Dziękuję
za komentarze. Jednak jeszcze kilka osób to czyta. Wiecie, to miło:)
Z
Rywalami tak do końca się nie wyrabiam, ale to już końcówka i może dlatego
ciężko mi się do niej zabrać. Będzie mi trudno rozstać się z bohaterami, w
końcu tych z „Rywali” znam od dziewięciu lat:)
Cały
czas jednak z Verry prowadzony jest drugi blog SasuNaru Hiden, tam rozdziały ukazują
się regularnie.
Zapraszam:)
–
Sasuke? – Naruto jeszcze raz spojrzał przez okno. To był jedyny parking przed
tym blokiem, a Hondy nigdzie nie było. – Gdzie twój samochód? – ponowił
pytanie. – Tylko nie mów, że ktoś go ukradł! Byłeś na policji? Bo jak…
–
Nikt go nie ukradł. – Sasuke uspokoił go.
–
To co się stało? I gdzie ty w ogóle byłeś, co? – Naruto zmarszczył brwi. Nie
podobało mu się to wszystko. Nie dość, że wczoraj trochę przeholował, bo
dzisiaj miał tylko jakieś dziwne przebłyski tego, co się działo w nocy, to jeszcze Sasuke gdzieś zniknął.
Naruto,
kiedy tylko wstał i zauważył, że go nie ma, zaczął się zastanawiać, czy znowu
czegoś głupiego wczoraj nie zrobił. Ale przecież byli tam razem, oglądali
fajerwerki na tarasie domu Ino. A potem… Potem to już niekoniecznie pamiętał co
się działo. Te drinki Kiby były cholernie mocne. Chyba w coś grali. Ale w co?
–
U Saia – wyjaśnił w końcu lakonicznie Sasuke.