Wrócili
do pokoju z pełnymi plecakami. Kiba i Shikamaru zajęli się wkładaniem piwa do
lodówki, a Naruto zaczął węszyć po pokoju. Podszedł do półki nad zlewem, na
której stał jasnoniebieski garnek z motywem jakiejś rośliny.
–
Co tam macie? – spytał, unosząc pokrywkę.
Shikamaru
zerknął na naczynie, w którym, jak dobrze wiedział, znajdował się obiad sprzed
dwóch tygodni.
–
To Kiby – poinformował, zamykając lodówkę.
Naruto
zajrzał do środka.
–Aaa!
To żyje! – Wykrzywił się i obejrzał dokładniej pleśń powstałą w środku.
Osiągnęła już całkiem interesujący kolor.
–
Ehh, mówiłem mu żeby to wyrzucił i umył w końcu ten garnek. – Shikamaru zajrzał
przez ramię i wzruszył ramionami. Tak, to właśnie było mieszkanie z Kibą.
Pożyczał sobie jego naczynia i nigdy ich po sobie nie mył, no chyba że sam już
nie miał na czym jeść. Zazwyczaj jednak było tak, że to właśnie on musiał
sprzątać po nich obu, co była bardzo upierdliwe.
–
Oj umyję, spokojna twoja rozczochrana. – Kiba podszedł z trzema butelkami w rękach. – To co, po
jednym, na rozluźnienie? – spytał, szczerząc się w uśmiechu i zupełnie
ignorując narzekanie współlokatora.