18 lutego 2011

Rywale - rozdział 29

Naruto chyba jeszcze nigdy nie przyszedł tak wcześnie na zajęcia. Zwykle zjawiał się w auli lub na pływalni pięć minut przez rozpoczęciem zajęć, ale nie dziś. Dzisiaj nie dość, że obudził się około szóstej rano, to jeszcze zamiast z kubkiem kawy w ręku, zagrzebany w kołdrę i dwa koce leżeć i oglądać telewizję, ubrał się i wyszedł z domu. Teraz, przebrany w kąpielówki, stał w szatni, trzymając w ręku komórkę. Sasuke się nie odzywał.
– Głupek – zaklął cicho i wrzucił telefon do plecaka, a plecak upchnął byle jak w szafce.
Od czasu, kiedy Sasuke w sobotni ranek pojechał do domu, nie widział się z nim. Po południu odebrał sms'a z informacją, że na weekend będzie zajęty. I tyle. Żadnego więcej kontaktu, a Naruto poczuł się zbyt urażony, żeby zadzwonić. W niedzielę jego złość powoli zaczęło zastępować uczucie niepokoju, choć sam nie wiedział, dlaczego tak się czuł. Czyżby kolejna, niezbyt logiczna obawa, że może Sasuke dostał to, czego chciał i zwyczajnie się nim znudził? Niepewny niczego, nieco mocniej niż zwykle zatrzasnął drzwi szafki i wyszedł z szatni.
Na pływalni nie było jeszcze nikogo poza sprzątaczką. Naruto stanął nad brzegiem basenu w miejscu, gdzie w pamiętną noc znaleźli w końcu jego bokserki. Obrazek we wspomnieniach był mimo wszystko tak komiczny, że parsknął śmiechem. Razem z Sasuke jakieś dobre piętnaście minut szukali tej nieszczęsnej części garderoby, a ten drań nawet, z właściwą dla jego osoby złośliwością, zaproponował, żeby je tu zostawić, bo przecież na pewno nie zginą. Ktoś w końcu na pewno je znajdzie i odda. Miał szczęście, że Naruto był od niego zbyt oddalony, by zastosować w odwecie jakąś niehumanitarną metodę. Tak czy inaczej, bokserki w końcu się znalazły. A właściwie znalazł je Sasuke, okręcone wokół jednej z drabinek, więc choć trochę się zrehabilitował.