Dziękuję
za komentarze. Jednak jeszcze kilka osób to czyta. Wiecie, to miło:)
Z
Rywalami tak do końca się nie wyrabiam, ale to już końcówka i może dlatego
ciężko mi się do niej zabrać. Będzie mi trudno rozstać się z bohaterami, w
końcu tych z „Rywali” znam od dziewięciu lat:)
Cały
czas jednak z Verry prowadzony jest drugi blog SasuNaru Hiden, tam rozdziały ukazują
się regularnie.
Zapraszam:)
–
Sasuke? – Naruto jeszcze raz spojrzał przez okno. To był jedyny parking przed
tym blokiem, a Hondy nigdzie nie było. – Gdzie twój samochód? – ponowił
pytanie. – Tylko nie mów, że ktoś go ukradł! Byłeś na policji? Bo jak…
–
Nikt go nie ukradł. – Sasuke uspokoił go.
–
To co się stało? I gdzie ty w ogóle byłeś, co? – Naruto zmarszczył brwi. Nie
podobało mu się to wszystko. Nie dość, że wczoraj trochę przeholował, bo
dzisiaj miał tylko jakieś dziwne przebłyski tego, co się działo w nocy, to jeszcze Sasuke gdzieś zniknął.
Naruto,
kiedy tylko wstał i zauważył, że go nie ma, zaczął się zastanawiać, czy znowu
czegoś głupiego wczoraj nie zrobił. Ale przecież byli tam razem, oglądali
fajerwerki na tarasie domu Ino. A potem… Potem to już niekoniecznie pamiętał co
się działo. Te drinki Kiby były cholernie mocne. Chyba w coś grali. Ale w co?
Zdjął
kurtkę i buty. Było mu zimno i miał ochotę położyć się do łóżka, bo głowa
dosłownie mu pękała. Nie dość, że się nie wyspał, to jeszcze cała ta sytuacja
nie wpływała jakoś specjalnie pozytywnie na jego samopoczucie. Mógł to jakoś
inaczej załatwić, ale był tak wściekły, widząc bezczelny uśmieszek Saia, który
przedstawił mu propozycję, że uniósł się honorem i rzucił kluczyki na stół.
–
U Saia? – Naruto spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale po chwili jego twarz zaczęła
przybierać zupełnie inny wyraz. – U Saia… – wydusił i przełknął ciężko. W
jednej chwili przypomniał sobie co się stało. Grali w pokera i Sasuke przegrał…
Ale nie pieniądze. Oni grali o niego! I to za jego zgodą! Cholera, co on
zrobił?!
–
Eh, ty młotku… – Sasuke podszedł do niego, obejmując w pasie i kładąc mu głowę
na ramieniu. Patrzył przez chwilę na padający śnieg, a po chwili odsunął się
lekko, zwracając całą swoją uwagę na Naruto. Po jego minie widział, ze
najwyraźniej dopiero teraz przypomniał sobie wszystko. – Tym już się nie martw.
Wszystko załatwiłem.
Naruto
przez chwilę spoglądał na Sasuke z niezrozumieniem, ale po chwili wszystko
zaczęło mu się układać w jedną całość. Zmarszczył brwi.
–
Załatwiłeś? W taki sposób?! – warknął. Był zły. No bo… samochód? Co ten Sasuke
zrobił? A to jemu zawsze wytykał, że najpierw coś robi, a potem pomyśli. – Odbiło
ci? Sam bym sobie poradził!
–
Oczywiście – zakpił Sasuke, który nie spodziewał się takiej reakcji. – Jak cię
w nocy zabierałem z taksówki i szukałem po kieszeniach kluczy, też sam sobie
radziłeś – syknął. – A tak w ogóle bardzo łatwo zgodziłeś się,
żeby stawką był seks z tobą! – powiedział, bo już naprawdę się zirytował.
–
Ty jakoś też nie miałeś z tym problemów! – odgryzł się Naruto. Jego też męczył
kac, więc, jak zawsze w takiej sytuacji,
łatwo było go sprowokować. – To ty z nim grałeś!
–
A ty stałeś za mną i mnie do tego namawiałeś! – Sasuke przymknął oczy. Czuł, że
zaraz szlag go trafi. No nie dość, że miał cholernie złą noc i poranek, to
jeszcze teraz Naruto najwyraźniej próbował wyprowadzić go z równowagi.
–
Mogłeś się nie zgodzić!
–
Ty też! – Sasuke naprawdę stracił cierpliwość. Był tak wkurwiony, jak chyba
jeszcze nigdy. Nawet podczas ostatniej rozmowy z ojcem potrafił się bardziej
hamować . – A może właśnie tego chciałeś, co? – zapytał najbardziej zajadłym
tonem, na jaki było go stać. Nie panował nad sobą, w tym momencie chciał
powiedzieć coś, co zaboli.
I
zabolało.
Naruto,
słysząc to, znieruchomiał. Poczuł się, jakby dostał w pysk. Jak Sasuke mógł coś
takiego zasugerować? Jego niebieskie oczy zwężyły się praktycznie w szparki, a
on sam ruszył w stronę przedpokoju.
Już
po chwili ubrał buty i chwytając w rękę kurtkę, otworzył drzwi.
–
Gdzie idziesz? – zapytał Sasuke, pojawiając się tuż za nim i chwytając go za
kaptur.
–
Jak najdalej od ciebie! – Naruto wyrwał się i wyszedł.
Trzasnęły
drzwi, w które Sasuke patrzył, jakby nie zdając sobie do końca sprawy z tego,
co się przed chwilą stało. Dopiero po chwili się otrząsnął, ale złość mu nie
przeszła.
–
Dobra, jak chcesz – warknął i przesunął drzwi szafy w przedpokoju, po czym
wyjął z niej swoją torbę. Skoro Naruto chciał być jak najdalej od niego, to
proszę bardzo. Nie zamierzał mu tego utrudniać. Może przez ten czas ochłonie i
go przeprosi. Zrobił to wszystko dla niego, a ten jak się odwdzięczał? Nawet
nie dał mu nic wyjaśnić.
Sasuke,
pakując swoje rzeczy, starał się usilnie pominąć w myślach fakt, ze jest tak
samo winny całej tej sytuacji. To, co powiedział do Naruto, nie było zbyt miłe.
Eh, gorzej... To było podłe. Tak… Podłe.
Odłożył
trzymaną w ręce koszulkę, którą miał zamiar wrzucić do torby i usiadł na łóżku.
Pierwszy raz, od kiedy byli w związku, tak się pokłócili. Nawet kiedy ze sobą
zerwali, a tak konkretnie to kiedy on z nim zerwał, nie było żadnej kłótni. A teraz?
Obaj
byli zmęczeni, skacowani i źli, bo ta sylwestrowa noc wyszła jak wyszła. A w
tej kwestii wina naprawdę była po obu stronach. Obaj byli pijani i zgodzili się
na coś naprawdę idiotycznego. A teraz zamiast po prostu porozmawiać, zaczęli
się na siebie drzeć. I to przez co?
Westchnął
i odepchnął nogą w połowie spakowaną torbę w kąt. Nie miał pojęcia, dokąd
poszedł Naruto, ale miał nadzieje, ze spacer go nieco uspokoi. Sam położył się na
łóżku, wciskając nos w poduszkę. Żadne leki na ból głowy nic nie dawały. Na
początku wydawało mu się, że po takiej dawce adrenaliny nie będzie w stanie
zasnąć, ale po chwili poczuł, jak powieki mu się zamykają.
Naruto,
z braku jakiegokolwiek lepszego pomysłu, poszedł do parku. Na ulicach nie było
praktycznie żywego ducha, jedynie gdzieniegdzie wystawały wbite w trawę
patyczki od fajerwerków. Ślady butów czy psich łap szybko ginęły pod coraz
mocniej padającym śniegiem.
Wyjął
z kieszeni kurtki czapkę i założył ją tak, by dobrze zakryła uszy. Wcześniej w
ogóle o tym nie pomyślał, więc i tak miał już lekko wilgotne włosy. Był
naprawdę zły na Sasuke. Nie dość, że zrobić coś lekkomyślnie, to potem
powiedział to… Przecież nigdy nie przespałby się z Saiem, jakoś by to załatwił.
W
oddali zobaczył jakąś dziewczynę w kurtce z naciągniętym na głowę kapturem,
trzymającą na smyczy psa. Pies był biały, więc praktycznie wtapiał się w
otoczenie. Od razu skojarzył mu się z Akamaru. Uśmiechnął się, wyobrażając
sobie Itachiego, ciągniętego przez takiego wielkoluda, bo z tego, co zauważał,
on nie miał predyspozycji do tresury i stosowania jakichkolwiek kar. Pozwalał
robić psu co mu się tylko podobało, nawet spać w swoim łóżku.
Naruto
odwrócił się, chcąc wracać, bo zaczynało robić mu się zimno, ale poczuł dźwięk
telefonu.
–
Jesteś w domu? – usłyszał, gdy wyjął komórkę z kieszeni dżinsów i odebrał
połączenie. Nawet nie spojrzał na wyświetlacz, był pewien, że to Sasuke. Ale to
nie był Sasuke.
–
Nie, a co? – zapytał.
–
A możesz przyjechać na to osiedle, gdzie mieszka Ino? – Nie doczekał się
odpowiedzi, tylko kolejnego pytania. – Tam naprzeciwko tego liceum?
–
Mogę, ale powiedz mi, o co chodzi.
–
Wyjaśnię na miejscu, bo bateria w komórce mi siada – usłyszał jeszcze tylko, po
czym połączenie zostało zerwane.
Wzruszył
ramionami, ale ruszył w kierunku najbliższego przystanku autobusowego.
Na
osiedle dotarł dopiero ponad pół godziny później. W Nowy Rok, jak i inne święta,
autobusy kursowały rzadziej, więc dobre piętnaście minut stał na przystanku,
wydeptując ścieżkę w śniegu i próbując się wszelkimi sposobami rozgrzać.
Ostatnio ciągle jeździł z Sasuke samochodem, przyzwyczaił się już do takiej
wygody. Czasami, zwłaszcza po nieprzespanej nocy, mógł się nawet zdrzemnąć,
zanim Sasuke, zwykle klnąc pod nosem, nie przecisnął się przez zakorkowane miasto
i nie dotarł na uczelnię. Uśmiechnął się sam do siebie, omal nie przegapiając
swojego przystanku.
Kiedy
w końcu wysiadł, rozejrzał się, ale zobaczył jedynie jakąś parę przy sklepie
osiedlowym, z czego facet wyglądał na mocno wczorajszego, bo trochę krzywo
szedł.
Naruto
chwycił telefon i spojrzał na wyświetlacz, ale nikt do niego nie dzwonił. Już
sam miał wybrać połączenie, ale po chwili zauważył, że ze sklepu wychodzi ktoś
jeszcze.
–
Może w końcu powiesz mi, o co chodzi? – zapytał, gdy Shikamaru z butelką multiwitaminy
w ręce podszedł do niego. Też najwyraźniej miał kaca.
–
Sorki, ale zapomniałem podładować telefon, więc musiałem się streszczać. –
Shikamaru wziął porządny łyk i zaproponował Naruto, ale ten tylko machnął ręką.
– Pamiętasz coś z wczoraj?
–
Tak… – westchnął Naruto, siadając na ławeczce pod przystankową wiatą. – I
ściągałeś mi tutaj, żeby mnie o to zapytać?
–
Nie. – Shikamaru usiadł obok, opróżniając butelkę. – Rano dzwoniła do mnie Ino.
Powiedziała, że Sasuke pytał o adres Saia. A wiesz, po tym co się stało…
–
Nie przypominaj mi. – Naruto zacisnął zęby. Po raz kolejny po alkoholu zrobił coś
tak beznadziejnie głupiego, że aż szkoda było gadać. Tyle że tym razem Sasuke
też miał w tym swój udział. I to taki, który dużo, bardzo dużo go kosztował.
–
A właśnie, że ci będę przypominał! Jak można grać o takie rzeczy? – Shikamaru
pokręcił głową i trzepnął go plastikową butelką w głowę. – Ale daj mi
powiedzieć do końca. Później Ino znalazła pod stołem jedną z kart Saia, musiał
jej nie zauważyć. Ktoś chyba wylał tam jakiegoś drinka i się trochę odbarwiła.
– Sięgnął do kieszeni i wyjął kartę – dziewiątkę trefl.
Naruto
przyjrzał się jej, nadal nie rozumiejąc, o co chodzi. Faktycznie, niebieski
wzorek rewersu zmienił kolor na fioletowy, przechodzący prawie że w róż, ale co
z tego? Już miał zamiar coś powiedzieć, ale wtedy to zauważył. Barwa zmieniła
się prawie na całej karcie, poza... W rogu, gdzie kolor był najbardziej
zmieniony, widać było ciągle niebieski znaczek, jakby jego alkohol nie
odbarwił. Ledwo zauważalna mała dziewiątka i koniczynka.
–
Sai oszukiwał! – Naruto skoczył na równe nogi. – A to gnojek! Gdzie on mieszka?
– zaczął rozglądać się, jakby Sai miał nagle pojawić się na w pobliżu, a wtedy on
mógłby go stłuc na kwaśne jabłko.
–
Mam adres od Ino, to niedaleko. – Wskazał palcem wieżowiec postawiony już poza
osiedlem domków jednorodzinnych. – Tak myślałem, że będziesz chciał wiedzieć od
razu. Trochę się obawiałem, co może zrobić mu Sasuke, no wiesz…
–
Wiem. Już zrobił. I to coś kompletnie głupiego! – warknął Naruto. – Chodź,
pójdziemy tam.
Kiedy
Naruto dotarł z Shikamaru pod zapisany na kartce przez Ino adres, nie musiał
się nawet zastanawiać, która to klatka czy piętro. Od razu rzuciła mu się w
oczy stojąca pod zadaszonym parkingiem Honda Sasuke. I Sai! Pochylał się pod
otwartą maską i coś tam majstrował.
–
Tyy! – Naruto od razu rzucił się w jego stronę i gdyby nie Shikamaru, który
szybko zareagował, rozbiłby nos Saia o silnik samochodu.
–
Naruto? – Sai odwrócił się w jego stronę. Był naprawdę zdziwiony jego widokiem
tutaj. – Myślałem, że już wszystko
ustaliłem z twoim chłopakiem, wiesz ten samochód… Ale skoro tak cię do mnie
ciągnie, to możemy ponegocjować. – Uśmiechnął się i wytarł ręce w zawieszony na
masce ręcznik. – Mój współlokator co prawda jest w mieszkaniu, ale myślę, że
nie będą mu przeszkadzać twoje jęki…
Tym
razem Naruto nie wytrzymał. Wyrwał się Shikamaru i wściekły jak cholera przywalił
Saiowi w nos. Gnojek. Jak ktoś tu będzie jęczał, to on, ale z bólu!
Sai,
który chyba się tego nie spodziewał, machinalnie chwycił się za twarz. Cios był
naprawdę mocny, więc krew z nosa poszła od razu. Teraz nawet na wargach czuł
jej metaliczny smak. Ale nie zamierzał odpuszczać.
–
No, no – uśmiechnął się i zmrużył oczy. – W łóżku też jesteś tak brutalny? –
zapytał, sięgając po chusteczki i wycierając krew.
–
O tym się nigdy nie przekonasz – warknął Naruto. Nie miał pojęcia, jak Sai to
robił, ale wyglądał, jakby się tym wszystkim w ogóle nie przejmował. Uśmiechał
się, jak gdyby rozbity nos wcale go nie ruszał. A to go jeszcze bardziej
rozwścieczyło. – Jesteś zwykłym oszustem! – krzyknął i znów rzucił się na
niego, ale tym razem Shikamaru powstrzymał go bardziej zdecydowanie i nie
pozwolił się wyrwać.
–
Uspokój się! – Chwycił go mocno w pasie. – Chcesz znowu skończyć jak po bójce z
Sasuke? Chcesz tak zniszczyć swoją karierę? Niedługo zawody!
Słowo
„zawody” najwyraźniej w końcu zadziałało, bo Naruto przestał się szarpać.
Uspokoił się, nadal jednak patrzył na Saia spod byka.
–
Sai! – Shikamaru, który w końcu puścił Naruto, wyjął kartę i pokazał mu
ewidentny dowód oszustwa. – Masz coś do powiedzenia? Widać, że były znaczone.
–
Jesteś zwykłym oszustem! – warknął Naruto. – Oddawaj kluczyki! To nie twój
samochód!
Shikamaru
dopiero teraz zorientował się, co to za auto. Wcześniej raczej nie zwracał na
to uwagi, a przez tę otwartą maskę po prostu nie poznał. Skupiał się raczej na
powstrzymaniu Naruto przed zrobieniem czegoś głupiego. A teraz jemu samemu
zrobiło się głupio. Jak mógł nie zauważyć! To była Honda Sasuke!
–
O co tu chodzi? – zapytał nieco już zirytowany.
–
Umówiliśmy się z Uchihą małą wymianę – powiedział Sai. Nic nie robił sobie z
tego, że ktoś odkrył jego oszustwo, ale chwycił kartę z ręki Shikamaru, od razu
zauważając odbarwienie. Znów się uśmiechnął, a po chwili zamknął maskę Hondy i
rzucił Naruto kluczyki. – No dobra, masz, wydało się – wzruszył ramionami.
–
Zabrałeś Sasuke samochód za głupią grę? Jesteś nienormalny! – Naruto pokręcił
głową i minął go, wsiadając za kierownicę. Ręce mu się trzęsły z wściekłości.
–
Nic nikomu nie zabrałem. – Sai spojrzał na niego lekko zdezorientowany, ale po
chwili zrozumiał, co Naruto miał na myśli. No skoro tak myślał… będzie jeszcze
ciekawiej. – Sam mi oddał – mruknął.
Shikamaru,
którego Naruto ponaglił klaksonem, też wsiadł do samochodu. Spojrzał jeszcze
uważnie na Saia, który zarzucając sobie ręcznik na ramię, wracał do swojego
bloku. Choć coś mu w tej historii nie pasowało. Będzie się musiał nad wszystkim
zastanowić. Ale teraz…
–
Ty w ogóle umiesz jeździć? – zapytał Naruto, patrząc sceptycznie, kiedy ten
zamiast jedynki, wrzucił wsteczny. Omal nie walnęli w inne auto.
–
Oczywiście, że umiem! – Naruto w końcu udało się wrzucić bieg i ruszyć z
parkingu. – Odwiozę cię do akademika.
Sasuke
obudził się około czwartej. Zaczynało się już ściemniać, więc mało co zobaczył,
poza tym, że Naruto nadal nie było. Podniósł się i zapalił lampkę. Ten młotek
wyszedł już ponad dwie godziny temu. Gdzie on do cholery był? Zerknął w stronę
niezasłoniętego okna. Śnieg nadal padał, jakby chciał odrobić zaległości z
poprzedniej zimy.
Wstał
z łóżka i chwycił kubek z zimną już kawą, gdy usłyszał pisk opon i głośny
trzask. Westchnął. Znów jakiś niewydarzony kierowca. Machinalnie wyjrzał przez
okno i zamarł. Na parkingu, w świetle latarni, zobaczył swoją Hondę, którą przed chwilą ktoś
przywalił w słupek. Wyglądało to tak, jakby prawy reflektor był stłuczony. Po
chwili dostrzegł, jak drzwi się otwierają i z auta wysiada Naruto, łapiąc się
za głowę. O kurwa! Miał wrażenie, ze zaraz wypluje kawę, którą przed chwilą
pił. Naruto i jego samochód. Samochód który… Przecież jego samochód był u Saia!
Jeżeli Naruto nim przyjechał, to znaczyło…
–
Co ty, kurwa, zrobiłeś! – Rzucił się do drzwi, w ekspresowym tempie ubierając
buty i kurtkę.
Kiedy
wybiegł na parking, Naruto pochylał się nad zbitym reflektorem. Chwycił go za
kurtkę, odwracając w swoją stronę. Widział jego wzrok, znów to poczucie winy,
jak wtedy, gdy zapytał go w auli przed wykładem o Hinatę.
–
Co ty zrobiłeś? – warknął.
–
Przepraszam, naprawdę nie chciałem. Tak jakoś wyszło. – Naruto przygryzł wargę.
Umiał jeździć, ale przez te warunki pogodowe… No, cholera, po prostu nie
zauważył tego słupka. Nie każdy od razu był mistrzem w parkowaniu.
–
Nie chciałeś? Tak jakoś wyszło? Naruto! – Sasuke wyglądał jakby się wściekł. –
Nie wierzę, po prostu nie wierzę!
–
Przepraszam, no! Co mam jeszcze powiedzieć!
–
Naruto. Jeżeli ty i on… – Sasuke chwycił go mocniej za ramiona, wlepiając w
niego morderczy wzrok.
–
O! – Do Naruto dopiero dotarło, co Sasuke ma na myśli. – Za kogo ty mnie masz,
co? – obruszył się. No jeszcze tego brakowało.
–
To skąd masz mój samochód? – Sasuke spojrzał na niego sceptycznie. Tak naprawdę
nie był w stanie uwierzyć, że Naruto mógłby go po tym wszystkim znowu zdradzić,
ale co miał, do cholery, myśleć, gdy zobaczył tu swoje auto. Przecież mieli z
Saiem umowę, nie oddałby go tak po prostu. A mina Naruto od razu dawała
wrażenie, że czuje się winny.
–
A… – Naruto poczochrał się po włosach. – Okazało się, że Sai oszukiwał. Miał
znaczone karty. Więc zabrałem samochód i… – znów westchnął. – Przepraszam, nie
widziałem tego słupka!
Sasuke
najpierw spojrzał na niego z niezrozumieniem, a potem aż parsknął śmiechem, gdy
zrozumiał, o co mu chodzi. I o co mu chodziło przez cały czas. O tę rozbitą
lampę.
–
Ty idioto… – Przyciągnął go do siebie, nie zwracając uwagi, że ktoś może ich zobaczyć.
– Po co ty żeś w ogóle tam szedł.
–
Głupie pytanie.– Naruto odsunął się lekko, żeby móc na niego spojrzeć. – Dałeś Saiowi
swój samochód!
–
Wiesz, ty jesteś jednak młotkiem. Naprawdę myślałeś, że ot tak oddałbym komuś
coś wartego kilkadziesiąt tysięcy? – Sasuke pokręcił głową z niedowierzaniem.
–
Sai mówił, że zrobiliście jakąś wymianę! Co to w ogóle ma znaczyć?!
–
Bo zrobiliśmy. – Sasuke uśmiechnął się. – Kojarzysz ten noworoczny wyścig za
miastem, w tej dopiero co powstającej strefie ekonomicznej? – zapytał.
Naruto
kiwnął głową. Kiba coś ostatnio o tym gadał. Zawsze w nocy z pierwszego na
drugiego stycznie odbywały się takie zawody. Niezbyt legalne, ale może nawet
dzięki temu bardziej popularne. Brali w nich udział głównie studenci, ale też absolwenci. To był
kolejny uniwersytecki zwyczaj, tak jak „Aleja Studentów”.
–
Dostał ten samochód na jeden wyścig, bo tym swoim złomkiem nie miałby szans –
wyjaśnił Sasuke. – Jeden seks z tobą, za jeden wyścig moim samochodem. –
Spojrzał na Naruto, który zrobił dziwną minę. – Nie mów mi, że naprawdę
myślałeś…
–
Nieważne – burknął Naruto.
Poczuł
się jak kretyn. Jak on w ogóle mógł wymyślić sobie taką głupią teorię rodem z
telenowel. Tylko… o ile wcześniej zdenerwował się o swoje przypuszczenia na
temat tego, co zrobił Sasuke, to teraz… Coś mu się przypomniało. Ile jego
chłopak byłby w stanie dla niego zrobić?
– Wiesz,
że nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
– Jakie
pytanie? – Sasuke, który pochylił się, zbierając potłuczony reflektor, nie miał
pojęcia, o czym on mówi.
– Wtedy,
gdy mnie… gdy się rozstaliśmy – poprawił się, bo nie chciał użyć stwierdzenia: „gdy
mnie rzuciłeś”. – Czy gdybyśmy się wtedy nie pogodzili i odebrałbyś ten telefon
od Kiby, no wiesz, że miałem wypadek, zareagowałbyś jakoś?
– A jak
sądzisz, młotku? – Sasuke wrzucił części lampy do bagażnika. Jutro będzie
musiał się tym zająć.
– I co
byś wtedy zrobił? – Naruto pojawił się tuż za nim, chuchając ciepłym oddechem w
szyję.
Sasuke
mruknął aprobująco. To było bardzo przyjemne, zwłaszcza, że na dworze panował
mróz. I to taki, od którego prawie zamarzły mu uszy.
–
Przyjechałbym i własnoręcznie cię dobił – powiedział i zmarszczył brwi, zauważając
że zderzak też jest uszkodzony. Miał lekkie
wgniecenie i zdarty lakier.
– Ja
pytam na poważnie, a ty z tego kpisz! – westchnął Naruto, ale widząc wzrok
Sasuke utkwiony w zderzaku, odpuścił. Głupio mu było przez tę stłuczkę. – Oddam
ci za naprawę, jak tylko znajdę jakąś pracę.
–
Wolałbym inny sposób rekompensaty. – Sasuke odwrócił się i pocałował go krótko.
Wychodziło na to, że już wszystko między nimi było w porządku. Nawet bardziej
niż w porządku, dlatego, ignorując resztę szkła, zamknął samochód i popchnął Naruto
w stronę klatki schodowej. – Możemy zacząć od zaraz.
Super! Szkoda, że powoli nadciąga koniec, ale wszystko co dobre szybko się kończy... :-D
OdpowiedzUsuńPowodzenia
Czytam to od samego początku i stwierdzam, że te opowiadanie jest mega wciągające...
OdpowiedzUsuńDługo oczekiwany rozdział jest mega, tylko szkoda, że powoli zbliżasz się do końca, lecz wierzę, że wena twórcza Ciebie i Twojej koleżanki nie opuści. Wielkie gratki za ten rozdział i z cierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Ja nie mogę! Rozdział!!! Normalnie szczęście mnie rozpiera. Dobra Idę czytać. Dziękuję. Nie wiesz jaką radość mi sprawilas tym. Jesteś boginią.
OdpowiedzUsuńJuliet
Rozdział: BOMBA. Ale to nic nowego. Przecież każdy taki jest. Ale każdy jest wyjątkowy na swój własny sposób i żaden się nie nudzi. Po prostu chce się więcej i więcej dlatego lekki smutek z mojej strony że powoli trzeba się żegnać z Rywalami.
OdpowiedzUsuńTa kłótnia na początku. Normalnie się wystraszylam. Myślałam że Sasuke już se pójdzie, zerwą i tak dalej. Na szczęście nic się takiego nie zdarzyło.
I od początku wiedziałam, odkąd się zakładali o noc z Naruto że Sai coś kombinował. On nie mógł mieć tak dobrze. I prawidłowo się stało że prawda wyszła na jaw. Lubię Saia mimo że zarywa do Naruto. Wybaczam mu to. Ale jeżeli znów się zbliży do niego o jeden krok za blisko obiecuję że dostanie ode mnie mocnego kopa tam gdzie naprawdę boli i nie pozbiera się po tym przez miesiąc.
Jestem ciekawa czy wciąż pamietasz o tym drugim zakładzie o którym kiedyś wspominałaś i czy wcielisz go do tego opowiadania.
Czekam znów z wieeeeeeeelką niecierpliwością na następny rozdział i z bólem że każdy następny będzie przybliżał nas do końca. Ale nie żałuję. Cieszę się że jeszcze to trwa i będę wykorzystywać ten czas jak najlepiej. A jak się już skończy? Cóż... zawsze zostają inne opowiadania Twojego autorstwa albo przeczytanie tego powtórnie.
Duuuuużo weny
Juliet
Pisać raczej nie przestanę, więc będzie coś do czytania, choć niekoniecznie w tym fandomie. Dziękuję za komentarz:)
UsuńŁaaaaaał Po tylu miesiącach doczekałam się! <3 Ledwo wróciłam z wypadu forum SasuNaru i rozdział, w dodatku był tu od trzech dni! A wchodzę regularnie i paczam z utęsknieniem i czytuję sobie po raz setny poprawione rozdziały, a tu to!!! Święto dla mnie, kocham to opowiadanie <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJuż się prawie uspokajam ^^ Oczywiście czytałam w partach, bo ja t tak przeżywam, że wszyscy sąsiedzi wszystko dokładnie wiedzą, o matko.
Genialne! Sai oszukiwał! Sasuke dał mu samochód tylko na JEDEN wyścig! IIIIIIIIIiiiiiiiiiii to mnie ROZWALIŁO... Naruciak zbił mu reflektor, wgnieciony zderzak, odrapany lakier a Sasuke NIC. NIC kompletnie, tylko myślał o czymś innym! O rany, normalnie się wzruszyłam, jaka postawa ŁAŁ! Haha ale z drugiej strony, jeny, jak on może własnemu chłopakowi aż tak nie ufać, czy on naprawdę myślał, że on mógłby z Sai'em coś ten tego? Czy on ocipiał?!
A to zdanie jest genialne ,,Naruto odwrócił się, chcąc wracać, bo zaczynało robić mu się zimno, ale poczuł dźwięk telefonu." Skoro Naruciak już czuje dźwięki, to coś jest na rzeczy :D
Normalnie czapki z głów, idę otworzyć wino i świętuje, jest nowy rozdział jeeee ^^
Sasuke mnie bardzo pozytywnie zaskoczył, a Naruto i jego postawa w obronie oczka w głowie tego Drania też urzeka. Ubustwiam Cię i to opo, będę o tym opowiadać dzieciom, a jeśli się ich nie doczekam, to kotom XD
Powiedziałabym, żebyś pisała więcej ,,Rywali" ale skoro to ma doprowadzić do szybszego zakończenia... Kurcze, a nie dałoby się tego jeszcze o jakieś kolejne 51 rozdziałów i 9 lat jakoś...? XD Co z moim życiem?! Będzie puste jak brzuch Naruto i co?! Zlituj się! XDD
Życzę weny i bardziej normalnych komentarzy, niż moje ^^"
Pozdrawiam serdecznie,
~ Wege
Heh, poczuł dźwięk:D Miało być poczuł wibrację telefonu, potem że usłyszał dźwięk i wyszło masło maślane. Dzięki za info, poprawię:)
UsuńCieszę się, że tak ci się podoba. Mam nadzieję, że wypad się udał:)
Co do Rywali, no nie jestem w stanie ciągnąć trzech blogów naraz. Więc rywale się zakończą, SasuNaru Hiden jeszcze na jakieś pół roku jest rozdziałów, a ciągle je kończyły, a potem przechodzimy na HP. No to jeden, drugi jest autorski. Nie mówię, że nie pojawi się żaden sequel, bo może się pojawi jak mnie najdzie na SN, ale tego nie obiecuje. Rywale jako kompletne opowiadanie skończy się za kilka rozdziałów.
Dziękuję za komentarz.
Rozumiem, trzy blogi to kupa obowiązków i bardzo dużo pracy. Niemniej jednak gdyby naszło Cię kieeedyś na ten sequel, albo cokolwiek to wybuduję Ci ołtarzyk xDD
UsuńZapomniałam napisać, jak przez pół godziny przeżywałam, gdy Sasuke TO powiedział podczas kłótni do Naruto. Normalnie jak on mógł mu TO powiedzieć?! Wrrrrr! Sasu ogarnij się człowieku, bo wyjdę z siebie i stanę obok! Kot się gapił przy tym na mnie, jak na wariatkę, ale nic ^^ A wypad bardzo udany, mogłam jechać tylko na weekend, bo praca ^^" szkoda, że Cię nie było!
Pozdrawiam serdecznie,
~ Wege
No wiesz, ja nie mam z tym forum już nic wspólnego, więc mnie nigdy tam nie będzie:)
UsuńCo do blogów, jak się ograniczę go jednego pisanego wspólnie i jednego własnego, powinno pójść szybciej. Mam kilka sequeli w głowie, ale nie mam pojęcia czy coś z tego wyjdzie.
Hej, chciałam wejść na bloga Twojego i Verry i mi wyskoczyła odmowa dostępu. Zablokowany? Czy coś się stało? :(
OdpowiedzUsuńC.
Hejka. Można prosić o dostęp do drugiego bloga? Nie można się na niego dostać. Ostatnio was znalazłam i się zakochałam 😍 😋
UsuńHej :). Ja mam taką samą prośbę, jak koleżanka wyżej :). Tak w ogóle, to dlaczego taka zmiana?
UsuńI ja proszę o dostęp. Jakaś pomyłka w ustawieniach? Kliknęłaś przez przypadek? Bo ja wchodzę na SasuNaru Hiden a tu odmowa. No to na zawał schodzę, ale nie zaczynam panikować. No to sprawdzam na telefonie. To samo. Umieram. Na szczęście nie jestem w tym sama. Liczę na szybkie wytłumaczenie tej sprawy.
UsuńJuliet
Ode mnie wymaga zalogowania i teraz nie wiedziałam, czy mam zakładać jakieś kontro na gmailu, żeby móc wejść, czy co, ale po Waszej reakcji widzę, że to nie w tym problem.
UsuńMam szczerą nadzieję, że blog będzie dostępny i kontynuowany, bo to jedna z lepszych historii, jakie czytałam!
C.
No właśnie, co się dzieje? Od wczoraj wieczorem tamten blog nie działa. Myślałam że to jakiś błąd blogspota, ale inne działają przecież:(
UsuńAngelika
A ma ktoś może jakiś kontakt do autorki?
UsuńMożna na wattpadzie się z nią skontaktować (nick to "by_Indra") lub poprzez konto na Gadu-Gadu (nr 22941586)
Usuńznaczy ten nick na wattpadzie to bez "by" po prostu "_Indra". Sorki za błąd
UsuńOj... Moja wina, wczoraj sprawdzałam różne opcje ustawień i szablonu. Na chwilę go wyłączyłam i najwyraźniej zapomniałam włączyć z powrotem. Ja go widziałam normalnie, bo jestem zalogowana automatycznie na swoje konto.
OdpowiedzUsuńNie ma powodów do paniki i żadnych dostępów czy innych tam nie potrzeba.
I teraz można już spokojnie żyć. Takie głupie błędy a potrafią człowieka doprowadzić do histerii.
UsuńJuliet
Witam,
OdpowiedzUsuńrewelacyjnie, ta kłótnia, ech, ale się wszystko wyjaśniło, Sai po prostu oszukiwał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia