Sasuke
zdecydowanie się nie wyspał. I to wcale nie dlatego, że męczyły go jakieś
koszmary związane z wczorajszym dniem i rozmową z ojcem, ale po prostu w nocy
było mu tak zimno, że co chwilę się budził. To był taki drobny paradoks – mieć
w łóżku osobę, która potrafi go rozpalić do czerwoności, a jednocześnie śpiąc z
nią, marznąć. No niestety, ten problem powtarzał się notorycznie. Bo Naruto,
świadomie czy też nie, zawsze zabierał całą kołdrę dla siebie i szczelnie się w
nią zawijał. I potrzeba było sporej determinacji, żeby go z niej rozwinąć i
zabrać kawałek dla siebie. Dlatego po dzisiejszej nocy Sasuke był już pewien,
że jeżeli chce się wysypiać, musi kupić sobie drugą kołdrę. Na początku zastanawiał się, czy nie lepsza
by była jedna, ale dużo większa, dla nich obu, jednak znając możliwości Naruto,
taką też zaanektowałby tylko dla siebie.
Wstał
z łóżka i idąc do łazienki, omal nie wdepnął w opakowanie po pizzy, którą
wczoraj zamówili. Naruto obiecał, że wyrzuci je do kosza na śmieci, ale jak
widać na obietnicy się skończyło. Sasuke rozejrzał się po mieszkaniu. Oprócz
kuchni, którą wczoraj sam posprzątał, reszta była w dużo gorszym stanie.
Dzisiaj sobota, według Naruto, dzień porządków – przypomniał sobie.
–
Ciekawe, co wymyśli, żeby jednak tego nie robić – mruknął sam do siebie i
poszedł pod prysznic.
Kiedy
wrócił do pokoju, wycierając włosy ręcznikiem, Naruto też już nie spał.
Przeciągał się, stojąc w kuchni i chyba zastanawiał się nad tym, co by zjadł,
bo chwilę później jego głowa zniknęła za drzwiami lodówki. Najwyraźniej nic
ciekawego nie znalazł, bo wyciągnął tylko mleko. Postawił karton na blacie,
jednocześnie wstawiając czajnik. Nie musiał nawet pytać, czy Sasuke chce kawy,
bo już dawno zdążyli nauczyć się nawzajem swoich nawyków. I akurat poranna kawa
była dla nich obu codzienną rutyną.
Sasuke
ubrał się i usiadł na łóżku, opierając się o wezgłowie. Patrzył, jak jego
chłopak krząta się po kuchni, najpierw zalewając wrzątkiem jego kubek, potem
swój, jak zwykle tylko do połowy, żeby mieć miejsce na dużo mleka. I cukier.
Który jak zwykle rozsypał również na blacie. Sasuke tylko westchnął, ale nadal
się nie ruszył. Jego kawa musiała się porządnie zaparzyć i przestygnąć, a to
zwykle trochę trwało. Ciągle obserwując Naruto, zauważył, że ten co chwilę zerka
na niego zza swojego kubka. Czasem nawet otwierał usta, ale zaraz je zamykał i
kręcił głową. Zachowywał się, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie był pewien,
czy to dobry pomysł. Zazwyczaj takie podchody robił, kiedy miał zamiar zapytać
o coś głupiego. Więc pewnie i tym razem zaraz padnie pytanie z serii…
–
Sasuke, wiesz, ta sytuacja... Jeżeli mogę coś dla ciebie zrobić, to mów. –
Naruto uśmiechnął się, przynajmniej w jego mniemaniu, zachęcająco.
O,
a jednak nie! No to go zaskoczył. Naruto chciał coś dla niego zrobić? Nie, żeby
coś, ale… Zazwyczaj szło to w odwrotną stronę, to zawsze on domagał się
większej uwagi. Nieco rozbawiony Sasuke spojrzał na niego. Miał nieodpartą
ochotę trochę się z nim podroczyć. Taki mały odwet za tę kołdrę i nieprzespaną
noc.
–
Okej, zrób mi loda. – Spojrzał sugestywnie na rozporek swoich spodni.
Naruto
otworzył usta ze zdumienia i machinalnie odstawił kubek na blat.
–
Że co?! – wrzasnął, kiedy dotarło do niego, co właśnie powiedział Sasuke. To on
się martwi, chce mu pomóc, a ten drań… – A wal się – burknął obrażony.
–
Dobra. – Sasuke oparł się wygodnie o poduszki, chwycił rękami pasek od spodni i
zaczął go powoli rozpinać. – Wiesz, wolałbym, żebyś mi pomógł, ale jak nie, to
nie, sam też sobie poradzę. Jak chcesz, możesz popatrzeć... – Zmrużył oczy i
uśmiechnął się odrobinę złośliwie.
–
No ty chyba kpisz! – Naruto poczuł, że zaczynają palić go policzki. – Zostaw te
spodnie! – krzyknął i rzucił się w kierunku łóżka. Niestety, poślizgnął się na
kartonie od pizzy i wywalił się jak długi na podłodze. – Nawet się nie waż –
wyjęczał.
–
Żartowałem, głąbie. – Sasuke zapiął z powrotem pasek i wstał, patrząc na
podnoszącego się chłopaka, który teraz mamrotał coś o złośliwościach rzeczy
martwych, jednocześnie rozmasowując sobie łokieć.
–
To nie złośliwość rzeczy martwych, tylko twoje bałaganiarstwo. Może to cię
czegoś wreszcie nauczy i zaczniesz dbać o porządek – skomentował, choć tak
szczerze mówiąc, sam w to nie wierzył.
Naruto
burknął coś, zmełł w ustach kilka przekleństw, ale chwycił to nieszczęsne
opakowanie i wrzucił do worka ze śmieciami. Chyba chciał coś jeszcze
powiedzieć, ale w tym momencie rozległ się dźwięk telefonu Sasuke. Ten,
spojrzawszy na wyświetlacz, po chwili zastanowienia po prostu wyciszył sygnał.
Nie miał zamiaru po raz kolejny wałkować z mamą kwestii jego powrotu do domu.
Wczoraj próbowała go zatrzymać w rezydencji, potem dzwoniła kilka razy i
prosiła, żeby wrócił, chciała nawet przyjechać, ale stanowczo zaprotestował.
Oczywiście nie ukrywał, gdzie jest, nie miał do tego powodu, poza tym nie
zamierzał też jej niepotrzebnie martwić. Może i nie była najlepszą matką,
biorąc pod uwagę fakt, że nie za często ją widywał, ale zawsze traktowała go na
równi z Itachim i nigdy nie była w stosunku do niego obojętna. Jak ojciec.
Który dopiero teraz, gdy wyszły na jaw niewygodne dla niego fakty, tak bardzo
zainteresował się jego życiem i próbował w nie ingerować.
–
Dlaczego nie odbierasz? – spytał Naruto, siadając na łóżku.
–
Matka – odpowiedział zdawkowo Sasuke, jakby to miało wszystko tłumaczyć. Choć w
pewnym sensie tłumaczyło, bo Naruto był przecież świadkiem wczorajszych rozmów
z nią i widział jego irytację. Westchnął ciężko. Cały jego dobry nastrój szlag
trafił.
–
Może powinieneś jeszcze raz porozmawiać z ojcem? Tak na spokojnie? Musi być jakieś
wyjście z tej sytuacji.
–
A co, już ci tu przeszkadzam? – burknął Sasuke. Oczywiście, miał świadomość, że
Naruto nie jest niczemu winny i akurat na nim nie powinien się w żaden sposób
wyżywać, ale cały wczorajszy dzień miał na niego gorszy wpływ, niż początkowo
zakładał.
–
Wiesz, że nie o to chodzi! – Teraz to Naruto się zirytował. – Tylko widzisz… –
Jego ton złagodniał. – Ja mojego taty nawet nie pamiętam.
Machinalnie odwrócił wzrok w kierunku stojącej
na szafce ramki ze zdjęciem. Byli tam jego rodzice i on, kiedy miał zaledwie
dwa lata. Na dole fotografii widniał podpis: Minato, Kushina i Naruto. 10 października 1998. Naruto, co było
widać już na pierwszy rzut oka, był bardzo podobny do swojego ojca. Takie same
niebieskie oczy i jasne włosy. I zazwyczaj taki sam szeroki uśmiech.
Sasuke
poczuł się głupio. Nie powinien na niego warczeć. To na kogoś innego był
przecież wściekły.
–
Kim właściwie byli twoi rodzice? – spytał, starając się zatrzeć niemiłe
wrażenie. Poza tym, naprawdę chciał się czegoś dowiedzieć o przeszłości swojego
chłopaka. Do tej pory nigdy nie rozmawiali na takie tematy.
–
Mój tata był jednym z tych młodych, obiecujących talentów inżynierii. I ponoć
najbardziej rozchwytywanym facetem na uczelni – roześmiał się Naruto na
wspomnienie opowieści Jiraiyi. – Żeby było ciekawiej, ożenił się z najbardziej
nieobliczalną dziewczyną, jaką znał. Dziadek opisywał moją mamę jako osobę z
demonicznym wręcz charakterkiem. Ponoć jej ognistego temperamentu bali się
wszyscy. Nawet ojcu się czasami obrywało, kiedy zapomniał ubrać mi czapkę, czy
dawał do jedzenia coś, co według niej było niezdrowe – uśmiechnął się z
sentymentem. – Tak więc, sam widzisz, Sasuke. Jedyne wspomnienia, jakie mam o
rodzicach, nie są nawet moje. Nigdy nie będę mógł z nimi porozmawiać, choć bardzo
bym chciał. A ty ze swoim ojcem możesz.
–
Naruto, ale to jest taki typ człowieka, któremu nic nie da się przetłumaczyć.
Wszystko ma być tak, jak on chce. Nawet nie będzie próbował zrozumieć. – Sasuke
podszedł do blatu kuchennego, na którym wciąż stała jego kawa. Już dawno
wystygła, teraz była prawie zimna. Nie lubił zimnej kawy, więc wylał ją do
zlewu i wstawił jeszcze raz czajnik.
–
Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz – Naruto wstał z łóżka i zaczął wyciągać
z szafki swoje i Sasuke notatki. W końcu musieli zacząć się uczyć na kolokwium,
choć wcale nie miał na to ochoty. – To jak będzie?
–
Zobaczymy.
Było
już jakoś koło południa, gdy zauważyli, że chwycił mróz i spadł pierwszy śnieg.
I to nie kilka płatków, ale zaczęło sypać naprawdę mocno.
Jadąc
kilka godzin później na zakupy do centrum miasta, natrafili na jakiś wypadek,
przez który zrobił się prawie kilometrowy korek. Sasuke chętnie by zawrócił i
pojechał inną trasą, ale że byli na głównej drodze, nie miał takiej możliwości.
Syknął i przeklął jakiegoś kierowcę, który próbował wepchać się przed niego z
sąsiedniego pasa. Oczywiście mu na to nie pozwolił, za co został uraczony
widokiem środkowego palca.
Potem
było jeszcze gorzej. Pół godziny szukał wolnego miejsca na parkingu przed
galerią handlową. No tak, nie dość, że sobota, to jeszcze okres
przedświąteczny. Ścisk niesamowity. Poza tym w te dni zawsze najbardziej było
widać, kto nie wiedział, do czego służą linie wyznaczające miejsca parkingowe.
Sasuke zastanawiał się, jak można było w ogóle dać takim kretynom prawo jazdy.
Był wkurzony. Bardzo wkurzony. A kiedy w końcu dotarli do sklepu, jego irytacja
sięgnęła zenitu. Tłum ludzi, jęczące i płaczące dzieci, krzykiem próbujące na
rodzicach wymusić zakup nowej zabawki, nachalne hostessy, oferujące jakieś
super okazje. Jedna bardzo zainteresowała Naruto. Okazja, nie hostessa. W
promocji były zupki, trzy w cenie dwóch, więc zadowolony zaczął ściągać z półki
i wkładać do koszyka plastikowe kubki. Sasuke najchętniej powyrzucałby wszystko
z powrotem, bo w jego mniemaniu to nawet nie przypominało normalnego jedzenia,
ale machnął tylko ręką. Nie miał w tym momencie zamiaru wykłócać się z Naruto o
coś takiego, wolał dyskusję na temat faszerowania się samą chemią odłożyć na
kiedy indziej. Tym bardziej, że mieli jeszcze kilka rzeczy do kupienia, a on
chciał to załatwić jak najszybciej i w końcu stąd wyjść.
Niestety,
szybkie zakupy pozostały aż do końca jedynie w sferze marzeń Sasuke. Nie dość,
że naszukali się paru produktów, to potem kolejki do kasy spowodowały
autentyczną frustrację. Poza tym, Naruto, któremu wybitnie nie spodobała się
ostatnia rzecz, która wylądowała w sklepowym wózku, przez cały czas jęczał coś
i marudził. Sasuke, widząc wśród produktów przy kasie opakowanie z plastrami,
miał na serio ochotę chwycić jeden i zakleić mu usta. Ewentualnie mógłby też
załatwić to w inny, dużo przyjemniejszy sposób, ale miejsce i obecność tych
wszystkich ludzi nie za bardzo sprzyjała.
Tak
więc Naruto marudził przez cały czas stania w kolejce, marudził przez całą
drogę do domu i marudził nawet, wchodząc do mieszkania i rzucając klucze na
szafkę w przedpokoju.
–
To co, teraz będziemy spać jak małżeństwo dwadzieścia lat po ślubie? Każdy ma
swoją kołdrę i swoją połowę łóżka? – prychnął znowu, kręcąc nosem. Zdecydowanie
nie pasowała mu taka wizja. Uwielbiał zasypiać w ramionach swojego chłopaka,
czując ciepło jego ciała, jego dłonie, które zawsze wkradały się pod koszulkę i
gładziły plecy, jego usta, powoli wyciskające pocałunki na obojczyku... I że
niby teraz ma spać po prostu obok? Nie! Tak to na pewno nie będzie!
–
Zrozum, że też chcę się czasami wyspać – mruknął Sasuke, wypakowując swoją nową
kołdrę z plastikowej torby. – Masz na to jakąś pościel? – spytał, dopiero teraz
uświadamiając sobie, że w sklepie zupełnie zapomniał o tym małym drobiazgu. W
domu oczywiście miał wiele kompletów w ulubionym kolorze – granatowym, ale
teraz nie był w domu. I póki co nie zanosiło się na to, żeby szybko tam wrócił.
Naruto,
spoglądając na niego spod byka, podszedł do szafy i po chwili wyjął jakąś
jasnopomarańczową poszewkę z motywami różnej wielkości białych wirków. Rzucił
ją tak, że wylądowała na głowie Sasuke.
–
Proszę – burknął. Bo co miał niby rozumieć? Równie dobrze w takim razie mógłby
wysłać Sasuke na kanapę. Tyle tylko, że nie miał w mieszkaniu kanapy.
Kiedy
kładli się spać, Naruto nadal był zły. Na Sasuke. Który jeszcze kilka godzin
temu twierdził, że to jego ojcu nie da się nic przetłumaczyć, a okazało się, że
sam nie był lepszy. Uparty jak osioł, jak sobie coś wmówił, to żadne argumenty
nie działały. No dobra, niektóre działały, ale nie miał w tym momencie ochoty w
ogóle tego proponować.
–
Nawet mnie już nie pocałujesz? – Sasuke przysunął się delikatnie.
Naruto
podniósł się i cmoknął go w usta.
–
Dobranoc – mruknął i zawijając się w swoją kołdrę, odwrócił się do niego
plecami.
Było dziwnie. Bardzo dziwnie. I tak jakoś
chłodno. Leżał tak kilka czy nawet kilkanaście minut, nie zamykając oczu. Po
chwili przewrócił się na plecy, a potem z powrotem w stronę Sasuke. Nie mógł
zasnąć, nie w taki sposób. Przez chwilę wiercił się niespokojnie, aż w końcu,
mamrocząc coś pod nosem, odrzucił pościel gdzieś obok, uniósł róg kołdry Sasuke
i się pod nią wślizgnął.
–
Ja chcę tak – szepnął mu do ucha, po czym przylgnął do jego pleców i mruknął
niczym zadowolony kot. W ten sposób mógłby spędzić kilka następnych dni. Albo
tygodni. Przy Sasuke. Który oddychał miarowo, ale, jak się okazało, też jeszcze
nie spał, bo odwrócił się w jego stronę i objął go ramionami. Tak naprawdę jemu
też było dziwnie zasypiać obok Naruto i nie czuć jego ciała. Chciał słyszeć
bicie jego serca, jego ciche westchnienia przez sen. To było jak uzależnienie.
Bardzo silne uzależnienie. A ten dwutygodniowy odwyk, który miał, gdy nie byli
razem, zamiast pomóc, tylko pogłębił to uczucie.
–
A obiecujesz, że tym razem nie zabierzesz kołdry tylko dla siebie? – spytał,
całując Naruto w szyję tuż nad obojczykiem, zaciskając przy tym lekko zęby na
skórze. Nie zastanawiał się teraz nad tym, że takie pocałunki zwykle zostawiają
ślady.
–
Tak. – Naruto mógłby mu w tym momencie obiecać nawet gwiazdkę z nieba, tak
pragnął jego dotyku. Chciał tak zasypiać już zawsze. Nawet, jak już będą parą z
dwudziestoletnim stażem. Albo trzydziestoletnim. Albo… Wtulił głowę w zagłębienie
szyi Sasuke i poczuł, jak opadają mu powieki. Tak, właśnie tak.
Rano budzik
w telefonie wyrwał Sasuke ze snu. Otworzył oczy, czując, że cały drży. Było mu
cholernie zimno. No tak, znów nie miał na sobie żadnego nakrycia. A Naruto?
Naruto spał obok, zawinięty szczelnie w jego kołdrę i uśmiechał się przez sen.
Jeju... już od jakiegoś czasu szykuję się z komentarzem i zawsze coś mnie wytrąca z rytmu. Tak, marne wytłumaczenie. Poprawie się :"D.
OdpowiedzUsuńW każdym razie wiedz, że uwielbiam to opowiadanie. Kreację głównych bohaterów, jak i tych drugoplanowych. Nara wygrywa wszystko, tak na marginesie XD. Może trochę mnie irytuje paring Itachiego z Sakurą. Różowa nie zasługuję na żadnego z Uchihów, takie moje prywatne zdanie. No nie lubię Haruno, co zrobić.
W każdym razie robisz tu dobrą robotę. Porządnych sasunaru trzeba szukać w internetach ze świecą. I najlepiej z miednicą na wymiociny. Z niektórych lukier aż ścieka.
Wiedz, ze czytam. Jestem bardzo ciekawa dalszych losów obu chłopaków oraz tego kto zdobędzie stypendium! Po cichu kibicuję Naruto. Niech chociaz raz okaże się lepszy od Uchihy :"D.
Życzę Ci dużo weny, czasu oraz chęci do pisania. Pozdrawiam ciepło i z niecierpliwością czekam na następne rozdziały :3.
Dzięki za komentarz.
UsuńCo do wątku Sakury i Itachiego, większość go nie lubi. Ale on jest mi bardzo na rękę, bo determinuje inne wątki i sytuacje. Poza tym w Rywalach bardzo lubię męczyć Sasuke, czy to Sakurą, czy Hinatą. Obie działają na niego jak płachta na byka :P
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, podobał mi się Naruto, jeszcze zaanektowanie całej kołdry dla siebie... to przypomina mnie ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia