabić. Normalnie zabić.xP Mocny rozdział. I wreszcie się zaczyna coś dziać pomiędzy "Naruciątkiem" a Saskiem..xP Oby tak dalej.^^

    ~domin.jane_karo

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha! Jaki ten rozdział był zabawny! Od początku do końca się śmiałam! Klocki, pijany Lee i Naruto, "Whisky moja żono", "No więc, przeznaczeniem tej butelki było zostać stłuczoną"... Oj, dużo było takich momentów, dużo...

    Ajajaj! Uchiha z własnej woli poszedł z Uzumakim do sklepu! Potem wspólne picie i gadu-gadu... Rozwija się ich znajomość ^^

    Uspokoiłam się tylko na chwilę, gdy czytałam, jak Uchiha zbliżył swoją twarz do Naruto... I już, już myślałam, że go pocałuje, a tu... POLICJANT! Grrr...
    Dobrze, że ten mundurowy był taaaki świetny, bo w przeciwnym razie byłabym załamana :P

    Cała konwersacja Naruto z policjantem bawiła mnie :) W końcu mundurowy musiał skapitulować :P Nie mają lekko, oj nie.

    Ciekawe, czy Sasuke wymyśli coś na urodzinki blondyna... Hm...

    Pozdrawiam. Wena i czasu!

    Neta

    PS: Studentką dopiero zamierzam zostać, więc wszystkie legendy przede mną ^^ Ale cieszę się, że już jedną poznałam. I to wcale nie byle jaką! Bo "misję na Marsa"! Dzięki, pisz tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kawalu nie zrozumialam, gdyz ja malo kapczoca i wolnomyslaca... ale opowiadanie fajne... Wielbie Lee... ja tez chce wypic za mamuske!!! :D

    Ana xD

    OdpowiedzUsuń
  14. No, nie! Musiałaś tego policjanta tam wcisnąć, musiałaś! xp
    Ja to już myślałam, że Sasuke pokaże Uzumakiemu, co do niego czuję, a tu... policjant -,-". Miałam chęć wypatroszenia go, za zakłócenie, tak pięknej chwili. Po prostu już się nastroiłam...
    Ale ... wybaczam Ci ^^, ponieważ scenka rozmowy ze stróżem prawa - bezcenna. Achhh... Naru użył tego swojego kobiecego wdzięku, jak to kobieta w opałach.
    Hmm... ciekawi mnie, czy Uchiha coś podaruje blondynowi, w związku z urodzinami Uzumakiego ;].
    Pijany Kiba i Lee? Jak najbardziej, tak!

    Pisz szybko ^^

    Zgred-chan(DarkLady)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie no Sasuke i te jego myśli o oczach od Naruto bardzo mi isę podojaą. I fajna akcja z psami. Bardzo mi się noteczka podobała i czekamjuż na następną. Pozderki :*:*:*:*:*
    By: Cloud

    OdpowiedzUsuń
  16. Początek świetny - taki w pijackim klimacie ;p
    Przez chwilkę nawet mi wpadła przerażająca myśl, że zrobisz parkę NejiLee ( lol2) Taaak wiem. TYLKO SasuNaru, ale to było zabawne wyobrażenie.

    No i przez ciebie wyszłam na niewiadomo kogo, bo się zaczęłam w pracy z tej " przeznaczeniowej butelki śmiać xD

    Kiedy dopadł ich policjant ( S i N, oczywiście) miałam nadzieję, że wepchnie OBU RAZEM do celi i tam sobie...dokończą? ;] Jasne, a co się mają krępować

    Sasame

    OdpowiedzUsuń
  17. Osz, osz, osz, Sas zaczyna się łamać. Już ma wahania tożsamości płciowej? xDD A ten Jaś i klocki mnie powaliły i śmiałam się jak głupia, jak sobie wyobraziłam Naruto w desperecji opowiadając kawał. Albo Neji z poważną, acz pijaną mina mówiący "Przeznaczeniem tej butelki było się rozbić". Albo Kiba przyklejony do barierki... *chichocze jak wariat*
    Rozdział bardzo mi się podobał, chociaż któóóótkiiiii! I wyłapałm chyba ze trzy literówki i gdzieś mi tam brakło przecinka. Ale ogólnie było zabójczo. ^^
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część.
    Pozdrawiam
    Hibari.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie powiem, całkiem całkiem ci się udał ten rozdział no i, co mnie cieszy, widzę, że zaczynasz rozumieć, że komentarz typu 'supcio nocia kocham cie dawaj nexta' jest wart tyle, co Je'taime Jabol wino wytrawne w przydrożnym sklepie.

    Firefox podkreślił mi słówko 'nocia', a to musi coś znaczyć.

    Scena z Sasuke i Naruto na ławce udała ci się najbardziej w całym twoim ficku, uwierz mi na słowo. Neji był jak dla mnie zbyt OOC, ShiShi taki nieswój jakiś. Lee to porażka, wybacz to mocne słowo, ale inaczej ująć tego nie umiem. Za to bardzo polubiłam pana policjanta :) Już tyle razy z nimi zadzierałam, że znam każdy możliwy typ, a ten, którego spotkali Saskie i Narutou jest chyba najbardziej wkurzający :D

    Błędów było kilka, nie stawiasz znaków zapytania tam, gdzie znajduje się pytanie, gdzieś walnęłaś jakąś literówkę. No i, co najbardziej skalało notkę w twoim wspaniałym stylu: Zawsze, gdy była w stanie wskazującym wkręcały jej się takie filmy, więc wolał wiać. Wyrazy potoczne, slang, powiedzonka, zbytnia dosłowność i przekleństwa w tekstach zwyczajnie psują cały tekst i obniżają jego walory artystyczne. Ja wiem, że zaraz mi ktoś powie, że na co dzień się tak mówi, to i w tekście można, ale jak zgodnie ostatnio z Honou stwierdziłyśmy, ludzie mają spaczony gust, więc cokolwiek jakiś VIP napisze, zostanie przyjęte oklaskami.

    ALEALE, tonem optymistycznym zakończę ten komentarz, bo jak na cały ten fick, było naprawdę, naprawdę nieźle! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo mi się podobało^^ cholerny policjant, musiał przyleźć akurat w takim momencie? A mogło być tak pięknie :) no i może w końcu coś się między nimi zacznie dziać xD czekam na niusa...

    OdpowiedzUsuń
  20. Ekhm. Pozwól, że na scenę komentarzy wkroczę i ja.
    Blogów o takiej tematyce jak ten w necie na pęczki. Rzadko da się wyłowić perełkę. Przykro mi nie zaliczam twojej historii do pereł, ale to nie znaczy, że nie jest warta uwagi i jest zła. Nie, nie.
    Piszesz ładnie i schludnie, błędów się nie dopatrzyłem, a to oznacza, ze tych rażących raczej nie ma, bo tylko na te zwracam uwagi podczas czytania. No, ale to ta techniczna strona, na która w dzisiejszych czasach mało kto zwraca uwagę, zwłaszcza w Internecie. (Błagam popraw słowo Bloga na Blog w opisie o sobie, zdanie - Mam 26 lat, pisanie jest moją pasją, prowadzę tego bloga... Ten blog. I jeszcze jedno. W komentarzach, i nie tylko, miesiące są zapisywane niepoprawnie. 12 maja, a nie 12 maj. Maj jest tylko jeden. Jeśli możesz to proszę zmień to)

    No, ale przejdę do fabuły, która wykreowałaś. Ogólnie jest naprawdę dobra. Nie podoba mi się bardzo ta prostolinijność uczuć Sasuke. Poza tym skupiłbym się także na pozostałych bohaterach. Np. Mi baardzo do gustu przypadł Itachi, naprawdę powinnaś poświęcić więcej uwagi pobocznym postaciom.
    No i jeszcze jedno. To wszystko(przepraszam, za dużo fantastyki) wydaję się takie białe i pozbawione koloru. Właśnie z takim basenem mi się kojarzy, krystalicznie czysto. Nie mówię oczywiście, że masz wprowadzić wątek fantasy! O nie, tfu. Po prostu niezwykłe rzeczy w naszym zwykłym świecie także czasami kwitną. Nie wiem, czy to zostało zrozumiane, jeśli nie, zignoruj ten wycinek, to naprawdę tylko drobna sugestia.
    Przepraszam, że się tak rozwlekam, ale nie lubię krótkich, lakonicznych komentarzy przepełnionych emotami.
    No i jeszcze taka nieistotna informacja na koniec. M.in. przez twoje opowiadanie wróciła(po kilku latach!) mi wena na pisanie.
    Pozdrawiam i do następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam szanowną panią SaNu (następnym razem walę na "ty", bo w moich genach sztywne zwroty nie istnieją).
    Jam jest ze starych fanów, lecz zwykła, niepożądana i powodująca we mnie frustrację, nieśmiałość w towarzystwie absurdalnych stwierdzeń (typu: "Wydurnię się") oddalała mnie od napisania tegoż, jakże nudnego, komentarza. Jak widać, zebrałam się w sobie i postanowiłam wystukać ileś tam liter.
    Ciężko będzie się wysłowić, skoro ciągle dostajesz komentarze zawierające epitety w stylu "świetnie", "bosko", "superaśnie", "sweetaśnie" (wybacz, ale muszę skomentować - nienawidzę tego przesłodzonego słowa :D), "et cetera". Staram się od początku ich nie (nad?)używać, dlatego powstanie tak beznadziejnie długa opinia (CHYBA będzie długa).
    Taaak... zacznę od wystroju.
    Dobrze komponujące się kolory. Czcionka widoczna, wielkość odpowiednia (duży plus, bo wspaniale się czyta [czyt. nie jest "oczodajne"]). Sceneria gites majonez (to, to co jest w tle... abstrakcja? Za to Cię kocham :D). Obrazek Lloyd rzecz jasna świetny, jak zawsze :), ciekawie "prześwituje" przez ramki.
    Przejdźmy do treści (wiem, zmęczona po całym dniu harówki, ale poświęć jeszcze trochę czasu... nie przysypiaj).
    Cóż, gratuluję niepowtarzalności, co rzadko zdarza się w świecie SasuNaru (plus wielki jak granica Polski). Wolno rozwijająca się akcja? Bredzisz? Kurczę, jak ja nie lubię opowiadań, które już w drugim rozdziale pełne są wzajemnej miłości, pocałunków, czy bogowie wiedzą czego jeszcze (chyba, że w planach było krótko i zwięźle, chociaż nie zawsze jest to wspaniałe dzieło...)! Także akcja miód i orzeszki (chyba cofam się w rozwoju, z tymi porównaniami...). Aż czuję od każdego rozdziału powiew świeżości, pomysłów i tego luzu. Dobry styl to (mniejsza lub większa [chociaż takowej nie ma]) połowa sukcesu. Humor jest w porządku, gdzieniegdzie uśmiałam się jak wariat. Literówki się zdarzają, nic czym trzeba się martwić (tak sądzę).
    Cieszy mnie także Twoja słowność - starasz się dodawać kolejne rozdziały co tydzień, co bardzo mnie cieszy.
    Teraz ogromna prośba - powiadamianie. Wiem, że pewnie masz tego na głowie w bród, ale zostawiam swoje skromne cyferki: 3235970. Z góry dzięki.
    Cóż może napisać na koniec? A, niech będzie...
    Życzę samych wzlotów i przeogromnej weny :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ehh kolejna notka i kolejne miłe spędzenie tych kilku minut na przeczytanie historii Sasuke i Naruto :)Nareszcie coś między nimi "zaiskrzyło", a to wróży coś miłego ^^ Z drugiej zaś strony wszystko się może zdarzyć, więc z niecierpliwieniem czekam na next notkę.
    Pozdrawiam ciepło!

    PS. Mam nadzieję, że wena Ciebie nie opuści droga Sanu... :)

    SasuNaru_HoroRen~

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetne! ;)) Zbliżają się do siebie nasze gołąbki *__* A Naru ma urodziny i nikt o tym nie pamiętał :( Ja mu życzę wszystkiego najlepszego! x* Może Sasu mu zrobi prezent :D:D

    Ma pani ogromny talent!
    Proszę wybaczyć, że komentuje dopiero dziś ale wcześniej mi się nie chciało xD

    A i mam pytanie czy to opowiadanie będzie kontynuowane czy skupi się pani tylko na tym nowym?

    Pozdrawiam ;*

    Arika-chan

    OdpowiedzUsuń
  24. Właśnie weszłam na drugi blog i się dowiedziałam że będzie kontynuowane to opowiadanie :) Przepraszam za pytanie ;*

    Arika-chan

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny rozdział. Aż przypomniały mi się studenckie imprezy ^^ Masz niezwykłą lekkość pisania. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, a było tak blisko pocałunku musiał się ten policjant napatoczyć, no ale Sasuś wie że Naruciatko ma urodzinki ;) Jaś i klocki to mnie ach... wspaniała ta rozmowa z policjantem...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  27. Hejka,
    fantastycznie, a było tak blisko pocałunku między nimi... musiał się akurat w takiem momencie napatoczyć ten policjant... no ale Sasuś już wie, że Naruciątko ma urodzinki ;) Jas i klocki to mnie ach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń