Tekst staroć. Parodia. Ale zauważyłam, że nie mam go na blogu, a chce tu mieć wszystkie swoje teksty więc wklejam.
Sasuke
oparł ręce o drewnianą balustradę i spojrzał w dół. Strumyk płynął tak samo
leniwie jak przed laty, zupełnie, jakby nic się nie zmieniło. Ten sam mostek,
te same krzaczki przy brzegu, to samo bezchmurne niebo… Tylko czy on sam nie
zrobił się aby odrobinę bardziej sentymentalny?
-
Draniu – oświadczył uroczyście Naruto, przestępując z nogi na nogę i gniotąc
coś w ręku. – To oficjalne ułaskawienie! – Rozprostował papier, niestety, tusz
trochę się rozmazał i jedyne, co było widać, to jeden wielki kleks. – Zresztą,
nieważne… - Wyrzucił urzędowy dokument do strumyka, który, jego zdaniem, coraz
bardziej przypominał rynsztok. Cóż, tak bywa, gdy nie dba się o ekologię. A on
sam był ostatnio zajęty dużo ważniejszymi i poważniejszymi sprawami, jak na
przykład sprowadzenie stojącego tu i teraz Sasuke do wioski. Z tego całego
zamieszania zaburczało mu w brzuchu.
-
To znowu on? – Saske zaperzył się i odwrócił na pięcie, udając, że zgniłozielone
żabki w rynsztoku… znaczy strumyku, zainteresowały go ponad wszelką miarę.
-
Jaki on? – Naruto podrapał się po karku, robiąc niezbyt inteligentną minę.
-
Ten rudy pchlarz – żąchnął się Sasuke, nadal, z uporem maniaka, przyglądając
się lokalnej faunie.
-
Kyuubi? Ej, nie mów tak o moim… – Naruto zawahał się, widząc skierowane
natychmiast w jego kierunku uchihowe spojrzenie . No dobra, co prawda ostatnio
relacje jego i lisa znacznie się poprawiły, i Sasuke dowiedział się o tym
pocztą pantoflową, ale żeby od razu się o coś takiego wściekać?
-
Przyjacielu? To chciałeś powiedzieć? – Sharingan aktywował się ułamku sekundy.
– A to mi ciągle wmawiałeś, że jestem twoim przyjacielem. Sasuke to, Sasuke
tamto, a tu proszę… Tylko kilka lat mnie nie było! Tylko kilka lat, zdrajco!
-
Zwierzątku… - dokończył niepewnie
Naruto, wybierając już znoszenie skutków gniewu Kyuubiego nad furię Sasuke.
Wiedział, że oberwie mu się za takie stwierdzenie i miał rację, bo chwilę
później poczuł coś na kształt kłów wbijających się w żołądek. Ale naprawdę
wolał to niż kolejny kilkuletni foch Sasuke. – To może pójdziemy na ramen? –
zaproponował, choć żołądek, nadal atakowany przez szczęki lisa, podpowiadał
zupełnie co innego.
-
Ramen… - odrobinę udobruchany Sasuke zastanowił się na głos. – Nie, pójdziemy
na spaghetti! – stwierdził w końcu nieznoszącym sprzeciwu głosem.
Naruto
jęknął w duchu. Miał uczulenie na pomidory. Ale czego się nie robi dla miłości…
Chwilowo zastanawiam się pomiędzy śmiercią przez uduszenie, a tą spowodowaną utonięciem. Nigdy więcej nie piję niczego, podczas czytania Twoich tekstów. Inaczej mogę umrzeć! xD
OdpowiedzUsuńŚwietne xD Fochnięty Sasu komplementujący sobie rynsz... to znaczy rzeczke, Kyuubi określony mianem "zwierzaczka" i Naruto, który jest gotów zrezygnować ze swojego ramen. Mieszanka wybuchowa xD
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak pięknie, Kyuubi wściekł się na to określenie go jako zwierzątka ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Sasuke z fochem jest wspaniały <3 W końcu czego się nie robi dla miłości, genialne. Kocham parodię a w Twoim wykonaniu są po prostu świetne! Życzę dużo weny i jeszcze więcej weny :3
OdpowiedzUsuń~ Wegetatywna