Naruto
wysiadł na przystanku autobusowym tuż obok uczelni. Pogoda nie sprzyjała
spacerom ani jeździe na rowerze, więc za dużego wyboru jeżeli chodzi o środek
transportu nie miał. Poprawił plecak na ramieniu i ruszył, wymijając po drodze
innych studentów. Nie chciał się spóźnić, tym bardziej, że pierwsze zajęcia
były z Tsunade, a jej wolał nie podpaść po raz kolejny.
Aula
była już prawie pełna. Rozejrzał się, szukając wzrokiem Kiby i Shikamaru.
Wczoraj miał w telefonie czternaście nieodebranych połączeń, z czego jedenaście
było właśnie od niego. Nie słyszał dźwięku powiadomienia, bo wyciszył komórkę,
kiedy w piątek wieczorem oglądali z Sasuke film. Z Sasuke… Naruto poczuł, jak
robi mu się gorąco, zwłaszcza, że właśnie go dostrzegł. Trzymał głowę opartą na
rekach i miał przymknięte oczy. Najwyraźniej go nie zauważył. Naruto uznał, że
porozmawia z nim później, bo właśnie Kiba machał do niego, robiąc przy tym dziwne
miny. Ruszył na górę, ale gdy przechodził obok jednego z pierwszych rzędów,
silne ramie pociągnęło go na najbliższe siedzenie. Tego kompletnie się nie
spodziewał, dlatego stracił równowagę i wyrżnął ręką w pulpit.
–
Ała, draniu – jęknął, rozmasowując sobie łokieć i podnosząc z podłogi plecak,
który zsunął mu się z ramienia. – Co ty wyprawiasz?
–
Siadaj na tyłku – warknął Sasuke, nie zamierzając najwyraźniej nic tłumaczyć.
–
Tylko… – Naruto odwrócił głowę, szukając wzrokiem przyjaciół. Kiba stał z
otwartymi ustami, ale po chwili chyba Shikamaru powiedział mu, że głupio
wygląda, bo usiadł. Zaczął za to machać rękoma i go przywoływać. – Sasuke, ja muszę…
–
Nic nie musisz – ten nie pozwolił mu nawet dokończyć. – Trzeba opracować nową
taktykę na treningi – stwierdził i wlepił wzrok w ścianę, bo niebieskie oczy
spojrzały na niego w niekłamanym zdziwieniu, a po chwili usta ich właściciela
zaczęły niebezpiecznie drgać, jakby miał zamiar się roześmiać.
–
Wiesz co, draniu? Nie sadziłem, że ty… To znaczy, że będziesz się do mnie
przyznawał. Chociaż i tak udajesz, że wcale nie o to chodzi – wyszczerzył zęby Naruto,
lokując się wygodnie i wyciągając zeszyt.
–
Oj, zamknij się. Po prostu siedź.
–
Kto by pomyślał, że ty… – nie dokończył, bo papierowa kulka trafiła go w kark.
Odwrócił
głowę. To Kiba rzucał. Naruto machnął mu tylko ręką, żeby nie przeszkadzał, ale
tamten najwidoczniej nie zrozumiał, bo chwilę później następny pociska uderzył,
tym razem w ucho. Naruto starał się ignorować te próby zwrócenia uwagi, ale
jego przyjaciel najwyraźniej nie zamierzał dać za wygraną.
–
Twój kolega ma problemy emocjonalne? – syknął Sasuke, gdy kolejna kulka
przeleciała mu nad ramieniem i spadła na pulpit.
–
Nie przejmuj się, pogadam z nim później. – Naruto jeszcze raz machnął do Kiby,
dając do zrozumienia, że zobaczą się po wykładzie. Niestety, on najwyraźniej
miał to gdzieś, bo właśnie zwijał następny skrawek papieru, śliniąc go przy
tym.
Pac.
Tym razem trafił Sasuke w głowę.
–
Co za… – Sasuke chwycił zeszyt Naruto i wcelował wprost w nos Kiby. Trafił
idealnie, a Naruto skulił się ze śmiechu, udając, że coś
mu spadło na podłogę. Kątem oka dostrzegł tylko, jak Kiba chwyta się za twarz,
a następnie zgina rękę w łokciu i wystawia środkowy palec. Sasuke zapewne coś
by na to odpowiedział, gdyby nie Tsunade, która właśnie weszła do auli i z
miejsca zażądała ciszy.
–
Naruto, jesteś chory? – Kiba chodził dookoła niego, przyglądając się mu, jakby
był jakimś eksponatem muzealnym. Stanęli, a właściwie to tylko Naruto stanął, bo
Kiba ciągle dreptał, naprzeciwko jednej z ławek przed uczelnią. Co prawda nie
było najcieplej, ale przynajmniej przestało padać.
–
Nie, dlaczego? – Naruto usiadł i wbrew woli uśmiechnął się, cały czas mając przed
oczami poranną sytuację. Sam nie wiedział dlaczego, ale cieszył się jak dziecko
z takiego zachowania Sasuke. Teraz musiał porozmawiać z naburmuszonym przyjacielem,
który czekał z założonymi rękami przy wyjściu.
–
Choćby dlatego, że rozmawiasz, żartujesz i nawet siadasz z osobą, którą
wcześniej najchętniej utopiłbyś w łyżce wody! – Kiba zginał kolejne palce,
wyliczając wszystko to, co jego zdaniem było nienormalne.
–
A, o to chodzi… – Naruto udał, że dopiero teraz zrozumiał, o co chodzi. –
Powiedzmy, że w tym momencie jest trochę inna sytuacja. Gdzie Shikamaru? –
zapytał, rozglądając się dookoła.
–
Ty mi tu nie mydl oczu i nie zmieniaj tematu – rozzłościł się Kiba, który
naprawdę nie potrafił tego zrozumieć. – To jakiś plan, tak? Masz na niego haka?
– spytał, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu.
–
Nie… – Naruto westchnął. Doszedł do wniosku, że lepiej, by przyjaciele poznali
przynajmniej część prawdy. – Po prostu okazało się, że to, za co go tak nie
znosiłem… No, to po prostu nie było tak, jak myślałem. To wszystko była wina
Sakury, Sasuke nic nie zrobił.
–
Sasuke? Sasuke?! Od kiedy nazywasz go po imieniu? – Kiba patrzył z
niedowierzaniem, marszcząc nos. Przecież to zawsze był „ten cholerny Uchiha, a
nie żaden Sasuke. – On ci tak powiedział? Coś ci nagadał, tak? – Coś mu nie pasowało, tylko nie wiedział
dokładnie co.
–
Sęk w tym, że nie. Dowiedziałem się przypadkiem – Naruto wlepił wzrok w buty,
zastanawiając się ile może powiedzieć, żeby nie chlapnąć czegoś, co wzbudziłoby
podejrzenia. – Tak czy inaczej z Sasuke mam treningi i wypadało zawrzeć pokój.
A dzisiaj… Po prostu musieliśmy coś omówić.
–
Ładnie omawiacie, a ja dostaje w twarz zeszytem – skrzywił się Kiba, który
nadal nie mógł przywyknąć, że jego przyjaciel nazywa swojego najgorszego wroga
po imieniu. – A właśnie… – Otworzył plecak i chwile grzebał w nim zawzięcie. –
To twoje – wyciągnął notatnik i rzucił mu go.
–
Taa… – Naruto schował swoją własność i podniósł się z ławki. – Zimno. Wracamy
do środka. – Chwycił rękaw bordowej kurtki Kiby i pociągnął go do budynku. Za piętnaście
minut zaczynał się trening drużyny, a chciał zamienić jeszcze słowo z...
Właściwie nie miał pojęcia, jak ma teraz o nim myśleć. Przecież… No raczej nie
był jego chłopakiem… Tylko się całowali, a to jeszcze o niczym nie świadczy.
Sasuke
siedział na jednym z słupków startowych, obserwując Kakashiego, który tłumaczył
coś Gaiowi. Ten drugi co chwilę wybuchał głośnym śmiechem i tak żywo
gestykulował, że omal nie uderzył przechodzącego obok Nejiego. Ten tylko
pokręcił głową i poszedł dalej, nie zwracając uwagi na wylewne przeprosiny.
–
To jakiś czubek – stwierdził, podchodząc do Sasuke, który dzisiejszego dnia
wyjątkowo nie odstraszał swoją miną.
Nawet więcej, uśmiechał się sam do siebie, co Neji uznał za zjawisko wręcz
nadprzyrodzone. Może był chory?
–
Podobno to był największy rywal Kakashiego. – Sasuke obrzucił drugiego trenera
krytycznym spojrzeniem. – W co naprawdę trudno mi uwierzyć – dodał po chwili,
widząc jak Gai się szczerzy do znudzonego mężczyzny trzymającego swoją
nieodzowną podkładkę do notowania.
–
A właśnie, jak już jesteśmy w temacie. Myślisz, że Uzumaki da radę? Zawsze
można rozejrzeć się za kimś na jego miejsce. Tsunade mówiła…
–
Wiem, co mówiła ta jędza – Sasuke przerwał mu dość brutalnie – ale Naruto ma
potencjał. Zobaczysz, może być naszym asem w rękawie – dodał, wstając z słupka,
bo obiekt ich rozmowy właśnie wszedł na pływalnię. Sasuke musiał przyznać, że w
niebieskich kąpielówkach prezentował się bardzo dobrze.
–
Wiesz, że jeżeli Kakashi nie zobaczy postępów…
–
Zobaczy. Nie martw się o to. – klepnął Nejiego po ramieniu, dając tym samym do
zrozumienia, że dyskusja skończona. Ruszył w kierunku pudełka z pływakami, przy
których stał Naruto.
Tego
dnia trening przypominał raczej parodię, a to za sprawą zawodów pływackich,
które Kakashi koniecznie chciał obejrzeć w telewizji. Siedział w swoim
kantorku, co jakiś czas tylko wychylając głowę i rzucając niezbyt celne uwagi,
dotyczące ich postępów. Po pewnym czasie przestali go słuchać, a na polecenia
Gaia, który stał za plecami ich trenera i ekscytował się gorzej niż nastolatka,
nie reagowali wcale.
–
Wiecie co, jestem pewien, że on jest gejem – stwierdził Kiba podpływając do
drabinki i siadając na krawędzi basenu, tak jak już dawno zrobiła połowa ich
rocznika.
–
To co? – zareagował Naruto, chyba zbyt gwałtownie, bo wszyscy spojrzeli na
niego z ciekawością. – To znaczy, Sai też jest gejem i jakoś nikomu to nie
przeszkadza.
–
To chyba jedyna osoba jaką znam, która się do tego tak otwarcie przyznaje –
stwierdził flegmatycznie Shikamaru, uznając, że to temat, na który ostatecznie
może coś powiedzieć. Ale to była prawda, Sai – czarnowłosy chłopak ze starszego
rocznika, nie ukrywał swojej orientacji. Co więcej, nawet manifestował ją
strojem i był uznawany za jedną z najbardziej interesujących osób. Artysta.
–
A pamiętacie początek roku akademickiego? – Kiba wyszczerzył zęby, patrząc na
Naruto. Na Sasuke wolał nie spoglądać, choć przecież powiedział to specjalnie,
odgrywając się za to uderzenie zeszytem w twarz.
–
Przecież to były żarty – Shikamaru, widząc nagle bardzo czerwonego Naruto,
wolał interweniować. – Zresztą i tak nikt w to nie uwierzył – stwierdził,
wzruszając ramionami.
–
Inuzuka, ty nie podskakuj, bo może cię spotkać coś o wiele gorszego niż dzisiaj.
– Sasuke podniósł się z miejsca, na co Kiba zrobił to samo, cofając się w
stronę szatni.
–
No dobra, to był żart. Na żartach się nie znasz? Ejj… – wrzasnął, po chwili lądując
w wodzie.
–
Co tam się dzieje? – Kakashi wychylił się z kantorka, ale po chwili wrócił
wzrokiem do telewizora, bo właśnie jego faworyt pokonywał na pierwszym miejscu
ostatnią długość basenu.
–
Nic, trenerze – mruknął Kiba, wychodząc z wody, choć nie było szans, aby tamten
go usłyszał.
Sasuke
w końcu uznał, że siedzenie tutaj nie ma sensu i ruszył w stronę do szatni.
Zanim jednak zniknął za drzwiami, kiwnął dyskretnie głową Naruto, który
korzystając z zamieszania, jakie zrobił właśnie Kakashi, krzycząc coś
niecenzuralnego, bo chyba jego idol jednak przegrał, wymknął się za nim.
Wszedł
do szatni i już chwilę później został przyciśnięty do jednaj z szafek.
–
Ta cała zgraja tylko przeszkadza – mruknął sprawca tego ataku, drażniąc nosem
jego szyję.
– To moi przyjaciele – Naruto roześmiał się,
bo taki dotyk łaskotał i to bardzo. – Draniu, nie rób tak.
–
Jak? – Sasuke nie dawał za wygraną, po chwili jednak został odepchnięty
kolanem. – Nie to nie. – Usiadł na ławce z zamiarem przebrania się i przestał
się nim interesować.
–
A co, jak ktoś wejdzie? – Naruto podszedł i po chwili wahania wsunął rękę w
ciemne, lekko wilgotne włosy. Sasuke mruknął cicho, co upewniło go tylko, że on
lubi takie pieszczoty.
–
Nie wiem, powiemy, że to nowa taktyka… I ćwiczymy… – Ręce Sasuke znalazły się
na plecach stojącego przed nim chłopaka. Miał miękką, ciepłą skórę, na której
jednak pod wpływem dotyku pojawiła się gęsia skórka.
–
Ćwiczymy? – Naruto parsknął i kucnął tak, by widzieć twarz Sasuke. Niebieskie
oczy wpatrywały się ni to z przekorą, ni to z rozbawieniem w czarne tęczówki.
Cholera, Sasuke za bardzo na niego działał. W takich momentach tracił nad sobą
kontrolę, przecież byli w szatni, do której w każdym momencie naprawdę mógł
ktoś wejść i… – Tylko co?
–
Wstrzymywanie oddechu. – Sasuke chwycił
zębami dolną wargę Naruto, po chwili trącając ją językiem. A potem go
pocałował. Mocno i namiętnie, jakby od wczorajszego wieczora minęło zbyt dużo
czasu. Cóż… Tak właściwie, to minęło zbyt dużo czasu. Zdecydowanie za długo na
to czekał, więc teraz miał zamiar wykorzystać każdą okazję.
–
Na to bym nie wpadł, ale niech ci będzie. – Naruto oddał pocałunek, ciągnąc
lekko kosmyki czarnych włosów. To było
takie przyjemne… Odkąd Sasuke pocałował go po raz pierwszy, ciągle o tym myślał,
choć na początku starał się te myśli usilnie wyprzeć. Jednak każde wspomnienie
tej ekscytacji, uczucia tego odurzenia, kiedy dotychczasowy wróg numer jeden
przyciągnął go do siebie… Tego nie dało się zapomnieć. I teraz już Naruto był przekonany
że na pewno nie będzie chciał zapomnieć.
–
W takim razie przyjmijmy, że od myślenia jestem ja – mruknął Sasuke, odrywając
się od niego na moment. Naruto burknął coś oburzony, coś, co brzmiało jak jakaś
inwektywa, ale szybko została zduszona przez kolejny pocałunek.
–
Zbieramy się, zanim przyjdzie tu ta cała hałastra? – Sasuke ugryzł go lekko w język,
odsuwając się w końcu od niego, bo z korytarza dobiegły jakieś głosy, a potem
usłyszeli szum wody z pomieszczenia z natryskami. Zaraz pewnie przyjdą inni i
lepiej, żeby ich tak nie zastali. Tym bardziej, że obaj mieli zaczerwienione i
lekko napuchnięte od pocałunków wargi.
–
A gdzie chcesz iść? – Naruto wstał i podszedł do swojej szafki po ręcznik.
–
Hn… Nie wiem, może na pizzę? – zaproponował Sasuke, a po szerokim uśmiechu na
twarzy zgadł, że trafił w dziesiątkę.
–
Skąd wiedziałeś, że lubię pizzę? – Naruto szczerzył się od ucha do ucha. Och,
on nie tylko lubił pizzę, on ją uwielbiał. Mógłby się tym żywić codziennie.
Albo nawet kilka razy dziennie.
–
Nie wiedziałem. – Sasuke jeszcze raz przyciągnął go do siebie za drzwiami
otwartej szafki. – Ale już wiem – mruknął, znów zagłębiając się na krótko w
ustach, od których, jak sobie uświadomił, chyba się już uzależnił.
Nie no.... Kiba nie możesz dać im chwili zapomnienia? No co za człowiek xD ale wracając do notki :) bardzo mi się podobała, ciekawe rozwiązania ^^ czekam na szybkiego nexta :)
OdpowiedzUsuńWakana
Patrząc na zachowanie Sasuke przychodzi mi na myśl jedno powiedzenie. '' Miłe złego początki''
OdpowiedzUsuńChwilowo to Naru bawi, a zazdrość Uchihy wydaje mu się czymś uroczym, niegroźnym, a wręcz słodkim.
Niestety jak to bywa w tak dominujących przypadkach, na początku jeest milutko, a potem już mniej. Mam nadzieję, że po pizzy Naruto nie złapie katar...Łapiesz aluzję, ne ;p?
Sasame
To był•o wspaniałe, wreszczie się doczekałam noteczki. Nie mogę siejuż doczkeać się naspenj. Pozderki kochana :*:*:*:* a i p.s nie końc z blogiem
OdpowiedzUsuńRozdział nieco krótki i specjalnie nic się nie działo. Uważam, że jeśli nie było cię tak długo powinnaś podkręcić akcję. Chciałabym powiedzieć, że cieszę się z twojego powrotu, ale powrotem nie można chyba tego nazwać. No szkoda. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będziesz miała więcej czasu i szybko pojawią się nowe rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Koko.
Yatta! Czekaliśmy i pod żadnym pozorem nie zostawiaj nas! Musisz pisać dalej. ;D Jesteśmy ciekawi kiedy i czy w ogóle się wyda, że Naruto jest z Sasuke. Coś się zdaje, że jak już coś to Kiba pierwszy to wywęszy. ^_^
OdpowiedzUsuńNo, Sanu, dłuższa przerwa nie zaszkodziła w żadnym razie Twojemu warsztatowi pisarskiemu, powracasz z klasą. ^^
OdpowiedzUsuńCieszę się, że postanowiłaś nie rezygnowac z pisania. Rozumiem, że masz mało czasu, ale myślę, że czytelnicy wolą poczekac dłużej na kolejne rozdziały niż nie czytac nic. Dlatego mam nadzieję, że będziesz kontynuowac swoje opowiadania.
Rozdział wyszedł Ci świetnie, czytaąc, cały czas mi się micha śmiała i nie mogę się doczekac kolenego. xD
Tak więc czekam z niecierpliwością i życze ci duuużo weny i czasu na pisanie.
Pozdrawiam
Hibari.
Jeju...Jacy oni są uroczy...=^.^= Ja cem więcej takiej słodyczy! xD Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńWaaaa!! Wiedziałam już wczoraj, że pojawi się nowy rozdział, ale nie miałam okazji przeczytać i tylko czekałam do dnia dzisiejszego, aż w końcu uda mi się....
OdpowiedzUsuńHmmm, nie działo się nic przełomowego jednak nie można powiedzieć, że nie działo się NIC.
Trochę potrzymałaś w napięciu przy końcu, bo prawdę mówiąc wyczekiwałam, że ktoś wejdzie i coś zobaczy. Cieszę się, że tak się nie stało, jakoś byłoby to dla mnie zbyt oczywiste.
Lubię takie naturalne sytuacje, które rozgrywają się pomiędzy Uchihą a Uzumakim. Zwykły dialog, może nie zwyczajnej, ale pary.
Kiba mnie trochę rozzłościł tym dziecinnym rzucaniem papierkami, za co mimo wszystko mu się dostało, no ale mógłby spojrzeć na sytuacje dojrzalej i poczekać do końca zajęć. Cóż, było jednak trochę śmiechu gdy oberwało mu się tym zeszytem.
Pizza to chyba danie, które w zasadzie lubi każdy, więc Sasuke tutaj ładnie wymanewrował. No ale po Naruto mogłabym się wszystkiego spodziewać, nawet tego, że nie lubi pizzy.
Podoba mi się jak spędzają ze sobą czas. Nie spieszą się i starają się nie przejmować niczym, a raczej skupiają na braniu z tego związku, co najlepszego mogą sobie ofiarować.
Eh..krótkie, bo krótkie. Poradzić nic raczej na to nie poradzę, oczywiście dłuższa mogłoby być, ale wiem jak to jest gdy coś hamuje Twoją wenę. Czas, nie czas, brak motywacji...cokolwiek.
Jednakże byłabym w niebie, gdybyś jakimś cudem miała więcej czasu na bloga, bo NIE wyobrażam sobie, żebyś go zostawiła. To nie w porządku wobec czytelników.
Mam nadzieję, że w najgorszym wypadku, skończysz przynajmniej zaczęte opowiadanie. Mimo wszystko, nie chciałabym żeby tak się stało.
Życzę Ci więc czasu, czasu i jeszcze raz czasu z dodatkiem weny.
Pozdrawiam & Cya...:*
No w końcu:) Tzn nie poganiam Cie ani nic, tylko po prostu się cieszę. Bo jak już wspominałam, uwielbiam Twoje opowiadanie. Nie wiem, co powiedzieć. Strasznie się cieszę, że moge czytać coś takiego.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rozdział taki krótki, jednak rozumiem, brak czasu. Naprawdę nie chcę, byś przestawała pisać. Wolę dłużej poczekać, ale jednak coś przeczytać spod Twojego pióra. I, za bardzo przywiązałam się do bohaterów "Rywali", by teraz się z nimi tak pożegnać, więc mam nadzieję, że jednak nie zakończysz działalności bloga. Nie można tak traktować czytelników zakochanych po uszy w tym, co piszesz: )
OdpowiedzUsuńSytuacja w 'klasie' mnie rozśmieszyła, szczególnie Kiba. Jest taki dziecinny, za co darzę go u Cibie ogromną sympatią. Przypomniał mi sytuację z podstawówki, gdy dmuchało się papierowymi kuleczkami z tak zwanych "pukawek" zrobionych z długopisów. Tylko naszym celem przeważnie były nauczycielki, ale cii; )
I ten celny rzut Uchihy. Nie sądziłam, że w ogóle wykona jakiś ruch, a szczególnie, że użyje zeszytu Uzumaki'ego, i trafi nim wprost w nos Inuzuki. Podoba mi się, odnoszę wrażenie, że pomału otwiera się przed innymi, zrzucając maskę takiego aroganckiego dupka.
I ta sytuacja w szatni. Słodka^ ^ Cieszę się, że nikt nie wszedł, bo to by było zbyt przewidywalne i banalne. Lubię takie naturalne dialogi i sytuację, między nimi. To takie rzeczywiste i proste, jednak mające w sobie 'to coś'.
Nie mogę się doczekać nowego rozdziału, będę czekać na niego cierpliwie. (też bym zjadła sobie pizzę ^o^)
Pozdrawiam.
No i fajnie, taka przejścióweczka, nic w zasadzie się nie działo ale i tak bardzo miło się czytało, zwłaszcza po tak długiej przerwie. Widzę, że Naruto i Sasuke przyznają się przed sobą i do siebie otwarcie, chociaż z reakcją otoczenia jest trochę gorzej. Nie dziwię im się, że nie pokazują się publicznie, w tej sytuacji nawet ja nie zrobiłabym tak chociaż, może po pewnym czasie przyznała się do tego. Ale nie wiem jak Naruto i Sasuke, oni są nieobliczalni, więc nie mam pojęcia jak dalej się to potoczy (;
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś, mam nadzieję, że teraz notki będą pojawiać się systematycznie, bo ja osobiście w czasie zajęć jestem naprawdę zawalona robotą (pani od polskiego jest wymagająca, aż boli w oczy, ale dobrze, bo chociaż przygotuje mnie dobrze do matury, jednak kiedy wracam do domu dobrze jest usiąść sobie na chwilę i przeczytać jakieś dobre SasuNaru na odprężenie <3
Zmieniając temat, dzisiaj moim numerem jeden jest Kiba, który zarobił zeszytem w twarz XD normalnie gdybym tam było, to bym się chyba skichała ze śmiechu, ale czy ja się nie mylę,czyżby Shikamaru coś podejrzewał? W końcu taki z niego bystry gość, nie zdziwiłabym się.
Szczerze mówiąc stęskniłam się nieźle i powiem tylko welcome back (;
Pozdrawiam i życzę weny oraz cennego czasu.
Jeśli jesteś zainteresowana, założyłam nową stronę z oneshotami (a raczej ją przeniosłam) link jest na 'jak nie ty to kto'
Mrrrrr ! x33
OdpowiedzUsuńCo za boska notka :D
Biedny Kiba dostał w nos xDDDD
Ale Sasu i Naru są boscy ! X33
Najlepsze jest na końcu x33
Idę czytać następną notkę :**
Pozdrawiam :*:*
Zapomniałam się podpisać XD Ale i tak pewnie by się pani domyśliła po moim beznadziejnym stylu komentowania xDD
OdpowiedzUsuńArika-chan
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ocho Sasuke jednak nie jest taki spokojny jak pokazuje na około, ale czemu to zeszytem Naruto w Kibe, a nie swoim? uzależnił się już od Uzumakiego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, Sasuke jednak nie jest taki spokojny jak to pokazuje światu... ale czemu to zeszytem Naruto w Kibe a nie swoim? przecież to taki cieniutki zeszycie 16 kartek ma ;) och uzależnił się już od Uzumakiego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka