Sasuke
i Naruto pojawili się na uczelni dość wcześnie rano. Pierwsze zajęcia mieli na
basenie, więc woleli się na spokojnie przebrać i uniknąć ataku wścibskich
spojrzeń, które na pewno pojawiłyby się, gdyby ludzie widzieli, że przyjechali
razem. Sasuke miał świadomość, że w końcu wszyscy i tak się zorientują w sytuacji,
ale chciał mieć dla siebie i Naruto chociaż spokojny poranek.
Oczywiście
po tym wszystkim, co wydarzyło się wczoraj, nie wypuścił go z domu. I choć spanie
w dwie osoby na jednoosobowym łóżku nie było jakoś szczególnie wygodne, to żaden
z nich nie narzekał. Sasuke westchnął i rozejrzał się po praktycznie pustym
jeszcze parkingu. Miał ochotę pocałować Naruto, ale komórka w kieszeni jego
spodni zaczęła dzwonić i wibrować. Wyjął ją i spojrzał na wyświetlacz.
–
Inuzuka? – spytał sam siebie. – A ten czego może ode mnie chcieć? – Naprawdę
się zdziwił, ale odebrał.
–
Uchiha? – Kiba, który jak się okazało, znalazł swój wyciszony telefon za
łóżkiem w akademiku, darł się do słuchawki. – Posłuchaj, Naruto miał wypadek!
Musisz natychmiast się z nim zobaczyć!
–
Jaki wypadek? – Sasuke uniósł brwi. Albo Kiba coś pomieszał, albo on sam źle
zrozumiał. Przecież Naruto stał obok niego i miał się całkiem nieźle, a nawet,
sądząc po rozleniwionym uśmiechu na twarzy, lepiej niż nieźle.
–
Jaki? Eee… – Kiba zawahał się. – Straszny. Właśnie, straszny!
–
Straszny? A to ciekawe…
–
Czy ty już jesteś tak nieczułym draniem, że nie obchodzi cię, że on może
umrzeć? – Kiba tak się wydarł, że Sasuke musiał odsunąć telefon od ucha. – Zniknie
i już go więcej nie zobaczysz. On by cię na pewno nie zostawił. Jesteś zimnym
dupkiem, którego nie obchodzi, że on…
–
Ależ skąd, obchodzi mnie to i to bardzo. – Sasuke przerwał ten potok słów na
pozór bardzo spokojnym głosem. – Dodatkowo mogę zagwarantować, że ten straszny
wypadek może kogoś zaraz naprawdę spotkać, a wtedy ten ktoś umrze na pewno, bo
sam go zabiję! – warknął do słuchawki i
rozłączył się.
–
O co chodzi? – Naruto patrzył na niego z niezrozumieniem. – Ktoś miał jakiś
wypadek? Kiba, Shikamaru?
–
Nie. Ani Kiba, ani Shikamaru, tylko ty. Inuzuka za dużo pije czy przestawił się
na dragi? – Sasuke uniósł pytająco brwi. – Hmm, a może to wasz wspólny pomysł? –
Zmrużył oczy i spojrzał na swojego chłopaka, jakby to od niego oczekiwał
wyjaśnień.
–
Nie mam z tym nic wspólnego – stwierdził
Naruto i faktycznie wyglądał, jakby nie miał pojęcia, co jest grane. Ale Sasuke
znał go już na tyle dobrze, iż wiedział, że ten jak chce, to potrafił zgrywać
niewiniątko. Zdążył już się o tym przekonać kilka razy.
–
Taak? – Zbliżył się i oparł ręką o murek tuż nad jego głową. – I chcesz mi powiedzieć, że to wcale nie był
twój plan awaryjny, na wypadek, gdyby ci się wczoraj ze mną nie udało? Wcale,
ale to wcale nie chciałeś mnie w ten sposób podejść, mając nadzieje, że ruszą
mnie wyrzuty sumienia i zmartwię się twoim losem? – Sasuke pochylił się nad
nim, a czarne oczy świdrowały go na wskroś.
Naruto
stał pod tym spojrzeniem jak zahipnotyzowany i nie był w stanie odwrócić głowy.
Zresztą, wcale nie chciał. Sasuke mógł sobie udawać, że się złości, ale
wiedział, że wcale tak nie było. Za to on sam miał ochotę rzucić się na niego i
wytłumaczyć mu co nieco niewerbalnie. Aż w końcu zamiast na zajęcia, trafiliby
do jego mieszkania i nie wyszli z niego do jutra.
Sasuke
chyba wyczuł, o czym myśli, bo odsunął się lekko. To było bardzo kuszące, ale…
lepiej nie dawać Kakashiemu kolejnego powodu do furii i wyżywania się na nich.
–
Draniu, przecież ty nawet nie wiesz, co to są wyrzuty sumienia – mruknął
Naruto, niezadowolony, że przerwano mu taką przyjemną wizję. – Poza tym ja na
pewno nie wpadłbym na tak głupi pomysł.
–
Co do tego mamy akurat odmienne zdanie. Ty, Inuzuka i mój brat stanowilibyście
idealne trio, mogące swoimi wymysłami doprowadzić świat do samounicestwienia. A,
nie, czekaj. Jest jeszcze taki jeden, przyjaciel Itachiego, Sasori, raczej go
nie znasz. Ten to przebija was wszystkich razem wziętych.
–
Bardzo śmieszne. A co do tego wypadku, to naprawdę nie mam z tym nic wspólnego.
– Naruto poprawił torbę na ramieniu i ruszył powolnym krokiem w stronę
pływalni.
Chwilę
później Sasuke go dogonił. Uznał, że jeżeli to faktycznie nie jego sprawka, a
Kiby, to z nim policzy się później.
Szli
chodnikiem wzdłuż murku. Nie musieli się spieszyć, do treningu zostało jeszcze
trochę czasu.
–
Sasuke… – Naruto spojrzał na niego. – A czy gdyby faktycznie coś mi się stało,
zmartwiłbyś się?
–
Naprawdę musisz zadawać mi teraz takie głupie pytania?
–
Chcę wiedzieć!
–
Eh, stój. – Sasuke zatrzymał się, bo coś go tknęło. Zerknął do swojej torby
sportowej, najwyraźniej czegoś szukając. – Zaczekaj na mnie, zapomniałem
notatek z samochodu, a potem nie będzie mi się chciało po nie wracać. –
Zostawił chłopakowi torbę i pobiegł na parking.
Naruto
zastanawiał się, czy faktycznie czegoś zapomniał, czy po prostu chciał uniknąć
tematu. I tak nie zamierzał odpuścić, musiał poznać odpowiedź. Musiał wiedzieć,
czy Sasuke, gdyby wczoraj się nie pogodzili, w ogóle jakoś by zareagował.
–
Naruto, jak dobrze że już jesteś! – Zdyszana Ino prawie wpadła na niego,
zatrzymując się może centymetr przed jego twarzą. – Widziałeś gdzieś Uchihę?
–
Przy samochodzie. – Wskazał kierunek ręką i odsunął się odrobinę. – Coś się
stało? – spytał. Ino raczej nie miała w zwyczaju biegania po uczelni i wpadania
na ludzi.
–
Chodź. – Chwyciła go za rękę i zmusiła, żeby szybkim krokiem poszedł za nią w
stronę parkingu.
Sasuke
nadal tam był i jeszcze czegoś szukał w bagażniku.
–
A wy co… – Odwrócił się, trzymając w dłoniach jakiś notatnik, a jego wzrok
powędrował do ręki Naruto, która nadal była trzymana przez Ino.
Ta,
widząc to, szybko ją puściła.
–
Słuchajcie. Kakashi was szuka i jest niesamowicie wściekły. Mamrotał coś w
stylu ”jak nie zaczną współpracować, to im nogi z dupy powyrywam”. Więc wpadłam
na fantastyczny pomysł, jak was pogodzić! – Ino uśmiechnęła się przebiegle. Zanim
którykolwiek z nich zdążył coś powiedzieć, chwyciła obiema rękami kołnierz
granatowej kurtki Sasuke i pocałowała go z premedytacją. – No, to teraz
jesteście kwita! – Oderwała się, zanim chłopak zdążył ją odepchnąć i znów się
uśmiechnęła, oczekując ich reakcji.
Zszokowany
Naruto stał z otwartymi ustami, a mina Sasuke zaczynała wyrażać chęć mordu.
Jednak to nie groźba w czarnych oczach sprawiła, że chwilę później Ino aż się
cofnęła, ale szczegół, na który dopiero teraz zwróciła uwagę. Wcześniej po
prostu była chyba zbyt podekscytowana swoim pomysłem, który wydawał się jej
genialny, by to zauważyć. A ten szczegół był naprawdę istotny! Przecież Naruto przez
cały czas miał na ramieniu dwie torby sportowe! A jedna z nich, poznała, była
własnością Sasuke!
–
O kurczę… – Przełknęła nerwowo ślinę. – Więc wy… To może ja jednak już pójdę –
mruknęła i wycofała się ostrożnie, a potem biegiem ruszyła z powrotem w stronę
budynku pływalni. Wolała nie przekonywać się na własnej skórze, co Sasuke byłby
w stanie jej w tym momencie zrobić za tak brutalne wtargnięcie w jego strefę
intymną. I to jeszcze na oczach Naruto!
Sasuke
zatrzasnął bagażnik, w myślach cały czas wygrażając Ino. To już dzisiaj druga
osoba, którą miał ochotę zamordować.
–
Podobało ci się? – usłyszał niepewny głos. Spojrzał na Naruto, który nadal stał
osłupiały. W rękach ściskał paski obu toreb. Sasuke rozluźnił mu delikatnie dłoń
i zabrał swoją.
–
Nie. I jak sam widziałeś, chciałem ją odepchnąć. Chodź, bo jak tak dalej
pójdzie, to jeszcze się spóźnimy.
–
Wiem, ale… – Sasuke, który już zrobił
kilka kroków w stronę chodnika odwrócił się.
Naruto
nawet się nie ruszył. Wiedział, że jego chłopak nic nie zrobił, ale przez sam
fakt, że zobaczył na własne oczy, jak inna osoba go całuje, coś ścisnęło go w
żołądku. Skoro tak zareagował na zwykłą prowokację, to jak musiał czuć się
Sasuke, kiedy dowiedział się o jego – jakby nie było – zdradzie.
–
Naruto… chodź. – Sasuke podszedł do niego i ścisnął dyskretnie za nadgarstek. –
I nie myśl za dużo, bo ci to nie wychodzi – dodał.
–
Czy ty zawsze musisz być wrednym dupkiem? – odgryzł się Naruto, ale na jego
twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Chyba faktycznie za dużo myślał. W końcu,
jakby nie było, Sasuke, ten zadufany w sobie drań, znów należał do niego. I to
było teraz najważniejsze.
Plany
spokojnego, bezstresowego poranka okazały się kompletną klapą. Kiedy dotarli w
końcu do szatni, większość kolegów z roku już tam była. Kiba, który zobaczył
wzrok Sasuke, miał ochotę uciec, ale ten mu nie pozwolił i łapiąc za koszulkę,
dość brutalnie zmusił go, żeby usiadł z powrotem na ławce.
–
Wiesz, Inuzuka, ty mnie tak prowokujesz i prowokujesz. Mam nieodparte wrażenie,
że chcesz, żeby to ciebie spotkał ten wypadek.
–
Jaki wypadek? – Kiba rozglądał się w poszukiwaniu ratunku w postaci na przykład
Shikamaru, ale nie było go już w szatni.
–
Straszny. – Sasuke pochylił się nad nim groźnie, jakby zaraz miał zamiar
skręcić mu kark.
–
Eh, zostaw go. – Naruto stanął między nimi. – Nie ty przypadkiem mówiłeś, że
zaraz się spóźnimy?
Sasuke
jeszcze raz rzucił ostrzeżenie Kibie, po czym ściągnął kurtkę i zaczął rozpinać
koszulę.
–
A ty na co czekasz? Mam ci pomóc? – mruknął do Naruto tak cicho, że tylko on i
Kiba mogli to usłyszeć.
Kiba
wybałuszył oczy, ale w końcu uznał, że na chwilę obecną da sobie spokój z
pytaniami. Właśnie szukał swojej rzuconej gdzieś między ciuchy komórki, gdy drzwi
wejściowe z hukiem się otworzyły i do pomieszczenia wtargnął Kakashi.
–
Tu was mam, gołąbeczki! – Chwycił Sasuke i Naruto za kołnierze i mimo
protestów, że przecież nie skończyli się przebierać, dosłownie wywlókł ich z szatni.
– Chodźcie, porozmawiamy sobie. Tak po męsku. – Pociągnął ich w stronę kantorka
po śliskiej mokrej podłodze tuż przy basenie, przez co Naruto omal się nie
wywrócił, ledwo jakimś cudem zachowując równowagę.
Studenci,
którzy siedzieli w pobliżu, patrzyli na tę całą scenę z rozbawieniem. Nie obyło
się też oczywiście bez szeptów i chichotów, tak znienawidzonych w ostatnim
czasie przez nich obu.
Chwilę
później zostali wepchnięci do gabinetu.
–
A teraz, żeby było jasne – warknął Kakashi, zamykając drzwi i ruchem głowy
każąc im siadać. – Nie obchodzi mnie, co ze sobą robicie w czasie wolnym, czy
się kochacie, czy nienawidzicie. Mnie obchodzą wasze wyniki! I ja wam wcale nie
grożę, o nie. Ja was tylko informuję, że jeżeli nie załatwicie wszystkiego
między sobą tu i teraz, to urządzimy sobie wycieczkę do Tsunade. I to w tych strojach
– uśmiechnął się ironicznie, świadomy, że nie mają na sobie spodni, a jedynie kąpielówki.
–
Tylko że… – odezwał się Naruto, ale Kakashi uciszył go gestem i chwycił klucz.
–
Wasze treningi to ostatnio i tak jakaś kpina. Macie godzinę, zróbcie coś z tym,
byle obyło się bez rękoczynów. Jeżeli się w jakikolwiek sposób pouszkadzacie,
to ja was w odwecie własnoręcznie pozabijam!
Kakashi otworzył drzwi i wyszedł. Usłyszeli
dźwięk przekręcanego zamka.
–
Zaraz, chwila! – Sasuke poderwał się z kanapy i chwycił za klamkę. Drzwi ani
drgnęły. Obaj próbowali zawołać trenera, ale albo nie słyszał, albo udawał, że
nie słyszy. – Nie no, to się robi coraz bardziej absurdalne.
–
Zapomniał swojej podkładki – Naruto podszedł do jednego z krzeseł i wziął do
ręki nieodzowny atrybut trenera. – Wiesz, Sasuke, zawsze zastanawiało mnie, po
co mu w ogóle ta podkładka, skoro i tak nigdy na niej nie pisze. Głównie na nią
patrzy. – Z ciekawości przerzucił pierwszą czystą kartkę, potem drugą, trzecią…
Był ciekaw, czy pod spodem znajdzie jakieś notatki.
I
owszem, znalazł. Tylko że nie żadne notatki, a coś, co wyglądało jak wydruk
strony książki. Przeczytał kilka pierwszych zdań i szczęka dosłownie mu opadła.
A zaraz potem zaczął się histerycznie śmiać.
–
Co ty tam takiego znalazłeś? – Sasuke zajrzał mu przez ramię. – Jej wnętrze
było ciasne i gorące, czuł że zaraz eksploduje, jeżeli… – przeczytał na głos. –
Dobra, nieważne. Chyba nie chcę wiedzieć, co jest po „jeżeli”. – Odsunął się, a
jego mina wyrażała totalne zdegustowanie. – To tym właśnie zajmuje się Kakashi
na naszych treningach?
Naruto
dalej śmiał się jak oszalały, aż w pewnym momencie dostał czkawki.
–
Nie mogę, po prostu nie mogę! – Starał się uspokoić, ale przypominanie sobie
treści mu to uniemożliwiało, bo powodowało nowe wybuchy wesołości. W końcu coś
sobie uzmysłowił i udało mu jako tako się opanować. – Wiesz co, Sasuke, jak już jesteśmy w klimacie,
to… – Podszedł bliżej i pocałował go, odrzucając na stolik pornograficzną
powieść ich trenera.
–
Czy mi się tylko zdaje, czy stałeś się bardziej chętny do pocałunków w
miejscach publicznych? – Sasuke odsunął go od siebie na długość ramion i
przyjrzał się uważnie jego twarzy.
–
Tu jesteśmy sami. Poza tym przez prawie dwa tygodnie musiałem się bez nich
obejść, więc przestań być wrednym egoistą i daj mi się teraz tym nacieszyć.
Sasuke
uśmiechnął się lekko i z powrotem przyciągnął go do siebie. Jemu też go
brakowało, choć oczywiście nie zamierzał się do tego nikomu przyznawać.
Uwielbiał całować Naruto, to było nieporównywalnie lepsze od jego wszystkich
dotychczasowych doświadczeń, a miał ich sporo. Chociaż nie. Była jedna rzecz
lepsza od całowania Naruto. Seks z Naruto.
Nagły
szczęk zamka i odgłos otwieranych drzwi sprawił, że oderwali się od siebie i
odskoczyli tak gwałtownie, że Naruto dość niefortunnie wpadł na stolik, który
złożył się pod jego ciężarem. Dwa kubki z kawą i reszta rzeczy, w tym jakieś
papiery, wylądowały po części na nim, po części na podłodze.
–
Zapomniałem dodać, żebyście nie demolowali mi kanciapy. – Kakashi stał w
drzwiach i patrzył na nich zdumiony. Wrócił tylko po swoją podkładkę, a zastał
coś, czego na pewno się nie spodziewał. Zdążył zobaczyć, co robili, zanim
zorientowali się w sytuacji. – Już się pogodziliście? Tak szybko? – Zamrugał i
zerknął na zegarek. Nie było go co najwyżej dziesięć minut.
–
Można tak powiedzieć – potwierdził Sasuke, zbierając z podłogi Naruto, którego
koszulka była obecnie cała w fusach. – Czy w takim razie możemy już stąd wyjść?
– spytał.
–
Eee… Tak, chyba tak – mruknął Kakashi, patrząc zdezorientowany na rozwalony
stolik. – I to już? – spytał sam siebie,
gdy opuścili pomieszczenie. – Wystarczyło ich razem zamknąć na kilka minut?
Albo mnie wkręcają… – Zastanowił się chwilę, ale pokręcił głową. Przecież
widział ich na własne oczy. Nie mogli udawać, nie wiedzieli, że wróci i byli
tak samo zaskoczeni jak on. W takim razie… Tak! Pogratulował sobie w duchu
sukcesu i uśmiechnął się rozpromieniony. – Jestem cudotwórcą!
Chwilę
później jego wzrok padł na nieodłączną podkładkę do notowania, której pierwsze
białe kartki zostały założone do tyłu, za to widać było jedną ze stron jego
ulubionej książki. I już nawet mniejsza o fakt, że była teraz cała ubrudzona
fusami. Po prostu był pewien, że on sam nigdy w życiu tak by jej nie zostawił.
Wychodziło więc na to, że… oni musieli to czytać!
– Cholerne szczeniaki! – jęknął, bo jego mały
sekret właśnie został odkryty. – Już ja im odpłacę pięknym za nadobne!
Po poprzednim rozdziale naszła mnie potężna chrapka na lekką zmianę konfiguracji :D skoro już Naru zaproponował, żeby się zamienili, to może warto to przemyśleć? Może bez wątków sadystycznych, ale niech Sasu też pozna, jak to jest ;p
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: po raz kolejny zamknięcie razem i jakie efekty! :D
Pozdrawiam :-)
Dynia
To jest boskie... A fragmencik:
OdpowiedzUsuń" – Draniu, przecież ty nawet nie wiesz, co to są wyrzuty sumienia – mruknął Naruto, niezadowolony, że przerwano mu taką przyjemną wizję. – Poza tym ja na pewno nie wpadłbym na tak głupi pomysł.
– Co do tego mamy akurat odmienne zdanie. Ty, Inuzuka i mój brat stanowilibyście idealne trio, mogące swoimi wymysłami doprowadzić świat do samounicestwienia. A, nie, czekaj. Jest jeszcze taki jeden, przyjaciel Itachiego, Sasori, raczej go nie znasz. Ten to przebija was wszystkich razem wziętych."
zupełnie mnie rozwalił :)
Pozdrawiam
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak wszyscy chcieli pomóc im się pogodzić, to było piękne...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia