Witam
i zapraszam na rozdział 53.
Tamtego
wieczora Naruto w końcu zamknął laptopa i ułożył głowę na poduszce. Po głowie
ciągle tłukła mu się myśl, że Sasuke chce zostawić go tu samego. Fakt, było
ciasno, ale jakoś do tej pory dawali radę. Może Sasuke, gdy znów zobaczył swój
pokój w domu, doszedł do wniosku, że tak dużo przyjemniej mu się mieszkało? Sam
nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć, dlatego, kiedy Sasuke wrócił z
łazienki, udał że śpi. Ale tej nocy zasnął naprawdę bardzo późno.
*
–
Młotku, co z tobą? – warknął zirytowany Sasuke, gdy Naruto po raz już któryś z
kolei nie odpowiedział na jego pytanie.
Nie
dość, że ledwo udało mu się go wyciągnąć z łóżka na poranny trening, bo coś
tylko odburknął, gdy zrzucił z niego kołdrę, to jeszcze przez całą podróż na
uczelnie praktycznie w ogóle się nie odzywał. Sasuke nie miał pojęcia, co go
ugryzło. Zapytał nawet, czy nie jest chory, bo poza tym dziwnym dla niego
zachowaniem nie tknął śniadania, ale w odpowiedzi usłyszał lakoniczne „nie”.
Świetnie.
–
Nic. – Naruto wysiadł z samochodu, chwycił z tylnego siedzenia swoją torbę i
ruszył w kierunku wejścia na pływalnię. Nawet na niego nie poczekał.
–
No właśnie widzę – westchnął Sasuke, zamykając drzwi.