27 czerwca 2009

Rywale - rozdział 15


Naruto siedział w kuchni, czekając, aż zagotuje się woda na kawę. Dzień był naprawdę męczący, niskie ciśnienie powodowało senność i jakieś dziwne otępienie. I jeszcze ten deszcz, który padał od wczorajszego wieczora. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, od czasu treningu miał dziwne wahania nastrojów. Raz przechodziły go dreszcze przyjemności na wspomnienie pocałunku, innym razem siadał na łóżku, podkulając nogi i nie mogąc wyrzucić z głowy ponurych myśli o tym, że Sasuke sobie z niego żartuje. Oparł głowę na rękach, wzdychając ciężko. Że też akurat w ten piątek zajęcia musiały być odwołane. Dzisiaj była sobota, więc nie widział chłopaka już prawie dwa dni. Dwa długie dni. Naruto z przerażeniem zdał sobie sprawę, że zaczyna zwyczajnie tęsknić za widokiem czarnowłosego drania, który działa na niego jak narkotyk i swoim dotykiem przyprawia o palpitacje serca. Wstał i zalał kawę wrzątkiem. Leniwie sięgnął do lodówki po mleko, zdając sobie sprawę, że zostało go ledwo co. Przez te nieustanne rozmyślania już zaczynał zapominać o takich prozaicznych rzeczach, jak sprawdzenie stanu lodówki. Mruknął coś pod nosem i wlał resztkę mleka do kawy, próbując po chwili. Nie była najgorsza. Przytłumiony dzwonek telefonu rozległ się gdzieś z pokoju. Powlókł się w tamtą stronę i sięgnął do plecaka, szukając komórki, po chwili jednak przypomniał sobie, że zostawił ją w bluzie. Chwycił telefon, spoglądając na wyświetlacz: Kiba. No tak, a on miał nadzieję, że może… Westchnął, naciskając zieloną słuchawkę.
– Kiba? – zabrzmiało to jakoś smętnie.
– Naruto! – krzyk przyjaciela sprawił, że musiał odsunąć telefon od ucha. – Co robisz?
– Właściwie to nic – odpowiedział zgodnie z prawdą, patrząc beznamiętnie na napój w kubku.
– Idziemy gdzieś na piwo? Shikamaru ma randkę, a ja się nudzę.
Naruto usiadł na łóżku. Nie miał ochoty nigdzie dzisiaj wychodzić, zresztą w takim nastroju nie byłby dobrym towarzyszem do picia. Ciągle myślałby o Sasuke, a po kilku piwach zrobiłby jeszcze coś głupiego. Na przykład zadzwoniłby do niego i bełkocząc, nagadałby mu, co o tym wszystkim sądzi. I że za nim tęskni jak jakiś kretyn, mimo że nie widział go zaledwie dwa dni. I że…
– Jesteś? – głos Kiby przypomniał mu o sobie.
– Tak, jestem, ale wiesz, nie chce mi się dzisiaj. Ta pogoda… – Wymyślił dość głupią wymówkę. No bo w czym niby przeszkadzał deszcz, skoro przyjaciel chciał z nim posiedzieć w jakimś lokalu.
– Oj tam pogoda – ten zaczął marudzić, nie dając się spławić.
Naruto oparł się o poduszki, przymykając oczy. Kiba ciągnął swój monolog, mający na celu przekonać go do zmiany zdania, ale słowa nie do końca docierały do jego świadomości. Znów pomyślał o Sasuke i o tym, jak ostatnim razem skończyło się picie piwa. Pamiętał jego twarz blisko swojej, czarne oczy błyszczące w jakiś taki niesamowity sposób i słowa: „Tym razem skup się”. Ich pierwszy prawdziwy pocałunek był niezwykłym przeżyciem, Uchiha pokazał mu, co to znaczy namiętność…
– Naruto! – wrzask wyrwał go z zamyślenia. – Mówię do ciebie!
– Kiba? – wymamrotał nieprzytomnie. – Kiba ja… wybacz, naprawdę dzisiaj nie mam nastroju – rzucił przepraszająco i nie słuchając już narzekania, rozłączył się. Wiedział, że przyjaciel mu tego nie daruje, ale nie mógł już go dalej słuchać. Schował twarz w dłoniach. Przyjemne dreszcze mieszały się z wściekłością i poczuciem niepewności. Sasuke nie może sobie z nim pogrywać w ten sposób. Musi z nim porozmawiać, bo zwariuje. Musi z nim porozmawiać teraz! – podjął decyzję w jednej chwili. Nie zastanawiając się już nad niczym, odstawił kubek z kawą na nocną szafkę, po czym zerwał się z łóżka, chwycił z wieszaka kurtkę i wyszedł z mieszkania. Na klatce schodowej minął sąsiadkę z naprzeciwka, ale tym razem tylko pozdrowił ją i zbiegł na dół. Wiedział, że to, co zamierza, jest głupie, ale czuł, że inaczej nie wytrzyma. Czasami człowiek ma świadomość, że musi zrobić coś nieodzownie, już, teraz i dla Naruto taki moment nadszedł właśnie dzisiaj. Wybiegł przed drzwi klatki schodowej, ubierając kurtkę i dopiero teraz orientując się, że wziął tę bez kaptura. Lało jak z cebra, a on, jak jakiś głupek, będzie szedł w tym deszczu. Jednak nie zamierzał się wracać. Jeżeli by to zrobił, to zapewne ogarnęłyby go wątpliwości i ostatecznie uznałby, że lepiej zostać w domu i pogadać kiedy indziej. Dlatego właśnie, skoro już podjął decyzję, nie zważając na nic ruszył przed siebie. Co chwilę musiał przeskakiwać kałuże, ale w tym momencie nie liczyły się takie detale.  
Wiedział, gdzie mieszka Sasuke. Kiedyś Sakura zaciągnęła go w tamte rejony, chcąc poprzyglądać się pięknie utrzymanym ogrodom posiadłości. Nie wiedział wtedy, jaka była jej prawdziwa intencja, nie domyślił się nawet, gdy na podjeździe jednego z domów zobaczył rywala. Teraz wszystko było jasne, ale wówczas uznał to za czysty przypadek.
– Niech to szlag – zaklął, gdy nieuważnie wdepnął w „jeziorko” powstałe na chodniku. Cała prawa nogawka była mokra.
Tak czy inaczej od tamtego czasu był już pewien, że owa rezydencja należy do Uchihów i właśnie w tamtą stronę zmierzał. Nie miał pojęcia, co powie Sasuke, gdy go zobaczy, wiedział jedynie, że jeżeli wszystkiego nie wyjaśni, nerwowe bicie serca nie zostanie uciszone.

Zatrzymał się zdyszany przed drzwiami budynku, naciskając dzwonek. Dopiero jego głośny dźwięk uświadomił mu, że to się dzieje naprawdę. Nagle cała odwaga gdzieś zniknęła, poczuł, że chyba kompletnie mu odbiło, skoro zdecydował się tutaj przyjść. Co innego spotkania na uczelni, a co innego nachodzenie kogoś w jego własnym domu. Po chwili usłyszał kroki i na moment przestał oddychać, przerażony własną decyzją. Co ja do cholery wyprawiam, mogłem poczekać do poniedziałku – pomyślał, gdy drzwi się otworzyły. Podniósł głowę, w progu stała starsza wersja Sasuke, lustrująca go zaciekawionym spojrzeniem.
– Tak? – zdziwiony milczeniem przybysza chłopak postanowił odezwać się pierwszy.
– Ekhm… – Naruto zaczerwienił się na samą myśl, jak kretyńsko musi się teraz prezentować. – Czy jest Sasuke?
– Jest… – Itachi momentalnie skojarzył chłopaka. – Wejdź. Ty jesteś…? – spytał jeszcze, by się upewnić, zamykając drzwi za wchodzącym blondynem.
– Przepraszam, nie przedstawiłem się. Uzumaki Naruto. Jestem kolegą Sasuke ze studiów.
– Itachi Uchiha. – Chłopak z uśmiechem na ustach wyciągnął rękę, którą Naruto uścisnął w geście przywitania.
– Jesteś bratem Sasuke? – zanim zdążył się zorientować, to mało inteligentne pytanie wydobyło się z jego ust. Ale ze mnie idiota – zaklął w myślach. To raczej oczywiste, że byli braćmi, wyglądali bardzo podobnie, z tym, że Itachi miał długie włosy i trochę łagodniejsze rysy twarzy. Zresztą, Naruto już go kiedyś widział. Wtedy, na dachu, z Sakurą…
– W rzeczy samej. – Chłopak zdawał się tym nie przejmować. – Usiądź. – Wskazał krzesło przy stole w kuchni. – Zawołam go.
– Nie trzeba… – Czyjś głos dobiegł ze schodów prowadzących na piętro.
Sasuke wszedł do kuchni z nic nie mówiącym wyrazem twarzy, za to mina Naruto na jego widok wyrażała natychmiastową chęć ucieczki. Rywal oparł się o futrynę drzwi, przyglądając się swojemu gościowi. Co jak co, ale nie spodziewał się go w swoim domu. Jednak był tu, siedział przy stole i patrzył na niego niepewnie.
– Sasuke, bo… – zaczął, chcąc wytłumaczyć swoją wizytę, ale mu przerwał.
– Wyglądasz, jakbyś pływał w tych ubraniach – zakpił. Naprawdę, Naruto stanowił w tym momencie pocieszny widok. Z włosów kapała woda, kurtka, która najwyraźniej przemokła, była przylepiona do ciała, a spodnie wyglądały, jakby ich właściciel szedł po kolana w kałużach.
– Oj nie czepiaj się, pada. – Naruto zareagował jak zawsze na dobrze znany sobie ton. Miał też świadomość, że jeżeli Sasuke nadal będzie w ten sposób do niego mówił, to w końcu stchórzy i sam nic mu nie powie. I nic nie wyjaśni. I nadal będzie się zamartwiał jak jakiś głupek.
– To ja może zrobię kawę? – Itachi wtrącił swoje trzy grosze, podchodząc do kuchenki i biorąc do ręki czajnik. Miał nadzieję dowiedzieć się czegoś, w końcu nieczęsto ktokolwiek odwiedzał Sasuke w domu. Tak naprawdę to chyba tylko Neji, który był ich sąsiadem i to zazwyczaj tylko na krótką chwilę.
– Itachi, chcemy porozmawiać. – Sasuke kciukiem wskazał drzwi od kuchni, niewerbalnie każąc mu się po prostu wynosić.
– A czy ja wam przeszkadzam? – Ten rozłożył ręce w geście zdziwieniu. – Dobra, dobra. – Mrugnął wesoło, widząc minę brata. – Idę już – dodał, wychodząc.
– Sasuke, ja właściwie przyszedłem, bo… – Naruto znów nie było dane skończyć, gdyż rywal zatkał mu usta ręką. – Cii… – wyszeptał mu do ucha, łaskocząc je ciepłym oddechem. Nie patrzył jednak na niego, tylko na drzwi, a jego czoło było zmarszczone.
Naruto spojrzał nierozumiejącym wzrokiem.
– Wiesz, mój brat jest bardzo wścibski – Sasuke odpowiedział na nieme pytanie, podchodząc do drzwi i otwierając je gwałtownie.
– Ałłł! – rozległ się czyjś jęk od strony korytarza.
– Podsłuchujesz! – Sasuke spojrzał na brata oczekując wyjaśnień.
– Daj spokój, po prostu przechodziłem. – Itachi masował sobie głowę ręką. Czy jego braciszek zawsze musiał być aż tak brutalny? Jakby nie mógł tego zrobić odrobinę delikatniej.
– Podsłuchujesz – Sasuke powtórzył zarzut, coraz bardziej wkurzony. – Chodź. – Pociągnął zdezorientowanego Naruto za rękaw, pokazując schody prowadzące na piętro. – Tu ściany mają uszy – syknął, mijając brata.
Itachi pokazał mu język i mrugnął do blondyna, który uśmiechnął się w odpowiedzi. Naruto pomyślał, że Uchiha w ogóle nie są do siebie podobni pod względem charakterów.
– Fajnego masz brata, też chciałbym takiego mieć – stwierdził, kiedy znaleźli się w pokoju Sasuke.
Niestety, jemu ten temat nie przypadł do gustu, bo skrzywił się i prychnął pod nosem. Poza tym, skoro Naruto się u niego zjawił i to jeszcze w taką pogodę, to musiał mieć konkretny powód, więc nie zamierzał tracić czasu na bzdurne rozmowy o Itachim, który zachowywał się jak pięcioletnie dziecko.
– Chyba nie w tej sprawie przyszedłeś? – spytał i przekręcił klucz w zamku. Wyglądało to może trochę dziwnie, ale nie zamierzał ryzykować, że ktoś będzie im przeszkadzał. Jeszcze nie miał tak naprawdę pojęcia w czym, ale wolał działać profilaktycznie.
– Nie… – Naruto przestał rozglądać się po pokoju, w którym panował pedantyczny porządek i spojrzał na niego. To zamknięcie drzwi sprawiło, że przeszły go dreszcze. Zdał sobie sprawę, że już nie było odwrotu. Prędzej czy później będzie musiał to zrobić, więc lepiej spytać od razu i mieć to z głowy. Po chwili milczenia zebrał się w końcu na odwagę.  – Przyszedłem coś wyjaśnić.
– Co wyjaśnić? – Sasuke podszedł do niego bardzo blisko, muskając blond włosy palcami.
– No właśnie to – Naruto zniżył głos, czując, że policzki zaczynają go palić. – Dlaczego to robisz, dlaczego tak się zachowujesz?
– Powiedziałem ci, że poczekam, aż sam zrozumiesz. – Chłopak cofnął się, nie spuszczając jednak wzroku z błękitnych tęczówek. Jego rywal z lekko zaczerwienioną twarzą i niepewnym spojrzeniem stanowił naprawdę interesujący widok.
Naruto westchnął. Po chwili, nie pytając o zgodę, odsunął od biurka krzesło i usiadł na nim, chowając twarz w dłoniach.
– A jeżeli już zrozumiałem? – wymamrotał.
– A zrozumiałeś? – Sasuke kucnął obok, zabierając jego ręce i tym samym zmuszając, by na niego spojrzał.
– Może...
– W takim razie, co zamierzasz z tym zrobić? – Usiadł na łóżku i przyciągnął do siebie krzesło wraz z chłopakiem. Znów wplótł palce w jasne kosmyki i czekał na dalszy ruch. Tym razem to Naruto musi pokazać, czego tak naprawdę chce. I miał nadzieję, że zrobi to właśnie teraz.
– Sasuke, wiesz, czasami naprawdę jesteś dupkiem… – zaczął Naruto, marszcząc brwi, bo rywal, w reakcji na takie określenie, pociągnął go mocno za włosy. – No więc, jesteś dupkiem – kontynuował – ale… Nie każ mi tego mówić – jęknął i czując, że raczej nie będzie w stanie sklecić chociaż jednego sensownego zdania, po prosto chwycił Sasuke za koszulkę i musnął jego wargi swoimi.
Ten tylko na to czekał. Ściągając brutalnie Naruto z krzesła, pociągnął go tak, że wylądował na nim. Oparł się wygodnie o poduszki i trzymając go w pasie, przygryzł lekko jego wargi, po chwili wbijając się w nie. O tak, w końcu. Nareszcie, Naruto…
Naruto oddał pocałunek, obejmując go za szyję i przylegając do niego całym ciałem. Chciał tego, pragnął od tych dwóch dni, kiedy go nie widział. Czuł, jak jego ciało przechodzą dreszcze przyjemności i pogłębił pocałunek. Sasuke nie był mu dłużny, co chwilę gryząc język i wargi. Pocałunki były coraz bardziej namiętne i dłuższe, co jakiś czas odrywali się od siebie, łapiąc zachłannie powietrze. W pewnym momencie język Sasuke zsunął się na szyję, a  ręce wdarły się pod kurtkę Naruto, której nawet nie zdążył zdjąć, co ten przyjął z lekkim pomrukiem.
– Mokre – szepnął mu do ucha Sasuke, chwytając z suwak i rozpinając go powoli. Był w tym jakiś taki erotyzm, że Naruto zapragnął więcej.
– Mhm… – Chwycił czarne kosmyki, czując, że jego ciało zaczyna niebezpiecznie reagować. Sasuke zdjął z niego kurtkę, a jego ręce wślizgnęły się pod koszulkę, która też był wilgotna. Ruchy były powolne, trochę leniwe i co rusz powodowały fale przyjemności. Och, tak, naprawdę go w tym momencie pragnął. Tak bardzo, że… Nie, zaraz! Najpierw musi z nim porozmawiać!
– Sasuke – jęknął, gdy język musnął wrażliwe miejsce za uchem. – Sasuke, muszę cię o coś zapytać.
– Pytaj. – Sasuke, który nie miał zamiaru sobie przerywać, ugryzł lekko skórę na szyi. Czuł, jak Naruto reaguje na jego pocałunki i dotyk, i nie mógł się od niego oderwać. A już na pewno nie teraz, gdy w końcu dostał to, czego pragnął od dawna. Naruto był jego.
– Powiedz… To jakaś forma zemsty za tamten incydent? Chcesz mnie w sobie… Achh… – westchnął, reagując na kolejną pieszczotę. W tym momencie nawet nie był w stanie się wysłowić.
– Chcę cię w sobie co? – Do Sasuke chyba nie do końca docierał sens słów Naruto, za to wyraźnie docierało budzące się pożądanie. Jeszcze chwila i zerwie z niego te wszystkie ciuchy, a potem…
– Chcesz mnie w sobie rozkochać i wyśmiać? – Wydusił w końcu z siebie Naruto, a jego niebieskie oczy pociemniały jakoś dziwnie. Jakby bał się odpowiedzi.
Sasuke momentalnie przerwał i odsunął go od siebie, marszcząc brwi. No tego to się na pewno nie spodziewał. I to jeszcze w takiej chwili.
– Młotku, zgłupiałeś do reszty? – spytał, nie do końca wierząc w to, co właśnie usłyszał. Do tej pory nazywał go idiotą dla zasady, ale teraz zaczął się zastanawiać, czy może nie było w tym jakiegoś ziarna prawdy.
– Kto cię tam wie… – burknął Naruto i uciekł wzrokiem gdzieś w kąt pokoju, chcą ukryć zażenowanie. No co… Może i się wygłupił, ale musiał o to zapytać. Musiał wiedzieć.
– Za kogo ty mnie masz? – Sasuke zmusił go, żeby na powrót spojrzał mu prosto w oczy.
– Miałbyś powód, popsułem ci reputację.
– Jasna cholera, Naruto! – głos zadrżał mu ze złości. – Nie, nie miałbym powodu, chyba to sobie wyjaśniliśmy, zanim trafiłeś do szpitala ze złamaną ręką. Już nie pamiętasz?
– No tak, ale…
– Nie wiedziałem, że tak właśnie o mnie myślisz. – Spojrzał wkurzony w niebieskie oczy, które teraz wydawały się nieco rozjaśniać. – Eh, Naruto… – westchnął, a jego głos złagodniał. – Nie zamierzam cię wyśmiać – przyciągnął go z powrotem do siebie – choć tego pierwszego nie wykluczam – mruknął mu do ucha, powodując kolejny dreszcz przyjemności. Na twarzy Naruto pojawił się jakby wyraz ulgi, a kąciki jego ust powędrowały ku górze. – Nie myśl o mnie w ten sposób, naprawdę nie jestem jakimś potworem. – Bardzo wolno przesunął palcem wzdłuż jego szyi.
– Ale dupkiem zdarza ci się być. – Naruto roześmiał się, łaskotał go ten dotyk.
– Nie przeginaj! – Sasuke podniósł się, zrzucając go na podłogę.
– Co robisz? – wrzasnął, zrywając się na nogi.
– Ciii… – Gorące wargi zamknęły mu usta. – Nie zapominaj, że w tym domu ściany mają uszy.