Minęły
już dobre dwie godziny, odkąd Naruto wrócił do domu. Od tamtego czasu starał się
znaleźć sobie zajęcie, ale na niczym nie potrafił się skupić. Złe przeczucia go
nie opuszczały, mimo że próbował sobie wmówić, że będzie dobrze. Oczywiście po
tym wszystkim, co się stało, był pewien uczuć Sasuke, ale martwiło go, co
wyniknie z rozmowy z ojcem. Widać było, że Fugaku Uchiha jest wściekły. Na
pewno będzie starał się przekonać syna do zakończenia tego związku. Jak nie
prośbą, to groźbą. Naruto nie wiedział dokładnie, jakie relacje panują między
Sasuke a jego rodzicami, nigdy o tym nie rozmawiali, obawiał się jednak, że
jego ojciec, właściciel znanej na całym świecie korporacji, nie odpuści tak
łatwo. Co, jeżeli postawi mu jakieś ultimatum? Jeżeli będzie kazał wybierać:
rodzina albo ten związek? Dobrze, że przynajmniej Itachi był po ich stronie i
dzisiaj stanowczo dał to rodzicowi do zrozumienia. Zresztą, on, od kiedy tylko
zaczął przypuszczać, co ich łączy, zawsze, choć często w żartach, okazywał im
wsparcie. Sasuke zwykle się tym irytował, uważał, że brat niepotrzebnie się
wtrąca, ale Naruto miał na ten temat inne zdanie. Nie zawsze, zwłaszcza, gdy w
grę wchodził kontrowersyjny związek, można było liczyć na poparcie kogokolwiek.
Oni w tym wypadku mieli dużo szczęścia. Zaakceptowali to przyjaciele,
zaakceptował Itachi, zaakceptowała nawet mama Sasuke. A to już było coś.
Kiedyś
Naruto zastanawiał się, jakby zareagowali rodzice jego chłopaka, gdyby
dowiedzieli się o nich, jednak myślał, że ta chwila nie nadejdzie jeszcze długo.
A dzisiaj… Dzisiaj Sasuke po prostu go zaskoczył. Gdy usłyszał, jak mówi:
„jesteśmy razem”, miał wrażenie, jakby ziemia usuwała mu się spod nóg. Przez
moment nie był pewien, czy się nie przesłyszał, czy sobie czegoś nie wyobraził.
Ale Sasuke naprawdę to powiedział. Wydawał się przy tym tak spokojny i pewny
siebie. Nie to, co on sam, który w tamtej chwili był jednym wielkim kłębkiem
nerwów. Zresztą, teraz wcale nie było lepiej, tym bardziej, że jedyne, co mu
pozostawało, to czekać i mieć nadzieję, że Sasuke był wtedy świadomy tego, na
co się decyduje. Bo... bo nie chciał… bo nie mógł go znowu stracić. Kochał go.
Choć przecież nie zawsze tak było…
Przypomniał
sobie swój pierwszy dzień na uczelni. Nie dość, że omal się nie spóźnił, bo
poprzedniego wieczora rozpakowywał jeszcze kartony po przeprowadzce i dość
późno się położył, to jeszcze wpadł na jakąś dziewczynę, jak się później
okazało – Hinatę. A może to ona na niego wpadła? Nie pamiętał dokładnie. Nie
znał wtedy prawie nikogo, więc zajął pierwsze lepsze miejsce, które znajdowało
się obok jakiegoś znudzonego chłopaka z włosami związanymi wysoko w kitkę.
Niestety, ten nie wykazywał zbytniej chęci do rozmowy, bo zwyczajnie
przysypiał. Naruto musiał go szturchnąć kilka razy, kiedy do auli weszła kobieta
mająca prowadzić wykład – Tsunade, jak wynikało z rozpiski zajęć – i rozejrzała
się po wszystkich obecnych. To właśnie na nich dwóch zatrzymała wzrok na dłużej
i najwyraźniej wcale jej się nie spodobało to, co zobaczyła. Wtedy nie mieli
pojęcia, dowiedzieli się dopiero później, że akurat ona nie przepuszcza takiego
zachowania, jak spanie na jej wykładach i można za to ponieść naprawdę surowe
konsekwencje. Chłopak siedzący obok zerknął na niego nieprzytomnie znad
pulpitu. Naruto ruchem głowy dał mu do zrozumienia, żeby spojrzał przed siebie,
na co ten, widząc panią profesor, wyprostował się i udał, że nagle z wielkim
zainteresowaniem słucha jej słów.
Naruto,
już podczas tamtych zajęć, zdążył dowiedzieć się, że chłopak ma na imię
Shikamaru i też trenuje pływanie. Potem Shikamaru przedstawił mu swojego
współlokatora z akademika – Kibę, który od razu przypadł Naruto do gustu, bo
miał podobne poczucie humoru – już na wstępie opowiedział jakiś kawał, z
którego tylko oni dwaj się śmiali. Poznał też innych chłopaków z drużyny,
niektórych, co było dość oczywiste, kojarzył z widzenia. A potem przyszedł on.
Oj, jego Naruto kojarzył aż za dobrze. Sasuke Uchiha, drań jeden. Za każdym
razem, gdy uczestniczył w jakichkolwiek zawodach, było niemal pewne, że się tam
na niego natknie. Cholerny geniusz, zawsze musiał być pierwszy. Ale nie to w
nim Naruto irytowało. Ten chłopak po prostu wydawał się być tak arogancki,
zadufany i pewny siebie, że coś podpowiadało mu, żeby trzymać się od niego z
daleka. Nie lubił takich napuszonych bęcwałów, jak go wtedy w myślach określał.
I jeszcze te jego wyzywające spojrzenia…
–
Nie wiedziałem, że przyjmują tu też młotków. – Sasuke uśmiechnął się cynicznie
i stanął z założonymi rękami, patrząc prosto na niego. – A więc znowu się
spotykamy, Naruto – zaakcentował ostatnie słowo.
–
Niestety. – Naruto nie miał zamiaru dać się sprowokować, a już na pewno nie jemu.
Nie miał pojęcia, czego on od niego chce. – A co, tęskniłeś?
–
Strasznie… – Sasuke zmrużył zaczepnie oczy. – Zwłaszcza za tym, żeby po raz
kolejny pokazać ci, że nie masz ze mną żadnych szans. Jesteś tylko…
–
Ej, odwal się od Naruto, co? – Kiba stanął w obronie nowopoznanego kolegi, z
którym już po kilkunastu minutach rozmowy rozumiał się tak dobrze, jakby byli
najlepszymi przyjaciółmi od lat. Najwyraźniej nie zamierzał pozwolić, żeby ktoś
go obrażał. A zwłaszcza jakiś piękniś, w którego przez cały wykład wlepiały
wzrok prawie wszystkie dziewczyny.
–
A ty co, obrońca się znalazł? – Głos Sasuke aż ociekał ironią. – Mama cię nie
nauczyła, że nieładnie się wtrącać?
–
Ty…
–
Dobra, dajcie spokój. – Shikamaru przytrzymał wyrywającego się do przodu Kibę.
On też znał Sasuke z widzenia, wiedział, co to za typ człowieka, dlatego wolał
powstrzymać współlokatora przed zrobieniem czegoś głupiego.
–
Właśnie, Kiba, nie warto. – Naruto rzucił tylko Sasuke pogardliwe spojrzenie i
razem z nowo poznanymi kolegami z roku poszedł w stronę wyjścia z budynku.
Gdyby
się wtedy obejrzał, dostrzegłby, jak wyraz twarzy Sasuke się zmienia. Ale tego
nie zrobił.
Jeżeli
tego pierwszego dnia studiów ktoś powiedziałby Naruto, że zakocha się kiedyś w
Sasuke i będzie on dla niego całym życiem, popukałby się w głowę. Teraz, na
wspomnienie tamtej sytuacji, uśmiechnął się. Jak to wszystko się zmieniło. Choć,
trzeba przyznać, że długo to trwało i zdecydowanie nie było łatwo. Wcześniej
nie miał pojęcia, o czym Sasuke mówi, wytykając mu, że jest najmniej domyślną
osobą, jaką zna, ale kto po takim zachowaniu mógłby się czegokolwiek domyślić?
Wczoraj jego chłopak przyznał, że czuł do niego coś od początku pierwszego
roku. W takim razie w bardzo interesujący sposób to okazywał. Obrażanie kogoś
raczej nieczęsto prowadzi do zyskania sobie jego sympatii. Chociaż… Jakby się
nad tym dłużej zastanowić… Sasuke aż tak bardzo się nie zmienił. Nie jest już
co prawda w stosunku do niego aż tak wredny, jak kiedyś, ale to nie znaczy, że
w ogóle nie jest wredny. Jest. Cały czas nazywa go też młotkiem albo idiotą.
Tylko teraz to wszystko ma jakiś taki inny wydźwięk…
Głośny
dzwonek do drzwi wyrwał go z zamyślenia. Aż podskoczył i rzucił się w stronę
przedpokoju. To na pewno Sasuke!
To
był Sasuke. Lekko zdyszany, w dodatku kompletnie przemoczony, bo trafił chyba na
oberwanie chmury, gdy biegł z parkingu do klatki schodowej. Na ramieniu trzymał
swoją torbą treningową, a obok, na podłodze, leżała jeszcze druga, dużo
większa. Zanim Naruto zdążył coś powiedzieć, obie torby zostały wrzucone do
przedpokoju, a Sasuke przyciągnął go do siebie i zamykając nogą drzwi,
pocałował namiętnie, wręcz desperacko. Po zaledwie chwili pchnął go w stronę
pokoju, nadal zachłannie wbijając się w jego usta.
Coś
tknęło Nauto. To nie było normalne zachowanie. Sasuke wyglądał tak, jakby za
wszelką cenę starał skupić się na czymś innym niż na własnych myślach.
–
Poczekaj. – Oderwał się od jego ust, po czym odsunął od siebie delikatnie, ale stanowczo.
– Co ty… – W tym momencie jego wzrok padł na torbę w przedpokoju. Przyjrzał się
jej – duża, granatowa, z kilkoma bocznymi kieszeniami. Takie zabiera się w
podróż. Pierwsza myśl, która przyszła mu do głowy, nie była zbyt optymistyczna.
– Ojciec wyrzucił cię z domu? – Spojrzał
na niego lekko przerażony. No tak, a niby czego miał się spodziewać.
Sasuke
był niezbyt zadowolony z tego, że Naruto przerwał pocałunek, miał ochotę na coś
przyjemnego, po tej zdecydowanie nieprzyjemnej rozmowie. Ale w końcu uznał, że
faktycznie, lepiej najpierw wyjaśnić co i jak.
–
Nie. Sam się wyrzuciłem. – Zawahał się na moment. – I… tak się zastanawiam… Czy
miałbyś coś przeciwko, gdybym… To tylko na kilka dni.
Naruto
nic nie odpowiedział, nadal wlepiając wzrok w jego oczy. Zastanawiał się, co
tam się musiało wydarzyć.
–
Albo lepiej po prostu wynajmę pokój w hotelu. – Sasuke, widząc brak reakcji,
wycofał się ze swojej prośby. W końcu kawalerka była mała, a oni nigdy
wcześniej nie rozmawiali o wspólnym mieszkaniu. Niby nocował tu wielokrotnie, ale…
–
Kretyn! – burknął Naruto, który za sam taki pomysł chętnie by mu przyłożył i ledwo
powstrzymał się przed użyciem dużo bardziej dosadnego określenia. Lub całej
wiązanki określeń. Pokój hotelowy?! Prychnął. A w związek to też może się tylko
bawią?
Pokręcił
głową zdegustowany i chwycił w rękę torbę, po czym zabrał ją do pokoju i
położył na krześle przy blacie kuchennym. Nie zawracając sobie głowy pytaniem o
zgodę odpiął suwak i przyjrzał się zawartości. Ubrania, notatki, książki… Trochę
tego było. Ogarnął wzrokiem szafki i zastanowił się, jak poupychać swoje
rzeczy, żeby zrobić miejsce na to wszystko.
–
Co ty, do cholery, robisz? – Sasuke, widząc, jak Naruto bezczelnie bierze się
za rozpinanie bocznych kieszeni, chciał zaprotestować, ale ten nie dał mu dojść
do słowa.
–
Zamknij się, bo obiecuję, że jak będę musiał sam cię rozpakować, to pomieszam
wszystkie twoje gacie i skarpetki razem z moimi.
O
tak, Naruto dobrze wiedział, jaki z Sasuke jest okropny pedant i jak wkurza go
najmniejszy bałagan. Widział jego szuflady z bielizną. Nawet tam wszystko miał
poukładane jak w jakimś katalogu z próbkami kolorów. Bokserki poskładane,
skarpetki pozwijane, ułożone ciasno jedne obok drugich. To już zakrawało na
jakiś absurd. I było zupełnym przeciwieństwem jego własnej wizji „porządku”, w
której wrzucał wszystko byle jak. Taka radosna twórczość. Choć trochę
niewygodna, bo zazwyczaj, gdy wyciągał z szuflady jedną skarpetkę, to potem
dobre kilka minut szukał drugiej do pary. Nie zawsze udawało mu się znaleźć, ale
wtedy po prostu przymykał oko, uznając, że jakiś tam wzorek nie stanowi
większej różnicy i po prostu brał inną tego samego koloru.
–
Eh, młotku…
Sasuke
podszedł do niego z tyłu i go objął. Widział, że Naruto zdenerwowała ta
wzmianka o hotelu, ale on nie za bardzo umiał o cokolwiek prosić. Tak naprawdę,
to prawie nigdy tego nie robił. Nie chodziło oczywiście o prośby typu: „pożycz
notatki” czy „kup mi coś, jak będziesz w sklepie”, ale o bardziej znaczące
rzeczy. Do tej pory rozwiązywał to w inny sposób, na przykład wygrywając zakład,
czy też metodą coś za coś. To między innymi dzięki temu udało mu się przekonać
do siebie Naruto. Dzięki przysłudze za ten idiotyczny test na emo Itachiego.
Przypomniał sobie dzień, w którym jasno i przejrzyście wyłożył bratu swój plan.
Itachi wahał się wtedy, ale nie mógł odmówić. W końcu wcześniej obiecał, że
zrobi wszystko, a nie był typem człowieka, który nie wywiązuje się z obietnic.
–
Zostaw, potem się tym zajmę. – Sasuke wskazał na swój bagaż i odwrócił Naruto
twarzą do siebie. – Teraz wypadałoby przebrać się w coś wygodniejszego i przede
wszystkim suchego. W końcu nigdzie się już dzisiaj nie wybieram.
Odpowiedział
mu szeroki uśmiech.
Naruto,
co było do niego naprawdę niepodobne, nie spieszył się z zadawaniem pytań.
Oczywiście, chciał poznać przebieg rozmowy Sasuke z ojcem, ale najpierw musiał dać
mu czas na ochłonięcie i przyzwyczajenie się do nowej sytuacji. Nie, żeby
Sasuke w jego mieszkaniu był jakąś nową sytuacją, ale tym razem okoliczności
były inne. W końcu, kiedy ten rozpakował już większość swoich rzeczy i pomył
wszystkie kubki po kawie, także te z szafki nocnej, co niesamowicie rozbawiło
Naruto, bo Sasuke ledwo co sam się wprowadził, a już zaczynał wprowadzać swoje
porządki, postanowił zacząć temat.
–
I co teraz? – zapytał, siadając na krześle w kuchni. Przed sobą miał idealnie
czysty blat, co było do tej pory rzadkością.
Sasuke
zajął krzesło naprzeciwko, ale milczał przez dłuższą chwilę.
–
Nie wiem – odpowiedział w końcu. – Na razie nie mam po co wracać. Ojciec co
prawda nie może mnie wyrzucić, to jest dom tak samo jego, jak i mojej matki, a
ona na to nigdy nie pozwoli, ale nie chcę go po prostu teraz widzieć. Nie po
tym, co powiedział.
–
A co powiedział?
–
No, trochę tego było…
Sasuke
zaczął relacjonować ich rozmowę. A raczej monolog ojca, który nie przebierał w
środkach i inwektywach. Przede wszystkim więc młodszy syn dumnego Fugaku Uchihy
dowiedział się, że zawsze może liczyć na pomoc ze strony rodziny w walce z tym
„problemem”, jak to zostało ujęte na początku. Potem słowo „problem” zastąpiły
inne, jak: „skrzywienie psychiczne”, „zaburzenie” czy „dewiacja”. Została mu
zaproponowana terapia u najlepszych psychologów, terapeutów czy hipnotyzerów. Sasuke
na początku spokojnie słuchał, nie racząc nawet komentować, ale kiedy ojciec
zaczął wyciągać argumenty typu: „to niezgodne z naturą”, „ masz w przyszłości
założyć rodzinę i mieć dzieci” czy w końcu „bycie gejem jest nienormalne”,
zaczął się irytować. Miał dość słuchania tych bzdur. Całości dopełniło jedno
zdanie, w którym Fugaku, wstając zza swojego mahoniowego biurka, powiedział,
że: „Uchiha nie są żadną patologiczną rodziną i on nie pozwoli, żeby jego syn
był nienormalny. I że ma w tej chwili zakończyć ten chory związek, bo inaczej
wybije mu go z głowy w inny sposób”. Wtedy Sasuke też wstał i po prostu wyszedł.
A ojciec, nie zamierzając odpuścić, poszedł za nim.
–
Twój tata stosuje naprawdę ciekawe argumenty – stwierdził niezbyt
optymistycznie Naruto. – A tak na serio, Sasuke… Może mu przejdzie, kiedy
ochłonie.
–
Wątpię. Tym bardziej, że dostało się nawet mojemu bratu, który jest przecież
jego oczkiem w głowie.
Sasuke
wolał przemilczeć fakt, że z ust Fugaku poleciało też kilka obelg w stronę właśnie
Naruto, który rzekomo „sprowadził go za złą drogę”. I to był jedyny moment w czasie
tamtej rozmowy, gdy ostro zareagował. Ale wolał, żeby chłopak o tym nie
wiedział. Poza tym i tak nie potrafiłby mu powtórzyć tych słów.
–
No właśnie, jak mnie odwiózł, to mówił, że musi od razu wracać, żebyście się
nie pozabijali – przypomniał sobie Naruto. Nie wziął tego za żart, bo choć
Itachi brzmiał wtedy prawie beztrosko, to widział, że nie było mu do śmiechu.
–
Wpadł na nas dosłownie chwilę po tym, jak wyszliśmy z gabinetu. I chyba po raz
pierwszy w życiu nie mam mu za złe, że wtrącił się w nie swoje sprawy. Żebyś ty
widział minę mojego ojca, kiedy Itachi uświadamiał go, że mamy dwudziesty
pierwszy wiek, a potem wytknął brak tolerancji. Oczywiście w odpowiedzi
usłyszał, że jest osłem, skoro popiera takie dewiacje i że nie tego ojciec się
spodziewał po starszym synu, z którego zawsze był taki dumny. Reszty już nie
słyszałem, bo zostawiłem ich i poszedłem się pakować. – Sasuke oparł głowę na
ręce, a kąciki jego ust lekko się uniosły. Widać było, że wspomnienie końca
tamtej rozmowy trochę go rozbawiło. – Tak więc ojciec uważa, że Itachi jest
osłem, a ja jestem nienormalny – podsumował.
–
Nie żebyś ty kiedykolwiek był normalny – mruknął Naruto, uśmiechając się pod
nosem. Cieszył się, że Sasuke choć na chwilę wrócił humor. Zapewne z Fugaku
będą mieli jeszcze sporo problemów, ale lepiej nie martwić się na zapas.
–
Wiesz, może masz rację. Przecież nikt normalny by z tobą nie wytrzymał.
Waaaa!!!
OdpowiedzUsuńTakiego obrotu spraw się nie spodziewałam! Kuźwa, no. GENIALNE. Cały czas mnie czymś zaskakujesz! Tyle tego! Brak mi słów, no!
Ja Ci obiecuję, że pod końcowym rozdziałem (nie spiesz się ;) jebnę ci dłuuugi kom. Po prostu zrobię to na końcu i opiszę wrażenia po całości. wtedy emocje będą największe! Już się pomału szykuję xD ja sobie wszystko ułożę, ogarnę i przeczytam jeszcze raz to wszystko ^^
Wiedz, że cały czas tu jestem i czekam na rozdziały!
Aaaa. Za dużo wykrzykników wszędzie xD
Także do następnego :)
Pozdrowionka!
Dziękuję za komentarz:)
OdpowiedzUsuńNo do końca jeszcze jednak trochę zostało, mój zamysł zmieszczenia się w 50 rozdziałach okazał się nie do zrealizowania.
Tak czy inaczej, na pewno nie opublikuję ostatniego rozdziału, dopóki nie poprawię wszystkich z zeszłych lat, żeby całość miała ręce i nogi. Bo tam pare rzeczy szwankuje, np. czas trwania akcji. Sama się w tym trochę pogubiłam, nie wiem, jaki powinien być miesiąc :P
Z niecierpliwością czekam na kolejne części opowiadania, ponieważ zaskakujesz akcją. Aż brakuje słów by tego opisać.
OdpowiedzUsuńDasz rade wszystko poprawić tak jak chcesz. Wiem, że tego dokonasz i trzymam kciuki za Ciebie...
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Witam,
OdpowiedzUsuńoch taki zwrot, Naruto przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie... , właśnie tak Sasuke okazywał zainteresowanie... i ta wprowadzka, jak i nazwanie Itachiego osłem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia