Natuto wsiadł do czerwonej terenówki
Itachiego, dopiero teraz dostrzegając na przednim siedzeniu Sakurę. Mruknął
tylko „cześć” i przesunął się na miejsce za fotelem kierowcy. Dziewczyna
odpowiedziała, nie odwracając nawet głowy. Już na pierwszy rzut oka widać było,
że ma nienajlepszy humor. No to jest nas dwoje – pomyślał Naruto.
Itachi spojrzał na zegarek, było już wpół do
dwunastej.
– Słuchajcie, przepraszam was, ale musimy po
drodze podjechać do firmy, jak nie dostarczę dokumentów przed południem, urwą
mi głowę – poinformował i błyskawicznie zapiął pas. Po chwili wyjechał z
parkingu i skręcił w stronę centrum miasta.
Naruto oparł głowę o szybę, obserwując szybko
zmieniający się widok za oknem. Im więcej myślał o sytuacji, w której się w tym
momencie znajdował, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to wszystko w
ogóle nie ma sensu. Itachi może i chciał pomóc, ale chcieć to wcale nie znaczy
móc. Przymknął oczy. Dlaczego Sasuke musiał być tak uparty. Tyle razy go
przepraszał, czy on nie miał w sobie za grosz wyrozumiałości? To był tylko
głupi pocałunek. Nawet Itachi powiedział, że to przecież nie koniec świata. Nie
mógł po prostu schować tej swojej cholernej dumy do kieszeni i z nim po prostu
porozmawiać?
– Co tam mruczysz? – zapytał Itachi,
wjeżdżając na teren firmy. Zaparkował, wyłączył silnik i odwrócił się, patrząc
na swojego pasażera.
– Że to nie ma żadnego sensu. – Naruto
wzruszył ramionami.
– A co według ciebie ma sens? To, jak się
teraz zachowujecie?
– Bez Sasuke nic nie ma sensu… – mruknął
ledwo słyszalnie, ale Itachi już zabrał dokumenty i zostawił go w samochodzie z
Sakurą.
Sakurą, która teraz ledwo się hamowała,
zaciskając ręce w pięści. W końcu nie wytrzymała i wrzasnęła tak, że aż musiał zatkać sobie
uszy.
– Naruto! Jesteś totalnym kretynem! –
Odwróciła głowę w jego stronę. – Przysięgam, że zaraz ci przyłożę.
Zamrugał zdziwiony. Z Sakurą nie byli obecnie
w najlepszych relacjach i starali się raczej nawzajem unikać, więc ten jej
wybuch w jego stronę był dość zaskakujący. Chociaż… Jakby się tak zastanowić,
to pierwszy raz, kiedy miał do czynienia z kobietą w ciąży. Słyszał, że mają
wtedy huśtawki nastroju czy coś.
– Czy ty i Sasuke jesteście jakimś cholernym
pępkiem świata? Nic nie słyszę od kilku dni od Itachiego, tylko Sasuke i
Naruto, Naruto i Sasuke. Wysłuchałam całej tej historii już ze sto razy i
naprawdę mam tego po dziurki w nosie – jęknęła i opuściła ramiona.
Po chwili odpięła pas i wysiadła z samochodu,
żeby zaraz zająć miejsce z tyłu, obok Naruto.
– A tak w ogóle, to chciałam cię przeprosić
za tamto. No wiesz… – Ton jej głosu diametralnie się zmienił.
Więc jednak miałem rację, huśtawki nastroju –
pomyślał.
– Już dawno chciałam to zrobić, ale jakoś tak
nie wyszło. – Spojrzała na niego przepraszającym wzrokiem.
– Sakura… – mruknął, nie wiedząc, co
odpowiedzieć. Tego się kompletnie nie spodziewał.
– Wiem, że najprawdopodobniej mi nie
uwierzysz, ale ja cię naprawdę lubiłam. Tylko że Sasuke był wtedy jakąś moją
obsesją. Myślałam, że może jak będę z tobą, to mi to przejdzie. Ale nie
przeszło. Dopiero Itachi…
– Sakura, ja naprawdę nie wiem, czy chcę tego
słuchać. – Naruto odwrócił głowę w stronę szyby i zaczął kontemplować widok za
oknem. Widok, na który składały się konkretnie dwa kontenery na śmieci i sterta
jakichś kartonów.
– Naruto… – Sakura przysunęła się bliżej i
łapiąc za rękawy kurtki, zmusiła go, żeby na nią spojrzał. – Wiem, że cię
zdradziłam i naprawdę bardzo tego żałuję. Żałowałam już wtedy, ale było mi tak
głupio, a ty już nie chciałeś mnie znać.
– Wiesz… – Naruto uśmiechnął się na wpół
smutno, na wpół ironicznie. – W sumie, to nawet jesteśmy do siebie podobni. Ja
też przecież kogoś zdradziłem – stwierdził pesymistycznym tonem.
– To nie to samo. W końcu, nie przebierając w
słowach, byłeś nieźle narąbany. Z tego, co mówił Itachi, a jak już wspominałam,
mówił o tym przez cały czas, Sasuke też ma się nie najlepiej. Zastanów się, jak
możesz to wszystko naprawić.
– A jak myślisz, co ja niby robię od dobrych
dwóch tygodni? Ale to Sasuke. On jak sobie coś wmówi, to… A niech to! – Założył
ręce za głowę i wlepił wzrok w zagłówek przed nim.
– Tak, to Sasuke – zgodziła się Sakura. –
Choć Itachi też potrafi był bardzo uparty w niektórych kwestiach. Cała rodzina
uparciuchów. Ale mają coś, co nas do nich ciągnie – uśmiechnęła się z
sentymentem.
– Cóż, w końcu są Uchihami, a my tylko ludźmi.
– Naruto zupełnie wbrew sobie podłapał temat i nawet zdobył się na żart.
Zaczynał się powoli rozchmurzać, ale póki co, nie chciał tego okazywać.
– Naruto… – Sakura dźgnęła go palcem po
chwili milczenia. – Naruto… – Spróbowała jeszcze raz. – Naruto…
– No co? – Odwrócił głowę w jej stronę.
– Przepraszam.
– Eh, Sakura… – Pokręcił głową i lekko się
uśmiechnął. – Niech ci będzie.
Chwycił podana mu na zgodę dłoń i uścisnął
ją. A potem Sakura uściskała jego całego.
– Ale Itachi i tak jest o niebo lepszy od
Sasuke. Taki facet zdarza się raz na milion – rozmarzyła się.
– Czy ja wam przypadkiem nie przeszkadzam? – Wyżej
wspomniany Uchiha, który właśnie otworzył drzwi do samochodu, patrzył trochę
zdezorientowany, w końcu ręka jego narzeczonej nadal leżała na ramieniu Naruto,
ale po chwili się uśmiechnął. – Więc się
pogodziliście? – spytał retorycznie. – Jeden punkt na mojej liście rzeczy do
zrobienia odhaczony – stwierdził.
– Dłużej się nie dało? – burknęła Sakura i z
powrotem zajęła swoje miejsce z przodu. – Od samego rana źle się czuję i mam mdłości,
a to wszystko twoja wina! – Wskazała Itachiego palcem.
– A co
ja znowu takiego zrobiłem?
– Wiesz,
taka fasolka co we mnie rośnie, chyba pamiętasz, że miałeś w tym swój udział? –
Spojrzała groźnie. – Poza tym mieliśmy jechać na zakupy, a od dobrej godziny siedzę
w tym samochodzie!
Tak, to decydowanie była huśtawka emocjonalna!
Naruto był tego pewien na sto procent. Nastrój Sakury zmieniał się jak w
kalejdoskopie. Panna Haruno w ciąży była nieobliczalna jak tsunami, tajfun,
trzęsienie ziemi i pożar w jednym.
– No już, już. Odstawimy tylko Naruto do
mojego upartego jak osioł brata i pojedziemy, gdzie tylko będziesz chciała. Dobrze?
No nie gniewaj się już na mnie, pamiętaj, że jestem jeden na milion –
zażartował.
– Że co niby?
– Sama tak powiedziałaś, słyszałem. – Itachi
wydawał się być bardzo z siebie zadowolony. Sakura próbowała zaprzeczyć, ale
zatkał jej usta pocałunkiem. – Kocham cię, przecież wiesz.
Dziewczyna rozchmurzyła się.
– Ja ciebie też.
– A ja wysiadam! – Naruto skrzywił się i
odpiął pas. – Jak jeszcze przez chwilę posłucham tego waszego słodzenia, to się
nabawię cukrzycy – mruknął i zamierzał otworzyć drzwi, ale Itachi wykazał się
refleksem i zdążył je zablokował. – Ej, no co robisz? Wypuść mnie!
– Nie. – Ton Itachiego był zdecydowany. – Ty
jedziesz do Sasuke. Dowlokę cię tam nawet siłą, jak trzeba będzie.
– Czy to jest jakaś próba ubezwłasnowolnienia
mnie? – burknął obrażony Naruto, ale w końcu machnął ręką i dał za wygraną. – A
zresztą, rób co chcesz.
Na miejsce dojechali niecałe piętnaście minut
później. Naruto wszedł z Itachim do rezydencji, ale gdy tylko stanął przy
wejściu na górę, nagle zawahał się i zawrócił. Co on sobie wyobrażał? Że
Sasuke, kiedy zobaczy go we własnym pokoju, nagle nabierze ochoty na
wysłuchiwanie tych żałosnych tłumaczeń? Nie ma mowy.
– O
nie, nie, nie, mój drogi. – Itachi zgarnął go ramieniem i z powrotem skierował
w stronę schodów. – Wiem, że Sasuke jest trudny, ale jestem pewien, że sobie z
nim poradzisz. Walcz o swoje.
– A myślisz, że nie próbowałem?
– Widocznie za mało się starałeś. To jak,
wejdziesz sam, czy mam cię tam zanieść? – Itachi położył mu rękę na plecach i
popchnął nieznacznie do przodu.
Groźba zabrzmiała niezwykle realnie, więc
ostatecznie Naruto uznał, że raz kozie śmierć. W końcu, co takiego może mu
zrobić Sasuke poza kolejnym odrzuceniem? W najgorszym wypadku wykopie go z
pokoju, a jak to nie poskutkuje, to sam wyjdzie, kompletnie go ignorując. Na
rozwiązanie typu dostać w pysk i się pogodzić raczej nie liczył.
Itachi zapukał i na krótkie „czego chcesz” z
wnętrza pokoju, po prostu złapał za klamkę, otworzył drzwi i bezceremonialnie
wepchnął do środka Naruto. Po tym najzwyczajniej w świecie wyciągnął z zamka
klucz, wyszedł i zamknął drzwi z drugiej
strony.
Tego Naruto się nie spodziewał. Nie sadził,
że Itachi zafunduje mu rozwiązania rodem z telenoweli albo powieści dla
nastolatek – bo zamknięcie go w pokoju z byłym chłopakiem w celu ich pogodzenia
właśnie tak wyglądało. Spojrzał na Sasuke, leżał na łóżku oparty o poduszki z
słuchawkami na uszach i nie zwracał na niego uwagi. Po długiej chwili milczenia
i bezruchu w końcu jednak podniósł się i podszedł w stronę drzwi, po prostu go
mijając. Nacisnął klamkę, chciał się chyba przekonać, czy Itachi faktycznie ich
zamknął. Mruknął pod nosem coś, co brzmiało jak „idiota” i wrócił do swojej
poprzedniej pozycji.
Naruto nie miał pojęcia, co robić. „Walcz o
swoje”. Ale jak walczyć o kogoś, kto w tak perfidny sposób cię olewa. To było
naprawdę najgorsze z możliwych rozwiązań. Sasuke nie odezwał się do niego ani
słowem. Dlaczego po prostu go nie zwyzywa za… za cokolwiek. Za to, że zrobił mu
świństwo, że jest kretynem, który najwyraźniej nie potrafi pić z umiarem, że
zakłóca mu spokój w jego perfekcyjnie uporządkowanym pokoju, gdzie każda rzecz
miała swoje stałe miejsce, a na dywaniku nie dało się dostrzec żadnego
paprocha, a nawet za to, że wczoraj padał deszcz. Każda kłótnia, nawet ta
najbardziej burzliwa, to, jakby nie było – rozmowa.
– Sasuke… – Naruto uznał, że musi w końcu coś
zrobić, więc podszedł i zdjął mu z głowy słuchawki. – Możesz w końcu ze mną
porozmawiać? To był tylko jeden, jedyny i w dodatku niechciany pocałunek. Byłem
pijany. Nic więcej nie zrobiłem. To Kiba i Sai zawlekli mnie do pokoju Hinaty,
rozebrali i zostawili w jej łóżku.
– Sai? – Sasuke wbrew sobie w końcu zareagował
na obecność swojego byłego chłopaka. Przypomniała mu się scena nad basenem,
gdzie Sai mówił o malowaniu aktu Naruto. No tak, musiał mieć niezłe widoki,
kiedy pozbawiał go garderoby. Co za gnojek.
– Zrobili to dla żartu. – Naruto usiadł na
łóżku zachęcony jakąkolwiek reakcją. Rozmową tego nazwać raczej nie można było,
ale lepsze to niż nic. – To był jeden głupi pocałunek, którego nawet nie
pamiętam, bo byłem prawie nieprzytomny.
– Rozumiem, że gdybym to ja się wtedy upił i przelizał
jakąś dziewczynę, byłbyś z tego powodu przeszczęśliwy?
– Wiesz, że nie. Ale uwierz, to nie miało dla
mnie żadnego znaczenia. – Przysunął się bliżej.
Sasuke patrzył na niego tymi swoimi czarnymi
oczami, których widok zawsze przyprawiał go o przyjemne dreszcze. Pamiętał ich
pierwszy prawdziwy pocałunek w akademiku, czuł się wtedy jak zahipnotyzowany.
To było niesamowite przeżycie, jakby cały świat stanął do góry nogami. A teraz
znowu siedział tak blisko, miał tę twarz na wyciągnięcie ręki, gdyby tylko
przysunął się jeszcze odrobinę, mógłby… Mógłby znów go pocałować… Skoro słowa
nie działają, to może warto przejść do czynów? W końcu, jak mówił Itachi, że trzeba
walczyć o swoje.
To był impuls, musiał zaryzykować, więc po
prostu pochylił się i pocałował swojego byłego chłopaka. Przyjemne ciepło
rozpłynęło się po jego wnętrzu, znał dobrze smak tych ust. Tak strasznie mu ich
brakowało.
Sasuke przymknął oczy, jemu też sprawiło to
przyjemność, ale chwilę później lekko się podniósł, jakby chciał go odepchnąć.
– Nie, proszę cię – Naruto nie miał zamiaru
ma na to pozwolić – proszę… cię. – Pogłębił pocałunek. – Bez ciebie nic nie ma
sensu. Bez ciebie nie potrafię normalnie funkcjonować. Bez ciebie… – jęknął,
gdy chłopak położył mu rękę na karku, przyciągnął do siebie i oddał pocałunek.
Naruto wplótł palce w jego czarne, miękkie włosy i napawał się tą chwilą, o
której myślał, że już nigdy nie nadejdzie.
Sasuke przerwał pocałunek dopiero po kilku
minutach. Odchylił się nieznacznie, patrząc spod przymkniętych powiek, jakby
analizował sytuację i rozważał argumenty za i przeciw. Naruto wykorzystał
okazję i musnął ustami zagłębienie jego szyi, jedno z najwrażliwszych miejsc, o
których wiedział tylko on. Sasuke westchnął, chwycił go mocniej i wciągnął na
łóżko, przewracając jednocześnie na plecy. Teraz to on się pochylał, a jego
czarne oczy wpatrywały się uważnie w twarz Naruto.
– To był pierwszy i ostatni taki wyskok,
rozumiemy się? Jeszcze raz tak zrobisz, a własnoręcznie cię wykastruję –
powiedział niskim, drażniącym zmysły głosem.
Naruto nie mógł oderwać od niego wzroku. Twarz
delikatnie zarumieniona, włosy w nieładzie, nabrzmiałe już nieco usta… Cholera,
jak to możliwe, że on w ogóle istnieje?!
– I wierz mi, nie będę tracił czasu na
rozważanie, czy byłeś trzeźwy, podpity, ciut pijany czy kompletnie nawalony –
Sasuke kontynuował, nieświadomy tego, że jego chłopak przegapiłby obecnie nawet
wybuch bomby atomowej.
– U...hm – mruknął niezbyt inteligentnie
Naruto i nie mogąc się powstrzymać, spróbował usiąść i ponowić przerwane
czynności. Zaplótł mu ręce na szyi i przyciągnął do siebie. Nie mógł dłużej
czekać, pragnął jego ust, jego gorącego oddechu na swoich wargach, jego ramion
dookoła własnych… Zjechał rękami niżej i zaczął przesuwać nimi po twardych,
wyrzeźbionych plecach.
Sasuke, nie przerywając pocałunku, poprawił
sobie pozycję, teraz siedział na biodrach Naruto. Otarł się o nie, na co z
gardła wydobył się jęk. Powtórzył to raz, potem drugi, z zadowoleniem
obserwując reakcję na jego twarzy.
– Czego chcesz, Naruto? – szepnął mu do ucha
i ugryzł lekko.
– Ciebie. – W niebieskich, lekko zamglonych oczach
czaiło się niekłamane pożądanie.
Sasuke, pozbawiając uprzednio ich obu
koszulek, zjechał ustami niżej, najpierw na szyję, bawiąc się językiem, potem
na obojczyk, tors… Drażnił się z nim tak długo, że w końcu Naruto poruszył się sugestywnie,
dając tym samym do zrozumienia, że nie chce już czekać. Ale Sasuke nigdzie się nie spieszył, celowo go prowokował,
słuchając jego westchnień z zadowoloną miną.
– Zaczynasz płonąć – wyszeptał mu prosto w
usta, znów lekko się unosząc i ocierając o jego erekcję. Tak naprawdę obaj byli
niesamowicie pobudzeni, sam miał już problemy z kontrolą, ale chciał
doprowadzić Naruto do granic wytrzymałości. Znów leniwie zjechał ustami w dół, błądząc
językiem po wszystkich wrażliwych miejscach. Powoli rozpiął rozporek i zsunął z
niego spodnie, a zaraz potem bokserki. Przejechał językiem wzdłuż sterczącej
już męskości i lekko się odsunął.
– Uhh… – Naruto chwycił go za włosy, próbując
przybliżyć jego głowę, ale nie pozwolił mu na to. Nie miał zamiaru sprawić, żeby
tak szybko doszedł.
Ponowił akcję raz, drugi, trzeci, jednak za
każdym razem wycofywał się. Naruto wił się, w niewybrednych słowach wyrzucając
mu, kim jest, skoro się tak znęca, ale reagował tylko złośliwym uśmieszkiem. Czwartego
razu chłopak już nie wytrzymał. Zdeterminowany zalewającymi go falami pożądania,
przez które nie był już się w stanie kontrolować, odepchnął go, chwycił ręką swojego
własnego penisa i zaczął nią przesuwać w górę i w dół. W górę… I w dół…
Sasuke poczuł nagłe uderzenie gorąca. Co on
wyprawiał? Próbował się zbliżyć, ale Naruto znów go odepchnął. W jednej chwili
jego krew zaczęła szybciej krążyć, a twarz dosłownie go paliła. Otworzył
szeroko oczy. To było…
– O kurwa – wydyszał ciężko.
Patrzył oniemiały na dłoń swojego chłopaka,
który w tym momencie zabawiał się sam ze sobą i mruczał cicho, obserwując go
spod półprzymkniętych powiek. Sasuke też już dosłownie płonął, nie mogąc
oderwać oczu od tego widoku. To był jakiś obłęd. Ogień zalewał dosłownie każdy
centymetr jego ciała. Patrzył i patrzył, i słuchał pomruków przyjemności, i
czuł, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, to eksploduje.
– Masz przejebane, Naruto.
Błyskawicznie pozbył się własnych spodni i
bielizny, po czym chwycił chłopaka obiema rękami, uniósł mu uda i wszedł w
niego bez ostrzeżenia.
Krzyk bólu odbił się echem od ścian, a Naruto
szarpnął się i zacisnął z całej siły ręce na granatowej narzucie łóżka.
Dosłownie go zamroczyło.
– Co ty do cholery robisz? – wymamrotał słabo i spróbował się wyrwać,
ale nie był w stanie. Już teraz ból był nie do opisania, a widział, że Sasuke
resztkami sił i woli powstrzymuje się przed tym, żeby nie zacząć się w nim
poruszać. Dyszał ciężko, a czarne oczy płonęły jakąś dziką żądzą. Nigdy
wcześniej nie widział go w takim stanie.
– Wybacz, ale już dłużej nie dam rady. –
Sasuke poruszył się. Najpierw wolno i ostrożnie, potem coraz szybciej, aż w
końcu, nie reagując na krzyki, prośby ani nawet groźby, zaczął wbijać się z
całej siły. Naprawdę nie chciał sprawiać Naruto bólu, po prostu nie panował już
nad sobą. Tamten widok wyzwolił w nim takie pokłady pożądania, o jakie w życiu
by siebie nie podejrzewał.
Naruto próbował go zrzucić z siebie kilka
razy, ale nie pozwolił mu na to, przyciskając go całym swoim ciężarem ciała do
łóżka. Po pewnym czasie Naruto skapitulował i chyba nawet zaczął odczuwać przyjemność,
bo Sasuke zarejestrował, że coś gorącego rozlewa się między ich ciałami. Było
mu tak cholernie dobrze, że chwilami tracił świadomość.
Kiedy osiągnął szczyt, orgazm był tak silny,
iż miał wrażenie, że zaraz straci przytomność.
Spojrzał zamglonymi oczami na Naruto i padł bezwładnie, nie mogąc nawet
się ruszyć.
– Dobrze się bawiłeś? – Naruto brutalnie
zepchnął go z łóżka. Podniósł się i spojrzał na swój brzuch i granatową kapę
pod sobą. Wszystko było umazane białą, kleistą substancją. – Ty… ty jesteś
jakimś sadystą.
Sasuke dopiero po chwili wstał z podłogi i
chwytając pierwszą lepszą część garderoby, wytarł siebie i Naruto z resztek
spermy.
– No jeszcze czego! – Ten dopiero teraz dostrzegł,
że za ręcznik posłużyła jego własna koszulka.
– Naruto… – Sasuke usiadł obok niego na
łóżku. Nadal był zgrzany i miał przyśpieszony oddech, ale twarz, mimo że ciągle
zaczerwieniona, wyrażała względne opanowanie, a w spojrzeniu nie było już ani
śladu tej niepohamowanej żądzy. Przybliżył twarz i pocałował swojego, wciąż
obrażonego chłopaka. – Przepraszam, nie chciałem, żeby tak wyszło. Ja po
prostu… odleciałem.
– Taa, zdążyłem zauważyć. Następnym razem
proponuję zamianę. Potraktuję cię tak samo, żebyś zobaczył, co to znaczy ból.
Co ty na to? – warknął Naruto i odwrócił się do niego plecami.
Sasuke objął go ramionami i przesunął nosem
wzdłuż linii karku.
– Jakoś ci to wynagrodzę, obiecuję. –
Pociągnął ich obu na poduszki. Przysunął się najbliżej, jak mógł i wsłuchał w oddech.
Naruto wydawał się już uspokajać. W
normalnych okolicznościach autentycznie przywaliłby Sasuke w szczękę za coś
takiego i oświadczył, że odtąd jedyny seks, jaki będzie mógł sobie uprawiać, to
sam ze sobą w łazience. Ale dzisiaj… Mimo całej tej sytuacji, którą poniekąd
sam sprowokował, bo obserwował przecież reakcję Sasuke na swoją małą zabawę, odetchnął
z ulgą, że już jest między nimi dobrze. Tak bardzo za nim tęsknił. Te dni, gdy
myślał, że stracił go na zawsze, były koszmarem. A teraz nadeszła upragniona
rzeczywistość. Wyciągnął rękę i uszczypnął się kilka razy dla potwierdzenia.
Tak, to na pewno była rzeczywistość.
Musiał zasnąć na dobrych kilka godzin, bo
kiedy się obudził było już ciemno, a on sam leżał przykryty miękkim polarowym
kocem, którego wcześniej tu nie było. Obok spał Sasuke, ale kiedy tylko się
poruszył, otworzył oczy. Dopiero teraz zerknął na budzik – dochodziła
siedemnasta.
– Itachi jeszcze nie wrócił? – Naruto wstał z
łóżka i zapalił światło. Wszystko go bolało. – Bo nie wiem jak ty, ale ja musze
do łazienki. – Wziął z podłogi swoje bokserki i spodnie, i wciągnął je na
siebie.
Sasuke, który leżał całkowicie już ubrany,
też się podniósł. Podszedł do trójkątnej szafki z książkami i zdjął coś z
najwyższej półki. – To idź. – Podał klucz z breloczkiem w kształcie wachlarza.
– Skąd to masz? Przecież twój brat zabrał
klucz, jak nas zamknął.
– Wiesz, chyba każdy normalny człowiek posiada
coś takiego jak klucze zapasowe. Ty nie masz do swojego mieszkania? – Uniósł
brwi pytająco. – Tak czy inaczej, ja już dawno wziąłem prysznic, a ciebie nie
chciałem budzić.
Naruto stał i się gapił z otwartymi ustami.
– Czekaj, to znaczy, że wcale nie musiałeś tu
ze mną być? Że od razu po wyjściu Itachiego mogłeś mnie stad wyrzucić? A jednak
nic nie powiedziałeś i słuchałeś tych moich żałosnych tłumaczeń. Dlaczego? – Zamrugał
zdumiony.
– Nie musiałem, ale… No bo tak. Przestań
zadawać tyle pytań.
– Sasuke.... – Na twarzy Naruto zaczął
pojawiać się uśmiech. – Sasuke! – Rzucił
się na niego i popchnął do tyłu.
– Nie, uważaj! Ta szafka jest – w jednym
momencie mebel, na który obaj wpadli, zachwiał się, a potem przechylił się na
nich z cała zawartością – niestabilna.
Hanabi, którą wracający właśnie do domu
Itachi zauważył przy drzwiach i zaprosił do środka, wyciągnęła rękę, w której
trzymała płytę opatrzoną naklejką z napisem „projekt”.
– Już myślałam że nikogo nie ma. Tato dziękuje
za pożyczenie – powiedziała i za chwile aż podskoczyła, bo z góry dobiegł
najpierw czyjś krzyk, a potem jakiś rumor i głośny jęk. – Coś się chyba stało.
– Zerknęła w stronę schodów prowadzących na górę.
– A, to nic. – Itachi machnął ręką. – To
tylko Sasuke i Naruto.
– Czy oni się tam biją?
– No cóż, ekhm, można to tak nazwać. – Itachi
uśmiechnął się zadowolony. – Tak czy inaczej, nie martw się, raczej nie zrobią
sobie krzywdy.
Kiedy w końcu obaj zeszli do kuchni, Naruto
nadal miał mokre włosy po prysznicu i pożyczoną koszulkę, bo jego własna z
wiadomych powodów nie nadawała się do założenia.
- Jak cię tu po południu przywiozłem, byłeś
trochę inaczej ubrany – Itachi uśmiechnął się. – Widzę, że mieliście udany
dzień! – Mrugnął, bardzo z siebie zadowolony.
Sasuke tylko prychnął. Wstawił wodę na kawę i
odwrócił się w kierunku szafek, żeby wyjąć z nich kubki. Itachi robił sobie
właśnie kanapkę z szynką i pomidorem.
– Chcesz? – spytał Naruto. Ten dopiero
uświadomił sobie, że dzisiaj praktycznie nic nie jadł poza śniadaniem. Jakby na
potwierdzenie tych słów zaburczało mu w brzuchu.
– A dzięki, chętnie się poczęstuję.
Chwilę później Sasuke postawił przed nim
kubek z kawą i usiadł obok.
– A właśnie, braciszku, wszystkie meble w
twoim pokoju są do wymiany, czy tylko łóżko? – spytał Itachi, krojąc kolejnego
pomidora.
Naruto zakrztusił się kanapką, a Sasuke
wypluł upity właśnie łyk kawy.
– Jak już musisz wiedzieć, to szafka się
zarwała – wyjaśnił, klepiąc swojego chłopaka po plecach, żeby się nie udusił.
Itachi tylko pokiwał głową, jakby przyjął to
do wiadomości. Zjadł spokojnie kolację, wypił herbatę i stwierdził, że uda się
do swojego pokoju. Jednak zanim wyszedł, obrócił się w stronę chłopaków z
wyrazem udawanego szoku na twarzy.
– Robiliście to na szafce?!
Roześmiał się i uciekł do siebie, pokonując
po dwa stopnie naraz.
Padłam pod koniec ze śmiechu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
"Sasuke poczuł nagłe uderzenie gorąca. Co on robi? Co on wyprawia? W jednej chwili jego krew zaczęła szybciej krążyć, a twarz dosłownie go paliła. Otworzył szeroko oczy. To było…
OdpowiedzUsuń– O kurwa – wydyszał ciężko."
O kurwa! Mnie też palą policzki. Dawno już nie czytałam tak dobrej sceny yaoi. Wow!
I itachi pod koniec o kupnie nowego łóżka, a potem szafki. No nie mogłam.
Inka
Szczerze mówiąc nie lubię jak itachi się miesza, rozumiem, że w szczytnym celu, ale to trochę jak z mangi "sasuke ja wiem, co dla ciebie najlepsze"... znaczy pogodzili się, to fajnie, i ten, no nie powiem seks świetny i Twój fik, więc Ty rządzisz, ale itachi mi w tym wszystkim przeszkadza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
J.
Loffciam cię bejbe, normalnie. Tylko dlaczego ty małpo jedna nie dałaś mi znać, że piszesz to dalej? muszę się dowiadywać z drugiej ręki?
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z komentarzem powyżej, Itachi w Rywalach zawsze się wtrącał, a poza tym to Sasuke pierwszy go w to wciągnął przez ta swoja intrygę, już nie pamiętam jak to dokładnie było. Tu się wtrąca, w mandze się wtrąca - cały Itachi.
Nadal nie lubię Sakury! Ale ta scena nawet mi się podobała.
No i to yaoi... mrau. Bez niepotrzebnych schematów, coś zupełnie innego z takim smaczkiem :) Sasuke bez opanowani i Naruto, twierdzący, że jest sadysta. Bo w sumie sie tak zachowal, niewyżyty, Naruto mógł mu jednak po wszystkim przywalić.
Daj mi jakiś kontakt do siebie, bo musimy pogadac. Napisałam ci maila i nie dostałam odpowiedzi. Adres jest nieaktualny czy nie sprawdzasz skrzynki?
Dei
Ta weryfikacja antyspamowa doprowadza mnie do szału.
Dei.
OdpowiedzUsuńO tym, że będzie kontynuacja powiadomiłam w sumie chyba tylko trzy osoby, a ciebie na gg to już od lat nie widziałam. Sprawdziłam maila, nic nie dostałam od ciebie, ale ja wtedy miałam kilka adresów, to może poszło nie na ten co trzeba. Jak coś, mój nr gg się nie zmienił 22941586 :)
Witam,
OdpowiedzUsuńkońcówka powalająca, no i się okazało, Sasuke mógł wywalić Naruto z pokoju, bo miał zapasowy kluczyk, ale tego nie zrobił...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia