15 czerwca 2009

Rywale - rozdział 13


Naruto spojrzał zegarek w telefonie – dochodziła czternasta. Jeszcze pół godziny wykładu i zacznie się jego pierwszy od miesiąca trening, a Kakashi zapowiedział, że zrobi sprawdzian kondycji. Naprawdę miał uzasadnione obawy, że jeżeli źle wypadnie, wyrzucą go z podstawowego składu na zawody. Co chwilę zerkał na siedzącego kilka rzędów niżej Sasuke. Ma mu pomagać w treningach, będzie obecny przy tym teście. Sam nie wiedział dlaczego, ale najbardziej nie chciał się zbłaźnić właśnie przed nim. Przełknął nerwowo ślinę i potargał sobie włosy na karku. Miał taki nawyk odkąd pamiętał, zawsze, gdy nie był pewny siebie lub chciał ukryć jakieś emocje, jego ręka lądowała z tyłu głowy. Zwykle jeszcze maskował swój stan wybuchem śmiechu, jednak teraz, z racji miejsca, w jakim się znajdował, takie zachowanie nie byłoby mile widziane.
– Niedługo zostaniesz łysy. – Shikamaru szarpnął go za rękaw bluzy. Rozumiał przyjaciela, wiedział, jak bardzo mu zależy, ale on przypominał w tym momencie jeden wielki kłębek nerwów.
– No co…
– Nic, tylko wyglądasz, jakbyś się zgłaszał. Asuma już kilka razy patrzył na ciebie dziwnie –  stwierdził odrobinę mniej znudzonym tonem niż zwykle.
Naruto uśmiechnął się pod nosem. No tak, zajęcia z taktyk były jedynymi, na których Shikamaru nawet nie musiał udawać, że słucha, bo wykazywał tym szczere zainteresowanie. Uwielbiał takie zadania i umiejętnie wykorzystywał swoją wiedzę w treningach. Nierzadko trenerzy razem z nim analizowali nagrania z zawodów, szukając rozwiązań problemów niektórych zawodników. Ten chłopak miał zmysł taktyczny, jego geniusz umysłowy powalał na kolana ludzi z o wiele większym doświadczeniem. Oczywiście pływanie jako sport rządzi się swoimi własnymi zasadami i jest to wynik umiejętności każdego z osobna, jednak dzięki jego wskazówkom, wielu zawodników poprawiło rezultaty. Naruto zastanawiał się już kilkakrotnie, dlaczego Tsunade uparła się, że to Sasuke ma mu pomagać, ale doszedł do wniosku, że mimo wszystko jednak Uchiha był najlepszy i do jego stylu nie miał uwag nawet Shikamaru.
– Dzisiaj masz trening z tym nadętym bufonem? – zaciekawiony Kiba wychylił się w stronę Naruto.
– Nie, dzisiaj tylko sprawdzą, jak bardzo moja forma spadła przez ten miesiąc –odpowiedział smętnie i znów spojrzał na wyświetlacz komórki. Jeszcze dwadzieścia trzy minuty.
– E tam, dasz radę! – Kiba bezczelnie rozparł się na pulpicie Shikamaru, który siedział pomiędzy nimi.
– Czy ja tobie przypadkiem nie przeszkadzam? – Chłopak wyraził swoją dezaprobatę, zdzierając przyjaciela po głowie i wskazując jego stolik.
– Wiesz, jakby się nad tym lepiej zastanowić, to przeszkadzasz, bo nie możemy pogadać z Naruto – obraził się Kiba.
– Panowie, proszę o spokój – donośny głos Asumy przerwał dyskusję.
Jak na komendę wszystkie głowy odwróciły się w ich stronę, w końcu ten wykładowca mało komu zwracał uwagę. Sasuke spojrzał na Naruto, ale kiedy napotkał jego wzrok, wzruszył ramionami i wrócił do poprzedniej pozycji. Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego irytuje go fakt, że Naruto tak dobrze dogaduje się z przyjaciółmi. Może po prostu chciał go mieć dla siebie i tylko dla siebie? Westchnął. Dobrze wiedział, że chłopak nie jest typem samotnika i lubi towarzystwo. Poza tym, jeszcze nawet nie był jego. Jeszcze nie…

Dla Naruto minuty ciągnęły się w nieskończoność, ale gdy w końcu Asuma zakończył zajęcia, wyrwał jak z procy, rzucając tylko „cześć” Kibie i Shikamaru. Reszta drużyny miała trening poprzedniego dnia, a on chciał jak najszybciej znaleźć się na basenie i przekonać o swojej kondycji. Popychając wszystkich po drodze, dotarł do drzwi, ale ledwo wybiegł z auli, ktoś chwycił go za pasek torby.
– I gdzie się tak spieszysz?
– Ej, puść! – Obejrzał się zniecierpliwiony. – Spieszę się na… Sasuke…
– Połamane nogi raczej nie pomogą ci w treningu, trochę opanowania – Czarne oczy zlustrowały uważnie sylwetkę chłopaka.
– Łatwo ci mówić – odburknął Naruto, kierując wzrok na twarz rywala. – Jak dzisiaj źle wypadnę, mogą mnie wyrzucić z pierwszego składu.
– Nie wyrzucą. Już ja o to zadbam. – Chwycił Naruto za ramię i pociągnął w stronę pływalni. Jakaś dziewczyna z pierwszego roku obrzuciła go zazdrosnym, a zarazem oburzonym spojrzeniem. – Na co się gapisz? – warknął, zdając sobie sprawę, że nie jest w tym momencie zbyt kulturalny, jednak nie bardzo go to obchodziło. Teraz miał okazję pobyć z tym młotkiem i nie zamierzał tego zmarnować.

Naruto szybko przebrał się w swoje kąpielówki i nie czekając, wybiegł z szatni. O tak, wreszcie może znowu trenować. Pełen zapału rozpoczął tak zwaną rozgrzewkę na sucho. Rozciąganie mięśni ramion, nóg, pleców; skłony, wypady. Nie zauważył nawet, że Sasuke już dawno do niego dołączył, a teraz siedział na słupku startowym, przyglądając się uważnie jego ruchom.
– Dobra, nie przesadzaj – przystopował Naruto, gdy ten po raz któryś z rzędu wykonywał serię ćwiczeń.
– Co? – Chłopak dopiero teraz spostrzegł rywala.
– To ma być rozgrzewka, a nie zawody w forsowaniu mięśni.
– No tak. – Naruto znów bezwiednie potargał włosy na karku, uśmiechając się szeroko.
Sasuke też się uśmiechnął, tyle że sam do siebie i zszedł do wody. Po chwili dołączył do niego  rozanielony rywal. Widać było gołym okiem, jak cieszy się z powrotu do treningów.
– To co, ściągamy się? – zaproponował entuzjastycznie. Zaraz pokaże temu draniowi, kto tu rządzi!
– Nie, nie ścigamy się. Chyba, że chcesz z kolejnym urazem trafić do szpitala. – Sasuke pokręcił głową zrezygnowany. – Kilka długości basenu – powiedział, po chwili łapiąc za kostkę wyrywającego się do przodu Naruto. – Powoli!
– Oj, daj spokój, to tylko trening nie zawody. Rozgrzewka nad basenem wystarczy, zawsze tak robię i nic się nie stało – zaoponował blondyn,  coraz bardziej zniecierpliwiony.
– Nie, nie wystarczy! – Sasuke miał ochotę mu przyłożyć. – Jeżeli ja mam ci pomóc wrócić do formy, to będziesz robił to, co mówię.
– Nie będę wykonywał twoich poleceń! – Na samą myśl, że ma się słuchać bezkrytycznie, Naruto wybuchnął krzykiem.
 – Obawiam się, że będziesz zmuszony!
– Ani mi się śni!
– Jesteś narwańcem, który najpierw robi, potem myśli – Sasuke zaczynał tracić panowanie nad sobą. No co za uparty osioł! Jak on w ogóle mógł się w kimś takim… Hn… Zreflektował się i mruknął coś pod nosem.
– No i dobrze! – Naruto założył ręce na ramiona i odwrócił głowę. To, że ten drań miał mu pomagać, nie znaczy, że mógł się tak rządzić. Co to, to nie.
– Nie, nie dobrze! – Sasuke już miał przedstawić kilka innych argumentów, gdy nad brzegiem basenu pojawił się Kakashi.
– O, widzę dobre zgranie – zarechotał, unosząc nos ze swojej nieodzownej podkładki do notowania. – To jak tam, robaczki?
Sasuke posłał mu wściekłe spojrzenie, a Naruto, obrażony, zaczął krzyczeć.
– Ten drań nie daje mi trenować.
– Ja ci tylko mówię, czego nie powinieneś robić.
– Wcale nie masz racji!
– Mam!
– Obawiam się, Naruto, że Sasuke ma rację. Już kiedyś zwracałem ci na to uwagę, pamiętasz? – stwierdził spokojnie trener, który już od pewnego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie, a raczej krzykliwej wymianie zdań.
– Tak – mruknął nadal obrażony chłopak.
Kakashi westchnął. Tsunade ostrzegała, że nie będzie łatwo ich ze sobą zgrać. Musiał jakoś dotrzeć do nich obu.
– Powiedz mi. Zależy ci na tym, by wziąć udział w tych zawodach?
– No jasne! Będę trenował ile trzeba! – wykrzyknął rozentuzjazmowany Naruto.
– Więc rób to, co mówi Sasuke. On ci pomaga, doceń to. – Ruchem głowy wskazał Uchihę.
– Doceniam. – Niebieskie oczy spojrzały w kierunku rywala. Jego mina nic nie wyrażała.
– Więc teraz przygotujcie się, a potem zobaczymy, jak sobie radzisz. – Kakashi puścił do nich oko i odszedł w stronę swojego gabinetu. Miał nadzieję, że to kazanie póki co wystarczy, w końcu Naruto był ambitny. Może nawet czasami zbyt ambitny.
– Cztery długości – stwierdził sucho Sasuke i odpłynął, zostawiając chłopaka samego. Ten po chwili dogonił go, ale pilnował, by nie płynąć nawet odrobinę szybciej. Pierwszy zwrot, drugi, trzeci… W końcu zatrzymali się przy ścianie basenu.
– Sasuke… – usłyszał cichy głos.
– Co?
– No dobra, ostatecznie niech będzie po twojemu – wymamrotał Naruto i schował się pod powierzchnią wody.
Po chwili poczuł jak silne ramiona chwytają go i zmuszają do wynurzenia.
– Po prostu nie rób takich rzeczy. Mam ci pomóc – mruknął Sasuke, nie puszczając jednak Naruto. To była naprawdę ciekawa wersja słowa „przepraszam”.
– Wiem. – Chłopak westchnął i pokiwał głową, wlepiając swoje niebieskie oczy w czarne tęczówki. – Doceniam to, naprawdę… – Odwrócił wzrok, zdając sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji się znajdują. Znów ogarnęło go to przyjemne uczucie, tyle tylko, że tym razem Sasuke był w zasięgu jego rąk. Ba, on go nawet trzymał!
– Sasuke…
– Mm? – Twarz rywala znalazła się nagle bardzo blisko jego własnej.
– Nie zdążyłem ci jeszcze podziękować za to, co zrobiłeś, kiedy byłem chory. – Sam nie wiedział, dlaczego właśnie teraz o tym pomyślał. Chyba po prostu chciał zacząć coś mówić, bo czuł, że sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli.
– Nie ma za co, młotku. – Tym razem nawet to idiotyczne przezwisko nie zabrzmiało obraźliwie.
– Sasuke… – Naruto czuł, że jest mu gorąco, nawet mimo chłodu wody, w jakiej się znajdowali.
– Czy ty nie możesz nawet na chwilę się zamknąć? – Czarne oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze niż zwykle. Naruto zdążył jeszcze tylko pomyśleć, czy to w ogóle jest możliwe, gdy poczuł gorące usta na swoich wargach. Nagle wszystko wywróciło się do góry nogami, a jego ciało zaczęło wariować.  Trwało to dosłownie moment, bo zaraz Uchiha oderwał się od niego, patrząc gdzieś w bok.
– Ktoś idzie – wyszeptał na chwilę przed tym, gdy siwa czupryna pojawiła się nad brzegiem basenu.
– Przygotowani? – zapytał trener. Tym razem w ręku zamiast podkładki miał stoper.
Naruto tylko kiwnął głową, ale serce biło mu z zawrotną szybkością. Widział czy nie widział? Jego mina i słowa nie wskazywały na to, żeby coś zauważył, ale to mogły być tylko pozory. Spojrzał ukradkiem na Sasuke, ale ten ledwo dostrzegalnie pokręcił głową. Więc jednak zdążyli się od siebie odsunąć. Chyba… A jeżeli nie? Nie chciał, żeby ktokolwiek był świadkiem tego pocałunku, to było coś zbyt… zbyt… Nie potrafił określić, jakie to było, ale na pewno powinno zostać tylko między nimi. Wszedł na drabinkę, czując, jak trzęsą mu się ręce.
– Dobra, teraz sprawdzimy w jakiej jesteś formie, Naruto – poinformował Kakashi, stając obok. W drugiej ręce trzymał gwizdek. – Na początek proponuję wyścig. – Wskazał słupki po obu stronach.
Obaj stanęli na wyznaczonych miejscach, ale żaden w tym momencie nie myślał o pływaniu. Na sygnał wskoczyli do wody. Mężczyzna patrzył to na nich, to na stoper i kręcił z niedowierzaniem głową. Kiedy po pokonaniu ostatniej odległości chwycili się drabinek, spojrzał na nich z grymasem na twarzy.
– Uchiha, ty mi powiedz, co to miało być? – spytał swojego najlepszego, przynajmniej do tej pory, zawodnika. – Z takim czasem, to ty się nie kwalifikujesz nigdzie. O Uzumakim już nie wspomnę.
– Taki dzień dzisiaj... – wymamrotał Naruto, nie patrząc na trenera. Sasuke tylko wzruszył ramionami.
– Taki dzień mówisz? Jeszcze raz! I to już!
Kakashi nie odpuszczał, męcząc ich niesamowicie, ale nawet pod koniec treningu nie był zadowolony z rezultatów. W końcu dał spokój, grożąc, że jeżeli nie skończą myśleć o niebieskich migdałach, to wyrzuci ich z pierwszego składu.
– Zrozumiano? – zagrzmiał jeszcze dla podtrzymania efektu.
Obaj pokiwali głowami na znak, że rozumieją.
– Uzumaki do szatni, Uchiha do gabinetu, muszę z tobą omówić rozkład tych treningów.
Sasuke zerknął jeszcze raz na rywala i poszedł za trenerem, ale Naruto, zamiast iść się przebrać, usiadł na słupku. Patrzył na niezmąconą teraz już niczym taflę wody, myśląc o tym, co się wydarzyło. To już drugi raz, kiedy się całowali, nie licząc tego wyskoku w pierwszym dniu semestru. Drugi raz! I za każdym razem było to coś niesamowitego, nie do opisania. Nawet z Sakurą nie czuł czegoś takiego. Cholera – zaklął pod nosem, pogrążając się w rozmyślaniach. Sam nie wiedział, ile czasu spędził nad brzegiem basenu, ale w końcu uznając, że jurto przemyśli wszystko na spokojnie, wrócił do szatni.

Wszedł do pomieszczenia z natryskami, zadowolony, że został sam. Chciał się szybko wykąpać i uciec do domu, ale omal nie wpadł na wychodzącego właśnie spod prysznica Sasuke. Obaj zaskoczeni stali teraz na wprost siebie, z tym, że ten drugi prezentował się w całej okazałości. Nie, nie teraz, tylko nie on, musze się nad tym wszystkim zastanowić – Naruto myślał gorączkowo, nie mogąc jednak oderwać wzroku od wyrzeźbionego ciała. Zrobił to dopiero, kiedy poczuł, że zaczynają palić go policzki.
– Mógłbyś nie paradować tak nago, to miejsce publiczne – wymamrotał, zawstydzony swoją reakcją. Jak ten drań śmiał tak seksownie wyglądać?! Zaraz, czy on pomyślał „seksownie”? Teraz już nie tylko policzki, ale cała twarz zdawała się płonąć czerwienią.
– Nikogo nie było, myślałem, że poszedłeś już do domu – stwierdził Sasuke, dziwnie zadowolony z zaistniałej sytuacji. Widział reakcję na swoje ciało i miał nadzieję, że może to coś uzmysłowi temu młotkowi.
– Z czego się tak cieszysz? – Naruto nie było do śmiechu, zaczynał mieć drobny problem z zachowaniem kontroli.
– Z ciebie. Kto by pomyślał, że mój widok nago wywoła aż takie rumieńce. Miło mi.
– Przestań – burknął zażenowany swoją reakcją Naruto. Musiał stąd wyjść, musiał wyjść jak najszybciej. Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi do szatni, jednak mocny chwyt za ramię pociągnął go z powrotem.
– Dokąd to? Nie chciałeś się przypadkiem wykąpać? – Sasuke podszedł bliżej, całkowicie ignorując fakt, że nadal nic na sobie nie ma.
– Wykąpie się w domu. – Chłopak, mimo że kilka sekund temu chciał stąd uciec, teraz stał jak sparaliżowany. Ten cholerny Uchiha był tak blisko… Stanowczo za blisko!
– Eh, Uzumaki. – Sasuke chwycił ręcznik i owinął się nim w pasie. – Lepiej?
Naruto pokiwał tylko głową, nie będąc jednak  do końca pewny czy faktycznie lepiej. Widok rywala w pełnej okazałości spowodował u niego jakieś dziwne wahania temperatury ciała, co rusz przechodziły go fale gorąca, pomieszane z dreszczami, a sensacje w dolnych częściach brzucha przybrały na sile. Odruchowo przewiesił ręcznik tak, żeby zasłaniał to i owo. Nie mógł przewidzieć, jak zareaguje, gdy ten cholerny geniusz zbliży się do niego jeszcze o krok, a nie chciał być narażony na jego docinki.
– Wiesz, ty naprawdę jesteś młotkiem. – Sasuke stanął na wprost niego, a spojrzenie czarnych oczu przewiercało na wskroś.
– Nie nazywaj mnie tak, do cholery, ty draniu. – Chciał, żeby zabrzmiało stanowczo, ale wyszło jakoś słabo. Już nie pierwszy raz „drań”, będąc tak blisko, odbierał mu całą pewność siebie.
– Powiedz, co ja mam z tobą zrobić? Jesteś najmniej domyślną osobą, jaką znam – westchnął Sasuke.
– Nieprawda!
– Hn… Nieprawda, mówisz? Skoro tak… – Wsunął place między blond kosmyki i przyciągnął Naruto do siebie. – Do zobaczenia jutro – wyszeptał mu prosto w usta, powodując niebezpieczne zawirowania w podbrzuszu, a następnie otarł się całym ciałem, wymijając go. Trzasnęły zamykane drzwi, ale Naruto dalej gapił się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą chłopak stał.
– Niech to szlag – zreflektował się po chwili i rzucając w złości ręcznikiem, wszedł pod natrysk. O tak, zimna woda była w tym momencie czymś, czego potrzebował najbardziej.