W
tym fiku klika faktów nie będzie się zgadzać z oryginałem, ale to są raczej
drobne rzeczy. Tutaj Sasuke może dezaktywować Rinnegana tak jak Sharingana.
Zdolny jest, nauczył się:) Poza tym w ogóle nie uwzględniam filmu The Last. To,
co się tam wyprawiało, to istna parodia.
Miłego
czytania:)
Po
kilku dniach Sasuke został przeniesiony do innej sali. Stan jego ręki był już
na tyle zadowalający, że nie było potrzeby trzymać go pod stałą obserwacją. Zniknęła
ta sterylna biel, zniknęły te wszystkie medyczne wynalazki podpięte do jego ramienia.
Sasuke
z zadowoleniem poruszył palcami. Czuł je, mógł już nimi podnosić przedmioty,
choć na początku miał z tym spore problemy. To głównie dzięki radom Naruto, który
przecież sam przez to kiedyś przechodził, dość szybko doszedł do ładu z
koordynacją.
Teraz
ściskał w zabandażowanej dłoni gumową piłeczkę, którą czasami, znienacka,
rzucał w swojego przyjaciela, rozpartego wygodnie w nogach jego łóżka.
Niestety, dla niego niestety, Naruto jeszcze ani razu nie dał się zaskoczyć i
za każdym razem ją łapał, nawet w chwilach, w których skupiał wzrok na czymś
innym.
Przez
te wszystkie lata stał się naprawdę silnym shinobi i Sasuke przyznawał to
wprost. Uśmiechnął się z sentymentem, przypominając sobie dawne czasy. Gdyby
wtedy, pierwszego dnia w Akademii, ktoś powiedział mu, że ten rozwrzeszczany
młotek stanie się kiedyś silniejszy od niego, prychnąłby tylko pod nosem i
odwrócił głowę. Każda inna osoba powiedziałaby „wyśmiał”, ale w tamtym okresie
swojego życie Sasuke nie był skory do śmiechu. Tak naprawdę już nie pamiętał,
czy w ogóle coś takiego jak śmiech wydobywało się wtedy z jego gardła. Był
mścicielem, owładniętym palącą chęcią zabicia brata. To nie był czas na zabawę,
tylko na trening. Dopiero z czasem, gdy zaczął dostrzegać jaśniejszą stronę
życia, ktoś umiał spowodować, że jego kąciki ust lekko unosiły się do góry.
Naruto…
–
Sasuke-kun, masz ochotę na jabłko? – Sakura uśmiechnęła się, podając mu talerzyk
z pokrojonym na cząstki owocem, ale grzecznie odmówił. Za to Naruto chętnie się
poczęstował.
Tutaj
nie było już ograniczeń co do liczby odwiedzających. Oczywiście w granicach
zdrowego rozsądku. Dlatego zaraz też drzwi się uchyliły i do pokoju wmaszerowały
dwie kolejne osoby.
–
Witaj, tato. – Dwunastoletnia czarnowłosa dziewczyna w okularach przywitała się
z ojcem.
Nadal
wydawała się być w stosunku do niego trochę niepewna, w końcu tak naprawdę
poznała go nie tak dawno temu. Ile to minęło? Dwa miesiące? Wcześniej widziała
jedynie jego zdjęcie. Niezbyt aktualne swoją drogą, bo zrobione, gdy Sasuke
miał niecałe siedemnaście lat.
–
Sarada, patrz! – Jej blondwłosy rówieśnik i jednocześnie kolega z drużyny nie
czuł bynajmniej żadnego onieśmielenia w stosunku do Sasuke. Bezceremonialnie
wpakował mu się na łóżko i zaczął bawić się rurkami od kroplówki. – To zmienia
kolor, jak się przyciśnie – roześmiał się głośno, a jego niebieskie oczy
błyszczały.
Był
niemal kopią swojego ojca i chyba każdy mu to powtarzał. Każdy, tylko nie
Sasuke. On zdążył już trochę poznać tego dzieciaka, bo przecież w końcu zgodził
się być jego mistrzem, więc widział, jak bardzo różnią się w kwestii charakteru.
–
Boruto, złaź z łóżka! To jest szpital. – Naruto chwycił swojego syna za kołnierz
bluzy i unosząc go lekko, postawił na podłodze. – Tam masz krzesło. – Wskazał
miejsce obok Sakury i Sarady.
–
A tobie to niby wolno tak siedzieć? – Chłopak pochylił się i dźgnął go palcem.
Tak
naprawdę miał sporo racji. Naruto pozwalał sobie względem Sasuke na dużo więcej
niż inni. Chociaż nie, inaczej… Tak naprawdę to Sasuke pozwalał Naruto na dużo
więcej niż innym.
–
Boruto. – Niski, stanowczy głos sprawił, że się odwrócił. – Zrób to, co mówi twój
ojciec.
Chłopak
burknął coś pod nosem, ale już bez szemrania podszedł i usiadł obok Sarady na jednym
z tych niewygodnych szpitalnych krzeseł.
To
był taki drobny paradoks w ich relacjach z dziećmi. Wszystko kompletnie na
opak. Sarada, która – w przeciwieństwie do swojego ojca – znała „wujka Naruto”
od małego, bardzo go podziwiała i szanowała. Był dla niej wzorem, inspiracją,
ale też kimś, kto mógł ją wziąć na barana i pokazać świat z innej perspektywy.
Chciała być taka jak on. Chciała zostać Hokage.
Boruto
z kolei był zupełnie inny. Nie miał żadnych aspiracji do tego tytułu, za to już
od pierwszego spotkania zafascynował się Sasuke. Rywal jego ojca był według
niego „zajebisty” i to od niego chciał się uczyć. I pokonać „staruszka”. Ale w
uczciwej walce i tylko dla satysfakcji. Bo nie miał już do niego żalu, że jest
wiecznie zapracowany i nie poświęca zbyt dużo czasu rodzinie. Powoli zaczynał
naprawdę rozumieć, z czym wiąże się stanowisko Hokage.
Naruto
zrobił to, o co poprosiła go Sakura. W dzień nie kręcił się w pobliżu Sasuke, a
o to jej najwyraźniej właśnie chodziło. Chciała z nim pobyć i porozmawiać, więc
nie utrudniał tego. Co prawda do tej pory raczej kiepsko jej chyba szło, bo ich
relacje nie uległy zmianie, ale dziś…
Dziś
rano Naruto dostał od Sasuke jastrzębia z listem. Treść wiadomości była krótka i
zwięzła: Musimy porozmawiać. Dlatego
też pojawił się w szpitalu już około południa, łudząc się, że może Sakury
akurat nie będzie. Ale była i sądząc po jej minie, coś się stało. Coś, co
kazało mu sadzić, że wróciła jej nadzieja na szczęśliwe zakończenie. Nawet nie
protestowała, jak zawsze gdy usiadł na łóżku Sasuke. Spojrzał wtedy dyskretnie
na swojego przyjaciela, ale ten tylko pokręcił lekko głową i rzucił szybkie
spojrzenie na zegar wiszący na ścianie. Nietrudno było się domyślić, o co mu
chodzi. Ich umowna pora, druga w nocy. Teraz najwyraźniej nie mógł mu nic
powiedzieć i Naruto był pewien, że temat będzie dotyczył Sakury. Jego żony.
Poczuł ścisk w żołądku. Pewna irracjonalna myśl przeszła mu przez głowę. Czyżby
Sasuke jednak zmienił zdanie i wolał być z nią. Nie, to niemożliwe, nie po tym,
co przeszli. Przez te wszystkie lata…
Musiał
się chyba odrobinę zawiesić, bo z zamyślenia wyrwał go dopiero ruch nogi
Sasuke, który prawie niedostrzegalnie go kopnął. Znów spojrzał w jego czarne
oczy. Były spokojne i wymowne, jakby chciały dać mu do zrozumienia, że nie musi
się niczym martwić. Ale Naruto i tak się martwił.
Odkąd
Sasuke przeszedł operację, odwiedzał go każdej nocy. Kładł się wtedy obok,
sprawdzając wcześniej, czy założona na drzwi pieczęć z barierą jest
wystarczająco silna. Co prawda istniały małe szanse, żeby o tej porze ktoś
wszedł do pokoju, w końcu życiu Sasuke nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo,
ale i tak woleli się zabezpieczyć. Nie rozmawiali wtedy prawie wcale, po prostu
chłonęli swoją obecność. Całowali się leniwie, powoli, jakby wiedzieli, że
teraz będą mieli dla siebie wystarczająco dużo czasu, żeby nadrobić stracone
chwile. Pierwszej nocy Sasuke próbował namówić go na coś więcej niż lekkie
pieszczoty, ale Naruto bał się, że jeżeli zatracą się w pożądaniu, może nad
sobą nie zapanować i urazi jego rękę. A przecież doskonale wiedział, że nie
można jej było ruszać przez dobrych kilka dni. Przynajmniej tyle musieli
wytrzymać.
I
jakoś wytrzymali, choć było naprawdę cholernie ciężko.
Drzwi
do pokoju ponownie się uchyliły i tym razem stanęła w nich jasnowłosa kobieta z
jakimiś papierami w rękach.
–
Naruto, czy ja ci już przypadkiem nie mówiłam czegoś na temat siadania na łóżku
pacjenta? Może się jeszcze połóż, będzie ci wygodniej – burknęła i podeszła do
niego tylko po to, by zaraz jednym ruchem zrzucić go na podłogę.
O
tak. Tsunade mogła sobie pozwolić na takie zachowanie względem niego. Jej nie
dotyczyły żadne konwenanse, tak samo zresztą jak Kakashiego. Oboje byli Hokage
na emeryturze, więc było im wolno dużo więcej. Tylko że o ile Kakashi tego nie
wykorzystywał, to Tsunade owszem. Wmówiła sobie, że nauczy tego upartego
chłopaka ogłady i wpoi mu trochę manier. Jak nie prośbą, to groźbą.
Dlatego
właśnie teraz Siódmy Hokage leżał rozpłaszczony na podłodze, a jego syn śmiał
się, machając nogami i omal nie wywracając się razem z krzesłem. Tylko refleks
Sarady uratował go od przypuszczalnie bardzo bolesnego uderzenia głową w
ścianę.
–
Jak zawsze brutalna – jęknął Naruto, podnosząc się z podłogi.
Nie
umknął jego uwadze nieco złośliwy uśmiech na twarzy Sasuke. Tego drania
najwyraźniej bawiła ta sytuacja. Już on mu pokaże, kiedy zostaną sami. A
dzisiaj zostaną na pewno. Tyle że dopiero w nocy.
–
No i jak tam, Sasuke? Widzę, że z ręką coraz lepiej. – Niczym nieprzejęta Tsunade
zerknęła w kartę, po czym z zadowoleniem popatrzyła na jego dłoń, której palce
znów zaciskały się na gumowej piłeczce. Tym razem jednak już nie rzucał nią w
Naruto.
–
Coraz lepiej. Kiedy będę mógł stąd wyjść?
–
A co, tak ci spieszno do domu? – Tsunade uśmiechnęła się półgębkiem, zerkając
na zaczerwienioną przez tę sugestię Sakurę.
Po
chwili coś sobie zanotowała i machnęła ręką.
–
Dobra, dzieciarnia. Wszyscy wyjść. Musze mu zrobić badania.
Boruto
zaczął wyrażać głośny sprzeciw, że no jak to, skoro przecież on dopiero co przyszedł,
ale Sakura pociągnęła jego i Saradę w stronę drzwi. Ostatni wyszedł Naruto,
któremu Sasuke zdążył jeszcze rzucić porozumiewawcze spojrzenie.
Tak.
Druga w nocy.
*
Prawie
wszystkie prostokąciki szpitalnych okien tonęły w ciemnościach. Prawie, bo na
parterze po prawej stronie od wejścia świeciło się światło. Naruto wiedział, że
to gabinet medyka mającego nocny dyżur. Ale on go w tym momencie najmniej
obchodził. Zerknął w górę. Na pierwszym piętrze jedno z okien było lekko
uchylone. Wejście tam nie stanowiło dla niego żadnego problemu.
Zwinnie
wskoczył na parapet i spojrzał na zegar w pokoju, uśmiechając się lekko. Tym
razem nie spóźnił się nawet o minutę.
–
Sakura chce drugiego dziecka – usłyszał beznamiętny głos Sasuke, zanim jeszcze zdążył
zeskoczyć na podłogę.
Przyjaciel
patrzył przy tym na swoje ręce, jakby to one interesowały go w tym momencie
najbardziej.
–
Dzi… dziecka? – Naruto, który przed sekundą omal nie spadł przez te słowa z parapetu,
stanął jak wryty na środku pokoju, jakby nie był pewien, co ma z tą nagłą i
dość zaskakującą informacją zrobić.
W
końcu otrząsnął się, podszedł do łóżka i usiadł na nim.
–
To chyba dobrze, nie? – zapytał niepewnie, splatając nerwowo palce.
Sasuke
odwrócił głowę w jego stronę i spojrzał mu prosto w oczy. Jego wzrok i wyraz
twarzy były tak przeraźliwie poważne.
–
Chce dziecka, Naruto – powtórzył, akcentując słowo „dziecka”.
Naruto
przełknął ślinę. Tak, doskonale wiedział, o co mu chodziło. Już raz przez to
przechodzili. Wróciły wspomnienia…
Tamtego
dnia, po ślubie Sasuke, gdy w końcu oderwali się od siebie po prawie całym dniu
spędzonym w łóżku, nastąpił chyba najgorszy moment w jego życiu. Bo osoba,
która była dla niego najważniejsza, znów musiała go zostawić i odejść – tym
razem do swojego nowego domu. Naruto dobrze wiedział, co Sasuke zrobi tej nocy.
Zrobi, ale nie z nim… Od dawna miał świadomość, że to w końcu nastąpi, tylko
że… To miało się stać już dziś. Oczywiście wiedział, że tak było trzeba. Sam
był żonaty od trzech miesięcy, więc rozumiał, na czym polegają obowiązki
małżeńskie. Ale… To jakoś nie sprawiało, że czuł się chociaż odrobinę lepiej.
–
Sasuke – chwycił go jeszcze za rękaw, gdy miał już otworzyć drzwi i wyjść z
jego mieszkania. – Sasuke…
Nie
musiał mówić nic więcej, bo Sasuke zrozumiał go bez słów. Spojrzał tylko na
niego tymi czarnymi oczami, które w tym momencie wyrażały wszystko. Poczucie
bezradności, strach, rozpacz…
I
wtedy Naruto miał wrażenie, że po prostu się rozpłacze. Ścisk w żołądku,
narastająca kulka w gardle, przez która nie był w stanie wydobyć z siebie słowa.
Sasuke objął go wtedy i pocałował tak desperacko, jakby to miało być ich
ostatnie spotkanie.
–
Powodzenia – zdołał w końcu wychrypieć Naruto i odsunął się od niego,
otwierając drzwi.
Sasuke
chciał chyba coś jeszcze powiedzieć, ale Naruto pokręcił tylko głową,
sugerując, żeby już szedł. Nie mógł tego przeciągać, nie mógł się rozpłakać na
jego oczach. Bo znając Sasuke, ten zrobiłby jeszcze coś głupiego, coś tak
beznadziejnie głupiego, że cały ten jego plan odbudowy klanu szlag by trafił. Niech
to… A jeszcze nie tak dawno byli pewni, że postępują słusznie, stawiając na
pierwszym planie swoje marzenia. Tylko wtedy naprawdę nie spodziewali się, że będzie
tak cholernie ciężko. Że… Naruto zamknął drzwi, trzaskając nimi chyba odrobinę
za mocno i padł na łóżko. A potem się rozpłakał. Był już sam, mógł sobie na to
pozwolić. Ściskał w rękach poduszkę, która wciąż jeszcze pachniała Sasuke, a w
której teraz tonęły dźwięki jego szlochu. Bo Sasuke już tu nie było. Sasuke
szedł w tym momencie do swojego nowego domu i swojej… żony.
–
I ten… no… zgodziłeś się? – Naruto potarł włosy na karku i nagle roześmiał się
głośno.
To
była oznaka najwyższego zdenerwowania, z czego Sasuke doskonale zdawał sobie
sprawę. Już dawno nauczył się czytać z niego jak z otwartej książki.
–
Wiesz, draniu, bo tak szczerze mówiąc, to ta twoja odbudowa klanu kiepsko ci
jak na razie idzie. Myślałem, że jak się za to weźmiesz na poważnie, to
stworzysz w najgorszym razie choć jeden przyszły oddział Anbu!
Naruto
wyrzucał z siebie słowa, jakby zupełnie nie panując nad tym, co mówi. Plótł, co
mu ślina na język przyniesie. Śmiał się przy tym, jakby Sasuke przywitał go
dzisiaj najbardziej radosną nowiną na świecie. A to przecież nie była prawda.
Obaj o tym wiedzieli. I słowa Naruto nic nie zmieniały, bo to jego oczy i gesty
zdradzały prawdziwą reakcję.
–
Przestań! – warknął w końcu Sasuke i łapiąc go za rękę, pociągnął tak, że
Naruto na niego upadł. – Przestań… – Objął go ramionami i pocałował.
Czuł
jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, a serce bije z zawrotną szybkością.
Wplótł palce w jasne włosy i przesuwał nimi lekko. Wiedział, że to uspokaja
Naruto. Już dawno nauczył się, co robić, żeby rozładować jego stres i napięcie
powodowane najczęściej pracą. I choć owszem, zwykle najlepiej sprawdzał się w
takich przypadkach seks, to inne metody, te subtelniejsze, też odnosiły skutek.
Tak jak teraz.
–
Sasuke… – Po długiej chwili milczenia Naruto uniósł głowę i spojrzał na niego
poważnie. – Co zamierzasz?
–
Nie wiem. – Sasuke odchylił się lekko i westchnął. – Dobrze wiesz, że nie mam
ochoty znów tego robić. Ale… – zawahał się. – Ale gdyby Saradzie coś się stało…
Rozumiesz, prawda?
Naruto
kiwnął nieznacznie głową. Tak, rozumiał. Doskonale to rozumiał. Sasuke i Sarada
byli jedynymi żyjącymi członkami klanu Uchiha. A życie shinobi to przecież
ciągłe wyzwania i ciągłe narażanie się na niebezpieczeństwo. Jeśli Sasuke
chciał mieć pewność, że zdoła naprawdę odbudować klan, to musiał postarać się o
liczniejsze potomstwo. Nawet, jeżeli… Naruto zacisnął powieki.
Do
tej pory unikali tematu swojego pożycia małżeńskiego jak ognia. Jedyne, co mu
kiedyś Sasuke zdradził, to to, że Sakura zaszła w ciążę już za pierwszym razem.
Ich pierwszym i jak dotąd jedynym razem. Ale teraz… Takie rzeczy nie zdarzają
się często. Wtedy miał po prostu szczęście lub, jakby to powiedział nieżyjący
już Neji, takie było przeznaczenie. Teraz już na pewno nie pójdzie tak łatwo i
Naruto, jako ojciec dwójki dzieci, miał tego pełną świadomość. I choć pragnął
mieć Sasuke tylko dla siebie, wiedział, że w żadnym wypadku nie może myśleć w
tej kwestii egoistycznie. A to było trudne. Bo nie miał wątpliwości, że gdy
chodziło o jego najlepszego przyjaciela, zawsze był trochę egoistą.
Teraz,
przez pryzmat czasu widział, jak wysokiego ryzyka się kiedyś podjął. Przecież te
kilkanaście lat temu Sasuke był zbiegłym ninja, realnie zagrażającym życiu
wszystkich mieszkańców Konohy i nie tylko, a on, mimo wydanego wyroku, nie mógł
pogodzić się z tym, że mógłby go stracić. Walcząc wówczas o Sasuke, tak
naprawdę stawiał na szali życie wielu ludzi tylko dlatego, że cały czas
wierzył, że uda mu się go zmienić. Został wtedy w tej swojej walce sam, nawet
Sakura odpuściła. I to był właśnie ten moment, kiedy zdał sobie sprawę z uczuć
do swojego najlepszego przyjaciela. Zdał sobie sprawę, że go po prostu kocha.
–
Chciałbyś mieć syna, prawda? Żeby ktoś mógł przekazać nazwisko przyszłemu
pokoleniu – spytał, układając się wygodnie obok.
Sasuke
tylko westchnął. Nie miał pojęcia, co ma zrobić. To była kwestia, nad którą
musiał się dłużej zastanowić. Powiedział to wszystko, bo nie zamierzał niczego
ukrywać przed Naruto. Choć teraz, w tym momencie, stracił ochotę na jakąkolwiek
rozmowę. On był tak blisko niego…
–
Chodź do mnie – szepnął, wkładając rękę pod czarną koszulkę. Naruto nigdy nie
ubierał się w strój Hokage, gdy odwiedzał go w nocy. Biały płaszcz zazwyczaj
rzucał się w oczy, a przecież nie chcieli, żeby ktoś go zauważył. – Ta rozmowa
jednak może poczekać.
*
Kiedy
Tsunade weszła rano do sali, przywitał ją dość zaskakujący widok. Sasuke
Uchiha, jej pacjent, którego z wiadomych przyczyn spodziewała się tu zastać,
spał ułożony na plecach, z jedną ręką zarzuconą nad głowę. No i to nie
stanowiłoby żadnego niezwykłego obrazka, gdyby nie jeden mały szczegół. A
mianowicie obok Sasuke, odwrócony do niego plecami i zawinięty w jego kołdrę
chrapał… Siódmy Hokage.
–
Naruto! – krzyknęła, budząc ich obu w dość brutalny sposób.
Zerwali
się gwałtownie, a zaskoczenie na ich twarzach było czymś nie do opisania.
Spojrzeli na siebie z lekkim przerażeniem w oczach. Przez tę wczorajszą
sytuację Sasuke musiał zapomnieć założyć na drzwi bariery, a Naruto leżąc i wsłuchując
się w jego spokojny oddech, sam po prostu zasnął. Dobrze, że przynajmniej nie
obudził się w ramionach Sasuke, bo z tego byłoby już naprawdę ciężko się wytłumaczyć.
–
Jak ci wczoraj mówiłam, żebyś się tu położył, to była taka ironia, wiesz? – zakpiła
Tsunade mrużąc swoje brązowe oczy.
–
Chcieliśmy porozmawiać i mi się przysnęło. – Naruto zaśmiał się trochę nerwowo,
a jego ręka powędrowała do włosów z tyłu głowy. Całe szczęście, że wczoraj po
wszystkim się ubrali.
–
Przysnęło ci się? Od rana do wieczora pracujesz, a w nocy urządzasz sobie
jakieś pogawędki? To ja już przestaję się dziwić Shikamaru, który ciągle
próbuje wyłudzać tabletki z kofeiną. Wcześniej nie miałam pojęcia, po co mu one
– zagrzmiała była Hokage, podchodząc do łóżka i wywlekając z niego Naruto. –
Ale wiesz, to się nawet dobrze składa – uśmiechnęła się słodko, chwytając go za
przedramię i kierując w stronę drzwi. – Jak już tu jesteś, to tobie też zrobimy
badania. Dostaniesz nawet kilka zastrzyków na wzmocnienie – poinformowała, z
satysfakcją obserwując rosnące na jego twarzy przerażenie.
W
końcu przecież doskonale wiedziała, że to, czego Naruto boi się najbardziej na
świecie, to igły.
"Teraz ściskał w zabandażowanej dłoni gumową piłeczkę, którą czasami, znienacka, rzucał w swojego przyjaciela, rozpartego wygodnie w nogach jego łóżka. Niestety, dla niego niestety, Naruto jeszcze ani razu nie dał się zaskoczyć i za każdym razem ją łapał, nawet w chwilach, w których skupiał wzrok na czymś innym."
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę scenę - ogólnie wizję Naruto rozwalonego jak król na łóżku Sasuke. To ten rodzaj władzy, na którą Naruto z satysfakcją sobie pozwala (bo przecież Sakura siedzi tam dalej :D) i jeszcze manifestacja takiej hierarchi - Naruto bliżej, Sakura dalej. No i bliskości. Jeszcze to, że Sasuke rzuca w Naruto tą piłką. Już ci pisałam, że strasznie mi się ta wizja podoba <3 Obaj dorośli, poważni i silni, ale nawet Sasuke czasami zachowuje się jak mały chłopiec i drażni Naruto :P
"– Witaj, tato. – Dwunastoletnia czarnowłosa dziewczyna w okularach przywitała się z ojcem. Nadal wydawała się być w stosunku do niego trochę niepewna, w końcu tak naprawdę poznała go nie tak dawno temu."
Lubię Saradę ogólnie, jestem ciekawa, czy w Twoim fiku będzie miała jakąś znaczącą rolę :D No i mamy umiejscowienie w czasie, fajnie :)
"Chociaż nie, inaczej… Tak naprawdę to Sasuke pozwalał Naruto na dużo więcej niż innym."
O tak, Naruto przez lata wypracował sobie pozycję, z której nikt go już nie zdetronizuje :D
"Musiał się chyba odrobinę zawiesić, bo z zamyślenia wyrwał go dopiero ruch nogi Sasuke, który prawie niedostrzegalnie go kopnął. Znów spojrzał w jego czarne oczy. "
To też mi się starsznie podoba. Widać, że Naruto bardzo się martwi Sakurą. Uważa ją za konkurencję, mimo że wie, że Sasuke go kocha.
"Nie rozmawiali wtedy prawie wcale, po prostu chłonęli swoją obecność. Całowali się leniwie, powoli, jakby wiedzieli, że teraz będą mieli dla siebie wystarczająco dużo czasu, żeby nadrobić stracone chwile."
OdpowiedzUsuń"Dlatego właśnie teraz Siódmy Hokage leżał rozpłaszczony na podłodze, a jego syn śmiał się, machając nogami i omal nie wywracając się razem z krzesłem. Tylko refleks Sarady uratował go od przypuszczalnie bardzo bolesnego uderzenia głową w ścianę."
Matko, tu jest świetnie ukazana ta Narutowość w Boruto. Takie zaakcentowanie ich charakterów, które może nie są podobne, ale w tym momencie bardzo się pokrywają :D
"– A co, tak ci spieszno ci do domu? – Tsunade uśmiechnęła się półgębkiem, zerkając na zaczerwienioną przez tę sugestię Sakurę, coś sobie zanotowała i machnęła ręką"
Haha, to jest to, o czym rozmawiałyśmy :D Wstydliwa Sakura. W sumie jedna z moich ulubionych jej twarzy :D A całowałaś się z Sasuke języczkiem, Sakura? Chciałabym zobaczyć jej mine na takie pytanie :D
"Ostatni wyszedł Naruto, któremu Sasuke zdążył jeszcze rzucić jeszcze porozumiewawcze spojrzenie: druga w nocy."
Podoba mi się, że pokazujesz tą hierarchię. Naruto widać, że jest naprawdę ważny dla Sasuke, sam chce taki być i nikomu nie odpuszcza, żeby wyszedł przed niego.
"Bo osoba, która była dla niego najważniejsza, znów musiała go zostawić i odejść – tym razem do swojego nowego domu. "
Okej, zaczyna się uścisk gardła.
"Spojrzał na niego tylko tymi czarnymi oczami, które w tym momencie wyrażały wszystko. Poczucie bezradności, strach, rozpacz… I wtedy Naruto miał wrażenie, że po prostu się rozpłacze."
Nawet Sasuke nie pozostał wtedy obojętny. Sam się pewnie potwornie bał, bo co jeżeli nie podobała? Obowiązki wzywały, skoro już powiedział A i pobrał się z Sakurą, musiał zrobić jeszcze drugi krok.
No i jeszcze Naruto, któremu chciało się płakać. widać, że osiągnęli już taki stopień zżycia, że naprawdę "byli dla siebie najważniejsi", jak to okreslałaś.
" Nie mógł tego przeciągać, nie mógł się rozpłakać na jego oczach. Bo znając Sasuke, ten zrobiłby jeszcze coś głupiego, coś tak beznadziejnie głupiego, że cały ten jego plan odbudowy klanu szlag by trafił."
Jestem okropna, ale chciałabym zobaczyć tę scenę. Co zrobiłby Sasuke, gdyby Naruto naprawdę się wtedy rozpłakał. Matku, sama bym chyba się rozwyła. o. O. Zgadnij co wymyśliłam? Płacz, zakład, fik, coś ci to mówi? A naprawdę chciałabym zobaczyć tę scenę :D
"A potem się rozpłakał. Teraz był już sam, mógł sobie na to pozwolić. Ściskał w rękach poduszkę, która wciąż jeszcze pachniała Sasuke, a w której teraz tonęły dźwięki jego szlochu."
Podoba mi się też to, jak pokazałaś reakcję Naruto na słowa o dziecku. Już sobie go wyobrażam, słyszę nawet ten jego lekko zachrypnięty śmiech, którym próbuje ukryć, co naprawdę czuje.
A moim ulubionym fragmentem zostaje...
"– Przestań! – warknął w końcu Sasuke i łapiąc go za rękę pociągnął tak, że Naruto leżał teraz na nim. – Przestań… – Objął go ramionami i pocałował. "
Uwielbiam <3 W sumie nie umiem wymyśleć do tego fragmentu nic
"Czuł jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, a serce bije z zawrotną szybkością. Wplótł palce w jasne włosy i przesuwał nimi lekko. Wiedział, że to uspokaja Naruto. "
Boże, jakie kochane, Naruto się naprawdę tym zdenerwował. Strasznie mi się podoba ta bliskość między nimi.
"Jedyne, co mu kiedyś Sasuke zdradził, to to, że Sakura zaszła w ciążę już za pierwszym razem. Ich pierwszym i jak dotąd jedynym razem. "
Sasuke nigdy nie pudłuje. Może i tym razem mu się uda? Żeby tylko Sakura nie zaczęła brać jakichś anty! Ej! Bo to byłoby w jej stylu!
" Został wtedy w tej swojej walce sam, nawet Sakura odpuściła. I to był właśnie ten moment, kiedy zdał sobie sprawę z uczuć do swojego najlepszego przyjaciela. "
I to był też ten moment, który pokazywał, że to Naruto zasługuje na Sasuke w pełni, a nie Sakura.
OdpowiedzUsuń"– Jak ci wczoraj mówiłam, żebyś się tu położył, to była taka ironia, wiesz? – zakpiła, mrużąc swoje brązowe oczy. "
Leżę xD
Jestem ciekawa, czy Tsunade się domyśliła? Na początku, jak zaczęłam czytać tę scenę, to było takie o cholera, ale ich urządziłaś, ale później, jak napisałaś, że spali obok siebie, a nie razem (i jeszcze ubrani), no cóż. Jestem ciekawa jak babcia Tsunade by na to zareagowała :D
Naruto bał się igieł też w kanonie? Jestem ciekawa.
Super rozdział :D Przeżywany już nie wiem który raz, ale Loversów mogę czytać do zdarcia i ciągle mi mało <3
Czekam na więcej! :D
„Uwielbiam tę scenę - ogólnie wizję Naruto rozwalonego jak król na łóżku Sasuke.”
UsuńHeh, o to właśnie chodziło. Że nawet Sakura, jako żona, tak się nie odważy :)
„Jeszcze to, że Sasuke rzuca w Naruto tą piłką. Już ci pisałam, że strasznie mi się ta wizja podoba <3 Obaj dorośli, poważni i silni, ale nawet Sasuke czasami zachowuje się jak mały chłopiec i drażni Naruto :P”
Tak! I nigdy nie przestanie:)
„Lubię Saradę ogólnie, jestem ciekawa, czy w Twoim fiku będzie miała jakąś znaczącą rolę :D”
A bo ja wiem? Wiesz, że ja wymyślam na bieżąco, choć mam już ostatnie sceny Loversów i Rywali.
„Matko, tu jest świetnie ukazana ta Narutowość w Boruto. Takie zaakcentowanie ich charakterów, które może nie są podobne, ale w tym momencie bardzo się pokrywają :D”
Tu mi się nasunął ten obrazek, jak Boruto po gratulacjach od tatusia leży i tak macha nogami na łóżku:)
„A całowałaś się z Sasuke języczkiem, Sakura? Chciałabym zobaczyć jej mine na takie pytanie :D”
W Gaidenie było pytanie o zwykły pocałunek i nie umiała odpowiedzieć. Ale u mnie było jasne – żadnego całowania, co Sasuke powiedział.
„Okej, zaczyna się uścisk gardła.”
Awww. Muzyka naprawdę działa cuda:)
„Nawet Sasuke nie pozostał wtedy obojętny. Sam się pewnie potwornie bał, bo co jeżeli nie podobała? Obowiązki wzywały, skoro już powiedział A i pobrał się z Sakurą, musiał zrobić jeszcze drugi krok. „
No w Boruto już nie mamy obojętnego Sasuke, przynajmniej w relacjach z Naruto:)
„Jestem okropna, ale chciałabym zobaczyć tę scenę. Co zrobiłby Sasuke, gdyby Naruto naprawdę się wtedy rozpłakał. Matku, sama bym chyba się rozwyła. o. O. Zgadnij co wymyśliłam? Płacz, zakład, fik, coś ci to mówi? A naprawdę chciałabym zobaczyć tę scenę :D”
No to już wiesz, że ją zobaczysz :)
„Sasuke nigdy nie pudłuje. Może i tym razem mu się uda? Żeby tylko Sakura nie zaczęła brać jakichś anty! Ej! Bo to byłoby w jej stylu!”
No… ten…
„Naruto bał się igieł też w kanonie? Jestem ciekawa.”
Nie mam pojęcia:P
„Super rozdział :D Przeżywany już nie wiem który raz, ale Loversów mogę czytać do zdarcia i ciągle mi mało <3”
I bardzo dobrze. Bo teraz twoja kolej :D
Z reguły wolę współczesne SasuNaru, ale to akurat mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńŚwietna tematyka! Są dojrzalsi i jakby to ująć, od razu jakoś tak poważniej się robi. Biedny Sasuke, ale co zrobić? To wymierający gatunek? xD
OdpowiedzUsuńSamiec wymierającego gatunku, Ostatnios Uchihos postawiony przed palącym problemem przekazania swoich genów dalej i zapewnieniu przetrwaniu rodu, nie mogąc znaleźć odpowiedniej samicy staje przed nie łatwym wyborem zachowania swojej naturalnej orientacji, a pogwałceniem naturalnego porządku rzeczy. Czytała Krystyna Czubówna.
Ale jakim masochistą trzeba być, żeby się chajtnąć z Sakurą, to ja nie wiem XD Już lepsza ta Hinata, tylko zaklepana. A najlepiej to SakuHina & SasuNaru i nikt nikomu nie wadzi ^^ Naprawdę współczuję Sasuke XD Musi dać się jej zgwałcić, uch (nie, wcale się aż tak bardzo nie śmieję, przecież to prawdziwy dramat XD). Saradę lubię, tylko tyle z tego dobrego. Będę z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego rozdziału <3 Życzę fali przypływu weny niczym tsunami.
Pozdrawiam,
~ Wege
A dziękuję. Choć najpierw musze dokończyć Rywali i z Verry SasuNaru Hiden, potem się za to wezmę :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetnie, jak dobrze, że Tsunade nie przyłapała ich w innej sytuacji, bo byłoby kiepsko, o tak Naruto rozwalony na łóżku Sasuke, a Sakura siedzi na krzesełku... bosko...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia