Resztę
weekendu spędzili głównie na nauce. Sasuke, mimo że jego matka codziennie
dzwoniła, nie zdecydował się wrócić do domu i porozmawiać z ojcem. Uznał, że w
tym wypadku potrzebna jest dobra wola z obu stron, więc nawet marudzenie Naruto
nic w tym wypadku nie dało. Zresztą, mieli sporo materiału do opanowania, dlatego
w ogóle nie wychodzili z mieszkania. Co prawda zostawało jeszcze jutrzejsze
popołudnie, ale woleli nie przekładać tego na ostatni dzień.
Poniedziałkowe
zajęcia minęły dość szybko, a trening był na tyle intensywny, że wszyscy chyba
mieli dość.
Kiba,
którego po zajęciach wezwał do siebie Kakashi w celu omówienia błędów w jego
technice, dopiero przed chwilą wszedł pod natrysk. Wyklinał trenera w myślach, bo
akurat dzisiaj trochę się spieszył, był umówiony chłopakami z akademika na
jedną ze swoich ulubionych gier online. Tym razem na pewno utłuką bossa! Szybko
wziął prysznic, spłukał szampon z włosów i chwilę później, przewiązany w pasie
ręcznikiem, szedł do szatni. Drzwi do pomieszczenia były uchylone i już łapał
za klamkę, żeby otworzyć je szerzej, gdy usłyszał wyraźnie słowa:
–
Przecież jesteśmy sami, wszyscy dawno poszli.
Zamarł
z ręką na klamce. Znał ten głos, oczywiście, że go znał. Ostatnio nawet aż za
dobrze. Należał do tego diabelskiego pomiotu – Uchihy. Jeżeli on tu jest, to
pewnie razem z…
–
W sumie nigdzie nam się nie spieszy.
…Naruto.
Tak, no bo któżby inny chciał przebywać w towarzystwie tego drania. Tylko… Dlaczego
jego przyjaciel mówił jakimś takim dziwnym tonem?
Kiba
wychylił głowę, chcąc zobaczyć, co się tam dzieje i dosłownie poczuł, jak na
jego twarz wypływają rumieńce. Sasuke obejmował Naruto w pasie i patrzył na
niego takim wzrokiem, jakby nikt inny poza nim dla niego nie istniał. Serio,
Kiba widział już takie spojrzenia w filmach. I do tej pory tylko w filmach.
Naruto stał do niego tyłem, ale po chwili obrócili się tak, że mógł zobaczyć jego
twarz. Lekko zaczerwieniona, usta wygięte w delikatnym uśmiechu i oczy, które
po prostu błyszczały z emocji. O cholera. Aż przeszły go dreszcze. To na pewno
był jego kumpel? To był ten sam Naruto, z którym przyjaźnił się od ponad roku,
z którym realizował swoje czasami szalone pomysły i któremu zazwyczaj nie
zamykały się usta? To na pewno jego kumpel stał tam, na środku szatni, i
milcząc, wpatrywał się w tego cholernego dupka Uchihę, jakby ten był jakimś ósmym
cudem świata? Nie, to się Kibie nie mieściło w głowie. Widzieć ich obu w takiej
sytuacji, to było… To było…
–
Pocałujesz mnie wreszcie, czy mam sobie iść?
Tak,
teraz nie mogło już być mowy o pomyłce, usłyszał to wyraźnie. Głos Naruto był
zupełnie inny, od tego, który znał na co dzień. Jakiś taki bardziej miękki, wręcz…
jakby to powiedzieć… zmysłowy? To było chyba niezwykle trafne określenie. A Naruto
chyba naprawdę postradał zmysły. Tym bardziej, że właśnie w tym momencie
zaplótł ręce na szyi Sasuke i przyciągnął go do siebie. I… i go pocałował!
Powoli i namiętnie. Bardzo namiętnie. Taką scenę też Kiba widział w kinie z
jego ulubioną aktorką w roli głównej. I była to scena tuż przed tym, jak oboje bohaterowie
trafili do łóżka. Tylko że teraz… Teraz stał i oglądał coś takiego na żywo. I
nie potrafił oderwać wzroku. Czuł, że twarz zaczyna go już po prostu palić. To
wszystko było takie dziwne, ale jednocześnie ekscytujące. Oczywiście, dobrze
wiedział, że oni są razem, ale nigdy wcześniej nie widział, jak się całują. Co
więcej, nigdy nie widział nawet, żeby trzymali się za ręce. A tak przecież
robią pary. Shikamaru często chodził z Temari za rękę, zawsze całował ją po
odprowadzeniu do pokoju, mówił miłe rzeczy, choć zawsze później narzekał, że to
wszytko jest takie kłopotliwe. A Sasuke i Naruto zachowywali się w ich
obecności, jakby byli… No po prostu przyjaciółmi. A teraz… Teraz całowali się z
taką pasją i namiętnością, że Kiba w pewnym momencie poczuł, że nie powinien na
to patrzeć. Że powinien zostawić ich samym sobie i wrócić tu za jakiś czas. Nie
rozumiał tylko jednego. Dlaczego tak zareagował? Dlaczego wcale mu nie
przeszkadzało, że ogląda intymną scenę dwóch chłopaków? Do tej pory nawet nie
chciał sobie ich wyobrażać w takiej sytuacji. Cóż, już nie będzie musiał. Bo
widział to na własne oczy. Widział i nie miał nic przeciwko!
–
Mmh… – pomruk Naruto wyrwał go z zamyślenia.
Scena
robiła się już zdecydowanie zbyt intymna. Jedna ręka Sasuke błądziła gdzieś po
plecach Naruto, co było doskonale widoczne, bo bluza została podwinięta do
góry, a druga trzymała i przyciskała jego dłoń do szafki. Całowali się przy tym
tak zachłannie, jakby to miałby być ich ostatni raz.
–
Sa…suke… – jęknął cicho Naruto.
Jego
ręce zawędrowały w okolice paska spodni, a w ruchach widać było
zniecierpliwienie i Kiba przypuszczał, że jeżeli zostanie tu jeszcze chwilę
dłużej, to może być świadkiem zupełnie innego rodzaju obrazów.
Przymknął
drzwi i ruszył z powrotem w stronę natrysków. Nie mógł tam stać i bezczelnie się
na nich gapić. Gdyby dowiedzieli się, że ich obserwował, to… Uchiha z pewnością
by go zabił, a i Naruto pewnie miałby do niego żal. Dwóch zakochanych w sobie
chłopaków na pewno nie potrzebowało widowni.
Kiba
westchnął i usiadł na ławce pod wieszakami na ręczniki. Czy tak właśnie wygląda
miłość? Jeżeli tak, to może i on powinien sobie w końcu kogoś znaleźć? Jakąś
fajną dziewczynę albo… Ta myśl uderzyła go jak błyskawica. Aż złapał się za
głowę i wlepił zszokowane spojrzenie w ścianę naprzeciwko. Czy fakt, że widział
to, co widział i go to nie odrzucało, mogło oznaczać, że sam jest gejem?!
–
Ja pierdole – jęknął. To się nie działo naprawdę. Nie mogło…
Kiba,
od kiedy wrócił do akademika, nie odrywał się od swojego komputera. Odpuścił
sobie grę, nie mógłby się skoncentrować. Tam, pod natryskami, czekał jeszcze jakiś
czas, zanim wszedł do pustej już wtedy szatni, żeby się przebrać. Teraz, a właściwie
od kilku godzin, wlepiał wzrok w monitor i szukał odpowiedzi na nurtujące go
pytanie – czy jest gejem? Przeczytał już kilkadziesiąt wątków na ten temat i
tak naprawdę wydawał się być jeszcze bardziej skołowany, niż zanim w ogóle się
za to zabrał. Shikamaru kilka razy próbował zerknąć mu przez ramię, ale za
każdym razem odwracał monitor. W końcu przyjaciel dał sobie spokój i burcząc
tylko jakieś „dobranoc”, po prostu poszedł spać. A Kiba spać nie mógł. Musiał
to wszystko przemyśleć. Zastanowić się. Przeanalizować. I tak siedział, myślał,
zastanawiał się i analizował aż do czwartej nad ranem. W końcu, czując, że
zaraz ten natłok myśli rozerwie mu głowę, położył się. A potem, nawet nie
wiedzieć kiedy, zasnął.
Pobudka
nie była zbyt przyjemna. Nie dość, że czuł się, jakby miał okropnego kaca, to
jeszcze dźwięk budzika Shikamaru dosłownie wwiercał się w jego mózg. Niestety,
jego współlokator nie chciał słyszeć o zmianie sygnału na jakiś łagodniejszy.
Może to dlatego, że zwykle miał drobne problemy ze wstawaniem, potrzebował więc
czegoś głośnego i irytującego, co po prostu brutalnie wyrywało go ze snu.
Kiba
usiadł na łóżku i wziął z szafki nocnej butelkę z wodą. Zdecydowanie się nie
wyspał. Shikamaru kręcił się chwilę po pokoju, szukając swojej szczoteczki do
zębów, a kiedy w końcu ją znalazł, wymamrotał, że idzie pod prysznic. Kibie też
przydałby się prysznic, ale zimny. Taki, po którym się otrząśnie i przestanie
myśleć o głupotach. Tylko co, jeżeli to nie są głupoty? Wczoraj późno w nocy
trafił na jednym z forów na dość ciekawą wypowiedź. Ktoś napisał, że najlepszym
sposobem, żeby się przekonać o swojej orientacji, jest pocałować innego chłopaka.
Jak się nie spodoba, to wszystko zostaje po staremu, a jak się spodoba, no… No
to już gorzej. Wtedy można się na serio zacząć martwić. Tak więc Kiba po prostu
musiał pocałować jakiegoś faceta. Banalnie proste, nie? No bo co to dla niego
podejść do jakiegoś kolesia i wsadzić mu język do gardła. A później zbierać
swoje zęby z podłogi.
–
Nie mogę tego zrobić – jęknął w poduszkę.
Niestety,
cichy głosik w jego głowie podpowiadał, że musi, skoro chce zyskać pewność.
Wtedy do głowy wpadł mu genialny pomysł. Tak! Oczywiście! No bo od czego w
końcu ma się przyjaciół? Na pewno zrozumieją i pomogą!
Kiedy
Shikamaru wyszedł z łazienki, Kiba już miał przygotowaną formułkę.
–
Teraz mnie pocałujesz, a potem zapomnimy, że to w ogóle miało miejsce – wypowiedział
jednym tchem i podszedł bliżej.
–
Hę? – Shikamaru, cały czas mający szczoteczkę do zębów w ustach, chyba nie do
końca zrozumiał, bo spojrzał tylko na Kibę niezbyt jeszcze przytomnym wzrokiem.
–
Pocałujesz mnie. Albo ja ciebie, jak tam wolisz. To… jak wolisz?
Shikamaru
zmarszczył brwi. Po chwili przybliżył nos do twarzy Kiby i powąchał go.
–
Nie, no raczej jesteś trzeźwy, nie czuję od ciebie alkoholu. – Pokręcił głową z
niezrozumieniem. – W takim razie może łaskawie wytłumaczysz mi, co ci odbiło? –
Podszedł do umywalki, wrzucił szczoteczkę do kubka i przepłukał usta. – No
słucham. – Usiadł na łóżku i zaczął zakładać buty. Jednocześnie patrzył na
swojego idiotycznie zachowującego się współlokatora, oczekując wyjaśnień.
–
No bo… Widziałem ich… – wyjęczał załamany Kiba. – Widziałem!
–
Kogo widziałeś? Możesz wyrażać się choć odrobinę jaśniej?
–
Naruto z Uchihą. Całowali się! – Kiba usiadł na swoim łóżku, chwycił poduszkę i
ukrył w niej twarz, czując, że znów zaczynają go palić policzki.
–
No i? To chyba normalne, w końcu są ze sobą już od jakiegoś czasu. – Shikamaru
pochylił się i zaczął zawiązywać sznurówki. Nadal nie miał pojęcia, o co mu chodzi.
–
Ale żebyś ty widział, JAK oni się całowali! To było… A ja… A mi… Mi to w ogóle
nie przeszkadzało! – wyrzucił w końcu z siebie Kiba, odsuwając poduszkę. Jego
twarz przypominała już dojrzałego pomidora, a oczy wyrażały czarną rozpacz. – Rozumiesz,
co to znaczy? Że mogę być gejem!
Shikamaru
popatrzył na niego jak na idiotę i postukał się otwartą dłonią w czoło.
–
I teraz, żeby się upewnić, musze pocałować innego faceta! – Zdesperowany Kiba
wstał i ruszył w jego kierunku.
–
Nie zbliżaj się, jeżeli nie chcesz, żeby mój but wylądował w miejscu, gdzie na
pewno zaboli – ostrzegł go Shikamaru i cofnął się w stronę drzwi, chwytając
przy okazji swoją torbę.
–
No co ty, nie pomożesz mi? – Kiba
zatrzymał się i spojrzał z wyrzutem. – To taki z ciebie przyjaciel?
–
Nie, no oczywiście, że pomogę. – Shikamaru złapał za klamkę, zabrał z wieszaka
kurtkę i wyszedł na korytarz. Ewakuacja stanowiła w tym momencie najlepsze
rozwiązanie. – Załatwię ci wizytę u psychiatry – sprecyzował jeszcze tylko,
zanim zatrzasnął drzwi.
Kiba
wymamrotał jakieś przekleństwo i pokazał drzwiom środkowy palec. No nic, zawsze
pozostawał mu jeszcze jeden najlepszy przyjaciel. Zaczął się szybko ubierać.
Musi koniecznie złapać go przed treningiem.
–
Musisz mnie pocałować!
–
Co? – Naruto zamrugał i otworzył ze zdumienia usta. Kiba, który przed chwilą dosłownie
wpadł na niego, a potem zaciągnął siłą za jeden z filarów w budynku pływalni, właśnie
powiedział, że ma go po... pocałować? Nie, chyba musiał się przesłyszeć. Tak, na
pewno musiał się przesłyszeć!
–
No pocałuj mnie! – Kiba powtórzył niecierpliwie i rozejrzał się na boki. –
Szybko, póki Uchiha nie widzi!
–
Eee, ty się dobrze czujesz? – Naruto położył mu rękę na czole, ale nie
wyglądało, aby miał gorączkę. W takim razie to musiało być coś dużo poważniejszego,
bo przecież definitywnie bredził. Może to jakieś załamanie psychiczne? Albo wczesny
etap szaleństwa? – Wiesz, powinieneś chyba wrócić do akademika i się położyć –
zaproponował, naprawdę zmartwiony stanem kumpla. A może powinien go zawieźć od
razu do szpitala?
–
Nie! Musisz mnie pocałować. No pospiesz się, bo jak zaraz przylezie Uchiha, to
wszystko szlag trafi! – Kiba, panikując już lekko, zrobił krok w stronę Naruto,
ale ten odsunął go od siebie stanowczo. Sekundę później został brutalnie pociągnięty
za kołnierz kurtki.
–
Zaraz ciebie szlag trafi, jak zbliżysz się do niego choćby o milimetr. A jedyne,
z czym twoja twarz będzie miała styczność, to z moją pięścią – syknął Sasuke,
który zdążył usłyszeć ostatnie zdania. Teraz przyglądał się temu kretynowi
Inuzuce – jak go w myślach nazywał i zastanawiał się, co mu odbiło. Przed kilkoma
minutami rzucił się na Naruto i odciągnął go na bok, krzycząc, że muszą
porozmawiać, a teraz chciał się z nim całować? Chyba ta jego szczątkowa forma
mózgu zaczynała już zupełnie zanikać. – Co ty, kurwa, wyprawiasz? – spytał,
puszczając materiał kurtki z uścisku.
–
Oj… No… No bo wy nie rozumiecie. – Kiba popatrzył to na jednego, to na drugiego
i opuścił ramiona zrezygnowany. Usiadł na podłodze pod ścianą, zakrywając twarz
dłońmi. – Ja muszę pocałować jakiegoś
faceta. Po prostu muszę! Żeby się przekonać, że nie jestem gejem!
–
Ty, gejem? – Naruto faktycznie nie rozumiał. – Skąd w ogóle ten pomysł?
–
Bo… Nieważne skąd. Ważne, że tylko tak mogę to sobie udowodnić. A przecież nie
pocałuję pierwszego lepszego chłopaka, bo dostanę w zęby. Więc pomyślałem o was
jako o ostatniej desce ratunku. – Jego usta wygieły w grymasie.
Oj,
było z nim zdecydowanie niedobrze.
–
O… nas? Nas? – Naruto wskazał ręką to na siebie, to na Sasuke. Miał rację. Kiba
naprawdę zwariował! I zgubił gdzieś resztki instynktu samozachowawczego. Chciał
w ostateczności, gdyby z nim nie wyszło, spróbować pocałować jego chłopaka? Przecież
on by go zabił, zanim w ogóle zdążyłby dokończyć pytanie o pozwolenie. Jakby na
potwierdzenie swoich myśli, dostrzegł w czarnych oczach groźny błysk.
–
Nie, no oczywiście, że nie. – Kiba machnął ręką i spojrzał spod byka na Sasuke,
jednocześnie odsuwając się, tak na wszelki wypadek. – Jeszcze chcę żyć –
burknął. – O was, czyli o tobie i Shikamaru. W końcu, do cholery, jesteście
moimi najlepszymi przyjaciółmi, tak? Myślałem, że przynajmniej na was mogę liczyć!
– Spojrzał z wyrzutem i prychnął coś pod nosem.
–
Czekaj… Zaraz… Próbowałeś też pocałować Shikamaru? – Naruto wbrew woli
wyobraził to sobie i zaczął się histerycznie śmiać. Nie, naprawdę, tego było
już za wiele jak na jeden dzień, który się jeszcze nawet porządnie nie zaczął. –
I… i co on na to? – zdołał w końcu wykrztusić.
–
Powiedział, że załatwi mi wizytę u psychiatry. Tacy z was przyjaciele. – Kiba
naburmuszył się, słysząc kolejny wybuch śmiechu. Nie rozumiał, dlaczego jego
osobiste nieszczęście tak bawi najlepszego kumpla. Powinien raczej okazać mu
wsparcie, a nie!
–
Kiba… – Naruto starał przestać się śmiać, jednak marnie mu to szło. W końcu,
kiedy zauważył, że ten prawie zwinął się w kłębek, zdołał jakoś opanować swoje
rozbawienie. Usiadł obok niego i szturchnął łokciem. – Kiba, wiesz, że cię
uwielbiam. I wiesz też, że zawsze ci pomogę. Ale wybacz, całować się z tobą nie
będę.
–
Nawet tak na chwilę? Na momencik? – Kiba popatrzył jeszcze z nadzieją. – No
przecież nie chcę cię zaciągnąć do łóż…
–
Inuzuka! – warknął ostrzegawczo Sasuke. Ta sytuacja zaczynała mu działać na
nerwy, to był jakiś absurd. Jeżeli ten kretyn sądził, że może mówić takie
rzeczy w jego obecności, to się grubo mylił. – Ty chyba naprawdę robisz
wszystko, żeby mnie wkurwić! Jak masz jakiś problem z własną orientacją, to idź
do baru dla gejów. Ale od Naruto się odwal. W innym wypadku będę musiał ci to
wytłumaczyć bardziej dosadnie. I uwierz, nie chcesz wiedzieć, w jaki konkretnie
sposób!
–
No dobra, dobra, odwal się. – Kiba wstał i otrzepał spodnie. – Jak nie to nie.
Łaski bez! – Wymamrotał coś o samolubach i o tym, że to wszystko przez nich, po
czym obrażony poszedł w stronę szatni.
Sasuke
chwycił wyciągnięta w górę rękę Naruto i pomógł mu się podnieść. Chwilę później
oparł się o filar i przyciągnął go do siebie. W takim miejscu mógł sobie na to
pozwolić.
–
Jak go kiedyś jednak zabiję, to nie będziesz miał pretensji? – spytał, wplatając
palce w jasne włosy i całując chłopaka.
Naruto
tylko uniósł kąciki warg i oddał pocałunek. O tak, to było coś, czego w tym
momencie obaj potrzebowali. Wariackie poranki zdarzały im się ostatnio trochę
za często.
Naruto
próbował pogadać z Kibą w szatni, ale ten, nadal obrażony, ciągle go zbywał,
dlatego kiedy przebrany już wyszedł na korytarz, Naruto uwiesił mu się na
plecach, zapewniając, że nie zejdzie, dopóki ten nie skończy z tym zupełnie
bezsensownym fochem. Kiba odwrócił głowę, patrząc na niego spod byka. Wtedy to
zauważył.
–
Zaraz, czy ty masz, kurwa, malinkę? To wy się tam ładnie z Uchihą bawicie, bez
dwóch zdań.
Próbował
zrzucić Naruto, ale w końcu zachwiał się i obaj polecieli na otwierające się
właśnie drzwi damskiej szatni. Tylko o ile Naruto, wpadając do pomieszczenia,
wyrżnął o podłogę, tak Kiba twarzą zatrzymał się na czymś. To coś było miękkie
i miłe w dotyku. Zamrugał zdziwiony i uniósł wzrok. Jego głowa właśnie
znajdowała się na biuście Hinaty Hyuugi.
– Jestem w niebie – wymamrotał sam do siebie, po
czym uśmiechnął się błogo.
Chwilę potem został brutalnie ustawiony do
pionu przez Tenten, która, widząc zażenowanie Hinaty, musiała wkroczyć do
akcji. W końcu dziewczyna była jej przyjaciółką i kuzynką Nejiego, a Kiba był
znany z tego, że ślinił się na widok wszystkiego, co miało duże cycki.
–
A wy nie pomyliliście szatni? – warknęła, patrząc to na rozanielonego ciągle
Kibę, to na Naruto, który właśnie podnosił się z podłogi. – Podglądacie nas?
–
Kiba, ty zboczony kretynie! – Ino popatrzyła na niego groźnie. – Ale żeby ty,
Naruto? – Uniosła brwi w zdziwieniu.
Przy
otwartych już teraz na oścież drzwiach zaczęli przystawać zaciekawieni
studenci, pojawili się też Sasuke i Shikamaru, którzy widzieli całe zajście z
korytarza. Naruto, rozmasowując sobie łokieć, rozejrzał się po twarzach
dziewczyn w pomieszczeniu. O ile jeszcze przed sekundą wyglądały na wkurzone,
to teraz gapiły się na jego chłopaka i tak jakoś nagle zupełnie przestało im
przeszkadzać męskie towarzystwo w ich własnej przebieralni. No cóż, sporo
studentek, mimo że prawie wszyscy wiedzieli już o ich związku, nadal miała
jakieś nadzieje, że jednak Sasuke zmieni zdanie.
–
Nikomu nic się nie stało? – Shikamaru, jak zawsze rozsądny, rozejrzał się dookoła.
Wyglądało na to, że wszystko było w porządku.
Ale
nie było. Po pierwsze, Kiba nadal stał z idiotyczną miną, wlepiając wzrok w
piersi Hinaty i śliniąc się w myślach na wspomnienie ich dotyku. Jednak nie był
gejem! Po drugie, większa część dziewczyn, nawet tych nie do końca przebranych,
wpatrywała się urzeczona w Sasuke, który, mając na sobie jedynie grafitowe
kąpielówki, podpierał się teraz ręką o ścianę w ich szatni. Sasuke w damskiej
szatni! Po trzecie, Hinata, nadal czerwona jak burak, najwyraźniej nie mogła
dojść do ładu z myślami. Zastanawiała się, co było gorsze. To, że Kiba wpadł na
nią w taki sposób, czy fakt, że to wydarzyło się na oczach Naruto? A może
jeszcze inaczej… Że to nie Naruto był na miejscu Kiby? Jednego była tylko pewna.
Jak tak dalej pójdzie, to może mieć drobne problemy z odkochaniem się.
–
A co to za przedstawienie? – Kakashi, który właśnie pojawił się na korytarzu,
zdzielił podkładką po głowie jednego ze swoich studentów. – Ale już was tu nie
ma. Od pięciu minut powinien trwać wasz trening, obiboki!
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och Kiba, ten Twój pomysł, obejrzyj jakieś porno, tak Sasuke broni swojego chłopaka ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia